Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
MIA
Drzwi skrzypnęły cicho, a zaraz potem dał się słyszeć cichy odgłos kroków. Zaszurały zasłony i do pokoju wpadł przenikający przez gęste gałęzie drzew blask słońca. Po chwili, wraz z odgłosami budzącego się do życia domu, przez otwarte okno pomieszczenie wypełniło ostre, poranne powietrze.
Mia przewróciła się na drugi bok, odwracając się plecami do światła. Drażniło ją, wiedziała, że, by zachować pozory, będzie musiała wstać. Ale cała jej natura buntowała się przeciwko temu wszystkiemu. Sypianiu w miękkiej pościeli, posługaczce, która właśnie cicho zamknęła za sobą drzwi, a w szczególności przeciwko funkcjonowaniu w dzień a spaniu w nocy, co było dla niej czymś najbardziej nienaturalnym. Ścisnęła mocno poduszkę i zagryzła wargi, przez półotwarte powieki obserwowała leżącego obok mężczyznę. Nie był już co prawda pierwszej młodości, ale lekkie pasma siwizny w jego kruczoczarnych włosach dodawały mu tylko uroku. Ostre, władcze i bez wątpienia przystojne rysy twarzy złagodził głęboki sen, w jakim wciąż był pogrążony. Jego ciało, do połowy tylko zakryte kołdrą, miało lekko złotawą barwę, umięśnione, lecz nie przesadnie atletyczne. Ach, jak dobrze znała każdy jego kawałek. To znamię na łopatce, które zawsze przypominało jej kwiat…
Mogła godzinami leżeć i patrzeć na niego. W półśnie zrównywała swój oddech z jego oddechem i trwała w bezruchu, bojąc się, że jakikolwiek gest spłoszy sen i zakończy się jej szczęście u jego boku.
A jednak jej życie nie było usłane różami. Ktoś mógłby powiedzieć, że miała wszystko. Wspaniałego mężczyznę, który byłby gotów oddać za nią życie, a w dodatku był poważanym i bogatym szlachcicem. Piękny dom, służbę, pieniądze. Lecz każdego dnia wystawiała swoje ciało i umysł na morderczą próbę. Co dzień tłumiła odwieczne instynkty, które jej i jej współbraciom towarzyszyły od zawsze. Co dzień budziła się ze strachem, czy uda jej się wytrwać w swej tajemnicy do wieczora. Zamknięta w złotej klatce własnych uczuć, zbyt przestraszona by zostać, lecz zbyt zakochana by uciec. Szarpała się każdego dnia z decyzjami, których nie potrafiła podjąć, a wiedziała, że prędzej czy później zostanie do tego zmuszona.
Wiedziała, że ostatnio coś jest z nią nie tak. Że co rano budzi się z mdłościami - i jej kobieca natura podpowiadała jej już gdzieś w zakamarkach świadomości przyczynę tego stanu.
Tego ranka jednak jasno jak nigdy wcześniej zdała sobie sprawę z tego, co się z nią dzieje.
Przez lata od ucieczki lub ujawnienia się powstrzymywała ją miłość do Degrasa. Wiedziała, że i on ją kocha. Lecz co stałoby się, gdyby się dowiedział? Gdyby zobaczył jej prawdziwą naturę? Wygrałby strach? A może odraza? Czy nienawiść za to, że tak długo go okłamywała?
”Muszę odejść” - ileż to już razy ta myśl pojawiała się w jej głowie – „zniknąć zanim wszystko się wyda. Znienawidzi mnie, będzie może cierpiał, ale zapomni i tak dla nas obojga będzie lepiej, on zapomni” – tłumaczyła sobie. A mimo to nie mogła zdobyć się na to, by po prostu wyjść.
Myśli kotłowały się w jej głowie, gdy na wpół obudzona leżała w miękkiej pościeli. „Jak długo uda mi się utrzymać ciało i umysł na wodzy i co stanie się, gdy nie będę już w stanie opanować swojej natury?” – łzy powoli zaczęły ściekać po jej policzkach.
Delikatnie odsunęła kołdrę i wsunęła stopy w trzewiki. Najciszej jak mogła wymknęła się z pokoju i nie zauważona przez nikogo zeszła na dół, do kuchennych drzwi. Dziewczęta, które zwykle tam pracowały, na jej szczęście prowadziły ożywioną dyskusję, flirtując po drugiej stronie domu z nowym łowczym Degrasa – Safinem.
Mia cichutko otworzyła drzwi i przekradła się do bramy.
”Jeszcze parę metrów” – myślała. „Byle dotrzeć do lasu, nie zawrócę już, nie mogę, nie ma odwrotu, byle do lasu, do lasu” - wmawiała sobie.
Szła na sztywnych nogach, zmuszając się do postawienia kolejnego kroku, tak ciężko było jej porzucić to, co ukochała.
- Milady! - zdziwiona pokojówka wychylała się z okna na piętrze. - Jesteś pani w sukni nocnej! Dokąd idziesz, pani? Tak nie wypada! – krzyczała, zastanawiając się, co też kobieta jej pana wyprawia tym razem. Jej zdziwienie było jeszcze większe, kiedy zobaczyła przerażenie w oczach kobiety, gdy ta spojrzała na dom. Zobaczyła łzy, już miała krzyknąć, gdy Mia odwróciła się i skoczyła pędem w las.
Nie zwracała uwagi na krzyki pokojówki, która usiłowała coś jeszcze powiedzieć; nie zważała na gałęzie szarpiące jej włosy i ubranie.
”Byle dalej, byle dalej” - te słowa kołatały się w jej głowie. Aż nie mogąc już dłużej powstrzymać budzących się w niej instynktów, upadła na ziemię. Przemiana jak zwykle zaskoczyła ją falą przeszywającego bólu. Zwinęła się w kłębek, drąc na sobie ubranie. Ptaki zerwały się spłoszone pełnym cierpienia krzykiem.
Degras usiadł gwałtownie na łóżku, mrużąc oczy przed ostrym światłem poranka, nie wiedział czy krzyk, który słyszał, był snem, czy już jawą. Nagle do pokoju bez pukania wpadła zziajana pokojówka.
- Panie – wysapała łapiąc oddech - Milady Mia!
Zerwał się na równe nogi i doskoczył do dziewczyny łapiąc ją silnie za ramiona.
- Co się stało? Gdzie ona jest? – krzyknął, targnięty nagłą falą złych przeczuć.
- Ja nie wiem, panie. Coś dziwnego jakby z nią było, widziałam jak szła w sukni nocnej do lasu. Jakby uciekała, jakby się bała czego, krzyczałam za nią, ale uciekła. To ja pobiegłam po łowczego, coby pogonił za nią i sprowadził, albo sprawdził chociaż czy jakie zwierzę jej nie dorwie. No i wtedy usłyszeliśmy krzyk.
Degras patrzył w ścianę w odrętwieniu, z którego wyrwał go płaczliwy pisk dziewczyny, zdał sobie sprawę, że kurczowo zaciska ręce na jej ramionach
- Przepraszam - szepnął zmieszany. - Przyprowadź mi natychmiast łowczego.
Odwrócił się do okna, wciąż nie mogąc zrozumieć, co tak właściwie się stało, czemu tak nagle.
- Nie ma go, panie - szepnęła dziewczyna. - Pobiegł w las za panią, by sprawdzić, czy nic jej nie jest.
Co?- Degras odwrócił się gwałtownie- Natychmiast poleć przygotować mi konia!- krzyknął wypychając pokojówkę na korytarz i trzaskając drzwiami.
Kilka minut później pędził leśną drogą rozglądał się uważnie i zdzierał gardło wykrzykując ile sił w płucach imię Mii i Safina. Musiał zatrzymać łowczego nim ten zrobi coś głupiego.
Chłopak wyskoczył nagle na ścieżkę kilka metrów przed nim, machnął ręką w kierunku z którego przybiegł i na powrót zniknął w gęstwinie. Degras osadził konia praktycznie w miejscu, zeskoczył i zataczając się pobiegł za łowczym.
Po chwili wybiegł na polankę tonącą w złotym słońcu. Na kobiercu ze złotych jesiennych liści leżał wielki czarny kot. Z jego głowy sterczała, wbita niemalże po samą lotkę, strzała.
Pochylony Safin zbierał porozrzucane dookoła strzępki białej materii. Uniósł głowę i ujrzał wchodzącego na polanę chlebodawcę, szedł sztywno, zapatrzony hipnotycznie w ciało zwierzęcia.
-Panie- powiedział ze strachem- nie zdążyłem, ten kot, ja..- przerwał niepewnie podnosząc w górę strzępki sukni- był szybszy, znalazłem tylko to, ja nie wiem jak...nic innego nie zostało.
-Zamilknij- głos Degrasa był dziwny, nienaturalny, jakby wydobywał się gdzieś z głębi. Jego twarz przypominała białą maskę, a oczy zdawały się być puste.
-wynoś się, do domu! Natychmiast!- wrzasnął lecz jego twarz pozostała tak samo kamienna.
Chłopak nigdy nie widział czegoś takiego, zlękniony zerwał się i posłusznie pobiegł w kierunku dworku.
Degras w bezsilnej rozpaczy opadł na kolana nad ciałem czarnej kocicy.
-Dlaczego- szepnął biorąc w dłonie wielki martwy łeb zwierzęcia- dlaczego uciekłaś, przecież wiedziałem...
Jego wzrok spoczął na jej tylnej łapie, na której wciąż kołysał się domowy pantofelek.
Ukrył twarz w dłoniach a jego ciałem, po raz pierwszy w życiu, wstrząsnął płacz.
Sharissa. |
komentarz[8] | |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|