Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Rycerz chciał już zapytać „Jak to zrobiłeś?”, ale smok uprzedził go z już gotową odpowiedzią:
- Z tym darem urodziłem się. Jestem złą, gadzią bestią, ale umiem tworzyć piękno. Ale czy to prawda? - Królewna jak dotąd zamknięta w złotej klatce gdzieś w głębi podziemnej komnaty, teraz mogła swobodnie przechadzać się po ogrodzie stworzonym przez okrutną bestię. - Nawet jej się podoba - stwierdził Smok - a wierz mi, że takim to trudno dogodzić. Wczoraj osiem sukien jej dawałem, które wykradłem od najlepszego krawca w niedalekim mieście...
Nilfheim przypomniał sobie budynek bez dachu i biegającego wokoło lamentującego „szpiczastouchego”, bogato odzianego w kolorowy kaftan i szyty złotymi nićmi płaszcz. Już wiadomo przynajmniej, czyja to sprawka. A gdy jeden z chłopów sprzedających na targu kurczaki zarzekał się, że widział diabła, to kazano mu w świątyni krzyżem do wieczora leżeć.
- Taa, wiem coś o tym najlepszym krawcu.
- Poczciwy człek - stwierdził w zamyśleniu gad. - Jak myślisz, co on teraz czyni? Nie czas jednak teraz na filozofię i rozważania nad krawcami zamkowymi i innymi.
- Myślałem... - zaczął czarnowłosy, ale smok znowu przerwał mu z odpowiedzią:
- ...Że jemy dziewice... chciałeś powiedzieć – stwierdził. - A ty myślałeś, że co smok może robić z dziewicą? Jasne, że je jemy. Ludzkie, elfie, a nawet krasnoludzkie kobiety nas nie pociągają w żadnym razie. Służą nam jedynie do spożycia.
- Dziękuje, że rozwiałeś me wątpliwości - rycerz przysłuchiwał się wypowiedziom smoka bardziej niż na początku. Jego zamyślenie przerwał nagle pisk księżniczki:
- Może byś mnie w końcu uratował, gburze! - zabrzmiał falset królewny.
- Nie zwracaj uwagi - pouczył smok.
Teraz jaskinia znowu zalała się mrokiem. Kiedy dostały się do niej na powrót promienie słońca, nie było tam drzew, nie było owoców, królewna przechadzała się w obdartej sukni. Przechadzała się po cmentarzu.
Mogiły, krzyże, starodawne symbole, runy na grobach. Miecze wbite w ziemię. Nifelheim wiedział już, kto tam leżał. Spoczywali tam rycerze. Rycerze, którzy nie rozmawiali ze smokiem, którzy nie wykazali się resztkami zdrowego rozsądku i natarli na tak w końcu pospolitą wersję bestii. A może to nie on okazał się tym rozsądnym, a jedynie smok okazał się litościwy? Tam pod ziemią spoczywała cała masa szlachetnych wojowników w lśniących zbrojach, ta sterta żółkniejących kości, która leżała obok smoka przy wejściu, to pewnie pozostałości ich białych koni. Nifelheim jednak różnił się od nich, nie był typem ratującego księżniczki.
- Widzę, że zrozumiałeś, o co mi chodzi, rycerzu.
Tak, zrozumiałem - Nifelheim spuścił głowę. Wiedział, że wszelkie próby podstępu skończą się niepowodzeniem, bo smok czyta w jego myślach. Pozostało mu tylko odejść.
- Weź, człowieku, tę księżniczkę, poszukam sobie innej w jakimś lodowym królestwie w krainach, do których wy, ludzie, nie zapuszczacie się, o których nawet pojęcia nie macie.
Czarny rycerz spojrzał na smoka, chciał zapamiętać, jak wygląda smok, drugiego spotkania z takim potworem może już nie przeżyć. Kłusem podjechał pod księżniczkę, zabrał ją, brutalnie wrzucając na konia. Nie dał jej nawet porządnie usadowić się na grzbiecie, a raczej części zadowej konia.
Rumak pomknął w stronę słońca, zostawiając za sobą kurz, unosząc krzyczącą w niebogłosy księżniczkę.
Królewna spojrzała na swojego wyzwoliciela. Szybko jednak uciekła od niego wzrokiem.
- Ja nie chcę, aby on mnie ratował! - zaczęła drzeć się i piszczeć, długowłosy nie zwracał jednak uwagi na królewnę.
Rumak miał teraz większy ciężar, ale chyba jak najdalej chciał znaleźć się daleko od tej magicznej groty. Pogalopował z wiatrem.
Zaczęło się ściemniać, księżniczka była już chyba zbyt zmęczona, aby krzyczeć. Jechali oboje w milczeniu. Dotarli do lasu, wjechali między kolumny drzew.
- Musimy się zatrzymać - oznajmił wojownik.
- Nie! Natychmiast masz mnie zawieść do zamku! - znowu zaczęły się krzyki.
- Musimy się zatrzymać! - teraz ostrzejszym głosem przełamał opozycję wysokich dźwięków męski, gruby głos.
Koń zatrzymał się. Z tej pozycji królewna miałaby trudności z zejściem, dlatego też rycerz zepchnął królewnę na ziemię. Oczywiście, jak przystało na szlachcica uchronił ją przed bagnistym błotem, w końcu zepchnął ją na kupę liści.
- Czemu to zrobiłeś?!
- Ja cię uwolniłem, a ty zamilcz! - postawił warunek rycerz.
- Nie będziesz mi rozkazywał! Ja jestem księżniczką! Ty masz mi usługiwać!
- Słyszysz?! Chyba mój ojciec zaproponował wystarczająco wysoką nagrodę, abyś okazywał mi trochę kultury, chamie!
Nifelheim zaśmiał się szczerze.
Długowłosy zaprowadził konia na małą polankę między drzewami nieopodal głównego traktu, po którym się poruszali. Przywiązał czarną klaczkę do drzewa i zaczął zbierać patyczki, suchą trawę i wszystko, co nadaje się do spalenia. Kobieta stała nadal gapiąc się na wojownika.
- Co zaproponował mój ojciec? - prawdopodobnie zmieniła taktykę, teraz zapytała spokojnie. Jej głos nie wydawał się tak miażdżący ciemię, kiedy mówiła cicho. Odpowiedzi nie doczekała się dość długo. Pytanie ponowiła, nadal spokojnie.
- Możesz zamilczeć?
- Ale...
- Zamkn... Czy mogłaby pani... Zamknij się!
Księżniczka odczekała chwilę. Cisza była kojąca dla uszu wojownika.
- Powiedz, proszę... - znowu zaczęła.
- Oferował złoto, połowę królestwa i... rękę królewny... – „chyba jako karę za głupotę i brak rozsądku”, dokończył w myślach.
Wydawałoby się, że królewna zamilknie i nie będzie już nic mówić. To się uśmiechało Nilfheimowi.
- N... - niestety tylko wydawało się. Czemu marzenia nie mają pokrycia w rzeczywistości? Wojownik przerwał jej szybko, aby nie rozgadała się na dobre.
- Przyjąłem tylko złoto.
Cieszył się, że nie będzie musiał całej reszty życia spędzić w ogromnym zamczysku, którego planu nie pozna do końca swojego marnego żywota. W dodatku z kobietą w różowej sukni u boku.
No, wreszcie zapłonął ogień. Teraz, kiedy ściemniło się, a jedynym źródłem światła był płomień ogniska, księżniczka stała się całkiem ładniutka.
Zanosiło się na ciepłą noc, był w końcu okres kwitnięcia, nazywany przez elfy Varnimir.
Po długim dniu sen przyszedł szybko...
Takie historie mają tendencje do nagłych zmian miejsc położenia bohaterów.
Rycerz otworzył leniwie oczy, jego oczom ukazało się słońce. Szybko odwrócił wzrok. Musiała minąć sekunda, zanim zrozumiał, że nie jest już na polanie. Do wojowników takie wiadomości dochodziły w miarę szybko... Sam nie wiedział dlaczego, ale sprawdził, czy przy boku nie ma miecza. Raczej oczywiste było, że w sytuacjach, kiedy jest się przywiązanym do drewnianego słupa nie ma się przy sobie broni.
Mijały sekundy. Do rycerza dochodziło coraz bardziej. Rozglądnął się. Wokół niego i księżniczki, która była przywiązana do niego plecami, tańczyła grupa dziwnych stworzeń, chyba bliskim hobbitom. Nie byli to jednak na pewno hobbici, ten przyjazny lud rolniczy nie posunąłby się do okradania, a potem przywiązywania do słupa niewinnych niczemu ludzi.
strony: [1] [2] [3] |
komentarz[2] | |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|