Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Było już całkiem ciemno, gdy zobaczył pierwsze domy, które oznaczały początek miasta. Od spotkania w lesie rzeczywiście minęły trzy dni. Jechał powoli przyglądając się zabudowaniom i porównywał je z tymi ze swoich wspomnień.
Wiele się zmieniło. Miasto było bardziej rozbudowane niż to, które zostawił dziesięć lat temu, gdy jako trzydziestoparoletni młodzieniec opuszczał je. Większość jednak pozostała niezmieniona. W oddali ujrzał ogrody królewskie, które znajdowały się za kamiennym murem odgradzającym tereny zamkowe od miasta. Przypomniał sobie jak będąc dzieckiem bawił się w tychże ogrodach z bratem i przyjaciółmi. Uśmiechnął się do siebie na tą myśl. Chciał być znowu dzieckiem i nie przejmować się niczym, bawić się całymi dniami, żyć beztrosko. Te czasy jednak minęły bezpowrotnie - upomniał się w duchu i ponownie się uśmiechnął.
Powoli zbliżał się do bram zamku, które zazwyczaj były zamknięte na noc, z wyjątkiem świąt i różnych uroczystości, w których brało udział całe miasto. Tak też było i tym razem. Wrota były zamknięte, ale most opuszczony. Wolno podjechał do strażnika, który wyszedł w jego kierunku. Wcześniej przebrał się w swój najlepszy strój, który teraz skrywał pod podróżnym płaszczem. Narzucił także kaptur. Nie chciał, aby ktoś go poznał. Nie wiedział jak mogą zareagować.
- Kim jesteś, panie?- zapytał strażnik.
- Kiedyś mieszkałem w tym zamku - odrzekł spokojnie elf - Czy możesz mnie przepuścić?
- Przykro mi, panie, ale mam rozkaz, aby nikomu nie otwierać. Bez względu na to, kim jest.
- Czyje to zarządzenie? – jeździec był wyraźnie zdziwiony.
- To rozkaz samego króla panie. Po ostatnich wydarzeniach stał się bardzo ostrożny. Nie pozwala po zmroku otwierać nikomu. - odparł trochę zdenerwowany żołdak.
Co prawda nie widział ubrania przybysza, ale zauważył jedno. Medalion. Medalion stowarzyszenia magicznego z Somanu. Szarych Szat. Mężczyzna jednak na maga nie wyglądał. Raczej na tropiciela, łowcę, czy wojownika. Ale na pewno nie mag. Oni podróżują z całym laboratorium. Przynajmniej tak słyszał. Nie był jednak pewien, czy to samo odnosi się do Szarych Szat, ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Przed nim sta mężczyzna, ze znakiem przynależności do towarzystwa magicznego, a on nie mógł wpuścić go do zamku. W duchu klął na całą sytuację jaka panuje i na nowe przepisy, które zabraniały wpuszczać po zamknięciu bram kogokolwiek na teren zamku, nawet, gdyby był to król Morressey.
- Przykro mi panie, ale naprawdę nie mogę otworzyć bramy.
Elf siedział chwilę w milczeniu marszcząc czoło. W końcu rzekł:
- Dobrze. Przyjadę jutro z samego rana. Dziś przenocuję w karczmie.
Zawrócił konia i odjechał w kierunku miasta. Tymczasem nie pewny siebie strażnik powrócił na swoje miejsce przed bramą i zdecydował jutro z samego rana powiadomić o przybyszu swojego przełożonego.
„Co się dzieje - zastanawiał się - Nie pamiętam, aby nie wpuszczano nikogo nocą do zamku. Owszem bramy były zamknięte, ale otwierano je przed gośćmi. Z czym to się może wiązać? Czyżby z tym... czymś, co spotkałem n trakcie?” Zastanawiając się nad tym rozglądał się za jakąś karczmą, w której mógłby znaleźć miejsce. W końcu, po długich poszukiwaniach trafił, na całkiem przyzwoicie wyglądającą gospodę. Odprowadził konia do stajni, rzucił stajennemu kilka monet i udał się do karczmy.
Wewnątrz było ciemno. Jedyne światło rzucały skaczące płomienie dogasającego ognia w dużym palenisku po środku. Wokoło niego ustawione były stoły i ławy do siedzenia. Kilka było zajętych przez różnego rodzaju przybyszów. Gdy wszedł natychmiast zwrócił na siebie uwagę zgromadzonych. Trwało to jednak tylko chwilę, gdyż po przyjrzeniu mu się wszyscy powrócili do swoich spraw.
Elf powoli zbliżył się do kontuaru, za którym stał wysoki, gruby właściciel machinalnie czyszcząc kufel. Usiadł na jednym z krzeseł. Chwilkę później przestał polerowanie naczynia, podszedł do nowego gościa w swej karczmie i zapytał:
- Coś podać?
- Tak - odrzekł elf - Coś do jedzenia.
- Polecam pieczony schab - powiedział karczmarz – Jest trochę zimny, ale po podgrzaniu będzie w sam raz – dodał po chwili i poszedł na zaplecze gdzie znajdowała się kuchnia, by po dłuższej chwili powrócić z parującym kawałkiem pieczeni. Postawił go przed elfem i podał mu widelec.
Gość zsunął kaptur i zagrał się za jedzenie. Nie widział reakcji karczmarza, ale doskonale sobie zdawał sprawę, jak może wyglądać.
Szybko opanował się jednak i zapytał:
- Co sprowadza elfa do Neb w tak niebezpiecznych czasach?
- Dlaczego niebezpiecznych?
- Nie słyszałeś o potworze, który grasuje w tej okolicy. Podobno ma trzydzieści łokci wysokości, cztery pary rąk i ogromne kły, którymi rozszarpuje wszystko na strzępy. Słyszałem, że napada wzdłuż traktu. W ciągu ostatnich tygodni, ty jesteś jedynym znaczniejszym gościem. Reszta to zabijaki i łotry. Powiem ci w sekrecie, - zaczął nachylając się w jego kierunku - że król podobno wyznaczył nagrodę za schwytanie lub zabicie potwora.
- Nikt się nie pojawił? – zapytał zdziwiony elf.
- Nikt – potwierdził kiwając głową karczmarz - Nikt poza nimi oczywiście - dodał wskazując na postacie siedzące na ławach.
Zapadło milczenie. Karczmarz powrócił do czyszczenia kufli, a przybysz do jedzenia schabu, który zaczął stygnąć. Gdy skończył podszedł do niego właściciel gospody i zabrał pusty talerz. Wyszedł na chwilę i przyniósł kufel zimnego piwa Bunskiego, najlepszego trunku w okolicy. Na ten widok kąciki ust młodzieńca uniosły się mimowolnie w uśmiechu. Wziął kufel i zaczął powoli pić, delektując się wspaniałym napojem. Rozluźnił się i usiadł wygodniej. Gdy skończył pić poczuł się całkowicie odprężony.
-Macie może pokoje do wynajęcia? – zapytał, kiedy karczmarz zabierał pustą szklanicę.
- Oczywiście – odrzekł – Jaki chcesz? Normalny, kiepski, czy porządny?
- Wezmę normalny. Zatrzymuję się tylko na jedną noc, po podróży nawet siennik jest wspaniałym łożem - dodał uśmiechając się lekko na wspomnienie miejsc, w których przyszło mu nocować.
- Naturalnie. Tu jest klucz - powiedział karczmarz podając mu ciężkie mosiężne narzędzie - Pierwsze drzwi na lewo od schodów na drugim piętrze.
- Dziękuję. Obudź mnie jutro koło południa. Mam za sobą trudną podróż, Przypilnuj, żeby zajęto się odpowiednio moim koniem. I niech uważają. Nie lubi, kiedy się krzyczy na niego.
- Oczywiście. Dopilnuję wszystkiego osobiście.
Młodzieniec wyjął garść złotych monet z mieszka i nie licząc podał karczmarzowi mówiąc:
- To powinno wystarczyć za jedzenie, nocleg i opiekę nad koniem.
- Ależ wystarczy - rzekł karczmarz z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Pierwszy raz spotkał tak hojnego elfa.
Wziął monety i wyszedł ponownie na zaplecze, młodzian zaś odwrócił się i ruszył powoli na piętro. Dotarł do drzwi, otworzył je i wszedł do pokoju. Nie był luksusowy, ale na jego potrzeby wystarczający. Zdjął zbroję z tronitu imitującego smocze łuski i położył ją na ławie. Miecz oparł o krzesło, zrzucił pelerynę, umył się w misce wody, położył do łóżka i prawie natychmiast zasnął.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] |
komentarz[4] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Fragment książki" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|