..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Dziecko szamana


CZĘŚĆ 1

Szszszszszsz... kap... kap... kap... to para kochanków wiruje i bawi się wśród gałęzi drzew. Większość ludzi nie znosi ani deszczu, ani wiatru, ale większość, to nie wszyscy. Plemię Samojedów, żyjące na zimnych terenach Azji, lubi tę parę zwiastunów ważnych wydarzeń, gońców, którzy mają bardzo istotne wiadomości do przekazania nam - ludziom. Wystarczy wsłuchać się w to, co mówią, a będzie nam dużo lepiej niż dotychczas. Doradzą nam i przestrzegą przed złem, które na nas czeka...
W ten dzień oba żywioły hulały po obozowisku i nie dawały spokoju prymitywnej wiosce. To jednak nie przeszkadzało jej mieszkańcom. Dobrze wiedzieli, że dziś zdarzy się coś ważnego
i to nie tylko dzięki pieśni wiatru, którą śpiewał im od kilku dni przy akompaniamencie gromów. Otóż tego dnia miał narodzić się nowy członek plemienia, ale nie był to tak zwyczajny człeczyna… Narodzi się dziecko szamana. Wszyscy z niecierpliwością czekali, niepewni, czy będzie to córka, czy syn. Oczywiście większość mieszkańców wioski wolała, by na świat przyszedł chłopak, bo wtedy zastąpiłby swego już dość starego ojca. Przekazana by mu została cała wiedza plemienna, poszerzona osobistymi doświadczeniami jego ojca, a ten potrafił i przeżył naprawdę wiele. Był najlepszym szamanem spośród wszystkich, o których bajały przy ogniskach kobiety swym wnukom. Ci, którzy byli bardziej ciekawi, chodzili do przyszłego ojca z prośbą
o odczytanie z kropel deszczu i szumu wiatru, czy na świat przyjdzie dziewczynka, czy może chłopak. Bo trzeba wam wiedzieć, że rozumieć to, co mówią siły przyrody może tylko ten, do kogo jest kierowana dana informacja oraz ci, którzy mają wyjątkowy dar magiczny. A dar ten był udziałem czarownika, do którego wieść ta była też kierowaną. Jednak mag nie chciał udzielić im odpowiedzi. Sam także nie pytał o to nieba i choć ważyły się losy całej małej społeczności, czekał cierpliwie na narodziny.
Aż wreszcie z małego namiotu wyszła najstarsza z kobiet, która odbierała poród,
z zawiniątkiem na rękach. Miała dwie informacje. Jedna z nich była dobra - urodziła się piękna, zdrowa dziewczyna. Druga brzmiała znacznie bardziej martwiąco: poród był bardzo ciężki
i delikatny organizm matki bardzo źle go zniósł. Akuszerka nie chciała niepotrzebnie wzbudzać strachu, ale jej zdaniem życie kobiety wisiało na włosku.
„Więc to to chciał mi powiedzieć deszcz wraz z wiatrem, a ja, głupiec, nie słuchałem. Na szczęście nie jest jeszcze za późno” - pomyślał szaman wchodząc do namiotu, gdzie leżała jego żona. Była bardzo wyczerpana i źle wyglądała. Jednak śmierć okazała się nieubłagana i po kilku tygodniach kobieta zmarła. Zrozpaczony ojciec postanowił całe swe uczucie przelać na córkę i mimo że tradycja nie przewidywała takiego stanu rzeczy, postanowił, iż w przyszłości to niemowlę posiądzie całą jego wiedzę i zajmie kiedyś jego miejsce. I nazwał ją Chanian Kam, co w języku Samojedów oznacz Dusza szamana, by wszyscy pamiętali o tym, kim, niezależnie od płci, była i kim miała się stać.
Jako mała dziewczynka, Chanian nie lubiła ludzi. Za to szczerze kochała przyrodę i zwierzęta. Uwielbiała godzinami przesiadywać na dworze i bawić się z dziećmi natury. Zwierzęta nie bały się jej, przeciwnie - darzyły ją sympatią i ufały jej, pozwalały też, by ich młode bawiły się z tym ludzkim szczenięciem, co zadziwiało nawet jej ojca.. Była też bardzo inteligentna; niezwykle szybko nauczyła się chodzić, mówić, a niewiele później czytać magiczne znaki. Choć żyła w prymitywnym i twardym świecie, potrafiła cieszyć się, w charakterystyczny tylko dla bardzo małych dzieci sposób, każdym dniem. Jednak czy było to spowodowane jej dziecinnością, czy też może odziedziczyła radosny charakter po matce - trudno orzec. Ojciec, jako czarownik, nie miał wiele czasu dla swej córeczki, ale i tak zawsze starał się poświęcić przynajmniej parę godzin na beztroską z nią zabawę. Nawet jako dorosły i mądry człowiek, potrafił docenić ten czas i odpoczywać w towarzystwie swej bystrej dziewczynki po długim dniu pracy.
Pewnego wieczoru ojciec z małą córką wybrali do lasu, by odwiedzić leśnych przyjaciół oraz by zapoznać adeptkę sztuk leczniczych z kolejnymi ziołami. Chanian już długo namawiała tatę na piknik wśród starych drzew boru. Szli najpierw kilkanaście minut, ponieważ osada leżała
w pobliżu tajgi, ale do jej serca było daleko. Po szybkim spacerze dotarli na upatrzoną wcześniej polanę wśród wiekowych sosen, rozłożyli stary koc i siadając na nim zaczęli prowadzić krótką rozmowę. Dyskusja, która po chwili rozgorzała, zajęła ich tak bardzo, że nie zauważyli pojedynczych kropel deszczu, które zaczęły spadać z zasnutego chmurami nieba. Dopiero gdy porządnie się rozpadało, zaczęli szybko zbierać swoje rzeczy i uciekać do schronienia przed kroplami coraz ostrzej siekącymi z nieba. Szaman wziął na swoje ręce córkę, by ucieczka przed deszczem była szybsza. Mimo to, gdy znaleźli się w namiocie, oboje byli przemoczeni do suchej nitki. Ojciec bał się o stan swojego dziecka, osłabionego po długiej zimie, która niedawno minęła, a w czasie której często przymierali głodem, postanowił wiec zapobiegawczo podać jej miksturę wykonaną własnoręcznie, mającą przeciwdziałać ewentualnej chorobie. Niestety środek okazał się niewystarczający i przeziębienie zaczęło się rozwijać. Chanian chorowała już parę dni, leżała w skórzanym, ciepłym śpiworze, piła napoje przygotowane przez ojca i, co najważniejsze, odpoczywała. Jednakże te zabiegi lecznicze niewiele dawały. Niewinny katar i kaszel przerodziły się w poważniejszą chorobę z wysoką gorączką i innymi niepokojącymi objawami. Stan dziewczynki pogarszał się z dnia na dzień. Coraz bardziej jej imię pasowało do jej wyglądu, gdyż oznacza ono nie tylko dusza, ale i cień. Martwiło to bardzo szamana, który nie chciał stracić swej córki, tak jak żony. Postanowił złamać najświętszy zakaz i użyć leczniczego napoju bogów do własnych celów. I choć ratowanie córki nie było egoistyczną zachcianką, wiedział, że drogo zapłaci za to świętokradztwo. Był to lek podarowany Samojedom od Menory, bogini życia ludzkiego. Dar ten ma moc uzdrawiania człowieka z każdej choroby, na którą cierpi, sprawia on także, iż odporność i siła chorego już na zawsze znacznie się zwiększają. Ojciec Chanian opiekował się tym darem i był świadomy, że cała wioska mu ufa. Mógł on podawać środek jedynie za zgodą lub zaleceniem wodza osobom bardzo ważnym dla plemienia, jak wódz właśnie, jego synowie, najlepszy myśliwy, wojownik czy wreszcie on sam. Ale córka szamana nie była ważną ani cenną osobą. Inaczej sprawy miałyby się, gdyby chodziło o syna, który zgodnie z obyczajem miał przejąć jego zaszczytne stanowisko, jednak w tym przypadku…. Lecz mag był przede wszystkim ojcem i tym razem posłuchał śpiewu wiatru, który podpowiadał mu, że to jedyny sposób. Drżącymi ze zdenerwowania rękoma podał dziecku święty lek Samojedów. Dziewczynka od razu poczuła się lepiej. O tej poprawie wymowniej niż jej własne słowa, świadczyły rumieńce na policzkach i radość brzmiąca w głosie. Było późno, a organizm, przez ostatnie godziny trawiony przez ogień gorączki, domagał się odpoczynku. Mag położył wiec córkę spać, otulił w pledy i skóry, a sam wyszedł przed namiot i usiadł u wejścia. Czarna otchłań niebios nie była tej nocy upstrzona sznurem gwiazd, a tarcza księżyca, blada i złowroga, wydawała się bardziej niż kiedykolwiek odległa. Szaman wiedział, że za swój czyn może czekać go straszna kara. Może nawet najwyższa… Wódź bardzo go cenił i był jego przyjacielem, jako człowiek na pewno zrozumie i rozgrzeszy go z tego postępku. Jednak był on też przedstawicielem ludu, obiektywnym i nieubłaganym sędzią. I jako taki mógł pozbawić Chanian Kam ojca. Wiatr milczał. Zaprzestał swej odwiecznej gonitwy nie wiadomo dokąd, by przekonać się, co zrobi ten najmądrzejszy ze znanych mu ludzi. Dziś nie miał dla niego żadnej wiadomości czy rady. Był niemy i nie dawał ukojenia duszy starego człowieka. Nieostrożny powiew przyniósł od strony tajgi zapach mchów i igliwia, a wraz z nimi pożegnanie. Szaman wstał i zamknął oczy, by zatrzymać tę chwilę w pamięci. Wiedział, że ma tylko jedną drogę. Drogę bez powrotu. Na południe. Do krainy dzikich koni.
Nim nadszedł świt i obudzili się myśliwi, szaman wraz z córką opuścili swój świat
i wyruszyli na spotkanie nieznanego. Ojciec niósł spory pakunek, w którym mieścił się cały ich dorobek oraz to, co potrzebne było w wędrówce. Szaman chciał odnaleźć miasta, o których słyszał historie od wędrowców, którzy czasem odwiedzali ich strony. Postanowił znaleźć miasto, w którym mógłby leczyć za pieniądze i zarobić w ten sposób na utrzymanie siebie i córki. Gdy pierwsze promienie słońca nadały kształt cieniom wędrowców, ci byli już dość długo
w drodze. Oto był początek reszty ich życia…
Droga na południe była długa i mecząca, jednak łagodniejszy klimat dawał możliwość zebrania większej ilości pożywienia w lesie. Noce, coraz cieplejsze i krótsze, dawały wytchnienie po kolejnym dniu marszu. Czasem, gdy natknęli się na jakąś osadę, zatrzymywali się w niej na dłuższy czas, a pomagając w codziennych pracach tamtejszym ludziom, zarabiali jakieś małe sumy lub otrzymywali prowiant na dalszą drogę. Nikt nie pytał, kim są i dokąd zmierzają. Po pewnym czasie szaman kupił konia i niekończąca się wędrówka stała się mniej uciążliwa. Co ciekawe czas mijał, a Chanian nigdy nie zapytała, czemu opuścili wioskę. Od chwili, gdy w ciemną noc ojciec obudził ją i kazał przygotować się do drogi, straciła wiele ze swej radości,
a iskierki w jej oczach zastąpił mądry, trochę smutny uśmiech.
Jej ojciec z każdym dniem coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że - mimo jego obaw-Chanian Kam jest w duszy szamanem. Pewnej nocy wszystkie jego wątpliwości prysnęły jak mydlana bańka. Było już późno. Dziewczynka spała głęboko, gdy nagle jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Zaczęła rzucać się przez sen, mówić coś niezrozumiale, jej czoło zrosiły krople potu. Szaman przestraszył się, że jego dziecko znów na coś zachorowało, ale szybko przypomniał sobie, że skoro zażyła lek bogów, nie może już chorować. Położył rękę na jej ramieniu
i potrząsnął córką. Ta po chwili otworzyła oczy.
- Co ci się dziś śniło, kochanie? Krzyczałaś.
- To był jakiś głupi sen, tato. Ostatnio często miewam koszmary. Nie warto o tym mówić - odparła zmieszana.
- Mylisz się, bardzo chciałbym usłyszeć, cóż to był za koszmar.
- Śniło mi się, że jedziemy traktem podobnym do tego, na którym się teraz znajdujemy. Stepy zmieniły się w łąkę i zobaczyliśmy miasto. To miasto było miastem szczęścia. Znalazłeś w nim pracę, bardzo dobrą i odpowiedzialną… Mieszkaliśmy w ogromnym, pięknym domu…
A potem czarny kruk usiadł na parapecie mojego okna i, gdy otworzył dziób, wszystko znikło, i ogarnęła mnie pustka, w której dziko wył wiatr. To wszystko. Głupstwa - roześmiała się niepewnie Chanian.
- I znów się mylisz- odrzekł zamyślony mag. - Masz dar. Twe sny są wróżbą. Musisz się tylko nauczyć je odczytywać.
- Tak?! Naprawdę?!! - krzyknęła uszczęśliwiona dziewczyna - A więc mam moc! Więc będę szamanką! A wątpiłeś we mnie!
- Tak, masz rację. Ale to nie pora na takie dyskusje. Niedługo zacznie świtać. Śpij kochanie. Porozmawiamy rano - szaman uśmiechnął się i usiadł na powrót przy obozowym ognisku.
Po chwili usłyszał jednak niepewny głosik.
- Tatusiu?!
Spojrzał więc na córkę unosząc swe krzaczaste brwi.
- A cóż stało się tym razem?
- Bo ja… Ja już dziś na pewno nie zasnę, więc może zwińmy obóz i ruszajmy w drogę? Wiem, że jesteśmy już bardzo blisko celu. Po co czekać?
Nie myliła się. Jeszcze tego dnia na horyzoncie zobaczyli mury obronne wielkiego grodu. Było to miasto ze snu Chanian. Dwaj wędrowcy uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Oto kres podróży. Gdy ruszali, nie wiedzieli, co ich czeka. W tej chwili byli pewni, że odnaleźli nowy dom. Wraz z czerwonymi promieniami wieczornego słońca przekroczyli bramy miasta.
Bramy do nowego Raju?

Dziecko Szamana cz.2

Efrene.
komentarz[6] |

Komentarze do "Dziecko szamana"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.114137 sek. pg: