..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Rysunki na ścianie



To był kolejny dzień wypełniony wędrówką po niedostępnych górach. Syriusz, przeważnie bardzo gadatliwy, dzisiaj się w ogóle nie odzywał. Nie zrzędził, nie komentował, zachowywał się jakby zupełnie obcy człowiek. Akkana bardzo to zaniepokoiło. Zresztą nie tylko jego. Issa też zerkała na niego podejrzliwie, od czasu do czasu mówiąc coś do Magellana.
Wieczorem rozłożyli obóz w małym zagłębieniu, pomiędzy głazami. Issa zagotowała wodę na herbatę, Akkan podgrzał jedzenie. Vergil i Magellan, jak co wieczór naradzali się, kreśląc coś po mapach. Syriusz tym razem nie przeszkadzał nikomu.
Gdy posiłek był już gotowy, wszyscy zasiedli przy mały ognisku. Nie było rozmów. Tylko głowy wpatrujące się w kubki herbaty.
Issa miała dosyć. Nagle wstała i powiedziała:
- Syriusz! Powiesz w końcu co Ci jest? Czy będziemy dalej tu siedzieć jak te figury woskowe?
Popatrzył po towarzyszach podróży, wszyscy patrzyli na niego. Tylko westchną.
- Dobrze. Niech wam będzie...
Zapadło milczenie. Syriusz wypił duży łyk herbaty i wpatrując się w ognisko, zaczął opowiadać.
- Pamiętacie jak wczoraj... jak wczoraj widzieliśmy te dziwne rysunki w jaskini?
Spojrzeli po sobie. Wdzieli je wszyscy, ale nikt nie potrafił powiedzieć co to jest. Wyglądały jakby ktoś chciał opisać w ten sposób swoją historię. Najbardziej rzucającym się w oczy fragmentem była scena walki dwóch mężczyzn. Ta scena była dopracowana do perfekcji.
- Tak, ale co to ma wspólnego z tobą? Przecież to były tylko jakieś bazgroły – powiedziała Issa.
- Owszem. Tak to wyglądało, ale nie uwierzę wam, jeśli powiecie, że nie zwróciliście uwagi na tą scenę walki. To by było nie możliwe – stwierdził Syriusz
- Eee...No, tak... Zwróciliśmy uwagę... Ale jaki to ma związek z tobą! – krzyknęła Issa.
- No cóż... niestety ma.... Niestety... – zapadło milczenie. Syriusz znowu łykną herbatę i powrócił do opowieści – To przez to wydarzenie jestem tym kim jestem.
Zapadło milczenie. Issa spuściła głowę, Akkan zapatrzył się w ogień, Magellan zaczął bawić się herbatą w kubku. Tylko Vergil patrzył prosto na Syriusza.
- Opowiedz, proszę tę historię – rzekł wreszcie, ledwie słyszalnym szeptem.
- Dobrze. Ta historia zaczęła się dawno, ale zrozumiałem ją dopiero teraz. Zrozumiałem, też dlaczego to właśnie mnie wybrano do uczestnictwa w tej wyprawie – uśmiechną się pod nosem – Kto by pomyślał, że głupia sprzeczka tak zaważy na moim życiu...
- Dobrze, rozumiem, chyba... Ale czy mógłbyś w końcu zacząć opowiadać? – zniecierpliwiła się Issa.
- Ależ oczywiście. Właśnie próbuje to zrobić – prychną Syriusz - Na czym to ja skończyłem... A już wiem! A więc jak już wspomniałem działo się to dawno temu. Nie wiem kiedy to się dokładnie działo, historie znam z opowieści dziadka. To historia mojej rodziny...
Mój przodek nazywał się Lain, znany też jako Trigun. Uwielbiał robić wokół siebie zamieszanie, a raczej zamieszanie po sobie zostawiał. Był, jak by to powiedzieć... „bardzo lubiany” przez ówczesną policje.
Tak jak ja, bardzo lubił zwiedzać wszystkie napotkane gospody, zostawiając po sobie pamiątki w postaci zdemolowanych lokali.
Zawsze podróżował z niejakim Hadrionem, tak jak on podróżnikiem, którego poznał podczas demolowania jednego z zajazdów, a który pomógł mu uciec przed rozwścieczonym właścicielem. Od tamtej pory podróżowali razem. Tak się złożyło, że Hadrion nie podzielał jego zamiłowania, ale zawsze pomaga przyjacielowi wyjść cało z piekła, które sam rozpętał. Mimo, że byli to dwaj samotnicy, bardzo się ze sobą zżyli. Stali się nieodłącznymi kompanami na dobre i na złe.
Często podróżowali po okolicy w której się znajdujemy. W tamtym czasie kwitło tu jeszcze życie. Ruiny które mijaliśmy podczas wędrówki, to pozostałości właśnie tych miast, pochłoniętych przez puszczę.
Pewnego słonecznego dnia, Trigun jak zwykle zajmował się swoim ulubionym zajęciem. Hadrion, natomiast siedział w rogu gospody, spokojnie popijając piwo i odliczając czas, kiedy trzeba będzie wyjść i przygotować konie do ucieczki.
Siedzieli już tam dobre 1,5 godz., gdy nagle do gospody wszedł człowiek. Ubrany był w długi granatowy płaszcz, aktualnie szary od kurzu. Od razu podszedł do baru, nawet nie zaszczuwając nikogo z obecnych spojrzeniem. Zamówił piwo i coś do jedzenia, a następnie usiadł w kącie izby. Wyglądał na kogoś bardzo ważnego i zabieganego. Zjadłszy zamówiony posiłek, siedział dalej. Jakby na coś czekał. A może na kogoś? W każdym razie z zajmowanego miejsca mógł dokładnie i niepostrzeżenie przyjrzeć się wszystkim gościom gospody. Jego wzrok zatrzymał się na dwóch mężczyznach. Wyższy, miał krótkie blond włosy, a spod czarnego płaszcza podróżnego wystawały czerwone fragmenty innego okrycia. Drugi, niższy, miał kruczoczarne włosy sięgające ramion i przewiązane rzemykiem. Również był ubrany w czarny podłużny płaszcz, a do pasa miał przytroczony miecz i bat.
Nieznajomy długo się im przyglądał. Trigun i Hadrion nie omieszkali tego nie zauważyć.
Nie podobało im się to. Postanowili jak najszybciej opuścić gospodę. Trigun obiecał nawet, że nie będzie teraz wszczynał bójki. Stwierdził, że jeszcze będzie miał okazje zrobić tam „porządki”.
Jak ustalili, tak też zrobili. Konie czekały już przed wejściem. Wsiadając na nie, zauważyli, że stajenny szykuje jeszcze jednego konia, wielkiego czarnego ogiera.
Zaciekawieni spytali się go czyj to koń. Odpowiedział, że tego mężczyzny w granatowym płaszczu, który niedawno przyjechał. Przyjaciele zdziwili się bardzo. Bardzo krótko przebywał w gospodzie, chociaż wyglądał na zmęczonego podróżą. Pewnie mu się spieszy. Ale dlaczego tak ich obserwował i dlaczego wychodzi w tym samym czasie co oni. Nie podobało im się to. Dosiedli koni i pognali, byle dalej od tamtego człowieka.
Skierowali się w stronę gór. Były to ich ulubione tereny. Znali je jak własną kieszeń, każdą jaskinie, każde jeziorko. To było ich królestwo.
Kiedy wieczorem rozłożyli się na nocleg, zauważyli jakiś kilometr dalej drugie ognisko. Zdziwili się, bo ludzie nieczęsto się tu zapuszczali, a jeszcze rzadziej zdarzali się tacy, co zdobywali się na odwagę, żeby tu nocować. Mieli złe przeczucia. Ale nic to, poszli spać. Wstali jak zwykle przed świtem i ruszyli w dalszą drogę. Przed południem zatrzymali się nad małym górskim jeziorkiem. Na piasku zauważyli ślady końskich podków. Ostrożnie ruszyli ich śladem. Nie pamiętali, żeby ktoś ich wyprzedzał. Trop doprowadził ich do wielkiego czarnego ogiera. Tego samego co widzieli w gospodzie. Nie podobało im się to, bardzo im się to nie podobało.
Nagle usłyszeli za plecami śmiech, od którego ciarki przeszły im po plecach. Szybko się odwrócili i spostrzegli człowieka w granatowym płaszczu, aktualnie bardziej szarym niż granatowym od kurzu. W tym śmiechu wyczuwało się okrucieństwo i pewność siebie.
Hadrion pierwszy się odezwał, pytając mężczyzna kim jest i po co tu przybył. Obcy spiorunował go wzrokiem, a następnie patrząc na Triguna odpowiedział.
Okazało się, że nazywa się Michael i został poproszony o rozprawienie się z niejakim Lainem, znanym też jako Trigun.. Wyglądać on miał mniej więcej tak: krótkie blond włosy wysoki, zielone oczy, czerwony płaszcz. Trigun przełkną ślinę. Następnie Michael spojrzał na Hadriona, mówiąc, że o nim nic nie słyszał, ale jeżeli będzie mu przeszkadzał, to tego pożałuje. I znowu zaczął się śmiać.
