Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
DO MIDGARU, CZ. I
W lesie było ciemno, konary wielkich drzew zasłaniały światło gwiazd, tylko niewielkie ognisko rozpalone na kawałku udeptanej ziemi dawało trochę światła. Przy ogniu siedziały dwie osoby. Kobieta i mężczyzna. Kobieta właśnie przygotowywała sobie miejsce do spania, a mężczyzna paląc fajkę wpatrywał się w ogień. Puszcza ucichła prawie zupełnie, tylko z oddali słychać było cichnące wycie wilka. Kraina mutantów szykowała się do snu. Mężczyzna siedział oparty o pień drzewa, zamyślony spoglądał w płomienie...
...ogień walczył z bezbronnymi kawałkami drzewa w kominku. W karczmie było gwarno i tłoczno.
Jak zawsze wieczorem przychodzili tu wszyscy rybacy, robotnicy, przyjezdni, miejscowi i kogo tylko jeszcze licho przyniosło. Karczma była duża, mogła pomieścić około setki klientów. Była dobrze oświetlona przez kaganki i świece wiszące pod sufitem i przytwierdzone do ścian. W powietrzu unosił się zapach dymu tytoniowego zmieszany z zapachem świec, kaganków i potu. Jakiś bard naprzeciwko baru grał i śpiewał o pięknych syrenach i niebezpiecznych trytonach. Wtórował mu niewielki tłum rybaków i marynarzy pijanych jak cholera. Ktoś z boku głośno krzyczał, ktoś inny dostał w pysk, ot, normalny wieczór w karczmie.
Kalif siedział przy kominku wpatrzony w płomienie. Nosił długie ciemnobrązowe włosy związane w kucyk z tyłu głowy. Na sobie miał koszulę z miękkiego płótna i spodnie z czarnej skóry oraz długie skórzane buty zapinane na kilka małych klamerek. Z boku na ławie leżały dwie szable, które zwykł nosić na plecach. Z drugiej strony ławy leżał płaszcz z miękkiej skóry i torba podróżna. Kalif popijając piwo dalej gapił się w płomienie, nawet nie zauważył jak zbliża się do niego kobieta. Kobieta była ładna, można byłoby powiedzieć nawet, że bardzo ładna. Niewysoka, ale za to bardzo zgrabna. Miała bordowe lekko falowane włosy sięgające ramion. Ubrana była w beżowy kaftanik i brązowe spodnie, na nogach miała niewysokie buty w kolorze zgniłej zieleni. Kobieta usiadła naprzeciwko Kalifa przy stole.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziała poprawiając włosy.
Kalif ociągając się oderwał wzrok od płomieni i spojrzał kobiecie w oczy.
- Znamy się? - powiedział spokojnie. - Jeżeli coś sprzedajesz, to nic nie potrzebuję, możesz odejść.
- Nie znamy się i nic nie sprzedaję – powiedziała, lekko zbita z tropu. - Szukałam kogoś, kto mógłby mi pomóc, ale widzę, że źle trafiłam. Żegnam pana ozięble! - kobieta wstała od stołu.
- Spokojnie, spokojnie - powiedział Kalif. - Przepraszam, usiądź i powiedz czego ode mnie oczekujesz.
- Jestem w potrzebie, więc przeprosiny przyjęte - rzekła kobieta siadając. - Nie znamy się, więc najwyższy czas się poznać.
- Masz rację - powiedział Kalif.
- Nazywam się Kalif Tel a Mal - wstał i wyciągnął rękę. - Jestem łowcą nagród. Do usług.
- A ja nazywam się Cleo z Midgaru i jestem kobietą - wstała i uścisnęła wyciągniętą rękę Kalifa.
- To widać - odrzekł łowca, bezczelnie wpatrując się w krągłości, które opinał kaftanik.
Oboje usiedli, Kalif skinął na jedną z dziewek roznoszących napitek i zamówił po piwie.
Po chwili dziewczyna przyniosła piwo. Kalif rzucił jej kilka miedzianych koron.
- Przejdźmy do rzeczy - powiedział łowca. - Co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Potrzebuję kogoś, kto mógłby mi pomóc dostać się do Midgaru - odparła Cleo. - Mam tam kilka spraw do załatwienia. Sama nie przeprawię się przez Wielką Puszczę, więc potrzebuję przewodnika i ochroniarza - kobieta popatrzyła na łowcę, napiła się piwa i mówiła dalej. - Popłynęłabym statkiem, ale od kilku dni z Costa del Sol nie wypływa żaden statek, nie wiem z jakiego powodu.
- Powód jest prosty – powiedział. - Diakoni. - Patrolują wody dookoła wyspy i łupią, co popadnie.
Kalif zamyślił się i zapatrzył przez chwilę w ogień. Potem pociągnął z kufla.
- Do Midgaru z Costa del Sol na piechotę to będzie jakieś dwa tygodnie drogi - powiedział Kalif ocierając pianę z ust. - Kawał drogi przed nami. Po drodze są plemiona mutantów, którzy nie lubią, jak wchodzi się na ich terytorium. W puszczy można natknąć się też na inne stwory, które tylko czekają, żeby zakosztować ludzkiego mięsa. Ale kto nie ryzykuje, ten nie ma.
Łowca popatrzył na kobietę, zajrzał jej w oczy, pociągnął znów z kufla.
- Jeszcze jedna sprawa - otarł pianę z ust - a mianowicie moje wynagrodzenie. Co możesz mi zaproponować?
Cleo patrzyła na Kalifa. Przez chwilę wpatrywała się w jego brązowe oczy, upiła malutki łyczek.
- Dwadzieścia srebrnych koron - powiedziała - i może coś ekstra, kto wie?
- Kiedy chcesz wyruszyć? - zapytał łowca.
- Jak najszybciej – odparła. - Najlepiej jutro o świcie.
- A więc dobrze, wchodzę w ten interes - Kalif podał rękę Cleo. - Jutro o świcie przed bramą osady.
Kobieta wstała od stołu, ukłoniła się lekko.
- Dobrej nocy, do jutra - powiedziała na pożegnanie i odeszła.
- Śpij słodko, ślicznotko - odparł Kalif.
Łowca dopił piwo i znowu zapatrzył się w ogień...
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] |
komentarz[4] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Do Midgaru, cz. I" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|