Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kalif i Cleo podeszli do baru. Łysy karczmarz podszedł do nich i wytarł ręce w nie najczystszy już fartuch.
- Chcielibyśmy coś zjeść - powiedział Kalif. - Szukamy też noclegu.
- Oczywiście, oczywiście, mamy w karcie - zamyślił się karczmarz i po chwili zaczął wyliczać - … przepiórki, kurczaki, dziczyznę, grzybki w zalewie, korniszonki i kartofelki. Znajdzie się także coś do picia - dodał.
- Weźmiemy przepiórki, grzybki, korniszonki i kartofelki - powiedział Kalif - a do picia piwsko.
- Jedna minutka - odparł łysy karczmarz i pobiegł do kuchni.
- Chętnie bym usiadła - powiedziała Cleo.
- Ja też - odparł łowca.
Kalif rozejrzał się po sali i spostrzegł dwa wolne miejsca przy stole, gdzie jedli kupcy. Podszedł do nich, mijając pijanych robotników. Przy stole siedziało sześciu kupców.
- Przepraszam panów - powiedział Kalif - czy można się dosiąść?
- Ależ oczywiście, będziemy wielce radzi nowemu biesiadnikowi - odpowiedział jeden z kupców.
- Nie jestem sam – powiedział. - Jestem z towarzyszką.
- Ależ zapraszamy, zapraszamy - odpowiedzieli chórem - siadajcie.
Kalif skinął na Cleo; podeszła i dosiedli się do stołu.
- Nazywam się Kalif Tel a Mal - powiedział - a to jest Cleo.
- Bardzo nam miło - powiedział jeden z kupców i wstał. - Ja nazywam się Bolard.
Bolard nie był wysoki, trochę przy kości, jasne włosy opadały mu na kark. Miał na sobie granatową koszulę i pomarańczową kamizelkę. A spodnie w kolorze granatowym.
- A to jest Gorasul - powiedział i wskazał na ciemnowłosego mężczyznę siedzącego po jego prawej stronie. Mężczyzna ubrany był w zielony kaftan.
- Następny to Rafael - wskazał na łysego grubaska ubranego na zielono, siedzącego na końcu stołu.
- Z drugiej strony stołu siedzi Marko, jego brat Darko i Serafin - powiedział Bolard i wskazywał po kolei.
Marko i Darko byli braćmi, a do tego bliźniakami o kasztanowych włosach, które skręcały się w malutkie loczki. I pewnie nikt by ich nie odróżnił, gdyby nie cieniutki wąsik pod nosem Darko. Poza tym byli inaczej ubrani: Marko brązowy kaftan z białymi wykończeniami, a Darko miał taki sam kaftan, tylko beżowy z brązowymi wykończeniami.
Natomiast Serafin był dość wysokim postawnym mężczyzną o krótko przystrzyżonych, czarnych włosach i bardzo dziwnych oczach. Na sobie miał kamizelkę z czarnej skóry, ciemne spodnie i skórzane brązowe buty. Serafin nie wyglądał na kupca, raczej na ochroniarza.
Na horyzoncie pojawił się karczmarz z jedzeniem, podszedł do stołu i postawił talerze z kolacją i piwo przed Kalifem i Cleo. Zaraz zabrali się do jedzenia.
- Życzę smacznego - powiedział zadowolony - a dla panów coś jeszcze?
- Mamy gości, mości panie - powiedział Bolard - przynieś no jakiegoś dobrego trunku z tej twojej piwniczki, którą nawiasem mówiąc zaopatrujemy.
- Już pędzę, panie Bolard - powiedział i mało nie przewrócił się o swoje własne nogi, tak szybko biegł do piwniczki.
- Można wiedzieć, co was sprowadza w tak odległe rejony? - zapytał Gorasul.
- Idziemy do Midgaru z Costa del Sol - odpowiedziała Cleo.
- Patrząc na wasz strój można pomyśleć, że szliście przez środek puszczy - stwierdził Marko.
- Tak właśnie było - odparł Kalif, oddzierając udko przepiórki. - Mieliśmy przygodę z mutantami i musieliśmy uciekać.
- Ale to długa historia - dodał łowca popijając piwo. - Nie będę was nudził, a zresztą jestem marnym opowiadaczem. Poproście Cleo.
- Czcigodna pani - zaczął Marko - czy zechciałabyś opowiedzieć nam pokrótce o waszej podróży?
- Jak tylko zjem - odpowiedziała Cleo z pełnymi ustami.
Po chwilce podszedł do nich karczmarz i przyniósł cztery butelki wina, czyste szklaneczki i
postawił na stole.
- Na razie to wszystko - powiedział Bolard - jak będziesz potrzebny to cię zawołam.
- Gorasul, nalewaj! - krzyknął Bilard. - W gardłach zaschło.
Kupiec odkorkował jedną butelkę i po równo rozlał dla wszystkich. Chwycili za szklaneczki i wychylili do dna z wyjątkiem Cleo, która upiła tylko mały łyk.
Cleo odsunęła talerz rozsiadła się wygodniej i zaczęła opowiadać. Mówiła o spotkaniu w Costa del Sol, o wynajęciu Kalifa i o tym jak wyruszyli dnia następnego. Opowiedziała o pierwszych dniach podróży i spotkaniu z mutantami, o ucieczce przez puszczę i lądowaniu w rzece. Celowo pominęła kilka faktów, o których nie musieli wiedzieć. Nie powiedziała, że jest czarodziejką, nie wspomniała o snach Kalifa i o kąpieli w rzece.
Kalif podczas opowieści wielokrotnie potwierdzał słowa Cleo, dodając czasami coś od siebie.
Kupcy kiwali głowami i przytakiwali. Cleo skończyła opowiadać, napiła się wina z kolejnej już butelki.
Zrobiło się późno, w karczmie zostało już niewielu klientów nie licząc podchmielonych kupców Kalifa i Cleo.
- Późno już - powiedział Bolard - musimy iść. – A, właśnie - dorzucił kupiec - idziecie do Midgaru, my też tam jedziemy. Może pojechalibyście z nami, jeszcze jedno ostrze przyda się w podróży. Wygodniej będzie na wozie, a i jakieś ubranie by się znalazło.
- To jak będzie, Kalif? - zapytał Bolard.
- Zapytajcie Cleo, to ona tu rządzi - odpowiedział łowca.
Bolard zwrócił się do Cleo.
- Czy zgodzicie się podróżować z nami? - zapytał ponownie Bolard.
- Z przyjemnością - odpowiedziała.
- Jutro rano przyjdę po was - powiedział kupiec. - Dobranoc.
I cała szóstka wyszła z gospody. Cleo zapłaciła karczmarzowi za kolację i poszli spać. Spali w jednym pokoju, który był niewielką klitką. Jutro musieli wcześnie wstać.
dante
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] |
komentarz[4] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Do Midgaru, cz. I" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|