Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
O wędrówkach Thora
Pewnego razu dostał Thor zaproszenie od olbrzymów, którzy chcieli pokazać bogom jak bardzo są silni i jednocześnie sprawdzić do czego bogowie są zdolni. Wyruszył więc Thor do Utgardu, a Loki mimo iż przestrzegał, że olbrzymy mogą mieć złe zamiary, choć te zarzekały się, że nic się nikomu nie stanie, wsiadł na wóz razem z nim. Kiedy jechali poczuli głód. Zatrzymali się więc w chacie nad brzegiem Ifingu, wielkiej rzeki, która nigdy nie zamarzała. Ponieważ nie mieli nic do jedzenia Thor zabił oba swoje kozły, Szczerbatego i Wyszczerbionego i upiekł na ogniu tak, że dla wszystkich starczyło jadła. Syn gospodarza, Thjalfi jednak złamał kość i wyjadł szpik ze środka, widząc jednak, że Loki starannie odkłada kości na bok zrobił tak tylko raz. Następnego dnia obudziły ich wrzaski wściekłego Thora, który krzyczał, że ktoś złamał nogę jego kozłowi. Były to bowiem magiczne kozły, które odżywały po tym jak się je zabiło, jeśli kości były całe. Thjalfi przyznał się więc, że to on złamał kość, nie wiedział bowiem nic o ich właściwościach. Thor powiedział, że w takim razie on i jego siostra zostaną jego sługami do końca świata. Zabrał więc w drogę do Utgardu ze sobą Thjalfego, córka Roskva zaś została jeszcze w domu. Szli więc brzegiem rzeki aż doszli do morza. Łodzią, która tam na nich czekała, przepłynęli rzekę. Po przepłynięciu pozostawili łódź i długo szli przez wielki las. Pod wieczorem znaleźli się na rozległej równinie, wśród nagich skał i mrocznych dolin i na próżno szukali jakiegoś domostwa. Kiedy już zaczynała zapadać ciemność, a oni czuli się bardzo zmęczeni i zaczęli być głodni, stanęli przed dziwnym budynkiem. Wypełniała go obszerna sala z wejściem tak szerokim, ze zajmowało całą ścianę, ale wewnątrz nie zobaczyli nikogo, nie palił się ogień, nie było paleniska ani sprzętów. Wydawało im się to w każdym razie lepsze niż nic, zwłaszcza w tej mroźnej okolicy, więc rozgościli się, jak mogli, w owym dziwnym pomieszczeniu. Około północy zostali nagle obudzeni wielkim wstrząsem ziemi, podłoga drżała im pod stopami, sala chwiała się i kołysała. Nic więcej się nie zdarzyło, ale Thor, rozglądając się dokoła, znalazł mniejszą izbę, leżącą na prawo od dużej sali i do tego cieplejszego schronienia przenieśli się jego towarzysze. Loki i chłopiec drżąc ze strachu wcisnęli się w najdalszy kąt, ale Thor trzymając mocno w garści trzonek Mjöllnira stał na straży we drzwiach. Z pobliża dochodziły go jakieś porykiwania i świsty, a od czasu do czasu gwałtowne dudnienie, ale nie widział nic. Wreszcie niebo poszarzało i Thor wyszedłszy z sali ujrzał w pierwszych blaskach poranka olbrzyma, który leżał na sąsiednim zboczu góry i głośno chrapał. Nie był to bynajmniej jakiś niepokaźny olbrzym - większego Thor nigdy nie widział. Wtedy zrozumiał, co to za hałasy słyszał w nocy, i w porywie gniewu założył pas mocy i wymachiwał Mjöllnirem, namyślając się, w co uderzyć. Nagle olbrzym się zbudził i Thor pomyślał, że bezpieczniej nie używać w tej chwili Mjöllnira. Zapytał natomiast kim jest przybysz. Ten odpowiedział, że nazywa się Skrymir i że przyszedł zaprowadzić ich do Utgardu. Potem otworzył swoją torbę i zjadł potężne śniadanie, a Thor i jego towarzysze musieli zadowolić się tym, co znaleźli. Skrymir zaofiarował, że poniesie ich torbę z pożywieniem i powiedział, że przy następnym postoju zjedzą obiad w bardziej przyjacielskiej atmosferze. Thor chętnie przystał na to i Thjalfi wręczył olbrzymowi pusty worek, a Skrymir wsunął go do swojego, który zawiązał u góry i przerzucił przez ramię. Późno wieczorem Skrymir znalazł dla nich schronienie na noc pod mocarnym dębem, którego korzenie dawały im osłonę przed ostrym wiatrem, a sam legł na zboczu górskim pod jego potężnymi konarami. Rzekł, że jest zbyt zmęczony by myśleć o kolacji, ale rzucił na ziemię torbę, powiedział żeby ją otworzyli i coś zjedli i zasnął. Thor zabrał się do rozwiązywania torby, ale choć ciągnął i podważał jak mógł, nie udało mu się rozluźnić ani jednego rzemienia. Nie zdołał też przeciąć sztywnej skóry. W przypływie gniewu zakradł się i walnął Skrymira w głowę swoim młotem. Olbrzym poruszył się, ziewnął i szepnął, że jakiś wielki liść spadł mu na głowę. Wciekły Thor oznajmił, że idą spać. Poprowadził Lokiego i Thjalfiego do drugiego dębu, który znajdował się w niewielkim oddaleniu, i tam, głodni i niezadowoleni, próbowali zażyć spoczynku. Północ nadeszła, ale Thor wciąż jeszcze nie mógł zasnąć. Olbrzym Skrymir przewrócił się na wznak i chrapał tak, aż drzewa chwiały się jak w czasie szalejącej burzy. Wściekły Thor pobiegł na miejsce, gdzie leżał Skrymir, mocno zaparł się nogami, zamachnął Mjöllnirem nad głową i uderzył olbrzyma w czubek czaszki z taką siłą, że obuch młota niemal całkiem się zapadł. Olbrzym budząc się powiedział tym razem, że to chyba żołądź upadł mu na głowę. Thor odpowiedział, że właśnie się obudził i chciał rozprostować trochę nogi, a olbrzym znów zasnął. Ale Thor, zgrzytając zębami z wściekłości, usiadł z młotem w rękach i medytował, jak zadać jeszcze jeden cios, żeby położyć kres życiu olbrzyma. "Jeśli go porządnie walnę - myślał - nie ujrzy już więcej światła dnia!". O pierwszym brzasku Thor zdecydował, że nadeszła odpowiednia chwila. Skrymir zdawał się spać zdrowo, a leżał w taki sposób, że Thor z łatwością mógł trafić go w skroń. Ruszył więc na niego wywijając Mjöllnirem z całej siły i wymierzył mu miażdżący cios. Skrymir usiadł gwałtownie i zaczął rozcierać sobie głowę. Zawołał, że jakiś wstrętny ptak zrzucił mu gałązkę na głowę. Dodał też, iż przed nimi długa droga, więc muszą ruszać. Szli cały dzień przez góry, ale późnym popołudniem Skrymir zatrzymał się i powiedział do Thora, że musi ich tutaj zostawić i iść na północ. Dodał, że jeśli skręcą na wschód dojdą do Utgardu przed wieczorem. Powiedziawszy to, Skrymir przerzucił torbę przez ramię i poszedł ku śnieżnym górom bielejącym daleko na północy. Ani Thor, ani Loki, ani Thjalfi nie żałowali, że odszedł. Nie zawrócili jednakże, ale wędrowali na wschód, a gdy zapadała noc, stanęli przed zamkiem tak wysokim, że aż karki ich bolały, gdy spoglądali na jego szczyt. W bramie znajdowała się żelazna krata, która była opuszczona. Natężali siły, aby ją otworzyć, ale nadaremnie. Na szczęście wkrótce okazało się, że są dostatecznie mali, by móc się przecisnąć między żelaznymi sztabami. Ujrzeli ogromny dwór, którego drzwi były szeroko rozwarte, a wszedłszy przez nie zobaczyli olbrzymów siedzących na ławach pod ścianami. W końcu sali przy wysokim stole na podwyższeniu siedział władca olbrzymów, Utgardloki. Thor i Loki pozdrowili go uprzejmie, ale on zdawał się ich nie spostrzegać i dalej dłubał w zębach, w końcu uśmiechnął się pogardliwie i powiedział, że wyglądają jak po długiej podróży. Zapytał czy szczycą się jakimiś specjalnymi osiągnięciami, dodał że każdy z olbrzymów może wystąpić w zawodach wymagających siły, hartu, umiejętności i sprytu. Zapytał który z nich wyzwie kogoś z jego ludzi, by dowieść swych umiejętności. Jako pierwszy zgłosił się Loki, do zawodów w jedzeniu ponieważ był bardzo głodny po podróży. Król olbrzymów odpowiedział, że jego przeciwnikiem będzie Logi. Na środku sali ustawiono na podłodze wielką drewnianą michę i napełniono ją mięsem. Loki usiadł z jednego końca, a Logi z drugiego. Każdy z nich jadł tak szybko jak mógł i spotkali się w samym środku. Logi jednak zwyciężył ponieważ Loki jadł tylko mięso, a Logi zjadł wszystko, łącznie z kośćmi i misą. Po chwili zapytał, patrząc na Thjalfiego czy ten potrafi czegoś dokonać. Thajlfi odpowiedział, że może stanąć do wyścigów z każdym, kto zechce. Utgardloki powiedział, że musi być bardzo szybki jeśli chce przegonić Hugiego. Potem wyprowadził ich z sali na długi pas ziemi znajdujący się między murami zamku. Wytyczono tor wyścigowy i dwaj biegacze wystartowali. Ale w pierwszym starciu Hugi tak bardzo wyprzedził Thjalfego, że kiedy dobiegł do mety, zawrócił i ruszył na spotkanie przeciwnika. Wtedy Utgardaloki rzekł, że Thajlfi będzie musiał bardziej natężyć swoje siły, choć jak dotąd jest najszybszym ze wszystkich przybyszów. Wystartowali znowu, ale tym razem Hugi dobiegł do mety o tyle wcześniej niż Thjalfi, że zdążył zawrócić i spotkać się z przeciwnikiem, nim ten przebył trzy czwarte toru. Król ocenił, że i tym razem Thjalfi biegł bardzo dobrze, choć nie sądzi żeby udało mu się wygrać z Hugim. I dał ostatnią szansę na zwycięstwo. Wystartowali po raz trzeci. Hugi biegł tym razem tak szybko, że dotarłszy do mety zawrócił i spotkał Thjalfego w połowie drogi. Utgardloki stwierdził, że Hugi jest lepszym biegaczem i że kolej na Thora, by ten się czymś wykazał. Thor odarł, że jest gotów do zawodów w piciu, a Utgardloki kazał przynieść ogromny róg, którym wychylali kolejki wojownicy przechwalający się swoją umiejętnością picia. Król powiedział, że olbrzymy nie są dobrego zdania o kimś kto potrzebuje trzech łyków na wypicie tego rogu. Thor wziął do ręki róg, który nie wydawał się specjalnie wielki, choć był bardzo długi. Dręczyło go pragnienie, więc nie przypuszczał, że będzie musiał dwukrotnie łykać. Ale gdy mu zbrakło tchu i podniósł głowę, chcąc zobaczyć, ile wypił, wydało mu się, że prawie nic. Utgardloki powiedział, że kiepsko mu poszło, ale jest pewien, że Thor czeka na to by opróżnić róg za drugim razem. Thor nie odparł nic, ale ponownie podniósł róg do ust, sądząc, że tym razem naprawdę dużo wypije, i nie odrywał go, aż mu dech zaparło. Wtedy zobaczył, że poziom napoju nie opadł tak nisko, jak powinien, a kiedy zajrzał do środka, wydało mu się, że ubyło mniej niż poprzednio; w każdym jednak razie teraz widać było, że róg nie jest pełny. Król szydził z Thora, że nie jest taki dobry w piciu jak mówił i że chyba zaczerpnie jeszcze jeden łyk z rogu Słysząc to Thor wpadł w gniew. Podniósł znowu róg i pił, ile mu sił starczyło. Przerwał dopiero wtedy, gdy się zaczął dusić. Odstawił róg i kiedy dysząc ciężko spojrzał nań, zobaczył, że płyn opadł znacznie od brzegów. Ale nie chciał już więcej próbować i oświadczył, że wypił już dość jak na jeden wieczór. Utgardloki zauważył, że nie jest tak silny jak sądzili i zapytał czy spróbuje swych sił w innej konkurencji i zaproponował zawody z siły. Król pokazał mu swojego kota i poprosił by Thor go podniósł. Thor podszedł do niego i podłożył mu ręce pod brzuch, chcąc go unieść wpół. Ale w tym momencie kot wygiął grzbiet w kabłąk i chociaż Thor natężał wszystkie siły, zdołał tylko oderwać jedną kocią łapę od ziemi. Utgardloki powiedział, iż stało się tak jak przypuszczał. Thor krzyknął, że będzie się siłować z każdym z olbrzymów. Król odpowiedział, żeby spróbował sił z jego starą niańką. Natychmiast weszła do sali stara kobieta, zgarbiona i pomarszczona wiekiem. Rumieniec gniewu wypłynął na twarz Thora, kiedy ją zobaczył, ale Utgardloki nastawał, aby się mocowali. Kiedy w końcu Thor ją chwycił i usiłował przewrócić, przekonał się, ze nie da się tego dokonać tak łatwo, jak sądził. Okazało się, że im silniej na nią napierał, tym mocniej stała, a kiedy z kolei ona go schwyciła, Thor poczuł, ze chwieje się na nogach i mimo swego oporu musiał paść na kolana. Utgardloki powiedział, że wystarczy mu to i że nie da walczyć Thorowi ze swoimi wojownikami skoro ten nie potrafi powalić nawet staruszki. Potem powiedział, by usiedli z nimi do stołu i zobaczyli jacy są gościnni. Ucztowali więc aż do późna w noc, a potem ułożyli się do snu na sali. Rankiem, kiedy się ubrali i byli gotowi do wyjścia, Utgardloki wychylił z nimi kielich na pożegnanie, wyprowadził ich z Utgardu i szedł razem ze swymi gośćmi jeszcze kawał drogi. Rozstając się z nimi, zapytał o to co myślą o jego zamku i rodzie olbrzymów, który go zamieszkuje. Thor odparł, że ze spotkania tego wyniósł tylko wstyd i że miał inne cele idąc do nich w gościnę. Utgardloki odpowiedział, że w takim razie powie mu prawdę. Opowiedział, że zwiódł ich pozorami i złudzeniami oka. Aby zacząć od początku: to on ich spotkał w drodze podając się za Skrymira. Co do torby z prowiantami, to związana była powrozami z żelaza, ukutymi przez trolle, żeby w żadnym razie nie mogli jej rozwiązać. Jeżeli chodzi o trzy ciosy, jakie zadał mu Thor, swoim młotem Mjöllnirem, to pierwszy był o wiele lżejszy od następnych, ale i on pozbawiłby go życia, gdyby rzeczywiście go otrzymał. W drodze powrotnej napotkają podługowate wzgórze w kształcie siodła, a w nim ujrzą trzy wąwozy, jeden z nich będzie znacznie większy od pozostałych. Te wąwozy wyżłobił uderzeniem swego młota Thor, bo Utgardloki za każdym razem usuwał się w bok, tak że ciosy spadały na wzgórze, a nie na niego. Oszukał ich również w czasie zapasów w swej zamkowej sali. Olbrzym, z którym Loki współzawodniczył w jedzeniu, nazywał się Logi - był to w rzeczywistości ogień, który pożerał misę i kości tak samo jak mięso. Thjalfi ścigał się z Hugim, to jest z myślą, a przecież żaden człowiek nie zdoła biec tak szybko, jak myśl. Kiedy wychylał Thor jego róg, dokonał cudu, którego nigdy przedtem nie uznałby za możliwy. Bo drugi koniec rogu wpadał w morze, które obniżyło się w sposób widoczny na całym świecie, gdy pił. Thor wywołał pierwszy odpływ morza i na pamiątkę tego czynu fale już zawsze będą odpływać i przypływać. Kiedy starał się unieść jego kota, wpędził olbrzymów w śmiertelne przerażenie. Bo to był wąż Midgardu, który opasuje świat, a kiedy go podźwignął, głowa i ogon Jörmunganda zaledwie dotykały ziemi. Natomiast jego ostatni wyczyn był równie wspaniały jak poprzednie. Elli, z którą się mocował, to była starość, a przecież zdołała jedynie rzucić Thora na kolana, choć nie ma na świecie człowieka, którego by w końcu nie zmogła. Potem powiedział, że teraz muszą się rozstać i że byłoby lepiej gdyby Thor nigdy nie przychodził zobaczyć się z nim i ostrzegł Thora, że jeśli by tak uczynił będzie bronić swego zamku takimi podstępami jakimi ich oszukał. Wtedy Thora ogarnęła nagle wściekłość i zamachnął się Mjöllnirem, aby cisnąć go we władcę olbrzymów, bo wierzył, że tym razem nie da się już zwieść. Ale Utgardloki zniknął, a z gór spłynęła natychmiast taka mgła, że kiedy Thor zawrócił, aby zburzyć zamek Utgard i obrócić go w perzynę, nie był w stanie nic dojrzeć. Więc Thor, Loki i Thjalfi zawrócili i po omacku szukali we mgle drogi w góry, a idąc w kierunku wzgórza, w którym Thor wyrąbał młotem trzy wąwozy, nie widzieli dalej niż na parę kroków. Za wzgórzem mgła się przerzedziła i już bez trudu doszli do gospodarstwa, gdzie Thor zostawił swój zaprzęg. Złamana przez Thjalfiego kość kozła zrosła się już zupełnie, więc następnego dnia wyruszyli do Asgardu, zabierając ze sobą Röskvę. Kiedy Thor opowiedział Odynowi i pozostałym Asom, jak nabrał ich Utgardaloki, i powtórzył, co od niego usłyszał przy pożegnaniu, Odyn rzekł, że Thor dobrze się spisał. Olbrzymy wiedzą teraz jacy bogowie są silni, a oni wiedzą co mogą zrobić by ich oszukać. Powiedział też, że mimo pokoju zwrócą się przeciwko bogom podczas Ragnaroku, dnia ostatniej bitwy. Mimo to Thor dalej był niezadowolony, a potem powiedział, że gdyby wiedział, że kot był Wężem Mitgardu nie próbowałby go podnieść, tylko rozwaliłby mu głowę Mjollnirem.
strony: [1] [2] [3] |
komentarz[13] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Legendy Wikingów" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|