Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Klasztor
Matta chwyciła wiadro z wściekłością i wylała wodę na podłogę. Uklękła i wróciła do szorowania, a z każdym kolejnym ruchem odczuwała większą nienawiść. Nie pozbywała się brudu z kilkusetletniej posadzki – zmywała hańbę, cierpienie i upokorzenie kilku pokoleń poprzedniczek.
- Matka Przełożona cię wzywa.
Matta jeszcze przez chwilę kontynuowała pracę, by po raz kolejny zademonstrować swój brak szacunku. To nic, że włosiennica oprócz pomyj nosiła też ślady krwi… To nic, że bose stopy stały się sine, a ciało przebiegały dreszcze… Ważny był każdy, choćby symboliczny akt sprzeciwu.
Dziewczyna szła długimi korytarzami niemal po omacku. Szarość wieczoru sączyła się przez niewielkie okiennice, lecz żadna z mniszek nie pofatygowała się jeszcze, by zapalić pochodnie w tej części budowli. Natomiast w środkowej wieży trzeba było mrużyć oczy przed złotem żyrandoli i świeczników. Matka Przełożona nieraz tłumaczyła, jak to świecidełka obejmują zgnilizną ludzkie serca i Matta poważnie zastanawiała się, czy jakikolwiek organ staruszki nie przypominał jeszcze zielonkawej galarety.
- Mniszko, czy przemyślałaś już swoje zachowanie? A cóż ma oznaczać to milczenie? Nie masz mi nic do powiedzenia? W takim razie wracaj do szorowania, potem wieczorna modlitwa i powrót do komnaty. A jutro rano zgłosisz się do mnie po nowe zadanie.
Matka Przełożona patrzyła na dziewczynę małymi, przenikliwymi oczami. Potrafiła przenikać myśli i forsować bramy wewnętrznych światów, tworzonych przez podwładne, ale nigdy nie zdołała wydobyć z Matty więcej, niż ta chciała jej przekazać.
Dziewczyna wyszła z gabinetu, słaniając się na nogach. Walka z potęgą Matki kosztowała wiele energii. Powłócząc nogami, mniszka dotarła do komnaty i padła na posłanie. Zastanawiała się, jak długo jeszcze uda się jej skrywać tajemnicę. To, co wydarzyło się w Cavelry, było zbyt nieprawdopodobne, by uwierzono w wersję historii przedstawioną przez Mattę.
***
Cavelry, bogatym miastem – państwem południa, targały polityczne zawirowania. W przeciągu roku w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło trzech infantów. Podejrzewano, iż maczał w tym palce słynny intrygant i kuzyn księcia, August. Plotki głosiły, iż parał się on magią i wykorzystywał ponadprzeciętne umiejętności w usuwaniu kolejnych przeszkód na drodze do tronu. Niejasnym jednak pozostawało, dlaczego od razu nie porwał się na zamach na księcia Cavelry, a zamiast tego sukcesywnie mordował kolejnych następców. Dwór żył domysłami, nikt nie potrafił przedstawić przekonujących dowodów przeciwko Augustowi, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Nie pozostało więc nic innego, jak poprosić o pomoc Klasztor.
I tak, w miesiąc po wysłaniu listu (opatrzonego w załącznik w postaci skrzyni złota) w mieście pojawiła się mniszka. Nie zdążyła jednak zbadać sprawy, nie dane jej było nawet pomówić z księciem – padła martwa na schodach pałacu. Kusznik, wierny i oddany żołnierz, nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego pozbawił życia niewinną kobietę.
Matka Przełożona posłała drugą mniszkę pod ochroną dodatkowych modlitw, książę zaś wzmocnił zabezpieczenia. Wszelkie środki ostrożności na nic się zdały, gdyż kobieta utopiła się w bagnie w połowie drogi do Cavelry. Po tych nieszczęściach zdecydowano się podjąć ostatnią próbę: tym razem to Mattę opatulono w futra i posłano przez zimną krainę ku południu, gdzie panował znacznie łagodniejszy klimat. Książę, nękany wyrzutami sumienia, zagwarantował mniszce eskortę i zażądał informacji o każdym etapie podróży dziewczyny. Donoszono, że – za wyjątkiem śnieżyc – wszystko przebiega zgodnie z planem. Potem niespodziewanie wieści przestały przychodzić. Po dwóch dniach pojawił się sokół z listem informującym o tym, iż powozy zostały napadnięte w lesie, eskorta wybita, ale ciała mniszki nie znaleziono. W trzy dni później pałac obiegła informacja, że kobiecie udało się uciec w las przed bandytami, otrzymała pomoc w jednej ze strażnic i lada dzień zawita do pałacu.
Matta zamieniła z księciem kilka zdań i natychmiast zabrała się do pracy. Wszyscy obecni w sali z zapartym tchem wyczekiwali, jakie to cuda będą mieć miejsce. Cóż to było za rozczarowanie! Żadnych fajerwerków, gaszenia świec, tajemniczych podmuchów wiatru… Dziewczyna o popielatych włosach po prostu znieruchomiała, a jej szeroko otwarte oczy zaszły mgłą.
Słowa pozostawały w eterze, ich ślady dało się odczytać nawet po miesiącach, czasami latach… Mniszka wprawnie dokonała pierwszej selekcji – rozpłynęły się miliardy serpentyn wyrazów, niezwiązanych z morderstwami infantów. Pomknęła ku bramie i znalazła się w pierwszym świecie myśli. Zmaterializowane słowa krążyły wokół z zawrotną prędkością, a Matta siłą woli pozbywała się kolejnych, które jej nie interesowały. Pałac skrywał niejedną tajemnicę, lecz mniszce nie wolno było wyjawić nic ponad to, o co precyzyjnie ją pytano. Odrywała więc kolejne serpentyny i odsyłała w eter, być może na użytek innej koleżanki po fachu. Wielka kula zaczynała niebezpiecznie pulsować i wydzielać z siebie zielonkawe pasma. Matta, nieco już zmęczona, przeniosła się za kolejną bramę, do drugiego świata myśli. Tam pozwoliła pasmom swobodnie rozwinąć się i snuć, przenikając jej nieucieleśnione jestestwo. Poznawszy to, co kryło się za słowami, a więc niewypowiedziane myśli, zamknęła oczy, po czym otworzyła je ponownie. Znów znajdowała się w sali audiencyjnej.
- Książę, odpowiem na twoje pytanie: infantów zabił Roderyk, syn twojego brata.
Na dworze zapanował chaos. Stronnictwo Roderyka chciało natychmiast spalić Mattę na stosie (a za nią puścić z dymem Augusta). Stronnictwo Augusta zażądało natychmiastowego „zadośćuczynienia moralnego” za niesłuszne oskarżenia niewinnego kuzyna księcia. Sam książę nie chciał dać wiary słowom mniszki, aczkolwiek fakt, iż Roderyk był siódmym (a teraz już czwartym) w kolejności do tronu, budził pewne wątpliwości. A po przeszukaniu komnat oskarżonego znalazły się i niezbite dowody na jego udział w morderstwach i planowanie spisku przeciw władcy.
***
- Matto, śpisz?
Tiluna świdrowała wzrokiem leżącą na sąsiednim posłaniu dziewczynę.
- Teraz już nie.
- Jutro jadę do Tassy. Dziwne… poproszono właśnie o mnie.
- Kawał drogi, lepiej się wyśpij.
- Matto, co ci powiedziała Matka?
- Nadal mam post i harówkę od rana do wieczora.
- Przeproś, pokajaj się!
- Przecież jej nie o to chodzi – odparła z rozdrażnieniem dziewczyna.
- Mówią, że skłamałaś i wydałaś niewinnego człowieka. Ale ja im nie wierzę! – zapewniła gorliwie Tiluna. Po chwili obniżyła głos do szeptu – Ty tam kogoś poznałaś, prawda?
- Idź spać, głupia!
Matta rzeczywiście poznała podczas swej podróży kogoś, z kim szybko połączyła ją silna więź: mężczyznę o czarnych włosach i brązowych oczach, w których krył się gniew – taki sam, jaki dostrzec można było w spojrzeniu Matty. Człowiek ten potrafił chronić swoje myśli przed mniszką i sam ten fakt czynił go niebezpiecznym.
Matta cieszyła się, że Tiluna wyjeżdżała. Zawsze najlepszą rzeczą, jaka mogła przytrafić się mniszce było opuszczenie murów Klasztoru. Matta nigdy nie pogodziła się z tym, że została w nich uwięziona. Inne mniszki oddawały się pod opiekę Matki Przełożonej z własnej woli, czasami wykupywano je od rodziców i wmawiano, że są sierotami.
Matta mieszkała w odległej wiosce, w błogiej nieświadomości istnienia Klasztoru. Pomagała sąsiadom, wykorzystując swoje zdolności, lecz w miarę upływu lat w okolicy zaczęły krążyć legendy. W wiosce pojawił się dziwny człowiek i poprosił dziewczynkę o pomoc w znalezieniu córki. Matta nie odezwała się ani słowem i natychmiast odeszła. Nie potrafiła wówczas w pełni wykorzystać swojego talentu, ale zrozumiała dwie rzeczy: mężczyzna ten na pewno nie poszukiwał córki, bo zwyczajnie jej nie posiadał, a jego zamiary były nikczemne. Nie upłynął miesiąc, jak do wioski zawitało cudo, jakiego nie dane było widzieć na oczy żadnej chłopce czy chłopu z okolicy. Otóż pod gliniankę Matty zajechały trzy zdobione złotem powozy, i wysiadła z nich stara, lecz pięknie ubrana pani. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy Matka Przełożona osobiście wybrała się po przyszłą mniszkę. Rodzicom przedstawiono bajeczną perspektywę szerokiej edukacji, jaką odebrać miała ich pociecha całkowicie bezpłatnie. Obiecywano złote góry, a jednak jedno stanowcze „nie” dziewczynki wystarczyło, by ojciec odmówił. Nie pomogły prośby ani groźby. W tej sytuacji Matka Przełożona zrezygnowała i natychmiast opuściła wioskę. W dwa dni później Mattę porwano z pola, gdzie pasła krowy. Miała wtedy dwanaście lat i do tej pory nie zapomniała żadnego szczegółu z tamtego dnia. Zawsze przed snem stawał jej przed oczami obraz starszego brata, który natychmiast rzucił się jej na pomoc, ale był za daleko…
Dziewczyna pogładziła dłonią ścianę pomieszczenia, czując, jak łzy napływają jej do oczu. Nagle rozzłoszczona, zaczęła drapać kamienie, dopóki nie poczuła bólu startych do krwi opuszków palców.
Klasztor nazywano Różą Gór, ale bynajmniej nie z powodu podobieństwa do kwiatu, stanowiącego symbol piękna… Potężną budowlę, osłoniętą ze wszech stron ośnieżonymi szczytami, tworzyło pięć wież o kształcie kolców. Ze względu na położenie Klasztor był równie nieprzystępny jak krzew róży, a surowa reguła tkwiła cierniem w sercach wielu dziewcząt. Matta zaznała w tym miejscu wielu cierpień. Stała się mniszką późno i pamiętała zbyt wiele, by potulnie poddać się władzy Matki. Niepokorną naturę uważano za grzech gorszy niż chciwość czy kradzież, toteż karano za nią z większym zacięciem. Jednak nie głodówki, kary cielesne czy prace stanowiły największe przekleństwo. Częste korzystanie ze światów myśli prowadziło do poważnych zaburzeń psychicznych. Matty wcale nie dziwiło, że wszystkie aktywne mniszki były młode. Kiedyś odkryła, że zakazana piąta wieża służy za szpital psychiatryczny, gdzie w mękach dogorywają kolejne pokolenia sióstr, zrzucane potem w nieskończone przepaści gór.
***
Matka Przełożona wbijała oczy w ciemność sypialni, dręczona strachem i podsuwanymi przezeń drastycznymi wizjami śmierci. Nie pamiętała już czasów, gdy żyła w niezmąconym spokoju. Raz jeszcze rozejrzała się po komnacie, by upewnić się, czy w jednym z zakamarków nie czai się skrytobójca.
Mijał miesiąc, odkąd Klasztor zamienił się w piekło na ziemi. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu miały miejsce niewyobrażalne okrucieństwa. Zaczęło się od znalezienia zwłok jednej z pięciu najbliższych współpracownic Matki. Twarz martwej kobiety wykrzywiał grymas bólu, a członki były nienaturalnie powykręcane. Jednak najdziwniejsze okazało się umiejscowienie zwłok – na suficie. Powszechne przerażenie sięgnęło zenitu, gdy wyszło na jaw, że ciało nie zostało tam niczym przytwierdzone.
W nieregularnych odstępach czasu znajdywano kolejne współpracownice Matki, a schemat się powtarzał. Dopiero przy piątych zwłokach stara kobieta dostrzegła to, co już dawno powinno stać się dla niej oczywiste: ułożenie ciał dowodziło, iż morderstwa odbywały się w świecie, który stanowił dokładne odbicie klasztoru. Ale jak było możliwe stworzenie takiego świata?
Terror przeniósł się niespodziewanie do pomieszczeń dla służby. I dopiero, gdy zginęli dwaj woźnice, którzy uczestniczyli w porywaniu dzieci, Matka Przełożona znalazła odpowiedź na pytanie. Wtedy właśnie bramy wciągnęły ją tam, gdzie czekała na nią śmierć.
Efemeryczne zwierciadło Klasztoru, powstałe tuż pod nosem Matki Przełożonej, było niewiarygodnym i błyskotliwym mariażem magii i światów myśli.
- Czy jesteś zadowolona, Matto?
- Tak, Auguście. Tylko jeszcze jedno…
***
Tiluna wróciła z dalekiej wyprawy po dwóch miesiącach. Dobiegały ją niepokojące wieści, którym nie chciała dać wiary. Mówiono, że mniszki rozpierzchły się po kraju w popłochu; ostrzegano, by nie wracała. Ona jednak uparła się, a gdy popatrzyła na wzgórze, na którym stał Klasztor, padła na kolana i rozpłakała się.
Po Róży Gór pozostały tylko ruiny. |
komentarz[9] | |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|