Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
< Przebudzenie >
Ten słoneczny dzień napawał go niepokojem. Koszmar ostatnich dni przytłaczał, a napotykani wędrowcy potwierdzali ogrom strat. Około pięciu setek krasnoludów uciekało spod góry Merah i wędrowało wzdłuż Tardany. Nastała późna jesień, więc woda w Tardanie była mętna i lodowato zimna, lecz nikt nie zwracał na to uwagi. Wszyscy chcieli po prostu umknąć. Od krwi, pożogi i śmierci...
*
- Harek, przynieś no gorzałki!
Młodzieniec wstał i zanurzył się w ciemnościach spichlerza. Starszy od niego, zarówno stażem jak i wiekiem, towarzysz opierał się swobodnie o budkę. Nie było to przyjemne miejsce. Do nozdrzy dochodził zapach moczu i zgniłych jaj, a krowie łajno leżące na bruku tylko dopełniało wszystkiego. Harek nalał wódki do kufli.
- Ostatnia butelka z Khazmoru!
- Szkoda, kupcy z Sześciu Dolin nieczęsto tędy przejeżdżają - stwierdził z zafrasowaniem mężczyzna odziany w starą, wysłużoną kolczugę. Sięgnęli po trunek.
- Tak więc, Varik - twoje zdrowie!
Strażnicy pociągnęli ze swych kufli. Słodkawa ciecz ogarnęła swym ciepłem strudzonych krasnoludów.
- A tak w ogóle, znalazłeś już sobie babę? - spytał żartobliwie Varik.
- Jak przestanę chodzić z tobą do zamtuzów, to wtedy pytaj - odparł ze sztuczną powagą młodzian.
Roześmiali się. Szczerze, jak przyjaciele. Co było rzeczą łatwą do odgadnięcia, faktycznie byli dobrymi znajomymi. Varik był przyjacielem rodziny i często ich odwiedzał. Nikt z osady nie zdziwił się, gdy został Opiekunem Hareka. Mimo, iż krasnolud nie był magiem, lecz łowcą, tutejsza gildia zgodziła się na rytuał. Jako, iż z magią Varik miał wyjątkowo mało wspólnego, było to bolesne przeżycie. Duchową drogę, którą musiał przebyć, podczas gdy dwunastu kapłanów modliło się wokół niego, przebył z trudem. Nie spodziewał się koszmarów, z jakimi się napotka, gdy obejmie duchową opiekę nad Harekiem. Wiadome było, że podczas tej drogi zobaczy przyszłość, a także to, iż nie będzie mógł jej nikomu wyjawić. Jednak co innego ciekawiło wszystkich po zakonczeniu rytuału. Mianowicie, krasnolud po wyjściu ze świątyni był naznaczony szponami, bądź ostrzem - nie było to wiadome. Faktem jednak powszechnie znanym jest to, że to pierwszy przypadek otrzymania fizycznych obrażeń podczas Drogi. Jedni z kapłanów mówili, iż to przez małą wiarę krasnoluda. Większość jednak obwiniała wizje, które jakimś cudem mogły się zmaterializować...
Harek spoglądał w niebo, ostatnio wyjątkowo szare. Zbierało się na deszcz. Odwrócił się i odstawił pusty kufel. I wtedy to się stało.
Strzała znikająca w gardle Varika zmąciła przyjazną atmosferę, a Hareka ogarnęła groza. Przykląkł przy przyjacielu, lecz szklane oczy krasnoluda ostudziły jego zapał. Stało się to szybko, zbyt szybko. W następnej chwili zrozumiał - amulet ocalenia, "Teritum", który łowca otrzymał od gildii. Wiedział co robić. Położył przyjaciela i wyciągnął strzałę. Rozpoznał lotki skrętkowe, typowe dla klanu Shaeed.
- Elfy- mruknął pod nosem.
W następnej chwili już stał przy dzwonie. Nerwowymi szarpnięciami wszczął alarm.
*
Przerażenie było całkowicie uzasadnione. Elfy, Shaeed byli groźni i nieprzewidywalni. Zwłaszcza teraz. Harek trząsł się ze strachu w piwnicy, o której wiedział tylko on i Varik. Zatoczył się i upadł. Po opróżnieniu wszystkich butelek został tylko kac. I strach...
Wbiegł przez drzwi. Elfy – krzyczy - klan z Shaeed! - Porwali za broń. Harek zdjął swą wysłużoną kolczugę i wdział lśniący napierśnik. Po nałożeniu nagolenników, naramienników, karwaszy i hełmu zetknął sierpy za pas, wziął topór i ruszył. Z chaty wyszedł jako ostatni i to go uratowało. Na podwórzu wznosił się smród. Krwi, pożogi i śmierci. Jeźdźców osłaniały płomienie i żar, wydobywające się z ratusza. Harek nie zwracał na to uwagi. Młodzian widział swych najbliższych w jednej, wielkiej kałuży krwi. Zwłoki rozciągnięte na bruku przemówiły do niego w całej swej powadze. Skulił się i zwymiotował do pobliskiego rynsztoku. W następnym momencie już zwyciężył instynkt.
Uciec - myślał gorączkowo - Uciec i przeżyć.
Wbiegł z rozmachem do chaty, rzucił topór i przykląkł.
- Teritum. Panie, wpuść mnie - szeptał rozdygotanym głosem.
Podłoga rozwarła się. W czeluści ujrzał dobrze znane mu schody. Zszedł. Wymruczał przeciwzaklęcie i zanurzył się w głębi piwniczki. Przez chwilę poczuł się znów jak dzieciak. Dobrze znane mu butelki i pakunki przywoływały wspomnienia. Lecz trwało to krótko, a strach opanował go do reszty.
Autor: Harek
Korekta: Saraj
|
komentarz[17] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Przebudzenie (I)" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|