Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Rozdział III
Droga do Nowego Obozu
Wyczerpani w końcu ujżeli swój cel wędrówki. Dwie wieże pomiędzy skałami i palących skręty strażników obozu. Podeszli bliżej. Pierwszy zaczął Diego:
- Witaj, nazywam się Diego, a to moja kompania. Daliśmy drapaka... - któryś z kopaczy szturchnął go, aby nie mówił prawdy, ale młodzieniec kontynuował - .. z Starej Kopalni.. Chcielibyśmy tutaj mieszkać i pracować dla Magów Strażniku..
- Witaj. Nie nazywaj mnie strażnikiem, jestem Szkodnikiem Laresa. Jeśli miałbym wam coś doradzić to praca dla niego.. nie przyjąłem awansu na najemnika Lee, ta robota jest super! A tak wogóle - witamy w Nowym Obozie! Tylko nie psoćcie bardzo.. coprawda tutaj każdy dba o własną skórę. - szkodnik zakończył szybko rozmowę i wypuścił zielony dym w powietrze..
Nie mieli zbytnich problemów prócz jednego człowieka w obozie - mianowicie Lewusa - ciągle za nimi łaził i prosił aby pomogli mu wszcząć bunt przeciw Laresowi. Dexter nawet był chętny, ale reszta drużyny nie. Nie chcieli rozróby. Jak tylko donieśli na przywódcę "buntu", został on za karę obarczony obowiązkiem pracowania w polu. Wkrótce stał się na tyle sprytny, że innych wykorzystywał do tej roboty siłą. Tak więc część chłopców miała tyle szczęścia że dostała się do bandy Laresa, część poprostu pracowała jako krety - kopacze z nowego obozu - ponieważ nie potrafili się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Diego i Dexter byli wolnymi strzelcami. Wkrótce przestali się interesować sobą, każdy pracował samotnie. Po pewnym czasie jednak Nowy Obóz przestał im się podobać. Nikt nie pilnował tu porządku. Kilku kumpli Diega pobito, kazano im pracować na polach ryżowych oraz przy naprawie tamy. Ciągle trafiały się jakieś niemiłe wypadki. Diegowi ukradziono sporo bryłek, Dexter w obronie własnej pobił dwóch szkodników. Wszyscy mieli dość. Zebrali się w większą gromadę, z całym swoim wyposażeniem i majątkiem. "Odbili" także zniewolonych towarzyszy. Po naradzie w karczmie na jeziorze, zdecydowali że założą nowy obóz. Wymyślił to Dexter. Wszyscy poparli ideę, dlatego szybko opuścili Nowy Obóz. Znaleźli także lokację. Wzgórze, nad kanionem "trolla". Ostrożnie minęli bestię i rozpoczęli budowę. Zwinęli dosyć sporo materiałów potrzebnych do rozłożenia nowego, ich własnego obozu. Krótkie były ich dzieje, a przynajmiej części z nich. Ci którzy zostali w obozie, zostali bandytami. Pewnego dnia Diego, Dexter, Rączka oraz jeden nowo poznany młodzieniec, zwerbowany z Nowego obozu - Świstak - wybrali się na polowanie, by dostarczyć obozowi jedzenia oraz innych dóbr, jak zioła i chrust natrafili na niemiłą niespodziankę. Spotkali magnata Kruka oraz 10 strażników na polowaniu. Chłopcy ruszyli do walki, pokonując dwóch strażników, ale szybko ich obezwładniono.
- Spokojnie, skąd te nerwy - zagadał do nich magnat.
- Żądam żebyście mnie wypuścili! Jestem przywódcą nowo powstałego obozu! Puszczajcie! - wyrywał się Dexter.
Strażnicy ogłuszyli ich i zabrali aż do Starego Obozu, przed oblicze Gomeza. Zabrano im broń. Najpotężniejsza osoba w kolonii rozpoczęła rozmowę:
- Ach, to wy. Dużo o was słyszałem. Morderstwa, ucieczka z mojej kopalni, napady na moich ludzi... prawdę mówiąc mieliście cholerne szczęście. A szkoda mi marnować takich ludzi, rzucając ich na pożarcie topielcom. Macie spryt, znajomości, siłę ii.. to coś - nikt nie przerwał magnatowi, ponieważ byli zaskoczeni - Tak więc zostajecie przyjęci do moich ludzi. Witajcie w szeregach Cieni. Rozmawiajcie z Krukiem, ja jestem zmęczony, idę odpocząć.
Po czym Gomez wstał i wyszedł z pokoju. Nadal zaskoczonej grupie, wręczono zbroje cieni, oraz oddano bronie.
- Ale... jak to możliwe? - zapytał Diego.
- Lepiej dziękujcie Innosowi, za wasze szczęście i łaskę Gomeza - dorzucił Blizna, jego osobisty strażnik.
Całej scenie przyglądał się Mag Ognia. Doniósł o sprawie Mistrzowi Corristo. Ten był oburzony, tak więc następnego dnia wszyscy znów zostali wezwani na zamek. W domu magów był Kruk, dwóch strażników oraz Corristo i Milten, młody nowicjusz magii ognia. Arcymistrz ognia zarzucał magnatowi, iż dawanie nagrody przestępcom jest niewskazane! "To zbrodnia przeciw Innosowi!" Ale Kruk nie zmieniał zdania. Magowie ognia wywalczyli sobie jedynie to - że żaden z owych "przestępców" nie będzie miał prawa awansować na wyższy stopień, Strażnika a co dopiero na Maga Ognia. Wkrótce po tym wydarzeniu, Diego i jego chłopcy stali się najbardziej wpływowymi osobami w zewnętrznym pierścieniu. Młody uciekinier z kopalni, został bliskim przyjacielem Thorusa i dostał świetnie położoną chatę blisko wejścia do zamku i północej bramy. Chata ta niegdyś należała do niejakiego Beriona, założyciela obozu na bagnie, jaśnie oświeconego. Diego, dowiedziawszy się od Fiska, że ich stary kolega - Jichanu, opuścił dwa tygodnie po jego aresztowaniu Stary Obóz i słuch po nim zaginął. Dowódca cieni - jak go potem nazywano - przesiadywał godzinami na ławce, zamyślony, czasem pomagając nowym osobom w koloni. Aż do czasu, gdy sprawy zaczęły się komplikować, a wkrótce po tym bariera upadła.
Koniec Epizodu Diega.
Trzy i pół tygodnia po aresztowaniu Diega, Jichanu szedł zamyślony po zewnętrznym pierścieniu Starego Obozu. Po długim czasie polowań, mógł je sobie chwilowo odpuścić gdyż posiadał - pokaźną - jak na bezfrakcyjnego skazańca - kwotę, czterystu bryłek rudy. Oprócz tego kupił sobie porządną broń, długi jednoręczny miecz. Był stosunkowo prosty, nie posiadał zdobień i co najważniejsze był lekki. A w rękach Jichanu, była to śmiercionośna broń, nawet dla topielców na które polował. Wiele także się nauczył, w swoich podróżach spotykał myśliwych którzy uczyli go fechsztunku myśliwskiego, zbierania skór, pazurów, rogów... Trochę zarobił także na arenie, w dwóch walkach z cieniami, ale zdobyte pieniądze przeznaczył na kupno paru zwojów, długiego łuku oraz setki strzał. Kupił po promocyjnej cenie u Fiska, lekką zbroję, wykonaną przez niejakiego Wilka z Nowego obozu. Świetna robota płatnerska oraz skóry wilków, cieniostworów i innych zwierząt ochraniały byłego dowódcę najemników przed groźnymi bestiami z Górniczej Doliny. Podobno prawie takie, z paroma wyjątkami nosili niejacy Szkodnicy z tamtego obozu. Były to głównie futra, świetnie wykonane skórzane buty i husta z materiałów dostarczanych przez króla. Wiele wieczorów spędził także na wpatrywanie się w barierę, oraz rozmysły nad swoim położeniem. Postanowił pozostać tu i pogodzić się z swoim losem. Gdy przechadzał się koło południowej bramy, na rynku zaczepił go pewien dziwnie ubrany człowiek. Był łysy, miał na sobie szaty jakich Jichanu nigdy przed tem nie widział. Pewnie pełniły także funkcję obronną. U boku nosił toporek wielkości miecza jednoręcznego. Przyjacielskim tonem rozpoczął rozmowę:
- Witaj nieznajomy! Jestem Nowicjusz Parvez i mam dla ciebie pewną ofertę.
- Moje uszanowanie - odpowiedział elegancko - ja natomiast jestem Jichanu, zajmuję się myślistwem.
- Pewnie interesuje cię ta oferta - myśliwy wykonał popierający gest - a więc, chcę ci opowiedzieć o Obozie na Bagnach, naszej wiarze oraz o korzyściach płynących z dołączenia się do nas.
Spojrzał na Jichanu, ten uważnie się wsłuchiwał w słowa Parveza.
- Może usiądźmy, to potrwa dłużej - zaproponował Nowicjusz. Kontynuując, jesteśmy poddanymi Śniącego, wierzymy że to on nas wyzwoli z tej kolonii karnej. Wyrzekliśmy się starych bogów, handlujemy bagiennym zielem z innymi obozami, dzięki czemu zyskujemy broń, pożywienie, a nawet kobiety. Nasza misja jest święta - nawracamy jak największą ilość niewiernych, by w dniu sądu Naszego Pana, jak najmniej osób zostało strąconych do Królestwa Beliara, za nieposłuszeństwo....
- Wyrzekliście się starych bogów? - zapytał zdziwiony mężczyzna - no cóż, kontynuuj.
- Część nowicjuszy przyłącza się tylko z względu, darmowej porcji ziela oraz korzyści - u nas nie ma pracy w kopalniach, ani niewolniczego zbierania ryżu. Ale niektórzy - tak jak na przykład ty - mogą być wybranymi przez Śniącego i podążyć ścieżką jego potężnej magii - zostaniem Baalem - bądź ścieżką mocy wojowników - obrońcami Świątyni, nazywanych przez nas Strażnikami Świątynnymi. Niektórzy nawet łączą obydwa dary! Dzięki przychylności Pana!
- Hm.. sądzisz że nadawałbym się na Strażnika Świątynnego?
- Bracie, masz wielkie umiejętności, słyszałem także o twojej walce z nieumarłymi. Być może Pan wybrał cię, podobnie jak wybrał Jaśnie Oświeconego Y'Beriona! Wiedz jedno - ścieżka wybrańca Śniącego nie jest łatwa. Jeśli zdecydujesz się do nas przyłączyć będziesz musiał wykonać sporo zadań by zostać Nowicjuszem. A później.. jeśli dokonasz czegoś niezwykłego, co pomoże nam w tej kolonii - Cor Angar, chętnie przyjmie cię do szeregów Straży Świątynnej. A więc czy jesteś gotowy wyrzec się bogów, i ruszyć ze mną? Rusz ścieżką Śniącego, a spotka cię zaszczyt!
Jichanu nie odpowiedział. Rozmyślał nad propozycją. Innos, Adanos, Beliar? Panie słońca, ognia - gdzie byłeś gdy moi ludzie umierali, w walce z armią ożywieńców? Adanosie o sprawiedliwy, patrzyłeś na to jak orkowie spalili moją rodzinną wioskę! Beliarze królu cienia, czy to nie ty odpowiadasz za zniszczenia? Nieszczęścia? "Ścieżka zaszczytu, Śniącego czeka na mnie. Podążę nią, by wreszcie spotkać szczęście!"
- Wchodzę w to... bracie - odpowiedział i uśmiechnął się Jichanu.
- Mądra decyzja bracie, mądra decyzja. Chodź za mną.
Nowicjusz Parvez ruszył szybkim krokiem ku południowej bramie, myśliwy podążył za nim. Strażnicy nie sprawiali żadnych kłopotów, znali dobrze Jichanu i jego wypady myśliwskie poza Stary Obóz. Przyszły Nowicjusz spojrzał na Stary obóz. "Żegnaj Fisk. Handel zrobił z ciebie nieuczciwego człowieka.. zostań tu aż do sądu Śniącego.... gdy uzyskam moc, uwolnię Diega. Przyrzekam." "Idziesz?" zapytał Parvez. Jichanu pokiwał głową i ruszył za nowicjuszem. Droga była czysta i bezpieczna, potwory odpoczywały o tej porze w lesie, dopiero nocą i wieczorem wychodziły aby zapolować na nieostrożnych podróżnych. Blisko wodospadu natrafili jedynie na kilka jaszczurów. Były to potwory, pełzające na czterech łapach, z długim ogonem o brudno żołtej, gadziej skórze. Atakowały, gryząc przeciwników. Dla niektórych podróżnych był to ciężki przeciwnik, ale nie dla dwójki uzbrojonych w dobre bronie ludzi. Bez trudu poradzili sobie z nimi, cieli broniami gdy jaszczury atakowały i odsłaniały gardziej oraz podbrzusze. Wodospad był doprawdy piękny. Gdzie w Khorinis można spotkać tak bajecznie czystą wodę? Trafili do rozstaju dróg, Parvez ruszył prosto. Jichanu zauważył ścieżkę prowadzącą ostro w dół, dlatego mógł przyśpieszyć. Po prawo jezioro, przeradzało się w bagno. Niesamowite było to, że podczas tych wszystkich polowań Jichanu tu nie trafił. Rośliny również go zdumiały. Zupełnie odmienne niż w reszcie kolonii, Parvez wytłumaczył mu że to jest właśnie bagienne ziele. Widział też dosyć sporo ziół uzdrawiających. W dole zauważył dwóch ludzi, stojących dumnie przy bramie oraz moście z desek. "Dalej już chyba trafisz prawda? Porozmawiaj z Lesterem bracie, on wyjaśni ci wszystko co i jak, ja idę werbować więcej niewiernych w Starym Obozie. Powodzenia!". Myśliwy ruszył dalej zamyślony. Zagadał do niego strażnik, najwyraźniej ciesząc się na jego widok. Zupełna odmiana niż w Starym Obozie.. przy samym wejściu zauważył dwie rozmawiające osoby, jedną w długiej szacie, zdobionej malowidłami, drugą w prostej zbroi, z .. coś na wzór sukienki, tylko krótsze i brązowe. Na twarzy również miał malowidła. Ku zdziwieniu Jichanu wszyscy byli łysi, jak Nowicjusz Parvez. Przyszły nowicjusz rozejrzał się w lewo, ujrzał kamienny plac, a nad nim wznoszące się w majestacie schody, czterech strażników i świątynię. Cały obóz był położony na pomostach, domostwa były wykonane z różnych materiałów. Gdzie-niegdzie stały fajki wodne.
- Będziesz się tak wpatrywał cały dzień? Przy wejściu? - zagadała druga postać, stojąca na prawo - Nazywam się Lester. Jestem nowicjuszem. Miło cię widzieć.
- Witaj! Właśnie ciebie szukałem. Parvez... to znaczy Brat Parvez polecił mi rozmowę z tobą.
- Podejdź bliżej, opowiem ci o tym obozie. A więc Nowicjusz Parvez pewnie opowiedział ci o naszym panie - Śniącym i o kastach w obozie?
- Tak, znam Nowicjuszy, Baalów oraz Strażników Świątynnych. Dołączenie do tych ostatnich to cel mojego pobytu tutaj.
- Dobrze, ale najpierw musisz zostać nowicjuszem. Pozatym musisz poznać zasady. Baalowie, jak stojący obok mnie Baal Namib nie rozmawiają z niewiernymi. Dopiero gdy uznają ,że jesteś godzień, sami mogą rozpocząć rozmowę. Chodź, pokażę ci świątynię.
Zdziwiony Jichanu ruszył kawałek drogi za Lesterem.
- Słuchaj uważnie, spróbuję ci pomóc. Gdy wrócimy do Baala Namiba, powiedz mi że wyrzekłeś się starych bogów i chcesz zostać wiernym Śniącemu Nowicjuszem. To powinno poruszyć Namiba do rozmowy z tobą. Martwi go problem wiary, wśród nowych nowicjuszy, dlatego pewnie się odezwie.
Jak ustalili, tak zrobili. Baal bardzo ucieszył się z silnej wiary Jichanu, która wcale nie była sztuczna, było słuchać przekonanie w jego głosie. Powiedział że wstawi się za Jichanu u Cor Kaloma, który zajmuje się rekrutacją nowicjuszy, a najbardziej polega na opini innych Baalów. Jichanu był zadowolony i podziękował Lesterowi. Przez pewien czas nowicjusz pozwolił mu nawet spać w jego chacie. Łóżka były bardzo prowizoryczne - dokładnie były to rozłożone na ziemi tkaniny z skór zwierząt. W drugi dzień po przybyciu Jichanu postanowił aby dziś zapracować na zaufanie Baala Tyona, według Lestera - bardzo wpływowego Baala. Przyłączył się do modlących Nowicjuszy i słuchał jego nauk. Wieczorem Tyon przemówił do Jichanu, mówiąc że wzruszyła go chęć pozyskiwania wiedzy i wiara u obcego. Poprosił myśliwego by ten wykonał dla niego zadanie, wtedy odda na niego głos. Zadanie polegało na rozwiązaniu problemu zbieraczy ziela - zabiciu męczących ich krwiopijców. Jichanu uporał się z tym zadaniem do północy, przynosząc na dowód list zbieraczy oraz skrzydła krwiopijców. Zmęczony myśliwy poszedł spać. Gdy rano obudził się i wyszedł z chaty, ktoś go przewrócił i bardzo szybko wybiegł przez bramę. Strażnicy gonili go kawałek ale był zbyt szybki. Zniknął miecz Jichanu. Nowicjusz Lester wysłuchał go i pożyczył mu w zaufaniu swoją broń, by dorwał złodzieja i nauczył go pokory. Przyszły nowicjusz wyszedł przez bramę, obiecując strażnikom, że złapie złodzieja. Słońce wznosiło się leniwie nad horyzontem, a promyki słońca oślepiały byłego dowódcę najemników. Po drodze spotkał kilka ścierwojadów, zabijając je szybko i ruszając dalej. Było południe, a Jichanu mimo upału biegł. Dotarł już do gęstego lasu, gdy zobaczył polanę. Zobaczył na niej złodzieja. Był to nieznany przez niego nowicjusz. Ten, wyjął broń Jichanu i rzucił się na niego. Myśliwy również wyjął broń i sparował cios przeciwnika. Z wielkim trudem odrzucił jego broń do tyłu i wykonał obrót uderzając bronią obuchową w bok złodziejaszka. Ten syknął z bólu, ale wciąż atakował. Jichany ledwo co odbijał ataki, aż w końcu porządnie oberwał w ramię, które zaczęło krwawić. Nie stracił głowy i wykorzystał odsłonięcie gardy przez przeciwnika uderzył go znów w bok, powiększając jego ból, a potem ogłuszając obuchem. Zabrał swój miecz i przeszukał ofiarę. Był przy niej list, Jichanu zabrał się za czytanie.
"Jeśli czytasz ten list, oznacza to że pokonałeś mojego wysłannika i mimo wolnie wykonałeś zadanie dla mnie - Baala Oruna. W Bractwie nie liczy się tylko wiara i posłuszeństwo - coprawda są ważne, ale liczy się także siła. Słuchając opowieści Baala Tyona i Namiba o twojej wierze, postanowiłem sprawdzić twoje umiejętności. Nie zabijaj Nowicjusza, wykonywał on tylko zadanie, podobnie jak ty. Wróć z nim do obozu i wykonaj zadania dla pozostałych baalów, ponieważ moją zgodę masz. Niech nadejdzie przebudzenie Śniącego."
Jichanu zadowolony, poczekał aż Nowicjusz się obudzi i ruszyli razem spowrotem do obozu beztrosko rozmawiając. "Jeszcze tylko zadanie dla Baala Cadara i Tondrala, a otworzy się przedemną Ścieżka Śniącego." Nagle zaczęła go boleć głowa i upadł. Słyszał przytłumione głosy nowicjusza, ale to się już nie liczyło. Albowiem gdy się odwrócił, ujrzał świetlistą postać, w białych szatach lewitującą nad kamienną posadzką świątyni Y'Beriona. Postać przemówiła. A jej słowa brzmiały pięknie i melodyjnie, pobudzając zmysły Jichanu.
"Tyś jest moim wybrańcem, a zostałeś wybrany by dołączyć do Straży. Dlatego dziś Baala Cadara najdzie sen, w którym powiem mu iż ma się za tobą wstawić. Wykonaj zadanie dla Tondrala, a połączysz się z moimi wybranymi w wiarze i będziesz blisko mnie. Twoja wiara we mnie jest silna i ty będziesz równie silny. Zaufałeś mi i wyrzekłeś się nieistniejących bogów, za to cię nagrodzę. I pamiętaj - szykuj się albowiem przemówię do ciebie tylko raz jeszcze a wtedy nadejdzie godzina twojej chwały i twego przeznaczenia. Szykuj się do tej chwili, umacniając się w wiarze i duchu."
Wizja urwała się. Jichanu podniósł się spowrotem na nogi, opowiadając nowicjuszowi o swojej wizji z Śniącym. Od tamtej chwili jego towarzysz traktował go poważnie i z szacunkiem, albowiem nie każdemu nowemu przytrafia się takie szczęście. Gdy doszli do obozu, strażnicy pogratulowali Jichanu wykonanego zadania. O swojej wizji opowiedział także Lesterowi, a Baal Namib wysłuchwał jej w milczeniu. I tak, Cadar następnego dnia przybiegł do nich i przemówił do przyszłego nowicjusza, iż ma jego zezwolenie, jeśli sam Śniący to rozkazał. Gdy Jichanu dotarł do "drewnianej sceny" na której Baal Tondral, udzielał nauk od Śniacego, ten pierwszy do niego przemówił.
- Śniący jest z tobą, twoja wiara jest silna, tak samo silny jesteś ty, a pokazałeś to walcząc z domniemanym złodziejaszkiem. Jednakże czeka cię jeszcze moja próba, dzięki której zobaczymy czy naprawdę jesteś godzien. SIŁA DUCHA. Masz oto runę telekinezy. Twoim zadaniem jest unieść mnie w powietrze, na jeden metr. To bardzo trudne zadanie, ale jeśli Śniący rzeczywiście ci sprzyja, odnajdziesz w sobie moc.
Jichanu zamknął oczy, a odrazu po tym poczuł w sobie nieokiełznaną moc. Zaczął unosić Baala w powietrze, jednak słabł, a Tondral unosił się zaledwie parę centymetrów nad ziemią. Gdy stracił nadzieję zobaczył obrazy: płonącą wioskę, ojca ginącego od broni orka, ginących kompanów w bitwie z nieumarłymi, aresztowanie Diega. Usłyszał krzyk, zupełnie odmienny od głosu śniącego: STAĆ CIĘ NA TO GŁUPCZE! ZRÓB TO! Nagle Tondral zaczął unosić się coraz wyżej w powietrze, ale Jichanu odczuwał niewidoczne rany... krzyczał z bólu, skręcał się z niego czuł płynącą po ciele krew, której nie było widać. Nagle coś pękło.. to była runa. Tondral uniósł się wysoko, na metr. Jichanu poczuł jeszcze tylko ból w głowie oraz piekącą rękę i upadł. A Baal powoli opadł na ziemię. Gdy wybraniec Śniącego doszedł do siebie, leżał w łóżku w znajomej chacie Lestera.
- Trwa sąd nad tobą. Baalowie zebrali się w chacie Cor Kaloma. Dziś wieczorem poznasz ich decyzję. - przemówił przyjaciel.
Wieczorem pewna postać stała na kamiennym placu, przypatrując się Świątyni Y'Beriona. Była w zbroi takiej jak Lester. To był Jichanu.
"Niech nadejdzie przebudzenie Śniącego." powiedział cicho w duchu.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] |
komentarz[10] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Opowiadanie o Jichanu cz.1" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|