Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Guzik
Guzik.
Guzik!
Guzik...
- Dziś drogie dzieci opowiem wam o guziku. Chcecie posłuchać??
- Chcemy !!! - zakrzyknęły wszystkie razem
- Więc proszę o ciszę...
- Historia zaczyna się u szewca, który to robił jedne z najlepszych butów w mieście. Było to w zamierzchłych czasach, kiedy nie słyszano o strojach firmowych, dresach i bananach. Trudno w to uwierzyć... ale kiedyś tak było dzieci! - spojrzał na zasłuchaną gromadkę - A więc ten szewc miał kubrak, który nosił jeszcze jego dziadek. Pewnego dnia urwał mu się guzik od kamizelki, szewc długo szukał zguby. Gdy nie znalazł szukał podobnego guzika...
- I? - wyrwało się jednemu brzdącowi, gdy dziadek przerwał na chwilę opowiadanie
- Jednak w mieście nigdzie nie mógł znaleźć, poprosił znajomego kupca by poszukał w innych miastach. Ten podróżował po wielu królestwach zanim powrócił do Karadil, miasteczka z którego wyruszył. Niegdzie nie znalazł podobnego guzika...
- I? - starszy mężczyzna spojrzał karcąco na dziecko
- Szewc był niepocieszony. Żona przyszywała mu codziennie nowy guzik, nie pasujący do reszty. Lecz on zawsze odpadał.
- Za słaba nitka? - zapytało jedno z dzieci
Staruszek kontynuował jakby nie usłyszał uwagi brzdąca. - Jakby kamizelka była żywa i nie chciała innego guzika. Najlepsze nitki przecierały się w przeciągu jednego dnia. Szewc przeżył jeszcze wiele szczęśliwych lat by w końcu odejść z tego świata, kamizelka wylądowała w kufrze. Dom w którym znajdował się ten kufer spłonął, a razem z nim wszystko co znajdowało się w środku... Szczęśliwym trafem nikogo nie było wtedy w środku.
- Kamizelka uratowała żonę szewca?
- Pewnego słonecznego dnia drogą szło dziecko. Miało tyle lat co ty. - dziadek uśmiechnął się do dwunastoletniego brzdąca - Pomiędzy jedną kostką bruku a drugą znalazło mały przedmiot... Guzik... - dzieci zapatrzyły się w niego czekając na dalszy ciąg opowieści - Darel, bo tak miał na imię chłopiec schował guzik do kieszeni i już nigdy go nie zostawiał. Wierzył że przynosi mu szczęście. Nawet nie wiedział jak prawdziwe były jego przeczucia. Dorósł, założył rodzinę i zestarzał się... Przeżył bardzo szczęśliwe i udane życia. Guzik zostawił córce... Miała na imię Marta i miała lśniące kasztanowe włosy. Będąc dzieckiem miała już ten figlarny błysk w oku, który sprawiał że mężczyźni tracili dla niej głowę. Ojciec pozostawił po sobie niewielki majątek i jeszcze dwójkę starszych od Marty dzieci. Byli to bracia bliźniacy, niesamowite rozrabiaki, wszędzie ich było pełno... Marta była ich oczkiem, choć jej raczej tego nie okazywali. Jej rodzina mieszkała w niewielkim domu niedaleko lasu. Lubiła drzewa, wiosną wśród nich zbierała jagody. To one dawał cień chłodząc w upalne dni, osłaniały przed wiatrem jesienią i zimą. Uwielbiała las, był jej drugim domem. Kiedy miała tylko wolną chwilę biegła na niewielką polankę. Któregoś dnia biegła radośnie przez nią, stanęła nagle. - dzieci głęboko westchnęły zasłuchane - Nie chciała przeszkadzać łani opiekującej się sarniątkiem, szła powoli nieświadomie ściskając guzik w dłoni. Niech nie uciekną, niech nie uciekną, prosiła całym swoim sercem. Podeszła do małego jelonka i pogłaskała go po pyszczku. Zatrzęsła się że szczęścia, cicho zapiszczała i zachichotała. Sarny się lekko spłoszyły odbiegając kilka kroków dalej. Nie uciekły jednak, zdziwiło to dziecko. Jak to się mogło stać? Jak zwierzęta dopuściły ją tak blisko. Ogarnął ją strach, ale wtedy właśnie poczuła łagodne ciepło płynące z wnętrza jej dłoni. Poczuła spokój i pewność siebie. Wiedziała że może wszystko... Czuła jakby mogła się unieść w powietrze... Zamknęła oczy rozkoszując się tym uczuciem. Gdy je otworzyła ujrzała w dole małą polankę, a na niej sarnę z młodym. Poczuła ciepło rozchodzące się po jej całym ciele... podniecenie ogarnęło ją całą! Była wolna! - usłyszał szemranie, zamilkł na chwilę aż zapadnie cisza - Zapragnęła zobaczyć co znajduje się na szczycie górki znajdującej się niedaleko. Nie wiedziała, że to guzik kierował ją do miejsca do którego miała się udać. Gdy znalazła się nad szczytem zapragnęła polecieć dalej... widziała majaczące w oddali niewyraźne kształty wysokich gór. Nie myśląc nad tym długo udała się w tamtym kierunku. Leciała w kierunku gór, kropił drobny deszcz. Nie czuła chłodu, nie była nawet mokra. Czuła delikatne uderzenia kropel o jej ciało. Leciała całą noc i połowę następnego dnia... W końcu dotarła do gór. Poczuła nagłą potrzebę stanięcia na ziemi. Zobaczyła cienką stróżkę dymu unoszącą się z niewielkiej chaty. Wylądowała niedaleko drzwi. Nim się spostrzegła biegł ku niej potężny pies, zamknęła oczy błagając by to był tylko sen. Drżała ze strachu, nie została jednak zaatakowana. Poczuła pod ręką ciepłe futro. Odważyła się otworzyć jedno oko... To potężne zwierze łasiło się do niej domagając pieszczot. Z początku nieśmiało zaczęła głaskać psa. W pewnym momencie przykucnęła i wtuliła się w zwierzę. Z chaty wyszła starsza kobieta. Bary przestań męczyć naszego gościa. - powiedziała. Dziewczynka się speszyła, szybko wstała i przestraszona cofnęła się o krok.
- Chodź dziecko. Więc to ty posiadasz trzeci guzik. - było to stwierdzenie, nie pytanie
- Trzeci guzik? - powtórzyła dziewczynka bezmyślnie, po czym jej wzrok oprzytomniał - Ten guzik? - wyciągnęła rękę pokazując go kobiecie
Ona podeszła bliżej i spojrzała na wyciągniętą rękę Marty. - Tak, dokładnie ten. - uśmiechnęła się łagodnie
Chodź za mną dziecko. Na pewno skosztujesz trochę miodu?
Dziewczynka się uśmiechnęła. - Bardzo chętnie prze pani. - rozglądała się ciekawie dookoła, jej buzia sama się rozwarła gdy weszła do chaty
Jej ściany były przyozdobione pięknymi malowidłami, a wnętrze było większe niż wyglądała z zewnątrz.
- Zaraz przyniosę ci coś ciepłego do picia. A teraz usiądź.
Dziecko zrobiło co jej kazano, patrzyło na malowidła pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn. Gdy tak wpatrywała się w malowidło wydało jej się, że coś się poruszyło. Przetarła oczy nie wierząc, że może to być prawda. Gdy spojrzała jeszcze raz na malowidło nie poruszało się, lecz mogła przysiądz, że wcześniej dłoń kobiety była trochę inaczej ułożona, a fałdy jej sukni wyglądają inaczej. Spuściła wzrok bojąc się, że coś zepsuła.
Gdy kobieta wróciła z kubkiem gorącego mleka i talerzem na którym leżały dwie durze kromki ciemnego chleba posmarowanego masłem i polanego miodem. Postawiła je przed dziewczynką i powiedziała łagodnym głosem.
- Widzę, że malowidło się poruszyło.
Dziecko zaskoczone spojrzało na kobietę. - Naprawdę się poruszyło? Ale to przecież niemożliwe.
- Jestem Adela, kiedyś też przybyłam tutaj tak jak ty.
- Ale, ale...
- Jestem stara. To chciałaś powiedzieć. Nie wiesz nawet jak stara...
Marta patrzyła na dziecko, które przybyło do niej tak jak ona kiedyś tutaj. Powtórzyła dokładnie te same słowa, które kiedyś wypowiedziała Adela
- Nauczę cię bardzo wiele Zosiu, poznasz tajemnice o których istnieniu większość nie pomyślało nigdy, choć czuło w swoim sercu. Poznasz coś, co dane jest nielicznym. To dar, ale dar z którym trzeba obchodzić się ostrożnie. Zostałaś tu dziecko przyprowadzona ponieważ masz czyste serce. Będziesz władać ludzkimi sercami, przyniesiesz ulgę zranionym, pocieszenie strapionym... i ból niegodziwym. Będziesz ludzkim sumieniem tak jak ja teraz.
Na twarzy dziecka pojawił się strach.
- Nie lękaj się. - delikatny dotyk Marty przyniósł ulgę i spokój - Wkrótce wszystko zrozumiesz.
- To koniec? - zapytała dziewczynka z łzami w oczach
- Nie dziecko, to dopiero początek. - na twarzy Marty pojawił się tajemniczy uśmiech - To dopiero początek...
Przypomniała sobie jak sama tutaj przybyła, jak bała się... Wiedziała, że strach minie a pozostanie... samotność! Była sumieniem wszystkich ludzi, dzieliła z nimi wszystkie smutki i radości, lecz wciąż była sama. W jej duszy powoli powstawała rysa i dlatego musiała odejść. Patrzyła na dziecko z nadzieją, widziała w niej nową opiekunkę sumienia. Wkrótce nie będzie samotna, wkrótce będzie mogła odpocząć...
- A gdzie morał dziadku? - zapytało dziecko po dłuższej chwili, zasłuchane w pierwszej chwili nie zauważyło gdy bajka się skończyła
- Nie szukajcie pięknych i wspaniałych rzeczy gdzieś daleko, szukajcie ich we własnym sercu. - łagodny uśmiech rozświetlał twarz mężczyzny - A teraz idźcie spać.
- Dobrze dziadku. - powiedziała cała trójka zrezygnowanymi głosami, poszły do swojego pokoju gdzie ich matka utuliła je do snu.
Mężczyzna wyszedł przed chatę, spoglądał na otaczający las. Obok niego usiadła młoda kobieta.
- Witaj braciszku.
- Witaj Marto. Miałem nadzieję, że mnie dziś odwiedzisz... - powiedział uśmiechając się do młodej kobiety
Sancho. |
komentarz[10] | |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|