Ziemia spalona
Końskimi poorana kopytami
Rzeka krwi przez nią spłynęła
A krypty liczne
Aż po horyzont się wzniosły
Śmierć między nimi
Z wolna się przechadza
Za nią stąpają dumnie
Dusze ludzi poległych
Zaraza, Śmierci biała siostra
Roznosi swoje dzieci
Po domach i zagrodach
Je zostawia
By ciotce Śmierci
Pracę dawały
Bo Czas Pogardy
Właśnie nastał
A ludzie gną swe karki
Bo Przeznaczenia Mieczem
Zapanował nad światem
Giną licznie
W okrucieństwa imię
Nikt już do życia
Szacunku nie ma
Nikt już nie wie
Co nocny znaczy spokój
Każdemu w głowie
Jedna myśl się kołacze
Czas Pogardy...
Czas Pogardy...
"Rozmowa"
Śmierć
Biała ty istoto
Tajemnico
Żyjącym nie zdradzana
Świecie
Mistyczną mgłą osnuty
Końcu
Ty jedyny ostateczny
Zagadko
Której rozwiązanie raz się poznaje
Ty
Której siostry liczne
Po świecie się snując
Pracy tobie wyszukują
Powiedz
Czemu dnia jeszcze jednego
Na tym świecie
Zostać nie mogę
"Gdy przybywa"
Na koniu szarym
Tym któremu
Żebra na wierch wychodzą
Z nieba spadasz
Z mieczem w dłoni
I pomimo drzwi zamkniętych
Wchodzisz
Zawsze w interesach przychodzisz
I zawsze na wyjaśnienie
Chwilę człowiekowi poświęcisz
Bo ty przed końcem
Ostateczną wyznajesz mu tajemnicę
By potem móc
Jednym pewnym ciosem
Życia ostatnie tchnienie
Zmienić wieczność lub cierpienie