Przyjaciele popatrzyli po sobie i odpowiedzieli, że wcale nie będę stać jak baranki i czekać na to, co przyniesie los. Michael przestał się śmiać, spojrzał na Triguna i zdają z pleców kij. Było to zaproszenie do walki. Trigun rozejrzał się szybko, i stwierdziwszy, że jedyne czym dysponuje to rewolwer, podszedł do małego drzewka i je uciął. Szybko i sprawnie ociosał je nożem pożyczonym od Hadriona, a następnie stawił się na pole walki.
Michael okazał się wyśmienitym przeciwnikiem, co oznaczało, że walka będzie trudna i długa. Tak też się stało. Walczyli bez wytchnienia przez kilkadziesiąt następnych minut. Hadrion bacznie przyglądał się całemu zajściu.
Po pewnym czasie walczący zrobili sobie krótką przerwę. Hadrion natychmiast podzielił się z Trigunem spostrzeżeniami na temat Michaela. Dał kilka cennych wskazówek, co do sposobu walki i wysłał przyjaciela z powrotem na plac boju.
Wznowiono walkę. Tym razem Trigun, idąc za radą Hadriona, zaatakował przeciwnika bardzo gwałtownie, prawie zwalając go z nóg. Powtarzał ten manewr co jakiś czas. Następni wykorzystał spostrzeżeniu przyjaciela odnośnie Michaela, żeby atakował prawą nogę, która była subtelnie, choć skutecznie chroniona. To był strzał w dziesiątkę. Początkowo przeciwnik parował ciosy, ale zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać. Trigun w końcu trafił.
Michael zatoczył się, ale nie upadł. W tym momencie Trigun zaszarżował. Przeciwnik upadł, ale dalej próbował walczyć, chociaż wiedział, że już przegrał. On, który zapisał się na kartach historii, jako jeden z najskuteczniejszych zabójców, miał zginać w potyczce z jakimś nędznym łobuzem, którego ulubionym zajęciem było demolowanie przydrożnych zajazdów? Nie mógł w to uwierzyć. Ale jednak, fakt faktem - przegrał.
Zapytał się jeszcze Triguna, jak on to zrobił. Normalnie takich typków jak on pokonywał w ciągu kilku zaledwie minut. Na co Trigun odpowiedział, że on wcale nie jest taki zwyczajny. To, że uwielbia robić rozróby, nie oznacza, że musi być zwykłym łobuzem, który nie potrafi robić nic innego. Zapytał się Michaela, czy naprawdę nigdy nie obiło mu się o uszy imię „Vasha”. Michael zastanowił się chwile. Imię zdawało mu się dziwnie znajome... Nagle sobie przypomniał! Jakiż on był głupi skoro nie skojarzył tych dwóch imion!
Popatrzył na Triguna z lękiem w oczach. Tak to musiał być on. Nie miał co do tego wątpliwości. Zamkną oczy, czekając na śmierć. Leżał tak przez kilka następnych minut. Potem nieśmiało uchylił powieki. Nigdzie nie było ani Triguna, ani Hadriona. Wstał, cały czas nie wierząc temu, co go spotkało. Ochlapał się wodą z jeziorka, dosiadł konia i pojechał przed siebie. Nigdy więcej nie słyszano o nim. Tylko mieszkańcy okolicznych miasteczek, przekazywali sobie opowieści o człowieku dosiadającym czarnego rumaka, który zamieszkuje jaskinie gór.
To koniec opowieści. Te rysunki na ścianie jaskini, muszą być dziełem tego właśnie Michaela – zakończył Syriusz.
Długo potem trwało milczenie. W końcu Vergil nieśmiało zapytał
- Ten Trigun... kim on był dla ciebie?
- To był mój dziadek. Wspaniały człowiek. A dlaczego się pytasz? – zaciekawił się Syriusz.
- A tak, z ciekawości... Wiesz, teraz to i ja wiem dlaczego wybrano właśnie Ciebie – odparł, patrząc znacząco na Syriusz. Ten tylko się uśmiechną.
- No dobrze, koniec tych opowieści. Pora spać. Jurto czeka nas kolejny dzień wspinaczki. Dobranoc wszystkim – powiedział Magellan i zwiną się na swoim kocu.
- O ile wam to nie przeszkadza, będę dzisiaj pierwszy pełnił warte – powiedział Syriusz – Vergil, obudzę Cię kiedy trzeba. Dobranoc wszystkim – i oddalił się na wypatrzone wcześniej miejsce.

Dinwena.
komentarz[8] |

Komentarze do "Rysunki na ścianie"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.036591 sek. pg: