..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

TESTAMENT CZ. I



**********PROLOG**********

Całą drogę myślałem po co mnie zaprosił, przecież nie robił tego od tylu lat. Może coś się stało? Nie. Lepiej tak nie myśleć. Wszystkiego się dowiem kiedy będę na miejscu. Zaraz to chyba już tu. Tak, ta rudera to jego dom. Po co on mnie tu zapraszał?...
Tak, niestety stało się to czego się obawiałem, wuj nie żyje. Zaproszono mnie tu na odczytanie jego testamentu. Właściwie to ciekawi mnie co on mógł mi zapisać, przecież on nic nie miał. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Trzeba pomyśleć o pogrzebie, a skąd wziąć na to pieniądze?...
Już czas. Za chwilę zostanie odczytany testament. Dlaczego jestem tu sam? A jego córka Katrin, przyjaciele. Im nic nie zostawił? Co ja tu właściwie robię? Zaraz po pogrzebie miałem wracać do domu, do Kirdhan. To ten testament? Zobaczmy.

Gainer – ostatnia wola:

Drogi Eidharze,
Sam wierz najlepiej, że nie posiadam prawie żadnych dóbr materialnych, ale wszystko co mam odtąd jest twoje. Możesz z tym zrobić co zechcesz. Poza moim domem i jego zawartością, moją wolą jest, aby trafiły do ciebie dwie księgi znajdujące się pod moim łóżkiem. Strzeż ich dobrze. Te księgi to całe moje życie. Wszystko co mnie spotkało spisałem właśnie w tych księgach. Są tam historie jakie mi się przytrafiły kiedy byłem jeszcze młodym poetą. Jak wiesz wiele podróżowałem, tak jak ty teraz. Mam nadzieję , że moje doświadczenie na coś ci się przyda. Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Od dawna nie mam kontaktu z moją córką, gdybyś ją spotkał, pomóż jej i udziel schronienia.

Eidhar podszedł do łóżka swojego zmarłego wuja Gainera, i wyciągnął z pod niego dwie księgi w złoconych oprawach. Wziął je ze sobą i postanowił wrócić do swego domu w Kirdhan. Na wszelki wypadek zostawił wiadomość dla córki wuja i wszelkie potrzebne informacje. Kiedy przyjechał do domu, postanowił przeczytać historię swego wuja. Na okładkach obu ksiąg widniał ten sam napis:

Spójrz to człowiek umiera,
A umierając swe serce otwiera
I taką historię dziś ci opowie

Eidhar przejrzał księgi. Każda z nich składała się z trzech rozdziałów będących opisami historii z życia wuja. Dziwił się trochę, że wuj pisał księgi w większości w trzeciej osobie, jakby nie pisał o sobie tylko o kimś innym, ale to przecież jego historie.... Eidhar wziął do ręki pierwszą księgę i zaczął ja czytać.

************* RIOZDZIAŁ PIERWSZY *************
ISABEL

- Otwierać! – rozległ się głośny krzyk i stukanie do drzwi – Straż , otwierać!!
- O co chodzi?? – Zapytał głos dochodzący z wnętrz starej drewnianej chaty, która ledwo trzymała się kupy.
- Otwieraj Miredzie! Jesteśmy ze straży królewskie!! – Wysoki, brodaty mężczyzna otworzył drzwi.
- O co chodzi?
- Króla doszły słuch, że jakiegoś potwora ukrywasz. Rusałkę jakąś czy cuś.
Strażnicy weszli do domu i zaczęli go przeszukiwać pokuj po pokoju. Po przeszukani trwającym kilka minut strażnicy zaczęli się niepokoić.
- Gadaj, gdzie ona jest!!! – wrzasnął strażnik.
- Po pierwsze – zaczął spokojnie Mired – Rusałki to nie żadne potwory, a po drugi żadnej tu nie ukrywam.
- Milcz! Mamy rozkaz wybić całe to tałatajstwo w królestwie. Jeżeli sprzeciwiasz się nam to tak jakbyś sprzeciwiał się królowi, a za to jest kara śmierci!
- Jak już mówiłem, nie ukrywam tu żadnej z tych pięknych istot, więc jeżeli to wszystko po co przyszliście to proszę opuśćcie mój dom.
Ledwie Mired skończył mówić z pod podłogi zaczęły dobiegać dziwne odgłosy. Strażnicy stanęli dookoła kolorowego dywanu leżącego na środku sypialni. Jeden z mężczyzn odsunął dywan, a ich oczom ukazało się solidnie zbudowane wejście do piwnicy.
- Żadnej nie ukrywasz? – rzekł rozzłoszczony strażnik odsuwając klapę w podłodze – zaraz się okaże.
Z piwnicy wyskoczy mężczyzna trzymający w ręku lutnię, chwiejnym krokiem przeszedł na drugi koniec pokoju i położył się na łóżko. W pokoju zaczął się unosić słodkawy zapach alkoholu.
- A to kto? – strażnik aż poczerwieniał ze złości. – twierdziłeś, że nikogo tu niema.
- Nie mówiłem, że nikogo tu niema - Mired podrapał się po brodzie– tylko, że nie ukrywam tu rusałki. A to jest mój serdeczny przyjaciel Gainer. Spił się trochę biedaczyna to pozwoliłem mu na noc zostać. Jak go znam to pewnie mi całą piwnice opróżnił.
- Dobrze więc, damy ci teraz spokój, ale jeszcze tu wrócimy – zapowiedział się strażnik.
- Żegnam panów i życzę miłego dnia – powiedział niepewnym głosem Gainer podnosząc się z łóżka.
Kiedy mężczyźni oddalili się od starej chaty Gainer w cudowny sposób ozdrowiał. Wstał z łóżka, podszedł do wejścia do piwnicy i otworzył klapę.
- Możesz już wyjść – Powiedział – Poszli już, jesteś bezpieczna.
Mired podszedł do wejścia piwnicy i wyciągnął dłoń. Wsparła się na niej młoda piękna dziewczyna o zielonkawym zabarwieniu skóry i ciemno zielonych włosach. Zdenerwowana i zmartwiona usiadła na krześle.
- Dziękuję ci Gainerze – Powiedział Mired – Gdyby nie ty Isabel została by stracona
- Nie dziękuj mi – Gainer zamknął za kobietą wejście do piwnicy – dobrze wiesz, że jestem przeciwny waszemu związkowi.
Isabel była młodą rusałką. Prześladowania tych istot, ale nie tylko ich, również innych nieludzi, rozpoczęły się w tym dotychczas spokojnym królestwie, kiedy rządy objął Iser. Iser był nieślubnym dzieckiem króla Trewisa, mądrego i rozsądnego władcy. Książe był ostatnim pretendentem do tronu i nikt nie spodziewał się, że to on będzie królem. Jednak cóż było począć kiedy cała rodzina królewska zginęła w dziwnych okolicznościach. Podejrzewano, że za wszystkim stała matka Isera, stara wiedźma Sitha , która od dawna marzyła o tronie. Teraz kiedy jej syn był królem miała nieograniczoną władzę. Wiedźma zazdrościła rusałką ich piękna, dlatego wypowiedziała im otwartą wojnę, a przy okazji wszystkim nieludziom w królestwie.
- Wiedzą o tobie Isabel, żadne z nas nie jest tu bezpieczne – Stwierdził Gainer poczym zszedł do piwnicy aby zaczerpnąć z beczki trochę piwa. – powinniśmy się stąd wynosić jak najszybciej.
- Masz rację – rzekł Mired biorąc od barda dzban z piwem – jutro wyruszamy spakujcie najpotrzebniejsze rzeczy.
Następnego dnia o brzasku przez zachodnią bramę wyjechało dwóch wysokich mężczyzn. Strażnicy przepuścili ich bez żadnych problemów. Kilkaset metrów za miastem z siedli z koni i zdjęli z wozu duży skórzany wór, stawiając go na ziemi.
- Udało się Isabel, możesz wyjść – Mired podał rękę rusałce próbującej wydostać się z ciasnego wora. – dokąd teraz przyjacielu?
- Byle jak najdalej - odparł Bard wyprzęgając konie – nie daleko jest stara opuszczona chata, zatrzymamy się tam na trochę.
W tym samym czasie strażnicy ponownie zapukali do chaty Mireda, jednak nikogo tam nie zastali. Powiadomili o tym króla. Ten dowiedziawszy się o dwóch mężczyznach opuszczających rano miasto zarządził pościg.
Isabel, Mired i Gainer ruszyli w wcześniej ustalone miejsce. Podróż trwał kilka godzin. Gdy dotarli na miejsce weszli do starej porośniętej mchem chaty. Po chwili do drzwi chaty ktoś zapukał.
- Miredzie otwórz – Powiedział kobiecy głos dobiegający zza drzwi – to ja Kira
- Proszę wejdź, długo cię nie widziałem – Mired zaprosił niską kobietę do domu – co u cie..
- Milcz!! to bardzo ważne – Wrzasnęła Kira – Król osobiście postanowił jechać za wami, zaraz tu będzie.
- Czego on od nas chce? – Gainer zdjął buty i położył się na łóżku – Przecież zrobiliśmy mu przysług, pozbył się z miasta kolejnego „potwora”.
- Tak, on jednak ma osobiste porachunki z tobą Miredzie – Kira wreszcie usiadła – Tyle razy go okłamywałeś że postanowił cię zabić!
- Nie ma na co czekać – rzekł Gainer rezygnując z nalania sobie odrobiny gorzałki – wyjeżdżamy natychmiast dalej na wschód do miasta elfów tam przyjmą nas z otwartymi ramionami.
Spakowali się, lecz kiedy chcieli wychodzić do domu weszło czterech strażników z królem na czele. Gainer zasłonił Kirę, która szybko schowała się w sąsiednim pokoju.
- Wyłazić – Wrzasnął król – cała trójka na polanę za domem.
Zanim jednak wyszli Gainer podał Miredowi miecz który ten niepostrzeżenie schował pod płaszczem. Jeżeli chodzi o umiejętności walki mieczem, Mired nie był w tym najlepszy, jednak w obronie Isabel był gotów na wszystko.
- Za sprzeciwianie się królowi – Jeden ze strażników zaczął odczytywać polecenie króla spisane na zwoju – skazuje się Mireda oraz Isabel na karę natychmiastowej śmierci. Tym samym Bardowi Gainerowi daje się ostatnią szansę i daruje życie. Wykonać wyrok..
- Stać!!! – Krzyknął król podnosząc w górę srebrny sztylet – Miredzi dam ci ostatnią szansę. Uwolnię cię i daruje wszystkie twoje przestępstwa, pod jednym warunkiem. Weź ten sztylet i zabij Isabel!!!!!!
Król podszedł i wręczył Miredowi sztylet. Ten po chwili namysłu podszedł do Isabel i rzekł jej coś na ucho. Spojrzał na Gainera i krzyknął – Uciekaj!!!!!!!!!!!!!!!!!! – poczym odwrócił się i rzucił sztyletem w jednego ze strażników. Gainer korzystając z zamieszania odwrócił się i uciekł do lasu.

Nie wiem jak kończy się ta historia, wiem tylko, że gdy uciekałem usłyszałem dźwięk miecza Mireda wyciąganego z pochwy i przeraźliwy krzyk króla. Nigdy więcej nie spotkałem ani Mireda ani Isabel. Krótko po tym wydarzeniu rozmawiałem z Kirą, która opowiedziała mi o tym, że po śmierci Isera w królestwie wszystko wróciło do normy......

************* RIOZDZIAŁ DRUGI *************
ZEW KRWI

- Gainer?– do barda grającego na weselu podeszła młoda niska dziewczyna o kręconych blond włosach i niebieskich oczach – To ty?
- Kira! – odwrócił się nagle grajek przerywając śpiew – Nie mogę w to uwierzyć. Co u ciebie? Poczekaj aż skończę grać to pogadamy.
Zanim zrobiło się ciemno goście zaczęli rozchodzić się do domów. Bard dosiadł się do siedzącej przy stole dziewczyny. Ledwo co zdążył się przywitać, podszedł do nich karczmarz i poprosił ich aby opuścili lokal.
- Co tu jest grane? – Bard wychodząc z karczmy potknął się o próg – Wesele dopiero co się zaczęło, a już się skończyło. Dziwne tu macie zwyczaje.
- Zapraszam cię do mnie – Kira chwyciła Gainera za rękę – po drodze ci wszystko opowiem.
- I co tam u ciebie słychać – Bard zarzucił lutnię na ramie i przyspieszył kroku – ostatni widzieliśmy się w tydzień po tym zajściu na polanie...
- Pospiesz się – Kira wyraźnie zwiększyła tępo – Odkąd ostatnio tu byłeś w Wolvtown wiele się zmieniło. Po śmierci Isera zaczęły się tu dziać różne dziwne rzeczy. Sitha przeklęła całe to miasto zsyłając na nie potwory i popełniła samobójstwo. Weź to – Kira podała Gainerowi srebrny sztylet.
- Czy to ten sam sztylet który Mired dostał od Isera?
- Tak. Dostałam go kiedy ostatnio rozmawiałam z Miredem. Mieszka razem z Isabel w mieście elfów na wschodzie.
- Po co mi go dajesz? – Gainer schował broń do skórzanej torby
- Może ci się przydać – Kira wskazała ręką na herb miasta wiszący na jednym z domów. Herb był bardzo stary jednak bez problemu można była na nim rozpoznać dwa skrzyżowane miecze z głową wilkołaka w tle.
- Czy to właśnie jest przekleństwem wiedźmy? – Bard nie doczekał się odpowiedzi.
Weszli do pięknego domu, wyróżniającego się z pośród innych. Kira dokładnie zamknęła drzwi i okiennice. W żadnym z miast w których bywał Gainer nie było tak cicho. Podszedł do jedynego nie zasłoniętego okna i wyjrzał na ulicę. Nie było widać żywego dycha, wszyscy zabarykadowali się w swoich domach.
- Jutro – Kira przerwała przeraźliwą ciszę – przedstawię cię mojemu bratu, mieszka po drugiej stronie ulicy.
- Dlaczego nie pójdziemy tam dzisiaj – Bard nie dawał za wygraną – jest jeszcze wcześnie.
Kira przygotowała łóżko w sąsiednim pokoju. – Tu będziesz spał – powiedziała i poszła na górę. Bard przygotował się do snu i położył do łóżka. Chwile po tym jak udało mu się zasnąć jego sen przerwały dziwne odgłosy dochodzące z zewnątrz.
- Co za cholera po nocy po ulicach łazi – Gainer wstał i podszedł do okna, odsłonił okiennice, a jego oczom ukazał się przerażający widok. Na ziemi leżał stara kobieta, nad nią stał ogromny owłosiony stwór, o pysku wilka i pożywiał się jej zmasakrowany ciałem. Bard bez chwili wahania otworzył okno, wziął do ręki srebrny sztylet i rzucił go w stronę bestii. Trafił ją w lewą nogę tuż nad kolanem. Bestia spojrzała na barda. Cios sztyletem nie zrobił na niej wielkiego wrażenia, jednak wyraźnie straciła apetyt. Monstrum podkuliło ogon i popędziło przez północną bramę prosto do lasu.
- Nie no, tak tego nie zostawię – Gainer wszedł do pokoju na górze, złapał Kirę brutalnie za ramiona i potrząsnął nią – Wstawaj!, wstawaj natychmiast
- Co się stało? – Kira spojrzała na niego zaspanym wzrokiem – wiesz która jest godzina?
- Która godzina? Ja ci zaraz pokażę która godzina!! – Gainer chwycił Kirę mocno za rękę i zaprowadził ją na dół do otwartego jeszcze okna. – Spójrz, i gadaj co tu się dzieje.
Kira wyraźnie posmutniała zamknęła okno i usiadła przy stole
- Jak już mówiłam – podjęła po chwili - wszystko zaczęło się po śmierci Sithy. Zanim umarła rzuciła na miasto klątwę. Od tamtego czasu co noc nasze miasto miał odwiedzać potwór który widnieje na naszym herbie. Wilkołak. Mówiła coś o więzach krwi i, że największą karę poniesie donosicielka. Nikt nie wiedział o co jej chodziło, więc ignorowaliśmy ją. Jednak w tydzień po jej śmierci w mieście zaczęła się seria dziwnych mordów. Ludzie boją się nocą wychodzić z domów, bramy w nocy pozostają nie strzeżone. Niedawno okazało się, że za tymi morderstwami stoi wilkołak. Bestia zrobiła się nad wyraz zuchwała „nie wstydzi” się już ludzi i nie chowa bo wie że i tak nie mają szans.
- Jeżeli jest to tak oczywiste – Gainer wyjął z torby butelkę gorzałki – to co na zewnątrz robiła ta staruszka?
- Otóż na tym się nie skończyło – Kira poczęstowała się trunkiem – Bestia nabrała takiej pewności siebie, że zaczęła wyłamywać drzwi i pożerać ludzi w ich własnych domach. Rada miasta uchwalił, że starych, i schorowanych ludzi będzie się wystawiać wilkołakowi na pożarcie
- Przecież tak nie można – Gainer schował butelkę i zaczął chodzić po pokoju – trzeba coś z tym zrobić. Nie próbowaliście walczyć z bestią, zabić jej.
- Próbowaliśmy wszystkiego – dziewczyna ziewnęła – bestia jest jak na wilkołaka niewiarygodnie silna. Próbowaliśmy nawet magii. Nasz mag jest bezsilny. Twierdzi, że jedyny sposób na bestię to zdjęcie uroku. Mówi też, że to jeden z mieszkańców miasta jest tym wilkołakiem, niekoniecznie nawet musi o tym wiedzieć. Czar można zdjąć, a raczej zneutralizować tylko w jeden sposób. Zaklęty musi do końca życia nosić na palcu specjalnie sporządzony pierścień. Powołano nawet specjalną komisję, z moim bratem na czele, która miała odnaleźć bestię i zdjąć urok, lub jeżeli to nie pomoże zabić ją za dnia gdy jest bezsilna pod postacią człowieka.
- Dobrze więc – Bard położył się do łóżka – jutro z samego rana udamy się do twojego brata, może dowiedział się czegoś nowego, a teraz lepiej już iść spać. Bestia się najadła nie powinna nas już niepokoić.
Kira poszła na górę, położyła się, jednak nawet nie zmrużyła oka. Nazajutrz z samego rana oboje udali się do domu brata Kiry
- Poczekaj chwilę – Gainer poszedł w stronę lasu – Muszę załatwić pilną potrzebę.
Gdy bard załatwił wszystkie potrzeby zauważył w lesie jakiś błyszczący przedmiot. Podszedł bliżej i zobaczył srebrny sztylet, który dostał od Kiry. Wytarł go od krwi i nic nie mówiąc Kirze schował go do torby. Wrócił przed dom. Kira czekała tam na niego.
- Idziesz wreszcie czy nie? – Kira otworzyła drzwi małej ale dobrze wyglądającej chatki – Odri!!! Jesteś tu? Zawołała.
W drzwiach ukazał się młody, niski mężczyzna podobny do Kiry jak dwie krople wody. Kira przedstawiła bratu Gainera, po czy przeszli do pokoju obok by usiąść i porozmawiać.
- Kulejesz – Kira dotknęła nogi brata – co się stało?
- Właściwie to nie wiem – Odri pokazał siostrze już prawie zasklepioną ranę. – to tylko zadrapanie nawet nie zauważyłem, że to mam.
- Więc – Bard odłożył skórzaną torbę na krześle – podobno macie spory problem z jakimś wilkołakiem?
- Spory – Odri z niepokojem podrapał się po brodzie – to mało powiedziane. Mamy ogromny problem. Najgorsze jest to, że już od dłuższego czasu wiemy jak go rozwiązać, tylko nie możemy znaleźć tej bestii.
- Tak – Bard odpowiedział po chwili namysłu – Kira wspominała coś o jakimś pierścieni, czy to masz na myśli?
- Tak. Właśnie to.
- Mogę – Bard wskazał na nogę Odriego – znam się trochę na medycynie.
- Proszę bardzo, ale to nic takiego – Mężczyzna podciągnął lewą nogawkę.
- Tak – Stwierdził bard po namyśle – To rzeczywiście nic takiego. Kira czy mógłby zatrzymać się u ciebie jakiś czas? Mam do załatwienia kilka spraw w mieście, a jak wież nie mam zbyt wiele pieniędzy...
- Ależ oczywiście – Kobieta wstała z krzesła i przeszła w stronę drzwi – nie ma żadnego problemu. Lepiej już chodźmy, muszę iść do pracy.
Wyszli z domu i udali się w stronę mieszkania Kiry
- Czym ty się tak właściwie zajmujesz? – bard poprawił na ramieniu skórzaną torbę.
- Prowadzę sklep z bronią u naszego kowala. To bardzo zdolny krasnolud.
- Krasnolud? – bard z zdziwił się, że o mało co nie zabił się o kamień leżący na drodze – czy ja dobrze słyszałem?
- Tak krasnolud. W Wolvtown naprawdę wiele się zmieniło. Miasto nie jest już tak nieprzyjazne jak kiedyś. W prawdzie w królestwie tymczasowo jest bezkrólewie, ale nasze miasto doskonale sobie z ty radzi. Mam nadzieję, że przyszły król, nie będzie tak okrutny jak poprzedni.
Kiedy doszli do kuźni, Gainer postanowił pochodzić trochę po mieście i popytać mieszkańców o wilkołaka. Miej więcej po godzinie wrócił do kuźni.
- Witaj kowalu – zaczął rozglądać się po sklepie – a gdzie podziała się Kira?
- Ma przerwę, poszła do domu – Krasnolud spojrzał badawczo na barda – mogę w czymś pomóc?
- Owszem – Gainer wyjął z torby ostrze – Mógłbyś mi powiedzieć, z czego wykonano ten sztylet?
- No cóż – Krasnolud uśmiechnął się – ktoś zadał sobie wiele trudu aby to ostrze wyglądało jak srebrne, ale to zwykła stal.
- Nie masz czegoś podobnego, tylko, że srebrnego na sprzedaż?
- Ano, tam leżą wybierz coś.
- Widzę, że cenisz sobie swoje usługi – bard wyjął wszystkie pieniądze jaki zarobił na weselu – jednak nie stać mnie na nic.
- Coś na to poradzimy – Krasnolud wziął od barda pieniądze – Przyjaciele Kiry są moimi przyjaciółmi, a dla przyjaciół mam zniżki.
Po dziesięciu minutach do sklepu wróciła Kira. Krasnolud zamknął sklep i pozwolił jej wrócić wcześniej do domu. Po ciężkim dniu i nie przespanej nocy zasnęli bez problemu. Około dwunastej w nocy Gainer wstał i dyskretnie wziął ze stołu zapasowe klucze do sklepu kowala. Wyszedł na zewnątrz i udał się do domu Odriego. Niestety, jego podejrzenia sprawdziły się, w domu nie było nikogo. Pobiegł szybko do sklepu z bronią otworzył drzwi i wziął wiszący na ścianie długi srebrny łańcuch. Kilka minut później poszedł z powrotem do domu Odriego i postanowił tam na niego zaczekać
Około trzeciej w nocy ktoś wszedł do domu. Niestety tak jak przypuszczał Gainer był to wilkołak. Kiedy bestia dostrzegła barda rzuciła się na niego, jednak ten szybkim ruchem uniknął jej szponów. Przebiegając koło potwora zadał mu silny cios łańcuchem. Bestia zwijała się z bólu. Gainer korzystając z okazji obwiązał wilkołaka dookoła srebrem. Potwór zaczął się szamotać i jęczeć, jednak siły szybko go opuściły. Gainer szybko pobiegł do domu Kiry i obudził ją. Poprosił, aby ta zawiadomiła radę miasta. Nad ranem wszyscy członkowie rady zebrali się w domu Odriego, a ich oczom ukazał się nieprzyjemny widok metamorfozy wilkołaka w człowieka.
- Co się tu dzieję? – Odri zdziwił się, co robi na podłodze związany łańcuchem – co ja tu robię?
Gainer wyjaśnił wszystko mieszkańcom i Odriemu. Miejscowy mag zastosował odpowiednie środki by zapewnić miastu bezpieczeństwo. Okazało się, że za pomoc w schwytani wilkołaka przeznaczona była nagroda – 1000 sztuk złota. Kira zrozumiała co miał namyśli wiedźma wypowiadając słowa klątwy.

Po tym zdarzeniu zrozumiałem ile ryzykował Kira, kiedy ostrzegła nas o zbliżającym się niebezpieczeństwie wtedy w lesie. To ją wiedźma winiła za śmierć swego syna, i postanowiła się zemścić na jej rodzinie. Teraz miałem dość pieniędzy by wreszcie wrócić do mego rodzinnego miasta do Kirdhan. Tak też zrobiłem. Jednak nie zabawiłem zbyt długo w rodzinnych stronach. Zaledwie dwa miesiące po powrocie dostałem list od Kiry z prośbą o pomoc......

************* RIOZDZIAŁ TRZECI *************
ŚMIERĆ

Gainer wjechał do miasta. Zauważył poważne zmiany. Brama, nad którą wisiał wizerunek wilkołaka, była dobrze strzeżona. Strażnicy przeszukali barda poczym wpuścili go do miasta. Bard bezzwłocznie postanowił udać się do domu Kiry. Kiedy jechał jedną z ulic, dostrzegł dziwne zamieszanie na placu. Okazało się, że to egzekucja. Gainer nieraz oglądał już takie wydarzenia, dlatego nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Na ścianie wisiał plakat. Kiedy bard przeczytał co było tam napisane, serce stanęło mu w gardle. Zeskoczył z konia i popędził w stronę szubienicy. Było za późno.
- Niestety Gainerze spóźniłeś się – Bard rozpoznał drżący głos Kiry – Odri został stracony.
- Jak to się stało? – bard nie mógł złapać oddechu – W czym zawinił twój brat?
- Pomóż mi – Kira zaprowadziła barda pod szubienicę. Gainer za przyzwoleniem kata zdjął ciało ze sznura, i wspólnie z Kirą zaniósł je do kostnicy – Zapraszam do mnie.
Usiedli przy stole. Gainer dobrze znał to miejsce, bywał tu nie raz, jednak teraz wszystko było inne. Kira nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Posłuchaj – Bard przerwał milczenie – przepraszam, że nie zdołałem ci pomóc.....
- Nie. – Kira przerwał Gainerowi i podała coś do jedzenia. – To było nie uniknione. W liście prosiłam cię o coś innego...
Kira nie zdołała dokończyć. Nagle do domu weszła dziewczynka. Kira zaprosiła ją do stołu. Dziewczynka wyraźnie smutna usiadła na krześle
- To jest Katrin – Kira pogłaskała dziecko po głowie – Dziesięcioletnia córka mojego brata. Będę się nią opiekowała przez jakiś czas.
Rozmawiali do późna. Kiedy dziewczynka poszła spać między Kirą a Gainerem rozpoczęła się poważna rozmowa
- Posłuchaj to bardzo ważne – Kira zmieniła ton rozmowy – śmierć mego brata byłą nie unikniona. Rada miasta doszła do wniosku, że stanowi on zagrożenie dla naszej społeczności.
- Jak to – Bard nie ukrywał zdziwienia – przecież wasz mag dał mu pierścień, nie było już żadnego zagrożenia.
- Niestety rada sądzi inaczej – W oku Kiry zakręciła się łza – Nie był zbyt lubiany, a ta sprawa z wilkołakiem przeważyła szale.
- Przecież to nie jego wina – Bard chwycił Kirę za rękę
- Wiem. To wszystko moja wina
- To niczyja wina – Bard ze złością przerwał dziewczynie – ocaliłaś życie dwóm wspaniałym istotą, a jeżeli ktoś tu jest czemukolwiek winien to tylko Sitha.
- Tak – Słowa Gainera nie pocieszyły Kiry – Przejdźmy do setna sprawy. Zaprosiłam cię tu bo potrzebuję pomocy. Otóż radzie przedstawiono wniosek, by stracono również mnie. Rada wprawdzie oddaliła pozew, jednak zawistni mieszkańcy postanowili się mnie pozbyć. Wynajęto mordercę, żeby mnie zabił. Jedynie kowal, przez wzgląd na to co zrobiłam dla jego przyjaciela Mireda, stanął w mojej obronie i zabił mordercę. Jednak ludzie odwrócili się również od niego. Przestali kupować u niego zaopatrzenie. Nie miał wyboru, musiał mnie zwolnić, w końcu ma żonę i pięcioro dzieci na utrzymaniu. Nie miałam się do kogo zwrócić. Proszę pomóż mi. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, do tego jeszcze muszę się opiekować Katrin.
- Uspokój się jutro z samego rana pójdę do rady i porozmawiam z nimi. Myślę, że nam pomogą, w końcu to ja rozwiązałem wasz problem
Położyli się spać. Nazajutrz z samego rana Gainer udał się do siedziby rady aby wstawić się za Kirą. Rada jednak nie mogła zrobić nic więcej niż tylko zapewnić jej tymczasową ochronę, i to dopiero od przyszłego tygodnia. Zmartwiony Bard udał się z powrotem do domu Kiry. Gdy otworzył drzwi zobaczył Katrin z rozciętą ręką stojącą nad ledwo żywą Kirą.
- Co się stało – Bard położył kobietę na łóżku – Wezwę medyka.
- Zaczekaj – Kira mówiła tak cicho, że ledwo było ją słychać. – To nie ma sensu. Nie ma już dla mnie ratunku. Proszę cię tylko o jedno, zaopiekuj się moją bratanicą, traktuj ją jak własne dziecko, i nie pozwól, żeby stało się jej coś złego.
Przed oczami Gainera ukazał się obraz z przed dwóch lat. Śmierć jego siostry. Siostrzeniec barda – Eidhar - był teraz miej więcej w wieku Katrin, może o rok starszy. Bard zdążył tylko pokiwać głową, a kobieta natychmiast zmarła. Katrin przewróciła się na ziemię. Gainer wziął ją na ręce i pobiegł do medyka

Nigdy nie zapomnę tego obrazu. Zabrałem Katrin do mojego domu w Kirdhan i otoczyłem troskliwą opieka. Wkrótce sam zapomniałem, że nie jest moją córką. Traktowałem ją jak własne dziecko. Utrzymywałem się z grania na różnego rodzaju zabawach, weselach. Przestałem podróżować, postanowiłem , że już nigdy nie wrócę do Wolvtown. Kiedy Katrin miała siedemnaście lat postanowiłem znów zacząć podróżować. Była dość dorosła, żeby zacząć radzić sobie sama, a ja wyruszyłem na poszukiwanie kolejnej przygody...


**********EPILOG**********

Eidhar skończył czytać pierwszą książkę. Dowiedział się bardzo wielu rzeczy. Nigdy by nie przypuszczał, że Katrin nie jest córką wuja. Postanowił coś sprawdzić. Pobiegł do biblioteki, wziął do ręki historię Wolvtown. Okazało się, że opowieści wuja są prawdziwe. W książce było wszystko o bardzie, który uratował miasto od straszliwej bestii. Wrócił do domu i z jeszcze większym zapałem rozpoczął czytać drugą księgę wuja........


White Wolf.
komentarz[8] |

Komentarze do "TESTAMENT CZ. I"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.039697 sek. pg: