..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Mieszko



Szedł powoli, potykając się i zatrzymując co chwilę. Za każdym razem opierając się plecami o drzewo i robiąc głęboki wdech. Minęły już ponad dwa dni od czasu gdy jego zwiadowczy oddział został rozbity przez wojska ruskie pod dowództwem księcia Włodzimierza. On jednak zdołał uciec. Czy może po prostu wycofać się, bo czy samotna walka z kilkudziesięcio osobowym oddziałem miała by sens? W każdym razie żył i zdołał zgubić goniący go oddział. Był jednak sam, pośród gęstego lasu i dzikich zwierząt. Nie znał już nawet swego położenia, choć przecież jako zwiadowca nie powinien mieć z tym problemu. Spędził przecież wiele lat w tych okolicach. Ale wtedy nie był sam, ani tym bardziej ranny.
Przyjrzał się jeszcze raz lotce strzały, która wystawała mu z łydki. Jedyne co mógł sam zrobić to odłamać grot wystający mu z nogi, lecz to zrobił już dawno, kilka chwil po bitwie. Pocieszała go myśl, że rana już nie krwawi a jedynie czerwieni się lekko. Do rana pragnienie przesłaniało już ten ból. Nie był jednak pewny czy dlatego, że rana się goiła, czy może nie pił od tak dawna. Nie mógł jednak przypomnieć sobie kiedy miał w ustach coś mokrego. Na pewno przed walką ale ile ... parę chwil czy może zachodów słońca. W końcu od dłuższego czasu nadrabiali przecież drogi, aby nie dać się podejść ani zaskoczyć, na marne. Natura nie sprzyjała już mu tak jak kiedyś. Dobrze pamiętał jak będąc młodzieńcem, zawsze natrafiał w lesie na strumienie, czy choćby małe kałuże. Przyroda była łaskawsza, nie obca, jak teraz. Miał na to wytłumaczenie, było ono nadzwyczaj proste. I to przerażało go najbardziej.

***

Nawet teraz mógł przywołać w pamięci jakże niedawne obrazy. Nieraz zresztą wspominał młodszym wojownikom jak wraz z całą wsią składał ofiary swoim bogom. Jak czcił naturę i jej dary, a ona obdarowywała ich pokarmem i dawała bezpieczeństwo. Jak wiele mogli wtedy osiągnąć, tak tanim kosztem. Perun był w końcu, znacznie miej wymagający od nowego boga, lecz nie mniej łaskawy. Teraz wiele się zmieniło. Nawet władca.
Mieszko I był inny niż jego ojciec. Wierzył bardziej w ludzi i miecz niż w bogów i naturę. Niewiele minęło więc od czasu gdy przejął władzę, do momentu gdy miał już swoją koncepcję wzmocnienia narodu. Z początku i mi wydawała się ona słuszna. Plotki głosiły, że dzięki uznaniu nowego boga zyskamy wielu sprzymierzeńców. A on sam ześle na nas pokój i dostatek. Tak było w istocie lecz tylko z początku.
Dobrze pamiętał pewien letni dzień gdy przybycie nowych rozkazów przerwało mu drzemkę w świętym gaju. Z początku nie zwrócił nawet uwagi na gońca. Choć szybko zauważył coś innego. Ogromne poruszenie wśród innych. Podniósł się więc szybko i oddając pokłon w stronę świętego dębu ruszył w ich stronę. Ich martwe wyrazy twarzy zdradzały strach i oburzenie. Szybko podszedł wtedy do jednego z przyjaciół zapytać się o co chodzi. Lecz nie usłyszał nic, jedynie ciężki oddech otaczających go ludzi. Dopiero po chwili spostrzegł, że goniec nie przybył tu sam. Był z nim jeden z kapłanów nowego boga, czy może raczej jedynego bo tak zwali go ci ludzie. Skupił wzrok na gońcu, to co zobaczył przeraziło i jego. Znał tego człowieka, mieszkał kiedyś w jego wsi i tak jak on czcił niegdyś starszych bogów. Teraz jednak na szyi zawieszony miał złoty krzyż, symbol nowych kapłanów, ogarniających jak plaga cały świat z jego dzieciństwa. Jego myśli przerwał wtedy głos dowódcy. Nie pamiętał już słów, jedynie znaczenie. Mieli wyciąć święty gaj, gdyż takie było życzenie owego kapłana. Nikt nie protestował, to był przecież rozkaz. Jednak, to nie był koniec. Przez kolejne tygodnie jeździł, paląc wraz z pozostałymi, wszystkie kaplice poświęcone bóstwom innym niż jedyny. A nawet walcząc z obrońcami starego kultu i zwyczajów.

***

Ale co mógł zrobić, był przecież tylko wojownikiem, podległym władcy. Zresztą wielu opowiadało o tym jak jedyny zsyłał im liczne dary za służbę i oddanie. Przecież w końcu miał być potężniejszy od swoich poprzedników. Lecz jego jedyną siłą jaką dostrzegał był kościół i jego wojsko. Nadal jednak miał nadzieję na pomoc. Mimo, że od poprzedniego postoju ból w nodze nasilił się mocno. Szedł coraz wolniej, lecz jego nadzieja rosła. Powoli poznawał już te okolice. Niegdyś była tu jedna z kaplic poświęcona starym bogom. Ta jednak była większa a strzegł jej potężny kapłan, o którym nieraz mówiło się, że ratował chorych a i porody odbierać potrafił lepiej niż inni. Jeśli kto tylko dotarł do niego zawsze liczyć mógł na pomoc i błogosławieństwo. Wiedział o tym i on i oddział, z którym jeździł niszcząc kult starych bóstw. Ten ołtarz oszczędzili jednak, znając moc jego i żyjącego tam kapłana. Cieszyło go to że dokonali słusznego wyboru. A teraz miał otrzymać nagrodę za ich czyn.
Małe wzniesienie ukazało się jego oczom. Drzewa były tu bardziej gęste niż wcześniej. Dało się nawet wyczuć atmosferę tajemniczości. Świerki przechodziły tu w smukłe brzozy posadzone tu przed wiekami jako strażnicy, mający chronić to miejsce przed złymi duchami. Idąc mijał liczne ślady zwierząt przychodzących tu jak głosiły opowieści, dotrzymać towarzystwa kapłanowi. Kilka razy wydawało mu się nawet że widzi w oddali ruch. Może sarny, czy zaledwie zająca. Jednak jedno było pewne, czymkolwiek było by to stworzenie, tu nie powinno grozić mu niebezpieczeństwo. Przy czubku wzniesienia, mijał nawet kilka młodych szczeniąt wilków bawiących się wśród gałęziach rosnącej tam rozłożystej leszczyny. Jeszcze raz poczuł w sobie siłę. Tutaj natura była przyjazna, i nie bał się jej. Przyspieszył kroku nie zważając na rosnące co chwilę cierpienie. Lecz przecież tylko kilka merów dzieliło go od ratunku.
Resztkami sił wyjrzał zza leżącej brzozy. To co ukazało się jego oczom wypełniło go trwogą. Na chwilę odzyskał siły, przerażenie stłumiło rwący ból gdy biegł. Lecz zatrzymał się kilka metrów dalej, na środku polany. Pośród wyciętych drzew i naprzeciw zbezczeszczonego bóstwa. Padł na kolana. Nie widział jednak śladów walki, nic poza leżącą kilka metrów dalej wilczycą. W którą wtulone siedziało jedno, żywe nadal szczenię. Ostatkiem sił odwrócił się w stronę leżącego bóstwa nie pochłoniętego przez ogień. Najwyraźniej nawet nie podpalonego, może tylko dlatego alby pokazać, że dawne zwyczaje upadły. I nie powstaną już z popiołów.
Jednak niejeden mit czy legenda potrafiły przetrwać wśród ziem tego świata. Tak było i wtedy. Spośród popiołów kroczył w jego kierunku starzec. Odziany w proste lecz emanujące czymś niezwykłym szaty. Nie śpieszył się, szedł spokojnie. Jakby nie zwracając uwagi na to, co go otaczało. Na jego twarzy widać było smutek, lecz nie trwogę. Wyglądał jakby to co go otaczało było zaledwie obrazem we wspomnieniach, strasznym lecz już odległym, nieodwracalnym. Gdy mijał wilczycę, małe szczenię podbiegło do niego, jakby zapominając o tym co złe, radośnie piszczało i tuliło się do jego stóp. On jednak nie zatrzymał się lecz szedł w kierunku wojownika. Gdy podszedł i przyjrzał się mu uważnie, nie powiedział nic, czekał. Ranny stał bez ruchu jeszcze chwilę, zanim padł przeszyty nieludzkim wręcz bólem. Czuł już tylko popiół głaszczący go delikatniej, z każdym następnym powiewem wiatru.
Obudził się dużo później. Świadczyło o tym słońce wychylające się leniwie zza drzew. Na około nie było już nic, wilczycy, bóstwa, kapłana. Jedynie popiół i drzewa, nic więcej. Poczuł jednak coś dziwnego, noga nie bolała go już tak bardzo, wręcz wcale. Gdy spróbował się podnieść zobaczył jeszcze małą torbę. Gdy zajrzał do środka zobaczył owoce, dar lasu i jego kapłana. Człowieka który opuścił już to miejsce i ruszył dalej, poszukując spokoju w najbardziej skrytych ostępach leśnych.

Autor: Dragon_Warrior
Korekta: Driden Wornegon
komentarz[10] |

Komentarze do "Mieszko"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.022945 sek. pg: