Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pokręcona piątka
- Lori nie pchaj się! Może Dudek daje sobie na głowę wchodzić, Ale ja nie! To moja gałąź! Byłam tu pierwsza!! – Podirytowany głos przerywający nocna ciszę należał do nimfy. Jego właścicielki jednak nie było nigdzie widać.
Dookoła rozciągała się piękna, uroczo oświetlona księżycowym blaskiem polana, po środku starego lasu.
- Cicho! Koma Ty się nie odzywaj! Jakbyś nie rozwaliła tej wieży to nie musiałybyśmy teraz nocować na drzewie! I ukrywać się! – Głos strofujący nimfę ostrym tonem bezsprzecznie należał do elfki – Miasto mogłaś, chociaż zostawić!
- Nie drzyj się!Ty też nie jesteś bez winy!! Mogłaś mnie tam nie zabierać…
- Ty… !
Jedno z ogromnych drzew na skraju polany zatrzęsło się gwałtownie i z głośnym łupnięciem spadła z niego drobna istotka. W następnej chwili obok wylądowały dwie kolejne. Parę sekund później z drzewa zeskoczyły jeszcze dwie. Kłótnia z drzewa przeniosła się na ziemię. Po lesie echem odbijały się krzyki, groźby z ilustrowane niekiedy małą kulą energii bądź ognia. Po jakimś czasie kobiety wreszcie się zmęczyły, zachrypły od wydzierania się i usiadły dookoła drzewa zatapiając się każda we własnych myślach. Myśli te nieodmiennie szybowały parę godzin wstecz, kiedy ten dzień się zaczął.
***
Do miasta, każda inną drogą wjechało pięć kobiet, cztery elfki i nimfa. Życie w mieście toczyło się normalnie, jak co dzień. Mieszkańcy nawet nie podejrzewali, że wpuścili do miasta swoją zgubę …
***
Późnym wieczorem do miasta dotarła nimfa. Granatowy strój, perłowo-błękitna skóra i szafirowe włosy nie odcinały się od ciemnego nieba. Natomiast jej klacz – albinoska była na jego tle doskonale widoczna. Śnieżnobiała sierść, cytrynowa grzywa i wściekle pomarańczowe oczy tworzyły naprawdę piorunujący efekt konia-zjawy. Choć Melanina była koniem z krwi i kości.; Jej właścicielka zdobywała sobie momentalnie milczący szacunek.
Przejeżdżając przez bramę uśmiechnęła się do strażnika, usilnie starającego się zebrać szczękę z ziemi.
- Mój drogi powiedz mi jak dojechać do Oceanarium Cudów?
- Tttam na llewo, do końca ulicy i w prawo… a potem to już Ppani trafi… - zdołał wyjąkać mężczyzna
- Dziękuję
Czarodziejka pogłaskała klacz po uszach i odjechała.
***
Jakaś godzinę po świcie w mieście pojawiła się ubrana całkowicie na czarno kobieta. Jechała na karym koniu. Sama była wysoką, smukła elfką o piwnych oczach i brązowych, choć mieniących się rudo i blond, kręconych włosach. Strażnik natychmiast przybrał uwodzicielski (oczywiście według niego) wyraz twarzy. Elfka mało nie parsknęła śmiechem.
- Cześć mała. Jak masz na imię? Mogę Ci w czymś pomóc?- Spytał modulując głos i przeciągając słowa.
- Skroś taki miły to tak- odpowiedziała sarkastycznie- Jak dojechać do Oceanarium Cudów?
- W prawo i pod tamtą czarną wieżą. Nie możesz nie trafić. Ale gdyby jednak to wróć chętnie Cię poprowadzę …
Kobieta stuknęła konia pietami i odjechała.
- Hej a jak ci na imię?!
- Efrene
***
W tym samym momencie dokładnie po drugiej stronie miasta inna elfka zawzięcie kłóciła się ze strażnikiem, używając groźby, uroku osobistego, potoku słów a wreszcie nawet sakiewki. Obok popiskując stał mały smok. Widać było po nim, że jest młody, był zaledwie trzymetrowy, czarny o łusce mieniącej się zielenią i złotem.
- Nie zostawię go samego! Jest za młody mogłoby mu się coś stać! Proszę, błagam niech pan go wpuści przysięgam, że nic złego nikomu ani niczemu nie zrobi. W razie, czego to odpowiadam za niego głową.
- No nie wiem … - mężczyzna wyraźnie się łamał. Wreszcie ostatni argument przeważyła szalę- dobrze niech Pani idzie…
Zanim skończył wymawiać to zdanie elfka i jej dziwny towarzysz zniknęli
***
Koło południa przez główną bramę w jechała na siwym koniu elfia kapłanka. Jej profesja sama nasuwała się na myśl mimo jej „cywilnego stroju”. Było cos w ruchach i spojrzeniu tej kobiety…. Długie ciemne włosy spływały jej na ramiona a obcisła czerwona sukienka podkreślała figurę.
- Witaj Pani w naszym mieście. Czy mogę Ci w czymś pomóc?
- Nie dziękuję poradzę sobie.
Ze swoboda poruszając się po mieście skierowała się do … Oceanarium Cudów
Budynek miał kształt i wygląd ogromnej kopuły, wymalowanej na różne kolory. Gdy podjeżdżało się bliżej stawało się jasne, że kolorowe, szklane ściany są wąskimi akwariami.
Cały budynek był jednym wielkim aczkolwiek cienkim akwarium. Pływało w nim mnóstwo egzotycznych ryb. Wnętrze oprócz stolików i akwariów w wypełniały stosy książek, amuletów i innych magicznych rozmaitości. Było to znane miejsce spotkań magów.
***
Kiedy czwarta elfka galopem wpadła do miasta i podjechała pod dziwnie wyglądającą karczmę, pozostałe kobiety już siedziały przy ślicznym ażurowym stoliku sprawiającym wrażenie antyku. Każda trzymała w ręku parującą filiżankę. Obok jednej z nich na podłodze siedział mały czarny smok.
- Spóźniłaś się Lori. Czekolada Ci stygnie – stwierdziła nimfa wskazując na piątą stojącą na stole filiżankę.
Elfka w pospiechu zdejmując zielony płaszcz ujawniła światu swoje śliczne oblicze. Zielone oczy zaświeciły na widok przyjaciółek, długie do pasa włosy koloru ciemny blond rozsypały się, gdy zdejmowała płaszcz. Dosiadła się do pozostałych.
***
- No dobrze a teraz powiedz mi, Haruko dlaczego Ty nie możesz mieć porachunków z jakimś kmiotkiem z Murzasikla tylko z gościem, który mieszka w takiej wieży?!
Stały w pięć pod wielką czarną bazaltowa wieżą.(Smok po dzikiej awanturze został z tawernie) Budowla nie miała drzwi a okna zaczynały się dopiero na wysokości pięciu metrów i otoczone były łańcuchem błyskawic. Mimo że w mieście było tłoczno i gwarno, w promieniu 300 metrów od wieży nie było żywego ducha a cisza aż dzwoniła w uszach. W powietrzu było czuć zapach strachu.
- Trzeba przyznać, że facet potrafi dbać o swoją prywatność – stwierdziła Lori
- Masz rację, nie ma, co tu stać i czekać Aż nas czarami powybija.- Zgodziła się Efrene
- W takim razie chodźmy zabijemy, kogo trzeba zabierzemy, co potrzebujemy i wracamy do Oceanarium na czekoladę.- Nimfa machnęła dłońmi i powiedziała cicho kilka słów. Wokół stóp jej i pozostałych kobiet zaczęła się tworzyć delikatna niebieska mgła. Po chwili zaczęły się unosić na delikatnej chmurce- dziewczyny wyjmujcie miecze a Wy moje drogie- powiedział zwracając się do mażki i kapłanki- przygotujcie się na spotkanie z naszym drogim kolegą po fachu. Niech go w podłogę wgniecie
Potem zamknęła oczy, skupiła się i zaczęły unosić się szybciej. W momencie, kiedy dotarły na wysokość najbliższego okna w nimfę uderzyła kula ognia. Czarodziejka upadła na kolana, mgiełka zamigotała, zrzedła.
- Do okna spadniemy – wyszeptała. Haruka - właścicielka smoka, piękna złotowłosa elfka pochyliła się i podniosła nimfę. Mgiełka zbladła jeszcze bardziej podobnie jak twarz osoby, która ją wyczarowała. Ejrene wskoczyła przez okno jednocześnie rzucając kulę ognia niepozornego mężczyznę w czarnych szatach stojącego przy oknie. Impet zaklęcia go przewrócił. W tym momencie wskoczyły do pomieszczenia pozostałe kobiety. Natychmiast zostały zaatakowane przez zjawy. Haruka i Lori próbowały się bronić mieczami, ale miecze nie czyniły najmniejszej krzywdy duchom.
Tymczasem mag zdążył już dojść do siebie i zaczął śpiewnie recytować zaklęcie. Efrene stojąc pod ścianą robiła to samo. Nimfa podnosząc się z klęczek wrzasnęła
-Myladre ucisz go! Szybko!
Odwróciła się. Z jej palców wyleciały pociski trafiając w jedną ze zjaw. Ta zawyła i rzuciła się ku czarodziejce. Kapłanka chwyciła pierwszy z brzegu przedmiot i uderzyła nim maga w skroń W tym momencie otaczające go pole siłowe rozbłysło i rzuciło nią o ścianę. Zaczęła się podnosić kipiąc złością.
-Proponuję zaklęcie ciszy – powiedziała Haruka stając obok kapłanki i pomagając jej wstać. Po chwili znów została zaatakowana przez zjawę i musiała się bronić. Nimfa cofała się rozpaczliwie poszukując sztyletu w fałdach sukienki. W tym momencie przyszła jej w sukurs Ejrene. Rozbłysło jaskrawe białe światło, zjawy zatrzymały się i zawyły z bólu.
- Lori, Hazuko szybko bierzcie, co trzeba i uciekamy- krzyknęła
Myladre właśnie skończyła zaklęcie ciszy reszty słów nie było już słychać. Elfki wybiegły a Koma zdołała przywołać pole siłowe w drzwiach, dzięki czemu goniące je zjawy odbiły się i nie mogły przejść. Nie zauważyła jednak przez to mary stojącej najbliżej. Duch dotknął jej i zapadła się w ciemność.
***
Unosiła się w gęstej, lepkiej cieczy. Usta i nos wypełniał jej ten płyn. Spróbowała wypłynąć na powierzchnię, jednak nie mogła się poruszyć. Zaczynało jej brakować powietrz, wpadała w panikę. Zapadała się coraz głębiej. Ogromnym wysiłkiem woli zdusiła strach, zaczęła myśleć. Spróbowała siłą woli wydostać się na powierzchnię w końcu od lat uczono jej, że myślami można góry ruszyć. Skupiła się i nagle nieznośnie powoli zaczęła się unosić. Była już blisko już przy powierzchni, kiedy poczuła jak coś ktoś ją przytapia przytrzymując jej głowę. Ponownie skupiła całą swoją siłę woli i uderzyła motalnie w przytamiającą ją „rękę”. Nagle poczuła, że wcale nie ma ochoty wracać na powierzchnię …
***
Z głośnym westchnieniem nimfa złapała haust powietrza (Zupełnie jakby nurkowała –zarejestrowała jakaś część umysłu kapłanki)
-Bogini błogosław Albena!- Wyszeptała czarodziejka podnosząc się z trudem ze swojego miejsca w kącie. Zobaczyła swoje przyjaciółki w rozpaczliwej sytuacji blade, wyczerpane ranne… na granicy wytrzymałości
- Ile ja byłam nieprzytomna?! – Pomyślała. Zawrzał w niej gniew. Uniosła dumnie głowę jej wzrok padł na maga leżącego pod ścianą- Zginiesz we własnym domu śmieciu – wycedziła przez zęby- wyciągnęła ręce i cały jej gniew przelała przez nie na dwie ostatnie zjawy
- Mamy to, po co przyszłyśmy? – Spytała kapłankę, która potwierdziła ruchem głowy.- Uciekajcie! – elfki posłusznie rzuciły się w kierunku schodów
***
Kiedy się obudziły leżały pod resztką jakieś ściany. Dookoła jak okiem sięgnąć wszędzie były ruiny i zgliszcza. Jedyną pozostałością po wieży był kawałek kąta i leżąca w nim winowajczyni zniszczeń.
Gdzieś z spod kupy gruzów popiskując wygrzebywał się mały smok.
***
- Jak mogłaś zniszczyć całe miasto?!
- Nie wiem! Mówiłam Ci już, że nad tym nie panowałam. Byłam zła, wycięczona; zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie mam pojęcia skąd wzięłam tyle mocy, ale mogę dać głowę, że nawet w głupią kulę ognia wpakowałabym jej tyle!
- Zrównałaś z ziemią całe miasto!
- Wiem!- Nimfa ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Pierwszej zmiękło serce kapłance. Nieśmiało pogłaskała nimfę po szafirowych włosach – Nie płacz…
- Ja –chlip- naprawdę - hyk- nie chciałam! – Wyszlochała
- wiem Komciu wiem.. – Kapłanka objęła niebieska szlochającą istotkę ramieniem. Pozostałe elfki także nie wytrzymały i rzuciły się objąć przyjaciółki.
- No dobrze już się nie gniewamy…
Nad ich głowami zamigotały gwiazdy. Po chwili polanę wypełnił radosny szczebiot i śmiech pięciu niezwykłych kobiet.
Długo wyczekiwany i wyglądany:
Koniec !
Koma. |
komentarz[11] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Pokręcona piątka" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|