..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

W cieniu, c.d.



*600LAT (Z KAWAŁKIEM) PÓŹNIEJ*

Był brzask poranka. Słońce budziło się ze snu, zalewając polany i lasy jasnym, ale nie dość ciepłym światłem. Pomarańczowe promienie padały na wojowników i oślepiały ich jaskrawym blaskiem, który odbijał się od kilku tysięcy zbój. Ziemia drżała pod stopami wielu uzbrojonych po zęby piechurów, pod kopytami wspaniałych koni, które pędziły ku największym niebezpieczeństwom. Winrel prowadził ogromną po sam horyzont armię. Gdy się obejrzał przez ramię, zobaczył na tle jeszcze ciemnego firmamentu mrowie wojowników, których zbroje radośnie połyskiwały w porannym słońcu. Przez niedługą chwilę podziwiał piękno tańca migoczących promyków, potem wchłonął przez nozdrza powietrze, które pachniało mrokiem. Droga do Roth była coraz krótsza, ale wydawała się nieskończona. Winrel odliczał już godziny do momentu podejścia pod mury obronne mrocznej krainy. Patrzał na zaprzęgi nimf i cieszył się w myślach, które nie były znane jego podopiecznym, na nieszczęście tych drugich...
Wojownicy przemierzali nierówne polany cały męczący dzień. Bardzo zgrzali się w zbrojach, lecz, napiwszy się nektaru, który posiadali zawsze przy sobie, odczuwali upragniony chłód i gasili nim narastające pragnienie. Pod wieczór Winrel rozkazał przygotować obóz. Wojownicy wypoczęli w namiotach, aby znowu z rana wstać i wyruszyć w dalszą, jakże dłużącą się podróż.
Gdy nastał ranek, jeden z żołnierzy, młody i rezolutny nimf o złotych lokach, przebiegł się od jednego namiotu do drugiego i zbudził wszystkich, aby ci porzucili odpoczynek wraz ze słońcem. Gdy chłopak wpadł do namiotu swego dowódcy, był zaskoczony, albowiem zastał Winrela siedzącego na tobołku i popijającego wino. Młodziak zasalutował i uśmiechnął szeroko.
- Uprzejmie informuję, że wszyscy żołnierze wkrótce będą gotowi do drogi. Zbudziłem ich i zamierzałem oznajmić o tym panu, dlatego żem tak pędem wpadł i narobił wiatru – przemówił dorosłym głosem nimf.
- Dobrze – odparł Winrel. – Wracaj do wojowników i oznajmij, żeby jeszcze nie zbroili się, bowiem poczekamy tu, aż południe minie. Nie chcę, aby się ugotowali w zbrojach bądź zmarnowali mnóstwo czarodziejskiego nektaru.
- Przekażę jak pan każe! – Orzekł chłopak i wybiegł z namiotu.
Winrel pozostał u siebie i dopił wino z kubka. Wydobył z torby mapkę i przyjrzał się jej, oceniając, gdzie mógł się teraz znajdować. Według jego obliczeń i wiedzy na temat terenu, byli już bardzo blisko Roth, daleko za Devon i innymi miastami ludzi. Wojownik uśmiechnął się i wyszedł z namiotu. Ustał w szerokim rozkroku i rozejrzał się wokoło. Jego wojownicy zerkali na niego, salutowali mu i pozdrawiali. Winrel nie baczył na ich grzeczność. Zachwycał się powietrzem, którym oni niemalże się dusili, wznosił dumnie oblicze ku niebu ponad mroczną krainą i z pogardą oglądał się na Thule. Nagle padł na ziemię. Przywarł ucho do gruntu i począł nasłuchiwać. Słyszał tupot kopyt koni, które ktoś w obozie przeprowadzał z jednego miejsca w drugie, wiele bliskich odgłosów kroków swych żołnierzy. W szumie, który tworzyły owe dźwięki, dosłyszał głuchy łoskot dochodzący gdzieś z daleka. Wojownicy zerkali na dowódcę czekając na pewne objaśnienia. Wreszcie młodzik, który z rana wszystkich budził podszedł do nimfa i ukucnął przy leżącym ciele Winrela.
- Czy słychy pan coś niepokojącego? Jakiś tętent obcych rumaków, sapanie przerażonych kamieni? – Zapytał Cedyrel. – Rozpoznał pan odgłosy nieprzyjaciela?
- Nie, żołnierzu – odparł Winrel i powstał. – Sądzę, że, gdybyśmy zdecydowali się przeczekać tu nawet do jutra, nie byłoby powodów do lęków. Nikt nie zmierza w tym kierunku. Jesteśmy bardzo bezpieczni, aż się zdziwiłem. To dobre miejsce na wypoczynek.
- Czy, zatem, zostaniemy tu dłużej? – Zagadnął z nadzieją chłopak.
- Cedyrelu, czy strach przez ciebie przemawia?!
- Nie, panie! Lecz miałem nadzieję, że jeszcze trochę odpoczniemy, bowiem wszyscyśmy bardzo strudzeni marszem w taki skwar!
- Tak, rozumiem – orzekł Winrel skubiąc gładki podbródek. – Ale, jak już mówiłem, przeczekamy tylko do popołudnia. Potem nie ma takiego gorąca jak teraz. Możecie pośpiewać dla otuchy i napić się wina. Pozwalam na małą ucztę, ale małą, abyście się nie upili jak ludzie.
Cedyrel roześmiał się i pognał do kolegów. Ci przywędrowali do Winrela na rozkaz ów dowódcy i otrzymali odeń kilka butelek wina. Ci kosztowali po łyku, aby starczyło dla wszystkich. Dziwili się, że Winrel chciał targać ze sobą tyle trunku, ale z drugiej strony ucieszyli się, gdyż przez chwilę mogli się zabawiać i zmniejszyć troski. Dowódca siedział wśród rozbrojonych wojowników i pił z nimi wino. On jednak miał oddzielną manierkę, ażeby mieć dla siebie więcej trunku.
Po godzinie śpiewów i żartów, żołnierze poczuli znużenie. Nie wypili dużo, lecz alkohol podziałał na nich, jakoby było go bardzo dużo, więcej, aniżeli trzeba, aby uśpić człowieka. Jeden z wojaków padł na ziemię i zaczął głośno chrapać. Inni wyśmiali go, ale również poziewywali.
- A ostrzegałem, że to mocny trunek – jęknął do podopiecznych Winrel. Ci zaśmiali się jeszcze głośniej, że drzewa, które rosły wkoło zakołysały się silnie, jakby wojacy wciągali je razem z powietrzem w swe płuca. Winrel zorientował się, że ciężko się oddychało, przeczuwał, że coś złego nadciągało z północy. Rośliny także to czuły. Drzewa gięły się a kwiaty zwijały płatki i usypiały. Wyłącznie Winrel był trzeźwy i dostrzegał owe niepokojące zjawiska. – Zdrzemnijcie się chwilę, aby wam przeszło pijaństwo – nakazał Winrel, lecz gdy to powiedział, zoczył, że nie trzeba było nic rozkazywać, gdyż żołnierze sami usnęli. Nimf nie mógł się nadziwić, ileż dało się zdziałać paroma kroplami magicznego wina Greazelthy.
Trzeźwy wojownik przeszedł się miedzy żołnierzami, aby przekonać się, iż rzeczywiście twardo spali.
- Hej, podopieczni!!! – Wrzasnął a oni nie drgnęli. – Mroczni nadciągają! Niebawem będą przy granicach naszego obozu! Kto z nimi będzie walczył, co?! Wstawać, pijacy!
Żołnierze nic nie odpowiedzieli, nie poruszyli się ani nic. Spali tak twardo, że byli głusi na wołania dowódcy. Winrel podskoczył radośnie i dał kilka susów przez leżące ciała. Nagle wydobył miecz. Podszedł do pierwszego śpiącego wojaka i szarpnął go, chwyciwszy jedną ręką za kubrak. Nic.
- Budź się, łajdaku! – Wrzasnął Winrel, a żołnierz nie drgnął. Dowódca zmarszczył brwi. Ścisnął rękojeść miecza i przeciągnął ostrzem po gardzieli wojownika. Ten jęknął, poczym udławił się własną krwią i padł na poczerwieniałą ziemię. Nimf podszedł do kolejnego pijaka i próbował go zbudzić. – Ty też nie chcesz, żeby ci przeszkadzać we śnie?! – Wojownik zadźgał paru śpiących. Krzyczał w złości: - Nikczemnicy!!! Zapłacicie mi za to, kim jesteście! Śpijcie! Pogrążycie się w wiecznym śnie!!! Znienawidzeni przez waszego pana, Winrela! – Nimfa opanowała straszliwa wściekłość i szaleńczo skakał po ciałach zabitych żołnierzy. Dławił się ich krwią i tarzał po zalanej czerwienią ziemi. Nabierał w garście grudy gleby i wąchał w ekstazie krew, którą przesiąkła. A wariactwo jego pochłonęło wszystkich. Nie było ocalałego wojaka. Winrel pozabijał każdego i nie oszczędził ani jednego. Długo pastwił się nad ciałami nieszczęsnych, ćwiartując je, wiercąc brzeszczotem w brzuchach poległych bądź kopiąc w głowy i między nogi.
Gdy Winrel dotarł do młodego Cedyrela, który żył jeszcze, sapał i próbował chwycić swój miecz, lecz nie czuł ręki, gdyż ta była odcięta, zły nimf wyszczerzył się nad nim i wziął jeden głęboki zamach... Po chwili trysnęła krew z szyi zabitego wojaka. Jego głowa potoczyła się nieco ku swemu oprawcy i ten zoczył jego przerażenie w szeroko otwartych oczach oraz krew doń napływającą. Uczuł, że miał ją także na swej twarzy, zatem wytarł się przemoczonymi rękoma i padł na ziemię obok ofiar. Przycisnął ucho do gruntu i począł jęczeć. Wył jak wilk w pełnię księżyca, zawodził i wylewał łzy radości. Raptem przycichł i skupił myśli na łoskocie, który dosłyszał z wnętrza ziemi. Był to tętent końskich kopyt, ale nie dobiegał on z jednej strony, lecz z dwóch przeciwnych, a ten z północy, był silniejszy.
Winrel poderwał czerwoną głowę sponad gleby i ujrzał przed sobą, niedaleko obozu armię Mrocznych Elfów. Powstał, uniósł miecz wysoko nad swe oblicze i uśmiechnął się zadowolony.
- Oto zwyciężyłem!!! – Zawołał Winrel. – Pokonałem tysiące doskonałych wojowników Earnala!!!
Mroczni żołnierze wjechali na teren obozu i zachwycili się widokiem krwi. Wciągali w nozdrza jej smród i cieszyli się wraz z Winrelem. Nagle spośród przybyłych wyłonił się znajomy elf i pognał wysokiego konia ku „zwycięscy”. Pospiesznie zeskoczył z grzbietu i chwycił za ramiona rozbawionego nimfa. Dwie pary oczu zwróciły się ku sobie i Winrel nieco zląkł się tych iście mrocznych.
- Coś ty tutaj narobił? – Zapytał ostro Desuan. – Zarżnąłeś ich wszystkich we śnie? Jakiż z ciebie wzorowy rycerz? Hańbą się okryłeś, zdradziecki Winrelu!
- Nie dbam już o honor nimfa. Jestem jednym z was!
- Sprowadzasz na nas niesławę! – Warknął Desuan.
- I dobrze, mroczny przyjacielu! Nie narzekaj na mój wyczyn, albowiem bardzo się zmęczyłem zabijając każdego po kolei. To wymagało mnóstwa siły! Pochwal mnie, gdyż uczyniłem, jak żeście mi rozkazali. Zrobiłem, co chciał Narelith!
- Brawo – orzekł wreszcie szczerze Desuan. – Dobrze się spisałeś. Lecz następne problemy do nas nadciągają. Jeśliś bystry, to z pewnością zauważyłeś, że z południowego wschodu zmierzają ku nam armie Nalorhun. W Roth spotkaliśmy księcia Gordona, który poszukiwał swego ojca, lecz myśmy wywieźli go wraz z Earnalem do Rohinu. Książę nie dawał sobie rady dzierżąc mały oddział dobrych żołnierzy, zatem posłał po dodatkową armię i wyruszył po nią. Zbiegł nam. Nie chcieliśmy, aby udało mu się dotrzeć doń, lecz chyba mu się powiodło. Nie mijał cię czasem? – Winrel wzruszył ramionami.
- Skoro żyjesz, to zapewne wiesz, co się wydarzyło w Roth, gdy mnie tam nie było – narzucił nagle Winrel. – Nie obchodzi mnie Gordon, gdyż i tak polegnie od mej bądź twej ręki. Natomiast bardziej interesuje mnie wieść, czy ludzie Eramera i hobbita Ariana przeżyli starcie z wojownikami Roth? Powiedz mi, co wiesz!
- Cóż, ich wymiana mnie na króla nimf nie zakończyła się tak, jak to sobie przemyśleli – odparł Desuan. – Mroczne Elfy nie dopuściłyby, żeby ci głupcy mieli nad nami przewagę, lecz... dużo zdziałali ci nędznicy. Zabrali zgraję niewolników i zrobili z nich armię. Ha! Rozśmieszył mnie ten widok, choć...zadziwił też, albowiem zniszczyli Hag Mlaef. Hobbit i tamten człowiek okazali się sprytni i trudni do pokonania.
- Znalazłeś mi dobrego wojownika – wtrącił raptownie zadumany Winrel. – Widziałem tego śmiałka. Ekan wygląda mi na silnego i nie najgorszego żołnierza. W jego oczach skrzy się zło... Spodobał mi się od razu. Skąd wziąłeś takiego nieustraszonego męża?
- Wiedziałem, że będziesz zadowolony! – Zaśmiał się Desuan. – To jeden z najlepszych wojowników Narelitha! Dziękuj mi, żem ci go dał! Narelith nie lubi dzielić się swoimi żołnierzami, szczególnie, że ten jest wyjątkowy... Posiada ciężki charakter, trudno było go sprowadzić na mroczną drogę. Jego serce było waleczne jak i ręce. Długo stawiał opór, ale warto było się nim zająć. Żaden z jego nauczycieli nie przypuszczał, jaki mężny duch w nim drzemał. Ma silną wolę i uparcie dąży do celu. Możesz być pewny, że zrobi wszystko, czego zechcesz. Jest pod twoje rozkazy.
- Czy to okrutnik? Jest bardzo bezwzględny? – Dopytywał Winrel.
- O tak! Zabija lepiej niż ty, przyjacielu! Niczego się nie boi! Mrok jest jego bratem, potwory rodziną, a my władcami. Powinieneś się cieszyć, że jesteś jego dowódcą. Eli to doskonały morderca. Taki, jakiego chcieliśmy z niego wychować.
- Zna swych rodziców?
- Skądże! – Zakrzyknął Desuan. – Ekan pochodził z biednej rodziny, a trafił do Roth dokładnie sześćset dwadzieścia dwa lata temu, był wtedy pędrakiem, prawie niemowlęciem, liczył siedem wiosenek. Bronił się już wówczas. Pamiętam, że pogryzł mi ręce, gdy go trzymałem i próbował mi zbiec. Odważny dzieciak. Dostał za to łomot i uspokoił się. Przyznam ci, że sprawiał wiele kłopotów nie tylko swymi ucieczkami. Nie dawał sobą rządzić, taki chciał być niezależny. Tylko dzięki swej wytrwałości i odwadze, którą mi zaimponował, pozwoliłem, żeby nosił to głupie imię „Ekan”, o którego pozostawienie ciągle zabiegał. Ekan nie tęsknił za nikim, gdyż pamięć dzieciątka nie sięgała tak daleko wstecz. Czuł, że utracił kogoś bliskiego i ciepło miłości zostało zastąpione chłodem Mrocznych Elfów i Nimfów, ale przyzwyczaił się i zapomniał o wszystkim. Pamięta jedynie mrok w wieżach Zakonu.
- A... – jęknął zaniepokojony Winrel. – A czy posiadł już kobietę?
Desuan zamyślił się.
- Nie sądzę. Kobiety zazwyczaj trzymały się z dala od Mrocznych. Mało, która godziła się dobrowolnie oddać takim jak my. Ekan nie kradł przyjemności jak czynili to jego rówieśnicy. Z czasem wojownicy poczęli się wymykać do Rohinu, aby smakować mrocznych kobiet, a tych szczególnie brzydził się Ekan. Gdy dorósł, przestałem wodzić za nim oczami. Nie mogłem przecież cały czas go pilnować. Nie pytaj mnie, więc, czy kiedykolwiek miał w ramionach kobietę. Jeśli tak bardzo ciekawi cię ta strona jego życia, zapytaj go osobiście. Zresztą, po co ci to do wiadomości? Ja cię nie wypytuję czy zabawiasz się ze swoją księżniczką i Ekan również nie będzie o to pytał.
Winrel warknął.
- Twierdzisz, że nie targają jego myślami pokusy cielesne? – Mruknął Winrel.
- Ekan jest mężczyzną takim jak ja czy ty. Sam sobie odpowiedz na to głupie pytanie. Naprawdę wierzysz, że mógłby nie pragnąć pięknej kobiety?
Winrel znów warknął i zamyślił się. Rzeczywiście miał taką głęboką nadzieję.

Silme.
komentarz[11] |

Komentarze do "W cieniu, c.d."



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.041569 sek. pg: