..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Sharwyn de Sade



Słońce katowało swym gorącem plecy Tireda. Pocił się jak nigdy. Las otaczający go był pełen żywych kolorów i odgłosów, choć posiadał w sobie coś dziwnego, niezrozumiałego. Urok natury mógł być złudzeniem, halucynacją.
Mężczyzna łyknął orzeźwiającej wody z manierki. Koń nadal był niespokojny. Droga dłużyła się.
- Spokojnie, Sigbercie – odezwał się Tired cichym głosem. – mi to miejsce również się nie podoba. Las Złudzeń.
Po prawej jakiś błysk zamajaczył w zaroślach. Wojownik obejrzał się. W tym samym momencie z drugiej strony lasu wystrzelił ze świstem bełt godząc czarnowłosego w ramię. Impet pocisku szarpnął mężczyzną. Koń rżąc i wierzgając przednimi kończynami zatańczył na tylnych nogach. Jeździec padł na utwardzaną ziemię. Sigbert pognał przed siebie.
Z lasu, z dzikim okrzykiem, wybiegła grupka sześciu postaci. Wszyscy rzucili się na oszołomionego Tireda dobywając pałek. Nie szczędzili sił. Uderzali do oporu. Z pomiędzy drzew wyłonił się również jakiś bandyta, odziany w zielone ubranie, jak pozostali. Różnił go od nich jeden szczegół – na rękawie zawiązaną miał zabrudzoną, czerwoną chustę.
Czarnowłosy wojownik spojrzał na niego błagalnie. Ujrzał rozmazaną, czarno - zieloną smugę mknącą za przywódcą bandy, po czym ten padł na ziemię tracąc głowę i bryzgając krwią na wszystkie strony.
Napastnicy spojrzeli na ciało chaotycznie drgające w trawie, następnie przenieśli wzrok na zielonowłosą kobietę na czarnym jak smoła koniu, która dzierżyła zakrwawiony miecz. Jej niesamowita uroda świetnie współgrała z brutalnością tego zajścia. Nie widząc innego wyjścia oprychy rzuciły się do lasu. Stawiając ogiera na tylne kończyny, który głośno zarżał, zmusiła bandę do szybszego biegu.
Tired spojrzał wdzięczny i jednocześnie zaciekawiony na kobietę w czarno – zielonych szatach i włosach. Poobijany i zakrwawiony wyciągnął doń rękę.
Nagle zalała go fala ciemności i spokoju.


Tired ocknął się. W skroniach pulsował mu potworny ból. Leżał pod drzewem. Urodziwa kobieta o zielonych włosach wyłoniła się z lasu. Trakt pokryty był krwią. Czerwona smuga prowadziła w kierunku drzew, skąd wracała właśnie niewiasta. Poobijany mężczyzna uniósł się do pozycji siedzącej.
- Jak się czujesz – spytała serdecznym głosem. Na jej twarzy pojawił się serdeczny uśmiech, zastępując ponurą minę. Pod malutkim nosem zauważył plamkę krwi.
- Dobrze… Kim jesteś?
- Sharwyn de Sade. Powinieneś być wdzięczny. Miałeś szczęście, że tędy przejeżdżałam.
- Dzięki ci.
Zapanowała krótka cisza, którą przerwał czarnowłosy.
- Skaleczyłaś się. Pod nosem.
Kobieta przyłożyła palec pod nos. Zauważyła rozmazany, czerwony ślad.
- Rzeczywiście – posumowała beznamiętnie.
Sharwyn zbliżyła się do wojownika i usiadła obok.
- Dokąd zmierzasz, Tiredzie Fingermanie?
Przeszedł go dreszcz.
- Skąd znasz moje imię – zapytał zaskoczony.
- Bełkotałeś, gdy straciłeś przytomność.
- Jadę do Velris – podjął po chwili. – Mam parę spraw do załatwienia.
Wzrok wojownika zatrzymał się na dwóch koniach przywiązanych do drzewa.
- Proponuję rozbić obóz. Niedługo słońce całkowicie skryje się za horyzontem, a do najbliższej osady daleka droga. – Przeczesała długie, kręcone włosy.
- Mam namiot – zaproponował nie widząc jej podróżnego ekwipunku. – Możesz się w nim przespać.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech pełen wdzięczności.


Ognisko wesoło płonęło. Tired cały posiniaczony wpatrywał się w płomienie. Słońce już jakiś czas temu schowało się za konarami drzew. Sharwyn siedziała w namiocie. Grzebała w torbie, po czym wydobyła zeń szczotkę i zajęła się rozczesywaniem włosów.
Mężczyzna ułożył się do snu. Nie bał się rabunku z jej strony. Gdyby chciała to zrobić, już by to zrobiła.
Jej łagodny i melodyjny śpiew koił myśli i pozwolił przenieść mu się do krainy snów.
A ogień dalej wesoło płonął ogrzewając jego twarz, która wystawała spod koca.


Mrok rozświetlony płomieniami. Spojrzenie, dotyk, pocałunek i podniecenie. Przyspieszone oddechy, rozkosz, jedność. Pot i przyjemność. Splecione palce. Piękne, nagie piersi i kobiece ciało poruszające się w równym tempie.
Dwie postacie przy ognisku i towarzysząca im najpiękniejsza sztuka, tworzące się dzieło pełne erotyzmu.


Urok natury, zieleń, kwiaty, łąka. Cud, jaki narodziła Ziemia. Piękno szalejące w powiewach wiatru.
Małe zło powiększające się i ogarniające coraz większą część łąki. Zieleń stająca się bezlitosnym koszmarem. Następujący mrok, ciemność.


Coś go poruszyło, dotknęło wewnętrznie. Gdy otworzył oczy ujrzał zieleń i piękno pełne zła. Zerwał się i uskoczył wyciągając rękę. Chwycił bastard.
Naprzeciwko niego stała Sharwyn, lecz nie była to ta sama kobieta, z którą kochał się tej nocy. Była to piękna, urodziwa, zielonowłosa postać szczerząca wściekle kły. Jej uśmiech był szyderczy i nienawistny.
Wojownik wyszarpnął miecz z pochwy i odrzucił ją. Nic nie mówił. Zmrużył tylko oczy i ruszył w jej stronę. Wampir nie czekał. Zielonowłosa wybiła się energicznie. Miecz przeciął powietrze ze świstem. Kobieta dopadła do niego. Zwalili się na ziemię. Bastard upadł kawałek od nich.
Tired nie spodziewał się takiej siły, jaką dysponowała wampirzyca. Kopnął ją w zad. Kobieta wyrzucona w powietrze wylądowała na ziemi. Wojownik zerwał się na równe nogi wydobywając srebrny sztylet.
Zielonowłosa biegła w jego stronę. Odchylił się do tyłu. Gdy ta rzuciła się na niego, czarnowłosy zadał pchnięcie, podważając ją nogą i odchylając się jeszcze mocniej.
Tired upadł na ziemię, a Sharwyn ugodzona syczała lecąc na drzewo. Mężczyzna podniósł się gwałtownie widząc jak wampirzyca osuwa się na pniu.
Trzymając sztylet w ręku podszedł do niej. Leżała nieruchomo. Szturchnął ją butem, aby sprawdzić, czy zareaguje.
Zielonowłosa wyskoczyła szczerząc kły. Tired bez wahania uderzył ją w twarz rozcinając policzek. Krzycząc Sharwyn rzuciła się do ucieczki w las. Nawet jej nie gonił.
- Suka – podsumował krótko. Będąc czujnym złożył namiot i zebrał wszystko, gdyż zaczynało świtać. Ruszył w stronę koni.
Tired spostrzegł, że Sigbert stoi przy drzewie, a drugiego konia nie ma. Ułożył wszystko na wierzchowcu, po czym odwiązał lejce, i ruszył w stronę stolicy Królestwa Czarnego Wichru – Velris…

Tired Fingerman.
komentarz[5] |

Komentarze do "Sharwyn de Sade"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.036020 sek. pg: