Zwróciwszy oczy ku światłu,
Modlitwę do niebios tkałam,
By tchnął w mą duszę pokój,
Kaganiec ciemności rozproszył.
Gorąca prośba wspomnieniem się stała...
Wzrok mój niespodzianie inny widok pochłonął...
W ludzkie obleczona ciało, dusza nieskalana
Przede mną swe piękno rozpostarła...
W blask oczu się zagłębiwszy...
Ciepło spojrzenia delikatnie mnie okryło...
Odejść z pośród jego głębi nie zdołam...
W radosnym powiewie duszy
Cieniutkie niteczki oplotły me serce...
Przemyślny anioł losy nasze złączył...
Nim ziarnka w klapsydrze wyznaczyły zmierzch
Rozsypał drobniutki pyłek uczucia...
Byś otulał mnie nadzieją, bym trwała przy tobie...
"Uwięzieni"
Drobne niteczki poszarpanej pajęczyny,
Oplotły gwiazdy, więżąc pośród siebie ich blask.
Czemu tłumią ich własną światłość...?
Po cóż schwytawszy kryją ich piękno...?
Nocny przewodnik schwytany w ta samą pułapkę...
Tkwi na nieboskłonie wśród ofiar polowania...
Całość bezkresnej sfery ezoterycznych ciał,
Pokryta powłóczystą peleryną mgły...
I ja wśród tego zamętu...
Szukam po omacku drogi...
W niewoli własnego wahania...
Potykam się o własne błędy...
Brak mi wyczucia by iść niezachwiana,
Poprowadź mnie za rękę bo nie umiem wybrać...