Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Drzwi do prawdy
Miał trzydzieści jeden lat. Nie pamiętał swego dzieciństwa, a i młodość jawiła mu się jako ciemna płachta niewiedzy przetykana gdzieniegdzie ogniem, hukiem, krzykami i posmakiem krwi. Potem wszystko się skończyło błogim spokojem klasztoru, w którym opatrywano jego rany.
Przez czas jakiś chciał tam pozostać. Nie sądził, by wcześniej był jakimś rycerzem, mieczem nie władał prawie wcale. Za to fascynowały go kapłańskie zaklęcia, dzięki którym pomagano ludziom. Wykazywał nadzwyczajny talent w ich nauce, a przy tym starał się być uprzejmy i przydatny. Nic więc dziwnego, że widziano w nim przyszłość klasztoru. Jednak los wybrał dla niego inną drogę.
Jonatan przymknął oczy szepcząc słowa Inwokacji. Kryształ na końcu laski zajaśniał ciepłym blaskiem. Mężczyzna koncentrował się próbując nie słyszeć wrzasków atakujących ich potworów, ani miarowych uderzeń topora o tarczę. Próbował nie myśleć o tym, że to Gwin na swój krasnoludzki sposób przygotowuje się do walki. Całą istotą Jonatana stawała się przywoływana Moc.
Skończył Inwokację i otworzył oczy. Gdyby ktoś spojrzałby w nie, mógłby zobaczyć, że źrenice są ledwie widoczne, wielkości ziarenek maku. Jonatan uchwycił kostur w obie dłonie i wyciągnął przed siebie. Na ułamek sekundy zastygł w takiej pozycji, a potem wypowiedział zaklęcie.
Kryształ jakby zgasł, lecz chwilę później niemalże wybuchł blaskiem. Fala światła zalała najbliższą okolicę. Atakujące stwory zawyły z bólu…
A potem nastała cisza. Gwin przestał uderzać toporem o tarczę tylko stał i mrugał powiekami. Wreszcie chrząknął zniecierpliwiony.
- Czy jest szansa, abym odzyskał wzrok jeszcze dzisiaj? – zapytał z irytacją.
Jonatan uśmiechał się lekko. Krasnolud nie byłby sobą, gdyby nie ponarzekał.
- Sądzę, że za kilka minut – odparł cicho. Jego oczy wróciły do normalnego stanu i mógł się rozejrzeć. Okolica opustoszała. Po potworach zostały tylko ślady łap na ziemi urywające się niedaleko od nich.
- Niewiele brakowało – usłyszeli głos trzeciej osoby w ich grupie, potężnego rycerza Liwiusa. On również się przyglądał śladom.
- Niewiele – potwierdził Jonatan.
- Czy mi się wydaje, czy tylko ja nic nie widzę? – głos Gwina wręcz ociekał sarkazmem. – Że kapłan nie oślepł, mogę jeszcze zrozumieć. Ale jakim cudem ominęło to naszego wspaniałego rycerzyka?
- Wiedziałem, że coś takiego nastąpi, więc zamknąłem oczy – odparł spokojnie Liwius.
- Wiedziałeś?! – ryknął krasnolud. – To dlaczego mnie nie uprzedziłeś?!
- Bo zrozumiałem swoją wizję dopiero w momencie, gdy Jonatan rzucał zaklęcie.
- Chędożony wizjoner – mruknął Gwin, ale złość zaczęła przechodzić wraz z powracającym wzrokiem. Po kilku minutach rozglądania się wokół spojrzał na kapłana. – Nie chciałbym mieć w tobie wroga – stwierdził głucho.
Jonatan uśmiechnął się tylko. W klasztorze próbowano zrobić z niego prześladowcę wszystkiego co nie jest ludzkie. Dlatego w końcu odszedł. A właściwie uciekł pewnej nocy, gdy księżyc w nowiu mu to ułatwił. Trochę tułał się po świecie zanim znalazł miejsce dla siebie i mistrza, u którego mógł się dalej uczyć. Gdzie poznał wiedzę wykraczającą poza umiejętności zwykłego kapłana.
- Jonatanie? – Liwius położył dłoń na jego ramieniu wyrywając go z zamyślenia. – Idziemy dalej?
Skinął głową i ruszyli.
strony: [1] [2] |
komentarz[15] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Drzwi do prawdy" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|