..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Głowa znaleziona na śmietniku




Policyjne flayery prawie przysłaniały niebo nad wielką, szarą bryłą zakładu recyklingowego. Jeden z nich właśnie siadał na parkingu przed wejściem. Wysiadł z niego wysoki, łysiejący mężczyzna o ciemnej karnacji skóry i orlim nosie. Na oko liczył sobie czterdzieści lat, ale w dzisiejszych czasach nigdy nie ma pewności. Spojrzał na wejście gdzie stał sierżant Jack Zarda.
- Dobrze, że udało się panu tak szybko dolecieć, panie poruczniku. - Zachrypiał nieprzyjemnym barytonem, wprowadzając przełożonego do budynku.
- Ja tam nie jestem zachwycony skracaniem wakacji na Sycylii. Co tam mamy, że nie mogli się beze mnie obejść?
- Mack Lebkowicz, rasa biała, sto osiemdziesiąt dziewięć centymetrów wzrostu, dziewięćdziesiąt dwa kilo wagi. Zawodowo szef ochrony korporacji Mikaruto. Rodziny brak. Głowę odcięto dwa dni temu.
- Jakbym był na wyborach mister uniwersum. Całkowicie biały?
- Rozpoznano go na podstawie badań DNA.
- Neorasiści byliby zachwyceni. Ale ciągle nie wiem, czemu zepsuto mi wakacje. Jeśli jest z Mikaruto, to oni powinni go wziąć.
- Poprosili o pomoc policji.
- Czekaj, czekaj. - Policjanci stanęli obok wejścia do magazynu szła. - Korporacyjni, proszą nas o wtrącanie się do ich spraw?
- Na to wygląda. Ale to dopiero początek.
- To, co dalej? Latające krowy?
- Lepiej opowiedzieć to po kolei.
- Więc...
- Ciało, a dokładniej samą głowę znalazł Kuba Radport, pracownik fabryki dbający o poprawne działanie maszyn. Podczas obchodu zauważył coś dziwnego i wyciągnął wysięgnikiem fragment denata. Przysłano mnie z ekipą. Zeskanowałem obszar, i sprawdziłem genetykę. Jak tylko wyświetliło mi, z kim mamy do czynienia zadzwoniłem do Mikaruto, gdzie przełączono mnie do Lebkowicza.
- Tego zmarłego?
- Dokładnie, poprosił o naszą pomoc w tej sprawie.
- Bliźniacy odpadają?
- W kartotekach stoi, że jest jedynakiem.
- A klonowanie? Ta głowa to nie klon?
- Testy wyraźnie wykazują że nie.
- To by znaczyło, że klonem jest ten z którym rozmawiałeś, ale czemu w takim razie wziął jeszcze nas? Nie brzmi mi to.
- Niestety, a do tego ma pan spotkanie z Lebkowiczem za dwie godziny.
- To pięknie. Dobrze, że się już chociaż zdążyłem odświeżyć po podróży. Prześlij mi wszystkie dane na Mobtera. Zleć dokładne badania głowy, może znajdziesz jakieś drobinki, które dadzą nam jakiekolwiek zahaczenie, choć nie liczyłbym na to.
- Nie chce pan zobaczyć miejsca zbrodni i porozmawiać z Radportem?
- Primo: to nie tutaj odcięto tą głowę. Secundo: z Radportem pogadam na posterunku. Coś mi się nie widzi ten przypadek ze znalezieniem głowy, w takim kompoście. A tak, to mam skan. On przynajmniej nie pachnie.
W aktach, tak naprawdę, nie było nic więcej. Mówiąc krótko, nie było w nich nic. Porucznik Frank Torogo po raz kolejny czytał życiorys Lebkowicza, lecąc na spotkanie z nim. Grunt to poznać swojego wroga. Zaczynał jako jedynka. Bez pracy, czy perspektyw na błyskotliwy sukces. Normalnie z tej pozycji można stać się dwójką, czy trójką, ale to nie było mu chyba pisane. O dziwo wyciągnął go gang, nad którym objął przywództwo. Tam zwerbowało go Mikaruto. Szybko wspiął się po szczeblach kariery, zahaczając wynajmowanie się w paru konfliktach jako oficer. Praktycznie nigdy nie był na pierwszej linii, ale zdarzało mu się w ostateczności wkroczyć do akcji. I tak, w końcu dochrapał się szóstki, korporacyjnego pracownika wyższego szczebla. Najciekawsze było jednak coś innego. Lebkowicz nie miał w sobie nawet jednej modyfikacji. Same mięśnie, skóra i kości. U fajtera! Już nawet Frank miał chip pamięciowy w mózgu i podłączenie sieciowe. Poszedł na nie cały fundusz doskonalenia zdolności i sam musiał coś dołożyć. Nie chodziło na pewno o oszczędności, bez łącza sieciowego musiał korzystać z droższych i słabszych hełmów elektromagnetycznych. No i Mack miał pieniądze. W wieku czterdziestu ośmiu lat stał niedaleko szczytu drabiny społecznej i mógł sobie pozwolić naprawdę na wiele.
Policyjny flayer miękko usiadł na platformie znajdującej się ledwie parę pięter od szczytu wieżowca. Dość wysoko, by potrzebna była śluza powietrzna. Przy wejściu do budynku lśnił nowy Legas, model Pegasus, albo nawet Gryfin.
- Niezwykle skuteczna metoda onieśmielenia małego żuczka, jak na przykład porucznik policji. - Mruknął do siebie Torogo i wszedł do jaskini Lwa.
Przywitała go uśmiechnięta sekretarka i wprowadziła do hali, o przepraszam, biura Lebkowicza. Za niewielkim, staromodnym biurkiem siedziała gigantyczna postać, której głowa zdecydowanie trzymała się karku, mimo dowodów, że nie powinna. Wierząc aktom ten człowiek nie był może mały, ale do wielkoluda trochę mu brakowało. Rzut oka na pokój przyniósł rozwiązanie. Cały myk ukryty był w dyskretnym wzorze na ścianach, umiejscowieniu okien i biurka. Kumulacja tych szczegółów dawała piorunujący efekt. Do tego rozległość przestrzeni, która również była zapewne wynikiem architektonicznych trików. Większość petentów miała zapewne ochotę od razu wyjść stąd i nie niepokoić więcej bogów na Olimpie.
- Proszę usiąść, panie poruczniku. Napije się pan? - Jednym wystudiowanie zamaszystym ruchem wskazał krzesło i staroświecki, drewniany barek. Właściwie całość umeblowana była tego typu antykami. Mack, z pewnością, nie gonił za modą.
- Nie, dziękuję jestem na służbie. - Bardzo taktownie o tym przypomniał, trzeba mu przyznać.
- Miałbym kilka pytań.
- Zaprosiłem pana żeby na nie odpowiedzieć.
- Gdzie pan był dwa dni temu?
Szef ochrony skrzywił się, słysząc coś tak schematycznego. Frank uśmiechnął się w duchu. No dalej, nie doceniaj przeciwnika.
- Mieliśmy próbę wtargnięcia i trzeba było przeprojektować system. To zajmuje trochę czasu.
- Co to było za wtargnięcie?
- Niezidentyfikowana grupa próbowała wpisać kod do drzwi, ale pomyliła się w ostatniej liczbie. Potem ostrzelali kamerę i odlecieli.
- Musieli mieć dobrych ludzi, żeby zrzucić ich na szczyt tego wieżowca. To dość wysoko.
- Tutaj jesteśmy tylko właścicielami biur, główna siedziba jest kilka ulic stąd i nie wspina się tak wysoko.
- Będę chciał obejrzeć to nagranie.
- Powinno już być na policyjnym serwerze.
- Przejdźmy więc do meritum. Nie ma pan pojęcia dlaczego pańska głowa znalazła się na śmietniku?
Nieruchoma twarz szefa ochrony zaczęła przypominać marmurową rzeźbę.
- Nie. Zapewne sprawdziliście czy to nie klon.
- Owszem i chcielibyśmy to samo badanie przeprowadzić na panu.
- Nie dziwię się.
Lebkowicz wyciągnął z szuflady biurka obcinacz do paznokci znaleziony chyba na jakichś wykopaliskach. Użył go pozwalając DNA opaść do podstawionej przez policjanta torebki, która natychmiast zatrzasnęła się próżniowo.
- Dziękuję bardzo za współpracę.
- Wprost przeciwnie, to ja panu dziękuję za współpracę. - Mack uśmiechnął się, jakby mówił do młodszego brata, przypominając mu, że to on jest większy, starszy i silniejszy.
Frank wstał orientując się, że praktycznie cały czas drżały mu kolana. "Cholera, czy ten człowiek coś tu jeszcze rozpyla w powietrzu?" - Zastanowił się, wykonując wyuczone wdechy. Na szczęście szybko odzyskał panowanie nad ciałem. Tuż przed wyjściem odwrócił się jeszcze.
- Czemu policja?
- Nikt nie chciałby chyba prowadzić sprawy własnego zabójstwa. No i nie wyglądałoby to zbyt dobrze w mediach.

Torogo wpadł na posterunek jak chmura burzowa. Słabość szybko przemieniła się w kipiącą złość na siebie, komendanta, a zwłaszcza Macka Lebkowicza. Wszyscy w zatłoczonym biurze ustępowali mu z drogi. Poza Zardą, któremu jednak też odechciało się rozmawiać z przełożonym. Chwycił więc tylko rzuconą torbę z paznokciem. "Muszę tu mieć piekielnie kiepską opinię." - Pomyślał Frank, kiedy usiadł już za swoim biurkiem.
- Odtwórz plik z ataku na Mikaruto. - Wydał rozkaz komputerowi.
Na ekranie pojawili się ludzie, których możnaby wziąć za żebraków, gdyby nie wysokiej klasy uzbrojenie i sprzęt. Po kolei zsuwali się z lin i delikatnie opadali brzuchami na dach budynku. Jeden podczołgał się pod drzwi. Przypominał Macka z bazy danych bardziej niż sam olbrzym zza biurka. - Frank uśmiechnął się pod nosem.
Tymczasem postać wyciągnęła teleskopowy wskaźnik i zaczęła wstukiwać nim kod. Za szóstym kliknięciem zapaliła się czerwona lampka. Osoba leżąca obok niego, bodajże kobieta, uniosła się na łokciu i fachowo trzasnęła go kolbą w skroń. W tym samym momencie ktoś z tyłu oddał salwę eliminując kamerę.
Porucznik odchylił się w fotelu przymykając oczy. Nagranie nie dawało żadnych odpowiedzi i mogło być częścią innej układanki. Trudno jednak uwierzyć w taką kumulację niewyjaśnionych zdarzeń. Z tego, co było powszechnie wiadomo, Mikaruto wprowadzało właśnie nowego robota domowego. Praktycznie w tym samym momencie, co gigant Tecrom. Robotyką zajmowało się sporo korporacji, ale wpuszczanie na rynek jednocześnie dwóch podobnych robotów, do tych samych celów, oznaczało już solidną konkurencje. A co najśmieszniejsze, Dawid miał szanse znów posłać Goliata na deski. Propozycja firmy Macka była znacznie ciekawsza. Nie dość, że ich robocik był tańszy to jeszcze miał sporo więcej funkcji niż konkurent. Lepiej nie myśleć, jakie to oznaczało straty. Większość firm spróbowałoby w takiej sytuacji przemycić do nowego produktu jakąś mało medialną wadę. Tecrom jednak słynął za kulisami z mentalności Huna i, gdzie kto inny wtykał szpilę, oni walili młotem.
W tym momencie ekran komputera mrugnął. Wyświetliła się na nim informacja od komendanta, a dokładniej pani komendant. "Więc Bella chce się spotkać." - Pomyślał Frank, wychodząc z biura. Przeszedł na następne piętro, gdzie rezydowała przełożona. Zatrzymał się przed jej drzwiami i odruchowo poprawił ubranie. Zanim zdążył zapukać usłyszał, że może wejść. Oczywiście, lustra weneckie, co za szaleniec wpadł na pomysł robienia z nich drzwi.
Wnętrze było ciepłe i przytulne, pomalowane w ciemne odcienie czerwieni. Spora powierzchnia pomieszczenia została zastawiona wszelkiej maści drobiazgami, jak holograficzne drzewo po, którym skakała wiewiórka. Albo szafa wypełniona wszystkim i niczym. Biurko wpasowywało się w ten lęk przed pustką dzięki stadom figurek gryzoni. Sponad nich spoglądały uśmiechnięte oczy Belli Pontikos. Przysadzista kobieta nieodmiennie zaskakiwała wszystkich, przyznając się do stanowiska. Wielu uważało za niepojęte, że ruda wielbicielka zwierzątek jest komisarzem policji, który dochrapał się stanowiska ciężką pracą i nieugiętością.
- Cieszę się, że jesteś.
- Ja niestety trochę mniej. Nie było nikogo innego, kto by to mógł wziąć?
- Nie bardzo. Trzeba było wysłać najlepszego. A tak to mam tylko ciebie i Talena.
Torogo skrzywił się nieznacznie. Fakt, Wiktor Talen był świetnym gliną i fachowcem, ale przy tym antypatycznym ćwokiem.
- On nie ma za grosz talentu do dyplomacji.
- Dlatego nie wygrzewasz się teraz na Sycylijskich plażach. - Bella zaprezentowała garnitur białych ząbków. Nie była co prawda piękna, ale uroku i wdzięku jej nie brakowało.
- Bardzo dziękuję za zaufanie, ale obawiam się, że wiele to się z tego wycisnąć nie da.
Komisarz westchnęła odchylając się na krześle.
- Też to czarno widzę, dlatego chcę, żeby dopełnione zostały wszelkie procedury, żeby nie mogli podważyć naszego profesjonalizmu, nawet łomem.
- Więc ściągnięto mnie tu dla zasłony dymnej?
- Jeśli tak wolisz o tym myśleć... W każdym razie poprosiłam cię tutaj, żebyś wiedział jak ważne jest, byśmy wypadli elegancko. Dawno nie mieliśmy tu tak reprezentacyjnej sprawy. Oczywiście masz wszystkie środki, jakich będziesz potrzebował. W granicach rozsądku, ale jednak.
- Postaram się.
- Mam taką nadzieję. A przechodząc do przyjemniejszych tematów, jak tam Kat?
- Świetnie, pewnie zafundowała sobie masażystę rekompensując sobie męża pracoholika.
- Uaa, chyba naprawdę humorek ci nie sprzyja Frank. W takim razie już cię nie zatrzymuję. - W oczach Belli zagrały figlarne iskierki.
Frank wrócił do siebie i siadając w fotelu, spojrzał na zegarek. Nie dziwne, że był taki nerwowy. Na Sycylii było około trzeciej w nocy. Na dziś dosyć. Oczywiście nie ma co wracać do domu. Kolejny wieczór na rozkładanej kanapie w rogu. Na szczęście tym razem nikt mu nie zmyje głowy za nie wracanie na noc.

Ktoś zapukał w drzwi z przydymionego szkła. Rysowała się za nimi sylwetka Zardy.
- Panie poruczniku, mamy wyniki badania paznokci. Lebkowicz też nie jest klonem. I przyszedł Radport.
Frank niechętnie wstał, odpędzając widma snu, w którym rozbijał się po mieście Gryfinem.
- Już idę.
Ubierał się szybko, kiedy kanapa składała się bezgłośnie. Opłukał twarz z resztek niewyspania i skierował się do sali przesłuchań.
Kuba Radport okazał się być wysportowanym młodym człowiekiem z fantazyjną, mieniącą się fioletem fryzurą. Na twarzy widać było niezadowolenie z wizyty. Policja straciła sporo autorytetu. Po drugiej stronie stała już gorąca i strasznie słodka kawa. Zarda czasem potrafił zabłysnąć.
- Kuba Radport, technik elektronik pracujący w Centrum Recyklingu Panda. - Przeczytał z ekranu mobtera, z którym się nie rozstawał. Po czym zrobił pauzę, uzupełniając ją zamyśloną miną.
- Tak? - Świadek widocznie tracił pewność siebie.
- Jak to możliwe, żeby zobaczyć w takiej kupie śmieci ludzką głowę?
- Czasem trzeba spojrzeć do kadzi, żeby sprawdzić, czy nie ma czegoś, co mogłoby uszkodzić sortownik... - Mówił, jakby czytał z broszurki.
- Od tego są komputery i maszyny, więc przestań łaskawie pieprzyć. Czegoś tam szukał?
- Niczego!
Torogo podniósł wzrok znad ekranu i spojrzał w mętne oczy, zaciągnięte ledwie spostrzegalną mgiełką. Jasne, skórkowaniec musiał sobie zaaplikować uspokajacz. Czasem jednak warto spojrzeć na coś więcej niż wydruki.
- Wpadł ci aplikator po błękitnej gwieździe co? Przy kadziach nikt cię nie mógł zauważyć. Niestety narkotyk strasznie telepie po działce i strzykawka ci wypadła. Musiałeś szybciutko ją znaleźć, zanim zrobi to maszyneria i wszyscy dodają dwa do dwóch, co?
Kuba wlepił wzrok w trapery. "Bingo!" - Przeleciało echem po głowie porucznika. Wreszcie coś zaczyna wpasowywać się w melodie.
- Masz farta młody, że gówno mnie twoje ćpanie teraz obchodzi. Korporacyjnemu odcięto głowę i to jest na językach. Masz więc może coś jeszcze o tym do powiedzenia?
- Tam nic więcej nie było tylko głowa w śmieciach. Wiedziałem, że mogę mieć problemy, ale nie mogłem tego tak zostawić. - Jeszcze chwila i by się chłopak rozklei.
- Spadaj. Nikt się nie dowie o nałogu. Tylko zjaw się na detoksie. Jesteś zapisany na... - Palce zatańczyły na klawiaturze. - ... pojutrze o szesnastej.
Radport wyszedł, tonąc w podziękowaniach i obietnicach, ale nikt go już nie słuchał.
Chwilę później do pokoju wszedł Zarda. Porucznik zauważył go dopiero po chwili. Nawet na kacu nikt by sierżantowi nie zarzucił, że tupie.
- Mamy coś?
- Wyniki badań głowy.
- Wal.
- Nie licząc różnych odpadków biologicznych była całkowicie czysta. Tym nie mniej coś się udało ustalić. Zawartość mózgu sczytano i odwirowano.
- Jasna cholera, takie numery są nielegalne. Sam sprzęt jest, teoretycznie, nie do zdobycia. Mogą to mieć tylko rządowi i korporacje, a i to rzadko która.
- Nie da się ukryć.
- A Lebkowicz na pewno nie może być jakimś niesamowicie zaawansowanym klonem?
- Technicy są pewni, że nie. A nawet gdyby byli zacofani to kto by go zrobił? Czegoś takiego nie zleca się innej korporacji, a w Mikaruto genetyką się nie zajmują.
- Może więc ktoś inny.
- Musieliby do czegoś takiego dorwać cały oryginał. Nawet zwykłe klony robi się teraz z całościowym skanowaniem, a co dopiero nowsze.
- Kto wie, może go porwali.
- Razem z taśmą przyszedł grafik Lebkowicza z ostatnich miesięcy. Sprawdziłem wszystko i nie byłoby momentu.
- Też to rozpatrywałeś?
Sierżant przytaknął.
- I kiedyś ty to wszystko zrobił.
Płaska twarz Zardy pojaśniała w uśmiechu.
- W międzyczasie, panie poruczniku.
Frank pokręcił głową. Łatwo można było zlekceważyć tego niskiego i trochę pokracznego człowieczka o rzadkich blond włosach. Powinien sobie zapisać, żeby nigdy nie popełnić takiego błędu.
- Mamy jeszcze jakiś punkt zaczepienia?
- Nie bardzo, chyba, że chciałby pan wybrać się do Tecromu.
- Myślałem nad tym, ale co bym zrobił? Spróbował przycisnąć paru dyrektorów i radę nadzorczą?
- Zły pomysł, ale to oni. Nie wiem jak, ale oni.
Jacke coraz bardziej zdejmował maskę spokojnego profesjonalizmu.
- Z tym, że nic im nie udowodnimy. A jeśli to oni to więcej dowodów raczej nie pozostawili.
- Mamy im to tak odpuścić?
- Masz lepszy pomysł?

Miał. Cztery godziny później Jacke Zarda obserwował z boku jak Karma kończył montować materiał. Znali się odkąd sierżant złapał go za atak na centralę komputerową Markal Towers. Dał się jednak przekonać, że chodziło o nadużycia siły wobec mieszkańców dzielnicy korporacyjnej podejrzanych o pomniejsze przestępstwa. Teraz Karma miał dług, który na dobrą sprawę został spłacony już wielokrotnie. Teraz panowie współpracowali raczej ze względu na sympatię niż długi. Żaden jednak by się do tego nie przyznał.
Ekran wyświetlał właśnie zestawienie zebranych sprawie głowy Lebkowicza poszlak.
Haker odwrócił się do policjanta.
- To gdzie to wysyłamy panie szefie?
- Do rady nadzorczej Tecromu, tylko zadbaj żeby cię nie wyśledzili. - Karma rzucił krzywe spojrzenie. Jemu nie było co mówić takich rzeczy. - Podpisz, że to od przyjaciela.

Dwa dni później Malachiasz Bortomo, dyrektor pionu badawczego Tecromu miał bardzo nieprzyjemny poranek. Rada nadzorcza znów wzywała go w sprawie projektu "Rozdarcie". Tym razem między wierszami łatwo było doczytać się, że może pożegnać się z tą pracą. Miał nadzieje, że tylko z pracą.


Driden Wornegon
komentarz[10] |

Komentarze do "Głowa znaleziona na śmietniku"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.158694 sek. pg: