Jasno świecące słońce
Stuka do mych okien
Budząc mnie lekkim szeptem ciepła
Dotykając mej twarzy
Delikatnymi muśnięciami promieni
Lekko otwieram oczy
Śpiew słowika otula mnie
Podnosi i pomaga opuścić resztki snu
Zostawić je za sobą
By po całym ciężkim dniu wrócić do nich
Wysłuchawszy koncertu koników polnych
Które zanucą cichą kołysankę bez słów
I przykryją mnie słodką kołdrą nut
"Lot Dedala"
Skrzydła z piór woskiem zlepiłem
Bo uciec z tej wyspy chciałem
Jedne syn mój dostał
Wraz z ostrzeżeniem
Lecz on nie słuchał
Głuchy na słowa ojca
Niebo miał przed oczami
I szum morskich fal w uszach
Gdy leciał
Lotem zachwycony
To w górę się wzbijał
To w dół nurkował
Chciał być jak ptak
A był tylko człowiekiem
I jak człowiek utonął
Nie stając się rybą
Wśród morskich fal
A ja jego ojciec
Na klęskę syna patrzyłem
Gdy słońce wosk roztopiwszy
Jak kamień w wodę go rzuciło
Na to jak tonął
W tym
Co go tak zachwyciło