Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiadro II - Prolog
Na podwórzu przed chatą bawiła się grupka dzieci. Dwójka z nich walczyła, reszta obserwując i kibicując tworzyła krąg wokół nich.
Walka nie była brutalna. Chłopcy mieli splecione ręce, chodzili wokół siebie próbując wytrącić drugiego z równowagi. Byli skupieni, wpatrywali się sobie w oczy. Widać było, że jeden z chłopców, ten o rudych włosach, słabł. Czarnowłosemu prawie udało się go przewrócić. Rudowłosy wiedział, że nie wytrzyma już wielu ataków. Gdy przeciwnik znów naparł na niego przykucnął, po czym przewrócił się na plecy kopiąc drugiego chłopca lekko w brzuch. Atakujący przeleciał nad nim i upadł na plecy tracąc oddech. Chwilę później leżał na brzuchu z wykręconą ręką.
Otaczające ich dzieci patrzyły zachwycone. Uwielbiały patrzeć na walki Jurema i Ferna. Zawsze były emocjonujące, pomimo tego, że Fern był silniejszy.
Jurem wstał i usiadł obok pokonanego. Jego twarz rozjaśniał uśmiech.
- Prawie ci się udało braciszku. - powiedział ciężko dysząc.
- Następnym razem cię pokonam. - odparł Fern po tym, jak obrócił się na plecy.
- Dziadku! Dziadku! Widziałeś?! - zaczął krzyczeć rudzielec widząc starszego mężczyznę stojącego kilka kroków dalej.
- Widziałem. - odpowiedział spokojnie. - Obydwaj dobrze walczyliście. Teraz chodźcie za mną. - mówiąc ostatnie słowa był już odwrócony do nich plecami.
Reszta dzieci pobiegła gdzieś. Zostali tylko dwaj walczący wcześniej chłopcy i mała kilkuletnia dziewczynka.
Starzec przystanął i odwrócił się.
- Chodź Karea.
Dziewczynka szybko podbiegła do starca chwytając za dwa palce jego ręki. Tylko tyle mogła objąć swoją drobną dłonią. Karea była bardzo zadowolona, gdy usiadła na kolanach mężczyzny. Kilka chwil później stanęło przed nimi dwóch chłopców.
- Dziadku pozwól mi. Proszę, proszę, proszę... - mówiła piskliwym głosem.
- Dobrze Karea- mężczyzna przyjrzał się uważnie obydwu chłopcom - Podejdź Jurem.
Chłopiec stanął przed nim. Starzec chwycił ręce dziewczynki i powiedział:
- Zamknij oczy. Pamiętasz co masz robić.
- Tak. - w głosie dziewczynki słychać było skupienie i zdecydowanie.
Karea stanęła na ławce, podniosła ręce i położyła na ramionach chłopca.
- Już wystarczy Karea. Usiądź i odpocznij.
Dziewczynka zrobiła to, o co poprosił ją dziadek.
Jurem i Fern znów walczyli. Tym razem używali swoich umysłów.
- Przestańcie natychmiast.
- To on zaczął. - powiedział czarnowłosy.
- Nieprawda. To on. - odpowiedział drugi.
- Uspokójcie się obydwaj. - w głosie starszego mężczyzny zabrzmiała tak władcza nuta, że chłopcy trochę się przestraszyli. - Chodź tu Fern. - ton jego głosu napowrót był spokojny.
Drugi chłopiec podszedł do starca i zamknął oczy.
- Macie szczęście, że tu jestem. Inaczej spędzalibyście większość czasu lecząc różne kontuzje i zranienia. - po tych słowach mężczyzna położył ręce na ramionach chłopca, a wzrok zwrócił na Jurema - Nieźle poturbowałeś dzisiaj brata. Złamałeś mu żebro. - Uniósł ręce i położył sobie na kolanach.
- Dziękujemy dziadku. - powiedzieli jednocześnie.
- Zmykajcie już. Tylko nie bijcie się juz dzisiaj. - odpowiedział surowym tonem.
Obydwaj chłopcy spojrzeli po sobie.
- Dziadku opowiedz nam coś. Opowiedz... - tu jeden przerwał, a zaczął mówić drugi.
- ... o Szarych Szatach, albo o - chciał dalej mówić, ale potok słów przerwał starzec.
- Nie teraz dzieciaki. Opowiem wam coś wieczorem. Teraz biegnijcie się bawić.
Chłopcy spojrzeli po sobie i powiedzieli zrezygnowanymi głosami - Dobrze. - po czym już wesołym tonem - Dziadku, ale taką historię, gdzie jest dużo walki.
Jurem spojrzał na Kareę nic nie mówiąc.
- Są nad rzeką - powiedziała dziewczynka.
- Wskakuj na plecy Ferna, dziś jego kolej.
Dziewczynka z uśmiechem na twarzy wskoczyła na plecy chłopca, który podszedł bliżej ławki. Po kilku chwilach dzieci nie było już widać, słychać było tylko jeszcze ich radosny śmiech.
Zamknął oczy i oparł się plecami o chatę. Poczuł coś, znał dobrze to uczucie. Ojciec Jurema i Karei przyjeżdża. Pewnie będzie wieczorem. On zawsze zapowiada się ze sporym wyprzedzeniem.
Dziś nie on będzie opowiadał historię. Nie zmartwił się tym zbytnio. Jego wnuki jeszcze kilka lat spędzą w jego towarzystwie.
Sancho. |
komentarz[2] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Wiadro II - Prolog" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|