Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Gdy podszedł do króla, ten oficjalnie ogłosił początek przyjęcia zorganizowanego na cześć księcia Kiramona, który cały i zdrowy wrócił z długoletniej wyprawy. Wzniesiono kielichy z zdrowie elfa i wszyscy zasiedli do stołów, które ułożone były na kształt podkowy. Miejsce u szczytu zajmował król. Po jego prawicy siedziała małżonka, z drugiej strony Kiramon, obok niego siedziała Tari, Ermon zaś otrzymał miejsce obok matki, a czego wyraźnie nie był zadowolony. Elf doskonale o tym wiedział. Sam z resztą był przeciwny takiemu układowi, ale król szybko zakończył dyskusję i elf usiadł gdzie mu przykazano.
Po pierwszym toaście przyszła pora na kolejny, także z zdrowie Kiramona. Po nim wniesiono jedzenie. Na wielkich, srebrnych tacach wniesiono kilka pieczonych dzików, z owocami, pieczone bażanty, a także całe tace owoców, większości sprowadzonych z królestw Morressey i Wingroove. Przyniesiono także najlepsze i najmocniejsze wino ze zbiorów królewskich. Orkiestra rozpoczęła koncert. Początkowo cicho i spokojnie, zaś gdy wszyscy nieco podjedli i ruszyli do tańca, zaczęli grać żywiej.
Od początku było wiadomo, że król nie szczędził wysiłków, ani pieniędzy, aby uczta była olśniewająca. Po pierwsze, aby dać wyraz miłości do przybranego syna, a po drugie, aby pokazać, że nawet pomimo problemów, z jakimi ostatnio się boryka, nadal stać go na takie gesty, a wszelkiego rodzaju problemy rozbijają się na nim niczym fale o skały.
Atmosfera była bardzo przyjacielska i luźna. W końcu nic w tym dziwnego. Zaproszeni byli wyłącznie znajomi króla, okoliczni magnaci, a także przyjaciele Kiramona. Tak więc rozmowy toczyły się na całej przestrzeni, na jakiej rozstawione były stoły. Ludzie krążyli od grupki do grupki. Największa z nich znajdowała się przy Kiramonie, który opowiadał jedną ze swoich przygód. Wielu patrzyło na niego z niedowierzaniem, inni z podziwem, a jeszcze inni szczególnie żeńska część, z uwielbieniem. Najsilniej wpatrzona w niego była Tari, która z resztą siedziała po jego prawej stronie i słuchała jak zaczarowana. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że na świecie mogą być takie niebezpieczeństwa. Kiramon z każdym słowem rósł w jej oczach. Kiedy skończył historię, wzniesiono kielichy na jego cześć. On zaś spełnił toast i opróżnił cały kielich wina, który natychmiast został napełniony ponownie przez, krzątającą się bez chwili przerwy wśród biesiadników pałacową służbę.
Gdy zgromadzeni wokół elfa słuchacze rozeszli się na chwilę, Tari wzięła elfa pod rękę i zaprowadziła na środek przestrzeni między stołami, gdzie stworzone było miejsce do tańca.
Przez dziesięć lat, jakie minęły od opuszczenia domu, Kiramon nie miał zbyt wiele okazji do tańczenia. Nie mniej trafiło się kilka, z których korzystał skwapliwie, ponieważ po pierwsze nie wiedział, kiedy znowu będzie miał okazję aby zatańczyć. Drugim zaś powodem była partnerka, a mianowicie fakt bliskości drugiej osoby. Ilekroć tańczył, zawsze całkowicie się wyłączał. Była tylko partnerka, on i muzyka. Do rzeczywistości wracał dopiero wtedy, gdy dźwięki milkły.
Tak samo było także tym razem. Było też nieco inaczej. Tari była bardzo wdzięczną partnerką. Do tego zaborczą. Nie pozwoliła sobie odebrać Kiramona konkurentkom, których swoją drogą było sporo. Chyba każda młoda szlachcianka chciała znaleźć się choć przez chwilę w ramionach elfa, któremu z resztą nie odpowiadało to zbytnio. Dlatego też dziękował w duchu Tari za jej zaborczość. Poza tym on także nie chciał się z nią rozstawać. Nie wiedział, czemu. Po prostu nie chciał i tyle. Nie powstrzymywały go nawet nienawistne spojrzenia przyrodniego brata. W tym momencie była tylko Tari.
Kiedy ponownie usiedli na swoich miejscach przy stole, byli wykończeni, ale szczęśliwi.
-Dziękuję – rzekła Tari uśmiechając się, gdy zasiedli do stołu
-Cała przyjemność po mojej stronie – odparł elf także się uśmiechając.
Choć tańczyli ze sobą bardzo długo, nie zamienili nawet jednego słowa. Wystarczała im sama swoja obecność. Jednak, gdy ponownie usiedli, Kiramon chciał porozmawiać. Nie miał jednak ku temu okazji, ponieważ najpierw podeszła do niego córka sędziego najwyższego i poprosiła do tańca. Elf nie miał ochoty na taniec, ponieważ mogłoby się na tym nie skończyć, a on nie miał ochoty na przelotny romans. Może kiedy indziej, ale nie teraz. Dlatego też grzecznie odmówił, zasłaniając się tym, że jest zmęczony, obiecał przy tym, że później zatańczy z przyjemnością. Odpowiedź elfa zdawała się początkowo nie satysfakcjonować młodej kobiety, jednak zapewnienie, że zatańczy później trafiło jej do przekonania.
Kiedy odeszła, Kiramon i tak nie znalazł czasu na rozmowę, ponieważ zaraz przysiadł się do niego jeden z niewielu przyjaciół, którzy wytrwali przy nim, gdy rozpoczął się konflikt z Ermonem. Prawdę powiedziawszy był jedynym, który go nie opuścił.
- Widzę, że moja siostra nie daje ci spokoju – rzekł z uśmiechem wskazując na dziewczynę, która przed chwilą chciała namówić Kiramona do tańca.
- Nie tylko ona – odparł elf – Aczkolwiek jest najbardziej natarczywa. Mam nadzieję, że będzie tak tylko dzisiaj.
- Czemuż to Kiramonie? – zapytała włączając się do rozmowy Tari.
Książę uśmiechnął się.
- Nie mam nic przeciwko kobietom – rzekł - Szczególnie pięknym... – mówiąc to niemal bezwiednie spojrzał na siedzącą obok niego dziewczynę, w odpowiedzi na jego słowa Tari zarumieniła się lekko i uśmiechnęła promienie – Ale nie lubię, gdy chcą mnie na pokaz. - kontynuował – Doskonale wiesz, że każda chciałaby pokazać się ze mną. Mam nadzieję, że to szybko minie i moda na Kiramona się skończy.
- A jeżeli nie? – zapytał przyjaciel elfa.
- Cóż... Jeżeli nie, to sam nie wiem. Ale gdy byłem w centrum uwagi w pewnej prowincji na południu Slagen, to wyznaczono cenę za moją głowę.
- Nagrodę? - zapytała Tari patrząc na Kiramona z szeroko otwartymi oczami.
-Widzę, że kroi się kolejna opowieść - rzekł Darner.
Kiramon spoważniał.
- Tak. Była nagroda za moją głowę. Ale nie chcę o tym mówić.
- Czemu? - zapytała Tari.
- Wiążą się z tym przykre wspomnienia.
Mimowolnie przez twarz elfa przebiegł skurcz, który został zauważony zarówno przez Darnera jak też Tari. Przyjaciel zdecydował, że nie będzie drążył tematu, zaś Tari stwierdziła, że prędzej, czy później wyciągnie to z Kiramona. Jeżeli nie podczas bankietu, to na pewno tej nocy.
- To może w takim razie opowiesz coś innego? - zaproponowała.
- A co chcecie usłyszeć?
- No a skąd my mamy wiedzieć? – zapytał Darner – To przecież ty podróżowałeś. Sam coś wybierz. Tylko żebyś nas nie zanudził.
- Chciałabym usłyszeć o krainie Elfów Słońca – rzekła z rozmarzeniem Tari – Słyszałam, że jest piękna...
- Są piękne – zaczął elf – Nawet bardzo. Miasta lśnią złotem w promieniach słońca, które w dzień niemal nigdy nie chowa się za chmurami. Tak jakby bogowie czuwali nad Morressey. Wiecznie zielone łąki i lasy, w których pełno jest zwierząt. Smukłe sarny, zające, nawet wilki i niedźwiedzie. Poza tym mrowie ptactwa o bajecznych barwach. Krystaliczne jeziora, rzeki i strumienie. Nawet góry wyglądają inaczej. Ośnieżone szczyty skąpane słońcem, czasem zasnute chmurami, które nadają im tajemniczości. Wszystko jest jak wyjęte z bajki i umieszczone w naszym świecie – w miarę jak Kiramon mówił otaczało go coraz więcej osób – Każdy z mieszkańców dba, aby ich świat był piękny. Nawet mieszkający tam ludzie przejęli od elfów ten nawyk.
- A czy to prawda, co mówią o północy - zapytał ktoś nagle.
Wszyscy spojrzeli na Kiramona.
- A co słyszeliście?
- Słyszeliśmy, że jest cała pokryta śniegiem, że jest tam bardzo zimno, a także, że nie da się tam żyć.
- Cóż – zaczął elf – to prawda. Ale tylko częściowa. Rzeczywiście w pewnym momencie zielony kraj, przechodzi w skute lodem i zasypane śniegiem pustkowie. Nie jest jednak prawdą, że nie da się tam żyć. Byłem tam i wróciłem. Powiem więcej. Spotkałem tam także zwierzęta, które mimo tak trudnych warunków jakoś dają sobie radę.
- A dlaczego tam jest tak zimno? – zapytała Tari.
- Słyszałam – wtrąciła się Desari, córka sędziego – że to wszystko przez Mroczne Elfy, które rzuciły jakiś czar, aby zniszczyć Elfy Słońca, ale te na szczęście się obroniły i zaklęcie działa tylko na północy.
Elf spojrzał na dziewczynę, ukrywając jednak swoje zdziwienie, które wzrosło jeszcze bardziej, gdy spora liczba osób przytaknęła na jej słowa. Jedną z nich była także Tari. Zastanawiał się, co zrobić? Jaką dać odpowiedź? Doskonale wiedział, jak było naprawdę. Po krótkiej chwili postanowił powiedzieć, jaka jest rzeczywista historia północy Morressey. Po pierwsze dlatego, że nie przepadał za Elfami Słońca, a po drugie nie lubił jak winę za wszystko co złe na K’ebo zwala się na Mroczne Elfy.
- W takim razie źle słyszałaś – rzekł.
Jego słowa wywołały niesamowite zdziwienie. Zaczęły się rozmowy między sobą, a Desari obraziła się na Kiramona. Wszystkich uciszył książę ponownie zabierając głos.
- Prawda jest taka, że to Elfy Słońca są same sobie winne – westchnienie wyrwało się piersi każdego słuchacza – To one rzuciły zaklęcie. Chciały zmienić klimat na północy, a także nieco ogrzać cały kraj. Do zaklęcia przygotowywano się przez ładnych kilka lat, a gdy je rzucono, efekt zaskoczył wszystkich. Na północy zrobiło się tak zimno, że mieszkańcy nie wytrzymali i musieli przenieść się niżej. Granica strefy zimnej i ciepłej przebiega w zabawny sposób. Po prostu jedziesz i jest ci ciepło, świeci na ciebie słońce. W pewnym momencie zaczynają pojawiać się chmury, robi się chłodniej i nie przejedziesz stu łokci i brodzisz w śniegu, który przy granicy sięga do pasa. Nie wspominając o tym, że jest tak zimno, że można zamarznąć. Granica przebiega w prostej linii i tylko w granicach Morressey. Jednakże lodowiec, który się tam tworzy, dociera także do Somanu.
Słuchacze patrzyli na elfa z niemym zdziwieniem. To co usłyszeli kłóciło się z tym, co wpajali im zarówno rodzice, jak też nauczyciele. Czy to możliwe, aby tak wspaniałe istoty, jakimi były Elfy Słońca zrobiły coś takiego? To po prostu nie możliwe! Ale czy on na pewno mówi prawdę?
- A skąd mamy wiedzieć, że to prawda? – zapytał nagle ktoś z otaczających go ludzi.
Kiramon wiedział, kto to, nim pytanie padło.
Wszyscy spojrzeli na Ermona, wokół którego stali jego przyjaciele, którzy także zostali na przyjęcie na cześć Kiramona zaproszeni.
- Żadne z nas tam nie było – mówił dalej następca tronu – Możesz więc nam mówić co tylko chcesz, a my i tak nie będziemy wiedzieli, czy to rzeczywiście prawda.
- Nie musisz mi wierzyć – odparł elf – Każde z was nie musi mi wierzyć. Wystarczy jednak, że udacie się do biblioteki, lub sami wyruszycie w podróż, a będziecie wiedzieli, że mówię prawdę.
Wielu osobom odpowiedź elfa trafiła do przekonania. Byli jednakże tacy, którzy tak samo jak Ermon uważali, że elf może ich okłamywać, że te wszystkie opowieści są wyssane z palca.
- A tak w ogóle – rzekł jeden, ze stojących obok Ermona, młodych mężczyzn – to skąd możemy mieć pewność, że każda z twoich opowieści nie jest zmyślona.
Zgromadzeni ponownie utkwili spojrzenie w Kiramonie.
Elf jednak spodziewał się takiego obrotu sprawy. Prędzej, czy później to pytanie musiało paść.
- Może po prostu przez te dziesięć lat siedziałeś w jakiejś karczmie, albo w domu bogatego szlachcica, a to wszystko, co mówisz jest nieprawdą.
Wszyscy wstrzymali oddech.
- Oskarżasz mnie o kłamstwo? – zapytał elf bez cienia gniewu w głosie.
- Tak - usłyszał w odpowiedzi.
Kiramon wstał i podszedł powoli do młodego mężczyzny, który stał wyprostowany. Z jego postawy biła arogancja i pewność siebie.
- Więc kłamię. Tak? - zapytał elf.
- Tak.
- Więc w takim razie co to jest? – zapytał elf podnosząc ukryty za koszulą medalion, który jest oznaką przynależności do Szarych Szat.
- Tania, tandetna ozdoba – odparł arogancki młodzian.
Kiramon uśmiechnął się.
- Ze wszystkich tu zgromadzonych, tobie najbardziej przydałaby się wycieczka krajoznawcza. Może gdybyś choć na chwilę wyjechał dalej niż na jeden dzień od domu, wiedziałbyś, że to symbol Szarych Szat. Jeżeli nie wiesz, co to Szare Szaty, to naprawdę bardzo źle z tobą.
Twarz mężczyzny poczerwieniała nieco.
- Wiem, co to Szare Szaty. To banda barbarzyńców, którzy myślą, że umiejąc czarować zdobędą szacunek.
Kilka osób, w tym Ermon z przyjaciółmi, uśmiechnęli się na te słowa. Ku ich zdziwieniu Kiramon także się uśmiechnął.
- Czy wiesz, co właśnie zrobiłeś? – zapytał elf.
- Powiedziałem prawdę? – odparł pytaniem na pytanie mężczyzna parskając śmiechem. Nie zdawał sobie sprawy, że popełnił bardzo poważny błąd.
- Otóż – zaczął elf podnosząc się z miejsca i idąc w kierunku aroganckiego magnata – obraziłeś wszystkich członków tego bractwa, a co za tym idzie także mnie. Więc albo mnie przeprosisz, albo załatwimy sprawę w nieco inny sposób.
Jego głos zmieniał się z każdym wypowiadanym słowem od przyjacielskiego, po wiejący lodem
Od jakiegoś czasu zgromadzeni przy elfie czuli, że ta wymiana zdań skończy się walką. Zaś gdy padły słowa Kiramona, byli już tego pewni, Fergon bowiem nie należał do opanowanych ludzi. Z byle błahego powodu sięgał po miecz, zaś Kiramon niemal otwarcie wyzwał go na pojedynek.
- Widzę przyjacielu, że prosisz się o guza – rzekł uśmiechając się.
- Nie ja proszę się o niego. Poza tym nie jesteś moim przyjacielem.
W tym momencie do Kiramona podszedł Darner i szepnął elfowi do ucha:
- Daj sobie z tym spokój. Nie masz z nim szans w walce. Uczyli go najlepsi tutejsi nauczyciele.
- Nie martw się – odparł elf z uśmiechem.
- Sam się o to prosiłeś – rzekł Fergon.
- Gdzie? – zapytał elf.
- Na północy ogrodów. Jest tam łąka.
- W porządku – odparł - Broń?
- Miecz – odparł uśmiechając się mężczyzna.
- Będę za chwilę – rzekł elf i ruszył w kierunku zamku.
Po chwili dogonił go Darner.
- Oszalałeś? – zapytał – Ledwo wróciłeś, już wszczynasz bójkę?
- Nie oszalałem – odparł elf spokojnie – I to nie ja zacząłem.
- Przecież on cię zabije!
- Nie martw się o to. Z resztą już dziesięć lat temu chciałem mu przyłożyć i cieszę się, że teraz mam ku temu okazję.
- Obyś się nie mylił – rzekł poważnie Darner.
- O to się nie martw.
Darner został w ogrodzie, zaś Kiramon udał się do swojej komnaty po miecz, który w niej zostawił. Nie przepadał za pojedynkami, ale ten stoczy z największą przyjemnością.
Gdy wrócił do ogrodów, cała młodzież znikła. Pozostały tylko głowy rodów. Kiramon doskonale wiedział, gdzie się wszyscy podzieli. Z mieczem w ręce udał się na północ.
Zniknięcie młodych nie uszło uwagi pozostałym. Nie przejmowali się tym jednak. Mieli teraz chwilę czasu dla siebie. Nie zauważyli jednakże, gdy Kiramon pojawił się z mieczem i rozpłynął się między alejkami.
Ghiltlan..
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] |
komentarz[4] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Fragment książki" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|