Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Noc
***
Atrament szybko pokrywał arkusz cienkiej skórki. Drżący blask płomienia świecy lśnił na niezaschniętych jeszcze nutach i rzucał niespokojne cienie na długie młode palce mocno ściskające gęsie pióro. Z zewnątrz dobiegało wycie mroźnego wiatru, huk fal rozbryzgujących się o ściany ogromnej wieżycy i jęk zmrażanych srebrem Luny drzew. Gdzieś złośliwie zakrakała wrona, po czym podleciała i łypnęła czarnymi ślepkami, zaglądając w okno komnatki zagubionej wśród innych pomieszczeń kamiennej budowli. Ujrzała tylko skraj szaty znikającej za drzwiami i turlające się jeszcze po blacie ziarenka przed momentem zdmuchniętego z kartki piasku. Zakrakała raz jeszcze i odleciała.
Zamaszyste, lekkie kroki napełniały korytarz echem. Cichy furkot delikatnej materii płaszcza gubił się w wysokich ścianach. Skrzypnęły drzwiczki. Do pomieszczenia wkradło się śnieżnobiałe tchnienie Zimy.
Smukła postać przemykała szybko ścieżką pomiędzy drzewami, jasne dłonie przytrzymywały naciągnięty głęboko kaptur, nie wiadomo, czy z zimna, czy po to, by skryć twarz w jego cieniu.
Usłyszał ją, gdy była jeszcze daleko. Przez chwilę nie poruszył się, wciąż siedząc na śniegu, opierając się plecami o oszroniony pień. Krew zaczęła krążyć w nim szybciej. Wstał i rozwarł ramiona, by zamknąć w nich zbliżającą się istotę.
- Świat jest zimny i nieczuły. To życie nie jest moim, nie potrafię grać kogoś, kim nie jestem, a kogo oni chcieliby widzieć. Muszę odejść. Być może gdzieś istnieje moja rzeczywistość, a ja muszę ją odnaleźć...
W jego uszach brzmiały jeszcze te słowa, wypowiadane ciepłym, jak zawsze spokojnym głosem. Odrzucił z jej twarzy kaptur i wydobył spod niego miękkie, pachnące włosy o barwie mlecznej czekolady. Nurzał w nich palce, pozwalając im powoli opadać, by niemal dotknęły ziemi.
- Świat jest zimny i nieczuły... Nie tylko ty żyjesz nie swoim życiem. Ale możesz na nie wpłynąć. To jest Twoja Noc, Aiwenlin...
Zmarszczyła lekko brwi, jakby wsłuchując się bardziej w jego słowa. Potem odwróciła się, pozostawiając go milczącego i mocno ściskającego w dłoniach kartę delikatnej, zapisanej nutami skóry.
Po drobnych spiralnych schodach ogromnej wieży powoli wspinał się tren czereśniowej sukni. Aiwenlin ostrożnie otworzyła klapę i stanęła na oblodzonym dachu.
Ogarnęła swym szarym spojrzeniem otaczające wieżę od południa łagodne góry na tle nocnego nieba nad nimi. Potem zwróciła się ku północy, w stronę lodowatych wód szarego morza, pieszczących łagodnie fundamenty budynku, na którego szczycie stała. Księżyc był wysoko i omywał blaskiem całą jej postać. Odetchnęła głęboko. Mroźne powietrze napełniło jej płuca. „To jest twoja Noc, Aiwenlin...”
Gwałtownym impulsem mięśni poderwała przeponę wydobywając z siebie pierwszy dźwięk.
Rozwinął skórkowy zwój. Ujrzał niedługi utwór rozpisany na fortepian i skrzypce. Nie odrywając oczu od pięciolinii, słysząc już w głowie następujące po sobie dźwięki, ułożył dłonie na klawiaturze i zaczął grać.
Wiatr przestał zawodzić, drzewa szumieć i skrzypieć, umilkły wszelkie odgłosy. Nawet gwiazdy przestały mrugać, zasłuchane w smutną, pełną bólu i nadziei, piękną pieśń kobiety.
W powietrzu brzmiał jeszcze jej głos, gdy skoczyła. Zamknęła oczy. Wiatr trzepotał jej włosami, pędem wyrywając z nich rozpacz i brud... Słyszała tylko furkot swojej długiej sukienki.
Gdzieś rozpłynął się smutek. Jej nieskazitelną teraz duszę wypełniła mroźna, krystaliczna euforia. Uśmiechała się spadając.
Dźwięki niosły ze sobą przenikający żal i rozgoryczenie. Przed oczami zamigotała mu przepełniona bólem twarz Aiwenlin, po której spływały łzy. Ostatni akord uszczypnął go w serce i zwilżył mu policzki. Otarł twarz, sięgnął po skrzypce.
W chwili, gdy palce jej wyciągniętych dłoni zetknęły się z taflą morskiej wody, jej postać rozprysła się na miliony ziaren, stając się mgłą i rozpływając w powietrzu.
Głasnął gryf. Palce zadrżały, ściskając żabkę smyczka. W śpiewie strun usłyszał wypowiadane smutnym głosem słowa wyjaśnienia. Zobaczył jak ulotną twarz Aiwenlin rozjaśnia lekki uśmiech, łzy osusza błyszcząca w oczach wiara w przyszłość.
Cudowna liryczna melodia była jak rzucony nagle czar empatii. Sprawiła, że w jednej chwili zrozumiał wszystko. Poczuł się częścią duszy Aiwenlin. Wypełniła go jej melancholia, desperacja, odbierające siły zrezygnowanie. Poderwało oczekiwanie na lepsze.
Ogrom emocji wypełniających jego wnętrze rozerwał jego ciało na niezliczone kawałeczki, które zamieniając się w mgłę, rozpłynęły się po chwili w ciężkim powietrzu jego ciemnego pokoju.
Svale. |
komentarz[11] | |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|