..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Początek końca.



"Młody, na oko dwudziestopięcioletni rycerz ubrany w poobijana zbroje nosząca ślady wielu ciosów obnażył miecz. Wypolerowana stal zalśniła w słońcu. Chrzęszcząc swoja zbroja wyciągnął opancerzone ramię i skierował miecz w stronę drugiego rycerza. Poza ta dwójką na polanie nie było nikogo innego.
- Nareszcie Ciebie spotkałem. Morderco.
Drwiący uśmieszek nie był w stanie zamaskować wściekłego wyrazu twarzy. W oczach młodego palił się ogień. Ogień, który mogła ugasić tylko krew tego co wymordował jego rodzinę.
- Nareszcie? - stary rycerz nie przejął się groźbą. Jego natłuszczona sadłem zbroja zdawała się świeci swym własnym niebieskawym światłem.
- Czy wiesz ze niebezpiecznie jest rzucac oszczerstwa i grozby na wiatr? - pochylil sie w siodle i poglaskal swego konia upancerzona rekawica. ten z miejsca sie stal niespokojny. ?No tak? pomyslal Artur ?Kon specjalnie szkolony do walki. Trzecia reka jezdzca.? A teraz ten
kon zaczynal sie podniecac odbierajac delikatne bodzce jakie otrzymywal zawsze przed walka. Ale to nie bedzie walka na koniach. Artur stal pewnie na lekko rostawionych nogach wciaz mierzac do swego przecinika mieczem.
- Ja nie rzucam grozb na wiatr. Ja wyzywam Ciebie na pojedynek. Zreszta juz 12 lat temu przysieglem Tobie ze kiedys Ciebie spotkam i Ciebie zabije...
- I zostawilem Ciebie przy zyciu?
Wilfred mial zla slawe w wielu krajach Europy. Znany byl miedzy inymi z tego ze nikomu sie jeszcze nie udalo przezyc pojedynku z ta maszyna do zabijania.. A wielu probowalo szczescia. Ten 42- u letni obecnie mezczyzna od 29 lat walczac mieczem jezdzi po calej niemalze Europie szukajac rozrywki i zaczepiajac czesto liczniejsze grupy. Co nie zmienia faktu ze nikt nie przezyl spotkania z nim na ubitej ziemi. Wiele razy w swym zyciu wystepowal na roznych arenach ale przestali go zapraszac ze wzgledu na to ze zabijal swoich przeciwnikow wbrew temu ze walki odbywaly sie do pierwszej krwi, a zabijal niezwykle szybko co z kolei nie podobalo sie publicznosci ktora zaplacila za obejrzenie dlugich i fascynujacych pojedynkow. Obecnie dla tego kto pokona Wilfreda w polu lub na arenie jest przeznaczona nagroda za ktora mozna kupic spory zamek ze sluzbo i stajniami oraz kilkadziesiat wsi...
- Bylem dzieckiem gdy wjechales do naszej posiadlosci... - Artur opanowal fale wspomnien z przeszlosci - A teraz po 12 latach nadszedl czas wyrownania krzywd. Zycie za zycie, krew za krew...
- Dobrze wiec. Twoja wola. Szkoda tylko ze nie ma nikogo kto by opisal Twoja smierc smialku... - Spojrzal w bezchmurne niebo po ktorym krazyly ptaki. Niechybnie kruki. One zawsze sie kreca gdy ktos ma umrzec.
Powoli zsiadl z konia i odwrocony plecami do swojego przeciwnika ostentacyjnie i powoli zaczal wyjmawac swoj miecz z jukow. Piekny miecz o niesamowicie waskim ostrzu i bogato zdobionej rekojesci. Artur po raz pierwszy w swoim krotkim zyciu widzial tak dziwnie skonstruowany jelec. Nie byl on prostopadly do klingi jak we wszystkich mieczach jakie zna ale miala cztery ramiona. Dwa wygiete w tyl - zapewne aby poprawic uchwyt broni i zapobiec wytraceniu jej z reki - oraz dwa biegnace rownolegle do ostrza o dlugosci okolo 1,5 stopy. Dlaczego ten jelec byl tak dziwnie skonstruowany nawet nie probowal sie domyslac. Dla ozdoby? Zeby bron wygladala grozniej? Czy dla jakiegos inego sekretnego znaczenia? Zauwazyl ze na klindze sa wyryte jakies runy.. Wilfred odwrocil sie i ze stoickim spokojem zaczal przypasowywac rekojesc miecza do pancernej rekawicy. Miecz byl dlugi. Diabelnie dlugi. Na oko jakies cztery stopy dlugosci co przy waskim ostrzu sprawialo niesamowite wrazenie. Spojrzal na swoj minibastard. Dwie i pol stopy dlugosci, szerokie ostrze i potezny, zaostrzony na koncach jelec sluzacy w zwarciu jako sztylet. Wiedzial juz ze w starciu na odleglosc nie mial zadnych szans a doprowadzic do klasycznego zwarcia nawet ze zwyklym przeciwnikiem jest ciezko. Na odleglosc wieksza niz trzy stopy bedzie mogl sie tylko bronic... Jego ostrze bylo po prostu zbyt krotkie... Jego odwaga jaka magzynowal przez te dwanascie lat zaczela go powoli opuszczac... Spojrzal na swego przeciwnika i jego wyobraznia od razu podsunela mu obrazy z przeszlosci...
Tetent koni, krzyki i nawolywania. I wtedy na dziedziniec wjechal ON. Jego najwiekszy koszmar powracajacy kazdej nocy w snach. Dwa szybkie ciecia i miecz jego ojca wirujac upada na piach podworza. Jeszcze jedno zamaszyste ciecie z polobrotu przecinajace jego kochanego ojca na pol. Wbiegajaca na dziedziniec krzyczaca matka. Kolejne ciecie. i fontanna krwi. Widzial jak pacholkowie wywlekaja jego spazmujaca siostre chcac sie z nia njawyrazniej zabawic. Ale nie zabawili sie. Ten pozbawiony ludzkich uczuc morderca roztraca ich i jednym zdecydowanym sztychem przybija wijaca sie na ziemi Adelajde. Widzi jak Wilfred przyciska ja do ziemi swym ubloconym butem wyciagajac skrwawione ostrze z jej drgajacego ciala. Rozglada sie po podworzu i w tym momencie zauwaza jego: Trzynastoletniego blondyna z krotkimi wlosami. Artur [podniosl czyjs miecz upuszczony na piach ale zelazo wydaje mu sie jak z olowiu, jego cialo odmawia posluszenstwa... Pamieta ze ledwie wykrztusil:"Kiedys Ciebie znajde morderco. Znajde i zatluke jak psa..." A Wilfred tylko spojrzal na niego i z usmiechem odpowiedzial:" W takim razie bede Ciebie oczekiwal z niecierpliwoscia. A wtedy Ciebie zabije... Smyku..." Odwrocil sie i powoli wsiadl na swego konia dajac znak do odjazdu. Artur nie mogl zrobic kroku, nie byl nawet w stanie utrzymac miecza ktory wysliznal sie ze spoconej dloni przerazonego chlopca. Artur podszedl do ciala swego ojca i upadl zemdlony na przesiakniety krwia piach dziedzinca...
- Widzialem Ciebie jak walczysz na arenie. - glos Wilfreda, szorstki i chrapliwy, wyrwal go z okowow przeszlosci brutalnie przywracajac do realnego swiata. Oto stal teraz oko w oko ze swym koszmarem i wiedzial ze po prostu musi go zabic. Musi go zabic aby pomscic krew swej rodziny.
- Szkoda ze sie tam nie spotkalismy. Ludziska mieliby co ogladac. - rozbawiony Wilfred sprawial wrazenie zdekoncentrowanego. I wtedy Artur zdecydowal sie zaatakowac. Zrobil dwa szybkie kroki w przod i zamierzyl mieczem na wysokosc barku.Nawet jakby trafil w blachy pancerza to cios byl zbyt slaby aby wyrzadzic jakas krzywde. To byla tylko zmylka. NIestety nieudana. Wilfred szybko zrobil krok na przod i wyciagnal ramie zaginajac je tak zeby utworzylo tarcze. Gotow przyjac ten pierwszy cios na reke od razu zaczal sie obracac aby zaatakowac z kontry w plecy. Lecz jego kontra trafila na zelazo blyskawicznie przerzuconego przez ramie miecza. Oba miecze steknely metalicznie. Wymienili jeszcze trzy szybkie ciosy krzyzowe z poldystansu i sie rozdzielili.
- Szybki jestes. Ale szybkosc ci nie wystarczy.
Pogladzil wolna reka ostrze miecza. Alfred zaatakowal w identyczny sposob i jak sie spodziewal reakcja przeciwnika byla identyczna. Wzniesione do przyjecia ciosu ramie wolne obracanie sie aby wykonac zamaszyste ciecie dokladajac w to sile obrotu. Lecz tym razem Artur, zamiast zadac cios w utworzona przez blachy pancerza tarcze, zawirowal w blyskawicznym piruecie wzmacniajac sile ciosu. Wiedzial ze przeciwnik nie zdazy sie odwrocic, wiedzial rowniez ze w pozycji w jakiej Wilfred sie znajdowal ma nikle szanse na sparowanie. A jednak sparowal cios i to z taka sila ze Artur niemalze stracil rownowage. Nie czekajac az Wilfred przyjmie dogodna dla niego pozycje zaatakowal. Wymienili znowu kilka szybkich ciosow z poldystansu. Po polanie rozniosly sie odglosy szczeki zelaza, chrzest pacerzy i przyspieszonych oddechow. Znowu odskoczyli od siebie. Artur juz wiedzial ze i z poldystansu nie ma szans aby sie przedrzec przez obrone przeciwnika. Musi w jakikolwiek sposob doprowadzic do zwarcia i uzyc jelca... Oboje krazyli po niewielkim okregu szachujac i czarujac sie mieczami.
- W ataku jestes niezly. A jak tam u ciebie z obrona?
Wilfred rzucil sie nagle na niego jak waz atakujacy swa ofiare i zamachnal sie mieczem. Artur sparowal. Cios byl jednak tak potezny ze prawie wytracil mu bron z reki. Gdyby nie to ze nie mozna wyprostowac palcow jego rekawicy (kolejny sekret zapobiegający wytrąceniu miecza z ręki) to w tej chwili bylby bezbronny jak owieczka. Nie mial jednak czasu aby sie zastanowic w jaki sposob jego przeciwnikowi udalo sie wyprowadzic tak potezny cios bo momentalnie zostal zasypany gradem kolejnych ciosow raz po raz spadajacych na niego. Parowal wszystkie z coraz wieksza trudnoscia caly czas sie cofajac. Nie mial najmniejszej mozliwosci aby wyprowadzic wlasny atak. tylko parowal, parowal i parowal. No i sie cofal. Pojal tragizm swej sytuacji. Artur byl na tyle silny i szybki aby pokonac w walce kazdego przeciwnika. Ale nie Wilfreda, ktory byl jedna wielka maszyna do zabijania. Jedyna pociecha to to, że jak dotychczas byl najdłużej walczacym przeciwnikiem tego mordercy... Wyprowadzal cios za ciosem trzymajac swoj miecz oburacz. Raz jeden lokiec wedrowal w dol raz drugi. Artur z coraz wieksza trudnoscia odpiral te ataki. Jeszcze nigdy nie spotkal przeciwnika, ktory byl w stanie wyprowadzic ponad trzydziesci ciosow w niecałą minutę i to bez najmniejszych oznak zmeczenia. A przeciez Wilfred mial juz 42 lata! Artur czul jak od przyjmowanych ciosow powoli zaczynaja mu dretwiec ramiona. Ich miecze spotykaly sie coraz blizej jego twarzy... Wtem niespodziewanie Wilfred wstrzymal podniesiony do zadania kolejnego ciosu miecz i zrobil dwa szybkie kroki w tyl. Artur opuscil obolale ramiona w oczekiwaniu na kolejny atak. Wiedzial ze jeszcze dwa, trzy kroki w tyl i oparlby sie plecami o zwarta sciane jalowca.
- Jak chcesz mnie zabic to musisz jeszcze troche pocwiczyc.
Wilfred zrobil kolejne dwa kroki w tyl nie spuszczajac ze swego przeciwnika oczu. Artur nie wierzyl wlasnym uszom. Ten zatwardzialy morderca sie wycofuje??? Ale dlaczego???
- Zapraszam na impreze noworoczna do Krakowa. Daje Ci pol roku na pocwiczenie swej sily bo bardzo szybko slabniesz. - Wycofal sie do swego wierzchowca i widzac, ze Artur nie rusza sie z miejsca opuscil miecz i zaczal go powoli chowac do jukow. Nie spuszczal jednak zdziwionego mlodzienca z oczu. Dosiadl konia i jescze raz wykrzyknal:
- W Nowy Rok w Krakowie na arenie. To bedzie walka roku! Bede tam na Ciebie czekal!
Artur nie wiedzial czemu wykrzyknal:
- Przyjade na pewno! Mozesz na mnie liczyc!
Teraz sie wyjasnilo dlaczego Wilfred przestal walczyc. Czul ze ma nad mlodziencem przewage i chcial go zabic w wyjatkowo spektakularny sposob na arenie... A przeciez jeszcze kilka, gora kilkanascie ciosow a jego obrona bylaby zlamana a wtedy zdany by byl tylko i wylacznie na laske tego bezwzglednego mordercy. A tak, niemalze z honorem walka zostala odroczona na pol roku. Pol roku to duzo czasu i zarazem niewiele. Ale mozna sie zawsze przygotowac, zwlaszcza ze jest pierwszym czlowiekiem, ktory moze opowiedziec w jaki sposob walczy Wilfred... Spojrzal na swoj miecz. Nie wyslznal sie z dloni tylko i wylacznie dlatego ze trzymal sie na rekawicy. Na ostrzu tuz obok jelca byla cienka smuzka krwi. "Czyzbym go jednak trafil? Kiedy i gdzie?" i w tym momencie poczul piekacy bol w lewym ramieniu. Blacha jego naramiennika byla przecieta i lekko wgieta do srodka. Teraz dopiero poczul jak po jego rece powoli cieknie ciepla struzka krwi. W ferworze walki nawet nie zauwazyl ze zostal ranny. I to w dodatku wlasnym ostrzem..."


Vhris.
komentarz[0] |

Komentarze do "Początek końca."



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.044680 sek. pg: