Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Poniedziałek
Dla mnie chyba najsmutniejszy dzień. Wstałam wcześnie rano, zrobiłam śniadanko sobie i chłopakom. Ostatnie wspólne śniadanko na Mazurach. Za chwilę mieliśmy wyjeżdżać. Gdy zegarek wskazywał godzinę “czas najwyższy wyjeżdżać” i było mi tak smutno, Khaz oznajmił że jadą następnym pociągiem. Choć ta wiadomość uczyniła mnie szczęśliwą, to myślałam że ich zaraz rozszarpię.
Dzień ten, tak samo jak dni poprzednie, był upalny. Po śniadaniu, które u nas odbywało się w porze obiadowej zwykłych śmiertelników, udaliśmy się nad jezioro. Ku naszemu zaskoczeniu, nawet Khaz wlazł do wody.. i to nie tylko do kostek. Tym razem zamoczył się po kolana. Wydurnialiśmy się, niektórzy się ostro chlapali, inni spokojnie pływali. Jedna dziewczynka z czerwonym wiaderkiem polowała na skąpanego w słońcu Corwina, który również zdecydował się trochę zmoczyć. Oczywiście powolutku. Ach, ta solidarność jajników. Po wymianie spojrzeń miedzy nią a dziewczynami z naszej brygady, Corwinowe wejście do wody zostało nieco przyspieszone. Cała zawartość wiaderka wylądowała na jego rozgrzanych, SUCHYCH plecach.
Czas igraszek dobiegł końca i trzeba było stawić czoło rzeczywistości, jaką był wyjazd mojego krasnoluda. Niestety, praca go wzywała. I tak został dzień dłużej niż to było planowane. Na działce okazało się, że Corwin zostaje, a do domu wraca sam Khaz. Marne to było dla mnie pocieszenie, ale cóż, dobre i to, ze chociaż jeden z nich został. Odwiozłam swojego mężczyznę na pociąg, poczekałam aż odjedzie. Całe szczęście, że towarzyszyły mi Adraste i Inarritu. Gdyby nie ich obecność, to pewnie bym się poryczała. Pojechałyśmy sobie do Pasymia, poszłyśmy na hot-dogi, a potem do kafejki internetowej. Pobuszowałyśmy trochę po sklepach, oczywiście tych, które jeszcze były otwarte i wróciłyśmy do reszty.
Miałam ciężką chandrę... ale ponoć takie coś się czasem każdemu przydarza. Na szczęście dzięki pomocy innych udało mi się ją jakoś przezwyciężyć.
Wtorek
Kolejne nieudane podejście Corwina do powrotu do domu. Z nieba tradycyjnie już leje się żar, więc kąpiel w jeziorze obowiązkowa. Wieczorem randka z Żubrem przy ognisku.
Środa
Tym razem już pożegnał nas skutecznie, a w zasadzie mnie, bo reszta tak słodko spała, iż nie miał sumienia ich budzić. Wstaliśmy raniutko, zjedliśmy śniadanko, zapakowaliśmy torbę do samochodu i pojechaliśmy na dworzec. Znowu ten durnowaty kolejarz. Nie wiem, czy faktycznie z tym człowiekiem jest coś nie tak, czy to tylko moje błędne odczucia, ale sprawiał wrażenie lekko upośledzonego intelektualnie.
Na szczęście po dłuższej wymianie zdań udało nam się kupić bilet. Potem jeszcze spacer po peronie i czekanie na odjazd pociągu. Gdy wróciłam na działkę, wszyscy już wstali. Po niedługim czasie zaczęli wypytywać o Corwina. Ale chyba pogodzili się z jego wyjazdem. Po południu poszliśmy sobie popływać. Gdy wróciliśmy, dziewczyny zaczęły pakować rzeczy. Po tempie, w jakim to robiły, można było jasno wywnioskować, że wcale nie chcą opuszczać tego miejsca. Zresztą, każdy w sumie tę czynność wykonywał w tempie żółwia, tak jakby miał nadzieję, że nie zdąży na pociąg i będzie musiał zostać jeszcze jeden dzień. Tym razem sprzymierzeńcem okazała się burza.
Nie śmiejcie się, nie każdy lubi podróżować autkiem w burzę. Deszcz, pierwszy od naszego pojawienia się w Leleszkach, przesiedzieliśmy grając w karty. Tak nas to wciągnęło, że do wieczora wszyscy umieli grać w tysiąca, a większość w remika. Robiliśmy podejścia do wyścigu oraz makao.
Gdyby nie Daniel (który nam załatwił karty), to pewnie byśmy musieli wymyślić jakąś bardziej sensowną zabawę.
Tej nocy wszyscy położyli się spać wyjątkowo wcześnie...
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] |
komentarz[7] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "E-meeting" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|