Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kot osobnik słodki.
Rozdzial I
ehu ehu... co za makabra - pomyslal - a co ja to niby ze kot to gorszy ??? - kontynuowal - chce dostawac mleko 3,2 procenta tluszczu a jak nie to wypierdalam stad. - Trzeba powiedziec ze koty choc moze nie sa zbyt inteligentne mysla sprawniej nizli jakikolwiek czlowiek. Oczywiscie kazdy mooglby rzec ze zawyzam samoocene ale i tak jak kazdy szanujacy sie "futrzak" mam to gdzies. Tak wiec Gadba patrzac na mleko ktoore jego opiekun wlasnie nalal do szarej miski zamialczal pogardliwie, zamachal ogonem po czym odszedl w kierunku wielkiej czereśni... Miejsca w którym najbardziej lubil przebywac. Tam powoli wdrapal sie na jedna z najwyzszych galezi i zaczal wygrzewac swoje lsniace, szare futro. Ehhhhh - pomyslal - zaczaruje go ! Taaaak - po czym powoli zaczal uswiadamiac sobie iz nie czarowal jush od 248 lat co bylo liczba znacznie przprzyblizona - Hmmmmm - kontynuowal rozmyslania - ostatnie zaklecie jakie rzucilem... "Jeczaca Dziewica". Bylo to wtedy gdy chcial mnie zabic ten komiczny smok... Jak mu tam bylo ? Xeronoscius. Haha- - usmiechnal sie Gadba - - proobowal zabic mnie po tym jak ukradlem jego garnek z nib - y-niekonczacym sie zlotem. Pffffff... ach ta mlodosc.
- nie mysl tyle Gadba - rzekl znajomy glos. Znajomy acz troche niemile slyszany.
- czego ??? O Wielka Dab !! - zarechotal
- Uwazaj na slowa Gadba, a poza tym nieomieszkam zaznaczyc iz 249lat i trzy miesiace temu nie byles wcale mlody. A zakleciem jakie uzyles bylo "Rozproszenie Skaly" dzieki ktooremu udalo ci sie tchorzliwie zbiec z lap clakiem nieglupiego smoka. - Kontratakowala mala wroozka z brzydkimi, bloniastymi skrzydlami.
- Dab... Znoow masz ochote na klootnie ??? Wiesz ze gdzies mam to ze tym kto tu rzadzi jestes ponoc ty. Nie mam zamiaru tchorzliwie dostosowac sie do twych glupich, ubzduranych rozkazoow.
- Gadba... nie przychodze tu zeby ci cos rozkazac. Z reszta wiesz ze i tak nie robie tego osobiscie - glos wroozki lekko sie znizyl oraz sciszyl.
- Dab... - zajaknal sie kot - czy ja ???... czy ja umre ??? Dab ale... jestem jeszcze mlody, zostaly mi trzy zycia... Dab!!! - jakajac sie nerwowo nie malze krzyczal kot
- Gadba... jestes zalosny slyszalam ze koty przyjmuja to z wiekszym honorem... A z reszta co ja plote ??? Umrzesz za dwa dni... Jedno zycie odbierze ci jakis samochod pedzacy pod twoim domem... a dwa pozostale ktos kogo nie znamy, a bynajmniej ja go nie znam - bezprecedensowo kontynuowala mala zwiastunka smierci
- Ehhh... nos mnie swierzbi ze to troche nieprawdopodobne; masz mnie za tepego ? Co ja jestem pies zeby za samochodami ganiac ? A kto mooglby mnie zabic ? Nie mam wrogoow, nie uzywam magii, nie wchodze ludziom w droge...
- ponoc ktos z wewnatrza - odparla Dab
- jak to ? To znaczy ze zostalem jednak skazany ? Przeciez... to bylo z milenium temu. Chyba istnieje jakies przedawnienie, czy bynajmniej cos w tym stylu...
- Gadba... meczysz mnie. Myslisz ze Wewnatrz to co ? Tam ludzie nie rzadza, a z reszta nie mam czasu aby z toba polemizowac. Umieraj w spokoju - rzucila po czym zawachlowala swoimi bloniastymi skrzydelkami i odleciala.
- Kurwa... co za dzien - mruknal Gadba - Najpierw dostaje gorsze mleko... A teraz jeszcze dowiaduje sie ze zmasakruje mnie jakis rzeznik bez oczu... Ehhh no nie. Zniose wszystko ale deszcz ? A bylo tak slonecznie - pomyslal leniwie zeskakujac ze swojego ulubionego konara czeresni, po czym spokojnie udal sie do swojego domu i opiekuna aby tam wylezec sie na miekkim fotelu.
Rozdzial II
szary kot przetarl swoje, nieco zacmione snem oczy lapami po czym poczal rozgladac sie po swoim mieszkaniu.
- Mruuuuczus - uslyszal glos swej pani - Ide pomleko dla ciebie - niefiligranowa kobieta podeszla don niefiligrowych rozmiaroow i pieszczotliwie poglaskala go po krzbiecie
- co za baba - pomyslal Gadba. - gdy Pani odrwroocila sie Gadba rozwarl oczy jakby ze strachu (bo kto moglby wiedziec jak wyglada przestraszony kot :p).Wlosy na jego grzbiecie zjezyly sie, a caly on nabral dotychczas niezauwazonej przez nikogo w nim powagi. To co bowiem zobaczyl bylo kluta rana, niechybnie zadana nozem... w plecy jego pani.
Stal tak zamroczony, calkowicie zbity z tropu zaistniala sytuacja, gdy Pani wziela swa nieodlaczna torebke i wyszla dokonac zakupu w pobliskim sklepie. Kot zerwal sie blyskawicznie wyskoczyl z domu poprzez male okno znajdujace sie w lazience po czym biegnac skierowal sie ku najblizszemu magazynowi wszelkich smakolykoow, dziwacznie nazywanym przez ludzi "HiperMarketem". Przebiegajac obok budy jakiegos zarobaczonego psa cos zawieruszylo sie w jego malym, acz niezwykle wydajnym moozgu. Mysl owa uklula go, niemalze pozbawila przytomnosci, zadala potworny bol. Byly to slowa. Kot doskonale zdawal sobie sprawe czyje. Kiedys pewna czarna kotka o calkiem interesujacym futrze i jeszcze bardziej bardziej interesujacej osobowosci rzekla do niego gdy razem lezeli na skale zdobiacej jedna z plaz w Ameryce polnocnej. - wiesz Gadba... oboje mamy przeznaczenie. Jakkolwiek bys sie nie staral, nie zmienisz przeznaczenia. Jakkolwiek bys tego nie pragnal. - odeszla od niego po paru latach.
- Kurwa mac ! Znoow jakis zwierz chyba - zaklal kierowca ciezaroowki przejezdzajac po lezacym na asfalcie szarym, niezwykle madrym i niezwykle pograzonym w myslach kocie.
Rozdzial III
Gadba obudzil sie lezac jakis metr pod ziemia zasypany tam przez jednego z sasiadoow swej pani jako pare kawalkoow miesa.
- Kurwa - pomyslal - jak mam stad teraz wyjsc ??? Ehh biorac pod uwage miejsce w jakim sie znajdowal oraz wydarzenie ktoore ostatnio "przezyl" nie byl w stanie skoncentrowac dostatecznej ilosci energii na rzucenie bylejakiego, zaklecia pozwalajacego mu na wyjscie z "grobu".
- Gadba to ty ??? - uslyszal miaukniecie gdzies metr wyzej
- Nie to nie ja - przeslal telepatycznie jako ze ziemia skutecznie kneblowala jego kocie usta.
- Grzeczniej dachowcu bo bedziesz lezal tam przez nastepne dwie doby
- dobra, dobra Migss, wyciagaj mnie... - po chwili zobaczyl jak ziemia nad nim powoli przestaje istniec. Miggs mimo ish znal Gadbe tylko przez 15 lat nie wachal sie przed rzuceniem "rozproszenia skaly". Gadba powoli poczal wygrzebywac sie ze swojego prymitywnego grobu gdy ujrzal ledwo dyszacego, lezacego na trawniku Miggsa.
- Miggs... Wystarczylo mnie odkopac, jesli sie nie umie gromadzic energii z pobliskich obiektoow czarowanie konczy sie tragicznie. No jush, nie umieraj mi tu tylko. - Gadba rozejrzal sie wokolo widzac iz jego cmentarzem po raz wtoory (piaty) okazal sie srodek pola, a raczej czegos co kiedys bylo polem bo teraz nie roslo tam nic.
- O Miggs jush rozumiem... dzieki za niepotrzebne poswiecenie - ciagnal gdy Miggs przestal oddychac.
- No nieeee... jakis malorostek zdycha mi na rekach... z wysilku - niedowierzal Gadba - w dodatku po tym jak rzucil czar. Gadba, gdy tylko odzyskal nieco sily, zainkantowal "Dysk" na ktoorym zlozyl zimne jush cialo Bialo - czarnego kota po czym podreptal ku najblizszemu schronieniu bardziej odpowiadajacemu odzyskiwaniu sil niedawno zmarlemu koledze.
Miggs obudzil sie po jakichs 4rech godzinach gdy Gadba byl jush totalnie wyczerpany czekaniem na jego "Powrot".
- Gadba, pierdolony dachowcu - zakrzyczal - przez ciebie znowu kopnalem w kalendarz. Przy takiej tedencji odejde z tego swiata za dwa tygodnie.
- a co, ja ci kazalem rzucac czary gowniarzu ??? Ile ty masz lat ??? Sto ??? Pffff... - zaatakowal Gadba.Czarno - Bialy kot Miggs zamilkl i spuscil glowe.
- no idziemy stad, dosyc mam gnicia w tej obrzydliwej norze - kontynuoowal, po czym razem opuscili stara stodole.
Rozdzial IV
Kot jako stworzenie calkowicie niezalezne, zazwyczaj majace w glebokim powazaniu swojego opiekuna, a raczej czlowieka ktoory raczyl nazywac go swoim podopiecznym, nie doznawal powazniejszych szkood na psychice gdy jego samozwanczy wlasciciel umieral. Koty zadko pojawialy sie na pogrzebach, aczkolwiek Gadba jako iz byl dosc w powaznym wieku nabral stanowczego szacunku dla ludzi. Tak tesh sie do nich calkiem silnie przywiazywal. Siedzial na jednej z nizszych galezi calkiem milego Klonu tu i owdzie porastajacego cmentarz. Wokol roilo sie od znajomych, rodziny oraz calkowicie przypadkowo trafiajacyhc tu ludzi. Wszyscy ubrani w czern, zdaniem Kota calkiem przyjemny kolor. Jednakze atmosfera nie byla wcale przyjemna, bynjamniej nie dla przecietnego czlowieka. Gadba patrzyl z zaciekawieniem na ludzi roniacych lzy nad powoli opadajaca w ziemie drewniana skrzynie nazywana przez ludzi trumna. Ludzie raz po raz poczeli wrzucac kwiaty do dziury w ziemi za znikajaca w niej trumna. Na twarzy Gadby grymas gniewu zastapil wyraz kociego smutku.
- Glupcy - pomyslal - Takie ladne kwiaty... Dlaczego oni je niszcza. Przeciez stanowczo nie przydadza sie zmarlej... A ladniej wygladaja rosnac gdzies na lace. - kontynuowal gdy za plecami uslyszal
- Kogo ja widze... Mruczus - Kotus zazwyczaj nie interesujacy sie losem ludzi, stoi nad grobem swojego wlasciciela z wyrazem smutku na kociej facjacie, coz za niespotykany widok
- odejdz czleku marny... Nie rozmawiam z ludzmi kimkolwiek waznym by nie byli. Jestes dla mnie podobnym scierwem jak to cos co wlasnie przysypywane jest ziemia. A poza tym, nie smutek zauwazyles na mej twarzy - odpowiedzial nieznajomemu kot
- Wiesz Gadba... Napewno widziales sie z ta... jak jej tam ? O Dab... Wiesz, przybywam po to aby oznajmic ci ze twoj zabojca jush sie pojawil. Zostalo ci maksimum 3 - 4 dni zycia.
- przestan pieprzyc Hector... Myslisz ze sam go nie wyczuwam ??? Za kogo mnie masz ?
- Brawo kocie. Gratuluje zmyslu. Nie dosc ze sam zauwazyles swego zabojce to jeszcze odgadles me imie.
- Daj se siana ! Wiem ze jest mocny, ale dam rade. musze tyklo troche... troche duzo pocwiczyc
- obawiam sie ze odsylajac zabojce zmusisz tych z wewnatrz do przyslania kogos znacznie wiekszego - ciagnal niewidzialny gdy ludzie rozeszli sie.
- sluchaj mosci Hectorze... zapewniam cie, iz dluzej chodze po tej i nie tylko tej ziemi niż jakikolwiek czlowiek wiec nie pouczaj mnie, jest to nieco nuzace. - Zaatakowal Kot.
- Wiesz Gadba umiesz zlokalizowac smierc ???
- co ? - zaskrzeczal kot
- no czy potrafisz go zobaczyc... czy wiesz gdzie on jest ?
- Hectorze... Jestem kotem, pewnie ze potrafie. Potrzebuje jedynie nieco przygotowania. A wogóle, skoro taki madry jestes, powiedz za co mnie skazali.
- Zabojstwo urzednika Wewnatrz - spokojnie odparl Widzialny już teraz czlowiek. Ubrany byl w czerń, ale nie taka jak ci z pogrzebu. Ta czern nie byla melancholijna, ni cicha i smutna. Ona byla szalona. Mimo, iz czarna, wydawalo sie ,ze mieni sie wszelkimi barwami, razi w oczy, dekoncenrtuje.
- Ehhh... co to za glupek byl, w sumie nie zrobilem tego umyslnie... Co wogoole da im moja smierc ? I tak odrodze sie po jakichs 10 latach.
- Cieżkie pytanie mosci Kocie... Wiesz, trzeba by zastanowci sie nad sama istota smierci. Gdy czlowiek umiera jest calkowicie zdezorientowany. Nie wie co bedzie z nim dalej. Oczywiscie niektórzy wieza w jakiegos tam boga ktory goraco przywita ich w krainie wiecznych lowow lub jakims innym rownie niedorzecznym miejscu. Niestety jest nieco inaczej. Czlowiek trafia do Wewnatrz. Tam kasuja mu wiekszosc pamieci. Potem wpajaja go do malej zygoty i po dziewieciu miesiacach rodzi sie na nowo...
- No tak ale ja chyba nie jestem czlowiekiem... - przerwal mu zaciekawiony Kot
- Tak Gadba, dla Ciebie smierc to niemalze rzecz normalna. Umierales juz piec razy. Za calkiem niedlugo umrzesz kolejne dwa. Ty rowniez odrodzisz sie... jako mlody czlowiek
- Jak to ??? Przeciez... nie to nie moze byc prawda - wyjakal spanikowany Gadba
- No tak, oczywiscie nie musisz mi wierzyc, jednak tak wlasnie bedzie. Urodzisz sie jak kazdy inny czlowiek. I umrzesz jak kazdy inny. No ale starczy tych glupich rozważań. Pamietasz jak mowilem o znajdowaniu swej wlasnej smierci ? - zapytal Hector - spróbuj ja teraz znaleźć. - Kot widząc, że jego rozmówca nie jest pierwszym lepszym, glupim czlowiekiem posluchal. Zamknal Kocie oczy i zobaczyl. Duzy kawal ziemi. Obraz poczal sie powiększać w jednym miejscu. Co raz blizej. Gadba widzial już miasto. Betonowy labirynt. Obraz powiekszal sie coraz bardziej. Gadba zobaczyl drzewa, wokół wyrastalo duzo malych obiektów, których z dala nie potrafił rozpoznac. Bliżej pomyślał... Byl jednak mocno zmęczony. Poczul nagle pomoc swojego rozmowcy. Obraz wyostrzyl sie zblizyl sie do jednego z drzew. Siedzialy na nim dwie postaci. Jedna byla kotem. Szarym. Druga byl mezczyzna ubrany w czern. Potem Gadba zapadl w ciemnosc. Uczucie palonej siarki. Uczucie towarzyszace kazdej smierci...
ilustracje Taliana.
Paweł Olejnik. |
komentarz[1] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Kot osobnik słodki." |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|