Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W cieniu c.d.3
Winrel obszedł cały pałac w poszukiwaniu Ayrine. Nie znalazł jej tam. Nie było księżniczki w pokoju ani w żadnej z królewskich sal. Pytał o nią służbę. Nie wiedzieli, dokąd udała się nimfa..
Ayrine szła właśnie brzegiem rzeki, daleko za pałacem i rozmawiała z Gasławem. Biedaczek był obolały, ale chciał sprawić jej przyjemność swoją obecnością. Polepszyło mu się, choć nieznacznie. Jego ciało stało się wiotkie i wrażliwe na każdy niemal dotyk. Idąc po piasku, jęczał cichutko, gdyż odczuwał ból stópek. Wiedział, iż powinien spodziewać się najgorszego, lecz nie wspominał o tym swojej księżniczce, aby nie dodawać jej zmartwień. Mówił szeptem, nie potrafił podnieść głosu, nawet to było bolesne.
W pewnej chwili między drzewami odległego lasu, Ayrine spostrzegła długi cień. Wystraszyła się, gdyż mało, kto tamtędy wędrował. Udała przed strzygą, że nic się nie stało. Gdy jednak spacerowała nawet daleko od tamtego miejsca, jej wzrok sam gnał do drzew, aby upewnić się, że wszystko w porządku.
Gdy doszli do małej skarpy, o której podnóże delikatnie rozbijały się fale głębokiej rzeki, Gasław zachwiał leciutko.
- Czy moglibyśmy tu chwilkę odpocząć? - zagadnął słabym głosem.
- Oczywiście - rzekła Ayrine i usiadła obok stworka - Źle się czujesz? Chcesz abym cię zaprowadziła do Tulwala? Powiedz mi, proszę.
- Nie, na razie wszystko dobrze. Widok tej pięknej krainy jest niebywale kojący. Nie czuję zmęczenia ani bólu, naprawdę.
Ayrine popatrzyła na strzygę ze współczuciem i trwogą o jego stan. Przeczuwała, że coś było nie tak. Oboje ukrywali przed sobą swoje lęki i starali się cieszyć urokiem doliny i rzek.
Nagle ukazała im się postać jasnego jeźdźca. Mężczyzna jechał z okolicy pałacu i zmierzał w ich stronę. Gdy zbliżył się, Gasław drgnął, gdyż poznał w owej osobie Winrela. Nie lubił, gdy wojownik czasem na siłę próbował rozmawiać z Ayrine i błagać ją, o choć jeden miłosny gest. Denerwował nie tylko ją, ale też strzygę. Zaraz po tym, jak Winrel dojechał do dwójki przyjaciół, zsiadł z konia i zajął wolne miejsce przy nimfie. Patrzył na nią bez przerwy. Ona milczała, zniechęcona sytuacją, jaka zdarzyła się niedawno przed pałacem.
- Moja droga Silme - szepnął Winrel i ucałował dłoń księżniczki - Muszę z tobą bardzo poważnie porozmawiać. To dla mnie szczególnie ważne i chcę ci to powiedzieć jak najszybciej - gdy spojrzał na Gasława, ten zrozumiał, że miał zostawić ich samych, więc powstał pospiesznie.
- Dokąd idziesz? - mruknęła Ayrine i zatrzymała strzygę.
- Ważne rozmowy najlepiej prowadzić z potrzebnymi do nich osobami - oświadczył i wszedł w trawę. Zniknął z oczu dziewczyny.
- Możemy zacząć? - wtrącił Winrel.
Ayrine mruknęła na zgodę i odwróciła od niego spojrzenie. Mężczyzna trzymał jej rękę i co chwila próbował się zbliżyć. Raz nawet pocałował jej policzek, a skoro mu na to pozwoliła, starał się uczynić to jeszcze wiele razy później. - Kochana królewno, najdroższa mi i najbliższa memu sercu, zechciej wysłuchać mnie do końca. Wiesz, jak dużo dla mnie znaczysz, mógłbym zrobić wszystko, o co tylko byś poprosiła. Jesteś jak iskierka, która rozpala ogień radości i światła w moim życiu. Kocham cię ponad życie i pragnąłbym być z tobą przez cały żywot, jaki mi pozostał. Uczynię nawet największe głupstwo i podejmę się każdego ryzyka, abyś tylko zgodziła się zostać mą ukochaną kobietą. Pragnę z całego serca, abyś była moją żoną - Ayrine zachwiała i rzuciła na mężczyznę zdziwione spojrzenie - Mówię szczerą prawdę - zapewnił ją i pocałował raz jeszcze w dłonie i policzek - Wyjdź za mnie, a dam ci wszystko, co posiadam. Nie mam wiele, gdyż żaden ze mnie dziedzic tronu, ale mam swój mały pałacyk, w którym byśmy razem zamieszkali i mieli dzieci. Oddam ci moje serce i duszę, także ciało moje będzie należało do ciebie. Proszę, zostań ze mną już na zawsze. Czyż nie wierzysz w realność i szczerość mojej miłości? Daję ci ją i proszę o to samo. Kocham cię i chciałbym abyś z miłości do mnie powiedziała jedno maleńkie słówko 'tak’, na które czekam i w głębi duszy czuję, że je wymówisz. Jaka jest twoja odpowiedź? Wyjdziesz za mnie?
- Winrelu - wyjąkała Ayrine. - Twoje słowa są... przemiłe... Wiesz, że marzę o wspaniałej miłości, ale wydaje mi się... że jeszcze jej nie przeżyłam. Jesteś moim bliskim przyjacielem... kocham cię, jak brata...
- Nie - jęknął Winrel. - Nie możesz mi tego zrobić! Kocham cię, najdroższa! Nie odmawiaj mi, błagam!
- Nie mogę się zgodzić, wybacz - mruknęła księżniczka - Postawiłeś mnie przed trudnym zadaniem. Odpowiedź nie była łatwa! Nie chciałam cię skrzywdzić!
- A jednak zrobiłaś to! Podarłaś mi serce na drobne kawałki! Zraniłaś mnie! Jak mogłaś?!
Oczy Winrela zapłonęły wściekłością i zawiścią. Powstał i przez moment patrzył na skamieniałą twarz Ayrine.
- Nie pozwolę, abyś była z tamtym niziołkiem! - Zakrzyknął - On pierwszy poprosił cię o małżeństwo? To dla niego mnie odrzucasz? Powiedz, czy od teraz jest on moim śmiertelnym wrogiem?
- Nie - odparła dziewczyna i stanęła naprzeciw rozwścieczonego nimfa. - Nie zostanę twoją żoną, gdyż nie kocham cię jak kobieta mężczyznę! Ariana także nie kocham tak jak ci się wydaje! Traktuję go tak jak ciebie!
- Nie prawda! - Krzyknął wojownik - Zakochałaś się w tym nicponiu! Widziałem was, jak zerkaliście sobie w oczka! Koniec z tym! Nie mogę już tego wspominać, bo mi się niedobrze robi! Pojadę na wojnę i zginę przez ciebie!
- Winrelu!!! - Wołała księżniczka, zaś on nie słuchał jej i odjechał z powrotem do pałacu.
Mężczyzna nie trafił do Tulwala. Minął pałac i ruszył w przeciwną stronę do miejsca wschodu słońca. Pomknął daleko na zachód ku lasom. Pędził tak szybko, że ktokolwiek by go zobaczył, uznałby tego wojownika za cień orła niesiony w powietrzu przez wiatr. Zatrzymał się zaraz za trzecim lasem, który minął szybko, jak dwa wcześniejsze. Miał przed sobą szerokie i zielone wzgórza. Trawy, które je pokrywały były przesiąknięte wodą, przez co wydawały się piękniejsze i wieczne w swym uroku. Nimf czekał chwilę, aż na horyzoncie ukazał się czarny punk. Poruszał się. Osobnik zbliżał się szybko, a jeszcze bardziej przyspieszył, gdy spostrzegł Winrela. W krótkim czasie mroczny wojownik zatrzymał swego konia tuż obok czekającego jeźdźca. Miał na głowie czarny kaptur płaszcza, ale zrzucił go i wtedy nimf poznał jasną twarz i błękitne oczy Ekana.
- Jakie wieści przynosisz? Czułem twoją obecność już wcześniej, dlaczego? Mówiłem ci, abyś tu nie przyjeżdżał.
- Pytałeś, panie, o wieści - przypomniał Ekan. - Znalazłem niziołka w Mosenrond. Sam wpadł mi w ręce. Głupiec. Przybył z bandą nieudaczników do warowni i siedziby Narelitha i najwyraźniej nie wiedział jakich wojowników może tam spotkać. Jego drużyna została wyrżnięta, ale nie cała. Kilku zdołało zbiec, choć nie wydaje mi się, aby daleko zaszli, gdyż ruszyła za nimi grupa mrocznych bojarów. Niziołek był sprytny. Dał radę dojść do twierdzy Króla Czarownika, ale nie wszedł do niej. U jej wrót trafił na mnie. Walczył mężnie. Miło będzie go wspominać.
- Zabity? - Zapytał Winrel z iskrą nadziei w oczach.
- Tak - oznajmił dumnie Ekan. - Nie powstanie, chyba, że był wypił jakiś eliksir, który uodpornił go na ciosy zadane mieczem. Wątpię, abyś jeszcze kiedyś oglądał go żywego.
- Nie sprawdziłeś?!
- Nie było na to czasu, gdyż rzucił się na mnie jakiś człowiek. Podejrzewam, że jego przyjaciel, bo równie głupi. Wyklinał i płakał, walcząc ze mną. Jednakże nie miałem czasu, aby go zabić. Odszedłem stamtąd, by walczyć z prawdziwymi żołnierzami. Ci mnie nudzili. A zadanie było bajecznie proste.
- Nie chwal się - ponaglił Winrel. - Jeszcze nie skończyłeś. Gdy będziesz miał za sobą drugą część planu, zdobędziesz moje uznanie. Mam nadzieję, że jesteś wystarczająco twardy i odporny na kobiece humory i piękne oczy, które urzekają bardzo szybko. Wiem, że nigdy nie miałeś do czynienia z tak delikatną istotą, jaką jest kobieta. Uważaj na nią i nie waż się doń zbliżyć. Pamiętaj, że jest moja, a ja z nikim się nie dzielę swoją własnością.
- Wciąż mam czekać na znak? - spytał Ekan, nie zważając na poprzednie uwagi Winrela.
- Nie - oznajmił wojownik. - Pilnuj pałacu i czekaj na moment, odpowiedni twoim zdaniem. Najlepiej będzie, jeśli powstrzymasz się do kilku dni po tym, jak przywiozą ciało Ariana do jego "ukochanej z marzeń". Nastąpi to już wkrótce, gdyż osobiście tego dopilnuję, więc miej się na baczności. Księżniczka będzie wstrząśnięta, a to chyba najkorzystniejsze co cię spotka podczas realizacji planu. Jeszcze jedno - dopowiedział, kiedy zawrócił konia ku Thule. - Nie wchodź do Tulwala, bo już z niego nie wyjdziesz. Straże dobrze pilnują osób królewskich. Czekaj, aż Ayrine będzie sama. Najpierw zaś, zanim cokolwiek uczynisz, muszę odwiedzić księżniczki. Wkrótce po wysłaniu ciała Ariana do krainy nimf udam się tam i wyjawię prawdę. Rozmyję też wszelkie nadzieje w ich powodzeniu w walce, które miało rzekomo wynikać z posiadania zwoju. Nie będą już tacy uradowani…
- Po co go w ogóle brałeś, panie? Narelith nie pozwoliłby, aby jego skarb trafił w czyste ręce. Więc skąd…
- Zrobiłem to, aby zachować pozory oddanego wojownika! Poza tym stwarzam sobie pretekst, żeby zdenerwować Earnala i jego córeczki. A Narelith na pewno nie zdoła się wściec przez wieść o zwoju. To istna farsa! Nigdy nie widziałem jego skarbu na oczy, co dopiero trzymać go w dłoni! Magiczny pergamin to zwykły kawał papieru, który określiłem mianem zwoju z mrocznymi zaklęciami. Wystarczyło trochę węgla, odrobina smoły i gotowe! Zostałem wysłany w celu wykradnięcia go z Mosenrond. Ale sam chyba wiesz, że byłoby to za trudne dla wojownika z Thule. No, może nie dla mnie… Podrzuciłem go księżniczce będąc w okolicach Devon, gdyż nie chciałem bawić się w tragarza. Ona go zabrała i w razie, gdyby zauważyli, że nie jest prawdziwy, wina nie byłaby całkiem moja, bo to moja słodka go doniosła na miejsce. Uwierzyli, że to autentyk. Wszyscy są tacy naiwni… Ty też, skoro dałeś wiarę tej komedii. - Winrel przycichł, gdyż czuł odpychający chłód bijący od spojrzenia Ekana. - Ach… Moja rozkoszna Ayrine... zobaczę ją i ukażę przed nią prawdziwe oblicze. Zwój Zaklęć przyniósł mi u niej i jej ojca duże zasługi, ale już nie są mi przydatne. Zniszczyłem największą armię Earnala. Desuan jeszcze ci o tym nie opowiadał? Wyrżnąłem tysiące wojowników... I Earnal nie podejrzewa nawet, że jest taki słabiutki... Z łatwością mogę go pogrążyć… A ty… zabierzesz stamtąd moją księżniczkę całą i nienaruszoną - to określenie zaznaczył specyficznym tonem - Masz doprowadzić do mnie.
- Tak jest, panie - powiedział Ekan i skłonił się nieznacznie. - Zrobię, co każesz!
- Czekaj - zatrzymał na chwilę. - Potrafisz obchodzić się z kobietami? Wiesz jak się zachowywać?
- Jestem Mroczkiem, panie - przypomniał Ekan. - Czego się po mnie spodziewasz? Nie zabiję jej ani nie pozwolę, aby pożarły ją dzikie zwierzęta czy mróz dopadł jej delikatne ciało...
- Obyś ty jej nie próbował rozgrzewać własnym - warknął Winrel.
Ekan odwrócił się.
Autor: Silme
Korekta: Xaneth
|
komentarz[11] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "W cieniu c.d.3" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|