..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Róże nie umierają



Na zegarze wybiła dopiero 18:00. Wstała wcześnie. Usłyszała brzęk tłuczonego szkła.
-Puszek! Ty zbóju! Znowu coś stłukłeś. – krzyknęła z pretensją. Weszła do kuchni. Gruby, puchaty kocur siedział na blacie stół i chłeptał łapczywie mleko. Mieszało się z krwią i skapywało powoli na podłogę.
-Pięknie Puszek…Pięknie! Pozbawiłeś nas śniadania.
Wzięła kota na ręce, pogłaskała czule po białym łebku. Zamknęła go w sypialni, poczym wróciła i pozbierała potłuczone szkło z butelki i jej ulubionej kryształowej szklanki. Zajrzała do lodówki. Wyjęła mleko dla kota i woreczek z krwią dla siebie. Puszek donośnym miauczeniem domagał się śniadania.
- Już, już mały. – powiedziała, napełniając miseczkę. Oparła się o parapet. Kły wysunęły się z dziąseł.
Nigdy tego nie umiałam powstrzymać…- pomyślała cofając nową szklankę od ust. Wyjrzała przez okno. Wokół tylko szarość. Brudny grudniowy śnieg pokrywał chodniki. Monotonia była nieodłączną cechą tego krajobrazu. Tylko róża w szklanym wazonie. Czerwona. Samotna, wyróżniająca się. Dziewczyna patrzy na czerwony płyn, wypełniający po brzegi naczynie. Powierzchnia cieczy zafalowała, gdy przechyliła szklankę i jednym haustem przełknęła życiodajną czerwień. Krew mieszała się z jej krwią, krążyła w ciele przywracając do życia, odnawiając. Cichy pomruk rozkoszy… Oblizała z upodobaniem kły, starła pojedynczą kropelkę z ust. Oczy lśniły teraz miękkim błękitnym blaskiem. Świat nocy stał się jasny… Pojawiły się wcześniej niedostrzegalne szczegóły. Dusza róży trzepotała się jak przywiązany ptak. Kwiat miał zwiędnąć, lecz jeszcze żył. Sztucznie podtrzymywany, trwał jeszcze po momencie odcięcia od krzewu.
-Jesteś podobna do mnie. – powiedziała i dolała róży świeżej wody. Wstęp przed polowaniem… Zawsze… od lat, od wieków… i ta róża. Codziennie świeża. Dwie żywe istoty w tym mieszkaniu. Zdmuchnęła świece rozstawione w każdym wolnym kącie. Powstały dym niczym kadzidło wypełnił jej małą świątynię. Wzięła biały płaszcz i otworzyła drzwi. Między nogami a framugą przecisnął się Puszek. Zarzuciła kaptur na głowę tak,że było widać tylko jej błękitne oczy. Kot zamiauczał żałośnie.
-Niech ci będzie, ale to ostatni raz…
Nachyliła się, a zwierzak wskoczył jej na ręce.
Śnieg prószył coraz bardziej. Mieszał jej sylwetkę z otoczeniem, rozmywał kontury. Wkroczyła w dzielnicę biedoty. Kątem oka dostrzegła, że już ją ktoś śledzi. Skręciła do zaułka i obróciła się. Wyjście zastąpiła jej dwóch podejrzanych typów. Kły znów wysunęły się. Postawiła Puszka na ziemi.
- No damulko… dawaj kasę. – zażądał wyższy z nich wyciągając nóż. Jego towarzysz zrobił to samo. Podszedł do niej i złapał za nadgarstki. Nachylił się kilka centymetrów nad jej twarzą. Nie odsunęła się.
- No to teraz się zabawimy. Nie stawiaj oporu mała. – Chuchnął jej w twarz odorem alkoholu. Delikatny zmysł węchu aż zaprotestował.
- Co za świetne przedstawienie… ta ich pewność siebie…- pomyślała śmiejąc się pod nosem- zawsze ich zgubi…. Później szepnęła.
- Czy wierzysz?
- Co? Błagasz o litość? Hę? – potrząsnął nią.
- Czy wierzysz? – powtórzyła wyraźnie – Jeśli tak… módl się. Dziś nastał koniec.
Jednym ruchem wyrwała nadgarstki z uchwytu napastnika. Chciał ją dźgnąć, lecz nóż wybiła mu z ręki chwilę później. Złapała go za gardło i uniosła w powietrze. Wiatr zsunął jej kaptur. Białe włosy falowały na wietrze. Jej kły wbiły się w tętnicę. Czuła pulsowanie, nieregularne… coraz słabsze. Ciepło rozlewało się po ciele.
-Ile tak jeszcze będę żyć. Kradnąc życie innym – pomyślała i rzuciła zwłoki na ziemię. Druga ofiara opadła na klęczki. Nie uciekał. Prawie nie oddychał. Sparaliżowany strachem.
- Nie uciekasz. Mądra decyzja. – uśmiechnęła się i podeszła. Lekko. Nie powodując nawet śladów na śniegu.
- Czy jesteś aniołem? – wyjąkał
- Możesz mnie tak nazwać. Zaprowadzę cię do raju…Jeśli na niego zasłużyłeś.- wyciągnęła rękę w stronę klęczącego, a on złapał ją, lecz nie wstał. Zebrała płaszcz i klęknęła. Przytuliła go. Zabrała życie. Wiatr uniósł kolejne wołanie śmierci. W kieszeni znalazła swój mały, grawerowany sztylecik. Przecięła palec. Nie lubiła tego robić kłami. Upuściła kropelkę swojej krwi na dwie ranki powstałe po ugryzieniu. Odnalazła Puszka. Miała już odejść, gdy usłyszała klaskanie. Rytmiczne. Niewyrażające uznania… raczej niosące w sobie szyderstwo. Mała postać wyłoniła się z mroku. Po drodze strzepnęła śnieg z czarnych skrzydeł.
- Znów zabiłaś. Nie dość ci było jednej ofiary? Musiałaś kontynuować?
Znała ten głos.
- Siostro… Tak dawno cię nie widziałam, ale czułam… czułam, że żyjesz…Jak?
- Klaudio ja nie żyję. Nie umarłam także. Trwam gdzieś pomiędzy, pracując na odkupienie.
Skrzydła znów uderzyły powietrze. Nie wiadomo czy dla podkreślenia słów czy dla zrzucenia coraz bardziej uciążliwego śniegu.
- Ty straciłaś już swoją szansę.
Klaudia roześmiała się.
- Nigdy jej nie chciałam głupia. Władza, siła. Oto, czego chciałam. Nie tak jak ty.. Zawsze stojąca w cieniu. Zostaw mnie… chcę być sama, lecz zanim to zrobisz…, kim teraz jesteś?
- Przewodnikiem siostro- szepnęła. Podeszła do dwóch dusz pochylonych nad swoimi ciałami. Chwilę porozmawiała poczym uniosła się z nimi w powietrze. Wzbijała się coraz wyżej, a jej kształty zmieniały się. Była teraz krukiem. Małą czarną plamką wśród wichury szarości. Klaudia odprowadziła ją wzrokiem.
- Puszek wracamy do domu!
Nie niosła go tym razem. W jej oczach płonęły niebieskie ognie.
Po powrocie do domu zapaliła świece i rozpaliła w kominku. Ciepło utrzymywała tylko ze względu na kocura. Podeszła do stolika, na którym trzymała swoją starą talię tarota. Usiadła na łóżku i medytowała kilka godzin. Gdy uznała, że posiada już wystarczającą lotność umysłu rozpoczęła rozkład. Układała karty powoli. Każdą z niemal nabożną czcią. Utworzyły kształt gwiazdy. Nie chciały nic powiedzieć. Tylko karty końcowe, podsumowujące dawały jasną odpowiedź. Mag, Śmierć, Rydwan… Schowała karty. Zasunęła grube kotary. Już świtało. Była bezpieczna w ciemności swoich czterech ścian. Położyła się. Leżąc wpatrywała się bezmyślnie w sufit. Zasnęła.

Bawiła się z siostrą w zamkowym ogrodzie. Straż czuwała nad ich bezpieczeństwem. Ptaki śpiewały. Podnosiła kamyki myślą. Wirowały, tworzyły różne wzorki. Anna klaskała. Goniły się po ogrodowych ścieżkach. Dotarły do sadzawki. Klaudia zabawiała siostrę różnymi sztuczkami.
- Klaudiooooo pokaż te kolorowe rybki proszę. – powiedziała Anna celowo przeciągając jej imię.
- Oczywiście.
Pstryknęła palcami i w powietrzu przed nimi pojawiły się widmowe kształty.
- Jakie piękne!- krzyknęła z zachwytu i próbowała je złapać.
Park był pełen zwierząt. Ptaki śpiewały. Anna znudzona już iluzją biegała dookoła stawu. Raptem przystanęła. W krzakach znalazła dogorywająca wiewiórkę.
-Klaudia! Chodź tu. Patrz!
Starsza siostra podeszła do młodszej. Zauważyła zdychające zwierze i Annę raz po raz składającą dłonie do uzdrawiającego gestu. Próbowała wyleczyć gryzonia. Klaudia złapała ją za rękaw i ze smutkiem pokręciła głową.
- Odejdź…
-Ale ona umiera! Pomóż jej.- prosiła mając łzy w oczach.
- Odejdź Anno.
Lód w głosie Klaudii zmusił jej siostrę do wycofania się. Popatrzyła na zwierzątko, przyłożyła rękę do stygnącego futerka. Uśmierciła ją. Poczuła dziwną satysfakcję. Anna obserwowała siostrę z oddali. Złowiła jej spojrzenie.
-Zabiłaś ja!- szepnęła, a jednak wydawało się, że to krzyk. Odwróciła się i pobiegła do swoich komnat.

Obudziła się gwałtownie. Przez kotary nie prześwitywał nawet pojedynczy promyk słońca. Puszek siedział na łóżku wtulony w fałdy narzutki. Nie musiała dziś polować. Przygotowała pokarm dla kota i wybrała się na spacer. Mijała ludzi, którzy nie zwracali na nią uwagi. Zmyśleni sunęli ulicą niczym duchy. Raz po raz oświetlały ją reflektory mijających samochodów. Po jakimś czasie wyszła z zabudowanej części miasta. Wkroczyła do lasu. Kroczyła dostojnie wśród drzew. Zwierząt nie było. Instynktownie ukryły się w bezpiecznych schronieniach. Nie chciały spotkać demona. Cisza przytłaczała W oddali rysowały się kontury zamku. Oświetlone przez księżyc ruiny. Biały piaskowiec porozrzucany dookoła lśnił niczym gwiazdy. Ruiny ścian szczerzyły swe zęby. Przystanęła. Ogarnęła wzrokiem obraz zniszczenia.
-To nadal mój dom…- westchnęła. Skierowała się w stronę dawnego ogrodu. Ścieżki już dawno zarosły, rośliny zdziczały. Staw zmienił się w błotniste bajoro. Drzewa pochylały się nad wodą. Gałęziami niczym zdrewniałymi palcami dotykały gładkiej tafli. Przystanęła na chwilę. Wróciły wspomnienia, które obudził sen. Ożywały na jej oczach. Przeszła dalej. Omijając starty gruzu porośnięte trawą. Znalazła mniejszy dziedziniec z fontanną. W jej umyśle nadal działała. Granitowy gryf płakał strużkami wody. Jego rozłożone skrzydła ocieniały kamienną ławkę. Siedziały na niej dwie dziewczynki. Szeptały sobie swoje sekrety i co jakiś czas chichotały. Plotły sobie warkocze, a gryf płakał nad nimi, jakby znał ich los.
Klaudia zamknęła oczy. Bliźniaczki znikły. Bezgłowy posąg z utrąconym skrzydłem nie strzegł już nikogo. Z oddali słychać było echo podków uderzających rytmicznie o bruk. Poszła w stronę tego dźwięku, lecz po jakimś czasie zrezygnowała i skręciła na taras. Roztaczał się z niego widok na miejsce treningów. Siostry znajdowały się w przeciwległych końcach placu. Anna pobierała nauki u znachorki. Klaudia doskonaliła kunszt walki. W prawej dłoni trzymała krótki, jednoręczny miecz. Srebrna rękojeść wysadzana była szafirami. Ostrze grawerowane w roślinne motywy. W lewej ściskała mały sztylet. Wyryte na nim zaklęcie miało chronić właściciela. Odnalazła je wertując stare księgi. Teraz czekał ją ostatni test. Musiała zmierzyć się ze swoim rywalem. Oboje byli najlepszymi z grupy. Tradycja przewidywała tylko jednego mistrza. Weszli w pole walki wyznaczone przez czerwone wstęgi. Chłopak wybrał miecz oburęczny. Obserwowali się z bezpiecznej odległości. Obnażyli broń. Każdy mięsień napięty. Skupienie na przeciwniku. Klaudia oczyściła umysł. Ruszyła do ataku. Szczęk broni rozległ się echem. Pierwsza krew należała do Dona. Klaudia zachwiała się, lecz nie opuściła broni. Zobaczyła lukę w obronie chłopca. Pchnęła sztyletem. Cios został szybko sparowany. Z dzikim wyciem zaatakowała próbując zmylić wroga. Don był szybszy. Seria cięć zmusiła dziewczynę do obrony. Klaudia potknęła się i upadła. Nie tracąc chwili na zastanowienie się podcięła chłopakowi nogi. Przewrócił się na nią. Wielki miecz szczęknął o kamienie. Ciszę przerwał donośny śmiech Klaudii. Zrzuciła Dona z siebie i wyjęła sztylet z jego piersi. Oblizała ostrze. Skosztowała krwi. Resztę wytarła w szaty pokonanego. Otrzymała tytuł mistrza.
Z przeciwległego końca przybyli znachorzy. Anna również musiała zdaj swój test. Dwie postacie w żółtych togach przyprowadziły ją do konającego. Starsza siostra znów straciła uznanie w jej oczach. Patrząc na nią wyczuwała kiełkujące zalążki zła. Potrząsnęła głową. Musiała się skupić. To był ciężki przypadek. Sztylet z ledwością minął serce. Rozsypała wokół chorego leczniczy pył, który natychmiast zajął się fioletowym, zimnym ogniem. Wykonywała skomplikowane gesty. Śpiewała do swojego bóstwa z prośbą o uleczenie. Z każdą nutą chłopak wracał do zdrowia. Gdy skończyła nadal był słaby. Znachorzy odnieśli go do swojego skrzydła. Przepaść miedzy siostrami pogłębiła się.
Klaudia wróciła do ogrodu. Pojedynczy promień księżyca oświetlał samotny krzak róży. Mimo zimy był osypany kwiatami. Odcięła jeden i wróciła do domu.
Lata mijały. Mieszkała w tym samym domu. Nie miała już przyjaciół wśród ludzi. Przestała się z nimi zadawać zaraz po odwiedzinach siostry. Tęskniła za nią. Z każdym polowaniem miała nadzieję, że Anna przyjdzie po dusze…, że będzie mogła z nią porozmawiać. Rozbudziło to lawinę wspomnień. Stawały się coraz wyraźniejsze. Coraz częściej sumienie, dotąd tłumione, podsuwało jej obrazy ofiar. Pojawiły się uczucia. Siedziała skulona na łóżku. Pojedynczy promień słońca znalazł drogę do jej mieszkania. Oświetlał czerwony kwiat. Drobinki kurzu unosiły się w powietrzu. Tańczyły w rytm kroków kolejnego białego kota. Podeszła do okna. Chciała dotknąć delikatnych płatków. Szybko cofnęła rękę. Światło sparzyło jej dłoń. Przycisnęła ją do piersi a po policzku spłynęła krwawa łza.
Siedziała ze swoim lustrzanym odbiciem w ogrodzie. Sadziły krzew róży. Uparły się, że zrobią to same. Róża miała być pomostem między nimi. Żar lał się z nieba. Dyskretnie pochowani strażnicy czuwali nad bezpieczeństwem. Klaudia nie używała magii. Anna nie śpiewała. W ciszy i skupieniu wykonywały swoją pracę. Budowały porozumienie bez słów.
Wtem niebo pociemniało. Przykryły je granatowe chmury. Zerwał się wiatr, który przyniósł ze sobą odgłosy walki. Wtedy było już za późno. Najeźdźcy przebili się przez obronę zamku.
Anna nie wiedziała, co robić. Strażnicy uformowali naprędce szyk bojowy. Klaudia wyciągnęła swój sztylet. Przyszykowała się do walki.
- Obronię nas siostro… Nie bój się. Śpiewaj. Śpiewaj do swego boga o pomoc dla nas.
Anna jakby nie słyszała. Patrzyła tępo na wojowników wroga tratujących jej kwiaty. Zmierzających w ich stronę. Nie śpieszyli się. Rozpoczęła się walka. Z początku była wyrównana. Klaudia szaleńczo rzuciła się do walki. Jej sztylet z łatwością przebijał nieosłonięte przez zbroję części ciała. Choć nie były to śmiertelne rany, skutecznie opóźniały ich ruchy. Żołnierze ojca zaczęli zyskiwać przewagę. Do czasu, gdy do ogrodu wpadło dwóch konnych. Roztrącili walczących. Kierowali się prosto na Annę. Jeden z nich chwycił ją w pasie i przerzucił przez siodło. Przez szczęk broni i krzyki rannych dało się słyszeć krzyk Anny.
- Klaudia! Pomóż mi. Pomóż! Nie zostawiaj mnie!
Starsza siostra zaczęła się przedzierać w stronę porywaczy. Jednak ci pognali konie do galopu. Anna wiedziała,że nie może liczyć już na pomoc.
- Nie umieraj. Nie umieraj przede mną! – próbowała krzyknąć krztusząc się łzami.
Klaudia odprowadziła ich wzrokiem. Z furią ugodziła jedynego pozostałego przy życiu wroga. Wyładowywała na nim swoją złość. Gniew gorzał w jej wnętrzu. Mimo, że miała przy sobie tylko sztylet skutecznie obezwładniła najeźdźcę. Po chwili leżał już na ziemi a ona z lubością wbiła swoją broń w jego serce. Rozejrzała się. Nie było już szansy na obronienie zamku. Zebrała zaufanych żołnierzu i chyłkiem opuściła jego mury. Schroniła się w pobliskiej wiosce.
Klaudia znów znajdowała się w swoim pokoju. Wstała z nerwami. Rzuciła spojrzeniem na kwiat. Zamachnęła się. Wazon spadł na podłogę. Jak w zwolnionym tempie widziała rozsypujące się kawałeczki szkła. Niczym diamenty lśniły na ciemnej podłodze. Nie schyliła się żeby sprzątnąć. Z obojętnością odwróciła się. Za oknem zaczynała panować ciemność. Nie wzięła swojego płaszcza. Nie dbała już o kamuflaż. Chciała zabić. Dziś tylko po to by pijana krwią, ogarnięta pierwotną furią zapomnieć. Zapomnieć twarze ofiar. Zapomnieć Annę.
-Co ze mną zrobiłaś- mruknęła.
Tej nocy wiele dusz zostało uwolnionych z ciał. Krążąca w miasteczku legenda ożyła wraz z coraz większą ilością zagadkowych zgonów.
Nadchodził świt. Zbliżał się wielkimi krokami. Czuła to. Zawróciła do mieszkania. Zapaliła świecę. Śpiewała jedną ze starych pieśni. Gdy skończyła, rzuciła ją na podłogę. Stary dywan zajął się ogniem. Przywołała kota. Wypuściła przestraszone zwierzę. Sama zaś ruszyła w stronę zamku. Odprowadził ją głośny wybuch i wycie strażackich syren. Zatrzymała się na wzgórzu. Dotykała gładkich ogromnych kamieni. Tworzyły okrąg. To tu przeszła przemianę.
Kolejny przebłysk. Gwałtowny.
Stoi na środku. Biała szata przepasana srebrnym łańcuszkiem powiewa na wietrze. Zdecydowana na wszystko. Pragnąca zemsty na wrogach, lecz przede wszystkim chce odnaleźć siostrę. Minęło tyle czasu. Klaudia odczułaby przejście Anny w zaświaty. Mawiają, że dusza bliźniaczek jest jedna. Nie umieraj przede mną. To zdanie wyryło się jej w pamięci. Nie umieraj. Odnalazła starsze zgromadzenie. Ludzi wyklętych ze względu na ich kontakty z demonami. Z nieczystymi siłami. Po długich przygotowaniach była wreszcie gotowa. Postacie w czarnych szatach zaintonowały wspólnie zaklęcia. Demon przybył. Połączył się z Klaudią.
Następnej nocy poprowadziła nowych sprzymierzeńców do walki. Odbili zamek a ona zagwarantowała im władzę. Nie znalazła siostry… Wyrzekła się tronu. Demon powoli podporządkowywał sobie jej duszę.
Znów stała podparta przy kamieniu. Wiatr mierzwił jej białe włosy. Słońce powoli wznosiło się na nieboskłon. Odpięła od paska sztylet. Symbol jej przywiązania do magii. Wzięła potężny zamach i wbiła go w skałę. Potem uderzeniem kantem dłoni złamała go.
Pierwsze promienie zaczęły lizać jej skórę. Parzyły. Chciała zakończyć to szaleństwo. Pogrążyć się w niebycie. Nie mogła już utrzymać się na nogach. Skóra sczerniała, pokryła się bąblami. Prawie całą istotę Klaudii przeszył ból. Oczyszczające cierpienie. Wtedy przybyła Anna. Wydawała się jakby większa. Rozłożyła czarne skrzydło. Na wijącego się demona opadł cień.
- Nadszedł twój dzień siostro. Chodź ze mną. Znów będziemy razem.
- Anno- wychrypiała Klaudia- Nie dotrzymałam obietnicy… Wybacz.
Nie mogła już powiedzieć nic więcej. Przewodniczka złożyła skrzydło. Słońce niczym wygłodniały drapieżca rzuciło się na resztę ciała. Wkrótce została tylko kupka białych popiołów. Prawie nie różniły się od śniegu. Klaudia stała nad resztkami. Demon uleciał poszukać nowego nosiciela. Podeszła do niej Anna. Splotły ręce. Zaczęły się stapiać ze sobą.
Klaudia ujrzała siostrę skuloną w lochu. Śpiewała, a raczej nuciła gdyż nie miała już sił. Jej dusza opuściła ciało, jednak nie odeszła w zaświaty.
Dzieliły ze sobą myśli, uczucia, wspomnienia.
- Jesteśmy jedno. Pamiętasz krzak róży? Jesteśmy jak on. Jeden korzeń, lecz dwa kwiaty. One przetrwały…
- Róże nie umierają… - powiedziały szeptem
Zaczęły się rozwiewać. Znikać. Żaden przewodnik nie zjawił się. Osunęły się w ciemność. Tylko we dwie.
Znowu razem…
komentarz[7] |

Komentarze do "Róże nie umierają"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.047233 sek. pg: