Wstanę i ruszę głęboko w słodką dolinę rzeki
Kamienie będą cięły stopy, woda będzie zmywać krew
Psy zgubią trop
Drzewa będą śpiewać nic
Najpiękniejszą pieśń wieków
Za ich liśćmi nie będzie kryła się ona
Unosząc na plecach nieważne wspomnienia
Nie spotkam na swej drodze
Ciebie
Ptak będzie wił gniazdo zbyt wysoko, bym go zobaczył
Słońce będzie jak ostatniego dnia lat
Zbyt słabe, by ogrzać
Zabiorę sweter
Zapomnę cudze wzruszenia
Nie będzie już potrzeby
Będzie tylko cel
Każdego dnia osiągalny
Lecz zbyt cenny by się go pozbawiać
"Krytyka"
Cisza nie docenia ogrodów naszej próżności
Otwiera nam oczy i bez emocji wskazuje braki
Nie oczekuje, nie prosi, nie wskazuje kierunku
Ale jednak, dobrze czasem posłuchać ciszy
"Dysonans"
Zaplątany w złotą gałąź życia
Idę
Choć to świat obraca się pod moimi stopami
Słowa nie mają sensu
W szczególności w zdaniach
I tak cię nie słucham
Uciekamy od starego Platona
W kosmosy naszych tęsknot i złudzeń
Unoszeni na czułym oddechu Boga