Dlaczego Pocałunek ciemności sprawia tyle radości...
...czyli o rozmnażaniu wampirów.
...czyli Pamiętnik pechowca.
Zastanawiałem się od jakiegoś czasu dlaczego proces przemiany jest taki fascynujący dla śmiertelników. Jako skryba Klanu Setytów zostałem poproszony przez Mistrza o sporządzenie raportu na ten jakże ciekawy temat (pozdrowienia Khazis)
Swe badania rozpocząłem od "field research" za specjalną dyspensą naszego drogiego Matuzalema. W celu pogłębienia swej wiedzy postanowiłem Przemienić kilka osobników płci pięknej (brzydkiej dla równowagi też) i dokonać obserwacji natury naukowej.
Pierwszy cel tańczył na dyskotece odziany w obcisłą mini uśmiechając się do obślinionych mężczyzn i prezentując swe wdzięki. Oczywiście zwróciła uwagę na mnie gdyż jako Setyta jestem niezwykle wręcz piękny. Po kilku drinkach i obiecującej rozmowie zaprosiła mnie do siebie. Mieszkanko miała przyjemne. Nie zwlekając postanowiłem się wziąć do roboty. Rzuciłem się na nią. Ona widząc moje badawcze napięcie spryskała mi twarz gazem paraliżującym z odrobiną pieprzu. Wampira gazem nie sparaliżujesz ale na pieprz o dziwo jestem uczulony. Zatrzymałem się w pół drogi i zacząłem kichać. Wtedy dostałem żelazkiem po głowie Na srebro też jestem uczulony. W końcu obrzuciła mnie czosnkiem, który najwyraźniej lubiła w dużej ilości w potrawach co nie poprawiło mojego samopoczucia. Jakoś tak wypadłem przy tym przez okno łamiąc sobie kark o kant śmietnika.
Gdy już zregenerowałem obrażenia postanowiłem nie zniechęcony działać dalej. Tym razem na ofiarę i potencjalny obiekt badań wybrałem obiecująco wyglądającego młodego człowieka spacerującego z psem po nocy. Ofiara idealna widząc że zbliżam się do niej puściła psa. Od tamtego momentu nie lubię rottweilerów. To raz. Po drugie młodzieniec jak się okazało dość dobrze znał sztuki walki wschodu z którymi niestety nie miałem do czynienia. Na całe szczęscie jeden znajomek pozbierał mnie z ulicy przed wschodem słońca.
Zregenerowawszy połamane kończyny i ubytki w rectum ruszyłem znów na łowy. Tym razem odwiedziłem dzielnicę murzyńską. Tutaj ludzie znikaja masowo (jak przysłowiowa kostka masła w murzyńskiej chacie) więc jedna ofiara więcej nie powinna robić różnicy. Napotkałem jednego jak się kręcił po ciemnej alejce. Pewny zwycięstwa i uzyskania miarodajnych wyników badawczych ruszyłem pewnie w jego stronę. Dlaczego oni są tacy podejrzliwi? Po dość silnym ciosie pałką w głowę upadłem lekko zamroczony na ziemię. I zostałem skopany glanami podbitymi blachą. To raz. Po drugie, dowiedziałem się też po co oni noszą łańcuchy na szyi. Nieźle się nimi dusi. (Przy okazji złamał mi kark co powoli stawało się dla mnie rutyną)Leżąc tak zobaczyłem, że wyciąga z kieszeni butelkę wódki. Zgadliście...podpalił mnie i poszedł w swoją stronę. Na szczęście ogień był nikły i dość szybko go ugasiłem.
Po dłuższej regeneracji na łonie obiecującej wampirzycy udałem się do przeciwnego obozu (znaczy do nacjonalistów ćwiczących gdzieś w lesie) Pomyślałem, że przemiana takiego jednego typka przyniesie tylko same zyski. No i udałem się do lasu. Dlaczego oni cały czas łażą grupami? Nie umiem się ukrywać w lesie to raz. Po drugie oni nieźle strzelają z tych swoich karabinów. Cieszy mnie to, że umieją strzelać (ciekawe hobby nikomu nie zaszkodzi) pytam tylko dlaczego swoją celność zaczęli ćwiczyć na mnie?
Kiedy już zregenerowałem siły postanowiłem dać sobie ostatnią szansę. Udałem się do kancelarii ubezpieczeniowej. Hmmm...po godzinie wysłuchiwania dyrdymał szlag mnie trafił. Wyrżnąłem towarzystwo i poszedłem się zachlać do pobliskiego pubu.
Obudziwszy się cały zwomitowany w ramionach psa pekińczyka postanowiłem , że jednak chyba spróbuję raz jeszcze. Poszedłem (a była to zima) i zapisałem się na studia zaoczne. Hmmm... sprawę postanowiłem rozważyć dogłębnie coby takie sytuacje się nie powtórzyły. Ofiarę postanowiłem wybrać wśród braci studenckiej mojego wydziału. W tym celu udałem się z nimi na imprezę integracyjną. Takie imprezy są idealne na dokonanie przemiany tylko...hik...ci sztudensi soś sa duszo ...hik....eeeee.....pijąąą.
Obudziwszy się dwa dni później zwomitowany, w ramionach psa pekińczyka postanowiłem że oznajmię Mistrzowi moją decyzję.
Pozostanę bezdzietny a pracę na wyżej wymieniony temat niech napisze inny wampir i
życzę powodzenia. Udam się teraz w objęcia mojej nowej miłości - pekińczyka Wonga.