Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Opał skończył się. Irnyr odstawił tajemniczy przedmiot z dala od żaru. Szykując sobie posłanie zaczął nucić smutną, dziwnie nie pasującą do jego charakteru melodię. Silenda również zaczęła układać się do snu. Cały czas słuchała jak urzeczona. Sięgała pamięcią daleko wstecz, ale nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem słyszała czyjś śpiew.
- Masz ładny, głęboki głos, Irnyrze - wyszeptała w mrok.
- Głos, jakich wiele - odpowiedział zmieszany. - W mojej rodzinnej wiosce wszyscy nucili tę melodię... Ale potem musiałem ją opuścić - zakończył.
Silenia, zbytnio zmęczona całodzienną wędrówką, nie zapytała, dlaczego odszedł z rodzinnych stron. Podejrzewała, że i tak wolałby o tym nie mówić. Skierowała ostatnie spojrzenie na towarzysza. Jej wzrok swobodnie przenikał ciemność, dostrzegła Irnyra zasypiającego z rękoma zaciśniętymi na szkatułce. A potem i ją zwyciężyło znużenie.
*****
Nigdy nie nawykła do wstawania o świcie. Mimo to zbudziły ją odgłosy czyjejś krzątaniny. Zmusiła się do otwarcia oczu. Leżała w jaskini obok popiołu z dawno wygasłego ogniska. Przy wejściu siedział Irnyr zapatrzony w pogodny wschód słońca.
"Marzyciel" - zdążyła pomyśleć. Powoli zaczęła sobie przypominać zdarzenia wcześniejszego wieczoru. Skrzynka. "Cokolwiek to nie jest, chce ją zanieść do mojego największego wroga i zyskać za nią niezłą zapłatę. Nie mogę dopuścić, żeby wspomniał, że mnie spotkał."
Mężczyzna zauważył jej przebudzenie. Obrócił się w jej stronę.
- Witaj, Silendo. Mamy piękny dzień.
Nie odpowiedziała. Myślała intensywnie, co zrobić. Musi znaleźć sposób na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. W końcu podjęła decyzję. Nie da rady zawrócić go w drodze, ale...
- Irnyrze - posłała mu miły uśmiech i spojrzała prosto w jego niebieskie oczy. Odwzajemnił spojrzenie. W zielonych oczach Silendy zabłysła koncentracja i autorytet.
Idziesz do Teco zanieść skrzynkę Mistrzowi Cartiusowi. Nie spotkałeś mnie po drodze. Nie wiesz jak się nazywam. Będziesz mógł sobie jedynie przypomnieć zgarbionego staruszka, który wskazał ci drogę.
Irnyr wolno, jakby wbrew swej woli, obrócił się od niej. Podniósł z ziemi rzeźbioną w koszmarne wzory szkatułkę i skierował się do wyjścia z jaskini. Silenda zarzuciła mu na ramię jego płaszcz. "Żegnaj" - pomyślała. Wolała nie patrzeć w stronę doliny. Została sama.
"A jeśli sen naprawdę się sprawdzi?" - wątpliwości pojawiły się o wiele szybciej niż by sobie tego życzyła. Tej nocy miała podobną wizję jak poprzednio, tyle że wyraźniejszą. "Jak gdyby rozstrzygnięcie było bliskie" - pomyślała. Pamiętała wszystko dokładnie: postać Irnyra przekraczającego próg wieży Cartiusa. Wręczającego mu szkatułkę... po czym obraz rozmył się pozostawiając bolesne odczucie pustki. "I zamilknie pieśń... Cóż mogą znaczyć te słowa?"
Rozmyślania przerwał jej krzyk dochodzący z doliny. Wybiegła z jaskini i rozchlapując błoto skierowała się w stronę, z której dochodził. Daleko przed sobą dostrzegła małą, człowieczą postać wiszącą na granicy przepaści. Mężczyzna jedną ręką trzymał się skały, w drugiej cały czas trzymał kurczowo płaszcz obciążony jakimś przedmiotem.
Silenda zatrzymała się. Wiedziała, że jest za daleko, by zdążyć mu pomóc. "Chyba, że uda mi się wymusić na tym uparciuchu porzucenie skrzynki" - pomyślała. Całkowicie skoncentrowała się na czekającym ją niełatwym zadaniu. Wykorzystała tego dnia znaczną część swej mocy, a teraz chciała użyć jej znowu. Jej wzrok zatrzymał się na trzymanym przez Irnyra płaszczu.
A potem w jednej chwili pociemniało jej przed oczyma. Nie usłyszała oczekiwanego plusku skrzyni w rzece. Nie wiedząc, czy jej się udało, straciła przytomność.
*****
Powoli dochodziła do siebie. Nie była w stanie oszacować ile czasu upłynęło. Czuła silny ból głowy, zapewne wywołany jej uderzeniem o skałę w czasie upadku. Oczyściła dłonią twarz z błota i zakrzepłej krwi. Spojrzała w stronę, gdzie ostatnio widziała Irnyra.
Początkowo nie widziała nic szczególnego, po chwili dostrzegła jednak małą postać spuszczającą się w dół po niemal pionowej ścianie. Poniżej znajdował się cel tej karkołomnej wędrówki, a był nim wiszący na samotnym korzeniu postrzępiony materiał, na którym zatrzymał się jakiś przedmiot... Silenda jęknęła w duchu.
Zbyt słaba i wycieńczona, żeby podjąć jakiekolwiek działania, siedziała na ziemi i obserwowała poczynania Irnyra. Powoli, krok po kroku, dotarł do korzenia. Nagle Silenda zauważyła coś jeszcze, na co już wcześniej powinna zwrócić uwagę: nad podartym płaszczem unosiły się jakiś ciemnoszare opary. Chciała krzyknąć ostrzeżenie, ale słowa uwięzły jej w gardle. W tym czasie mężczyzna dotarł do celu, podniósł podarty płaszcz, na którym zatrzymała się szkatułka i rozpoczął mozolną wspinaczkę w górę.
Silenda odetchnęła z ulgą, gdy wdrapał się na zbocze. Spróbowała się zrelaksować, choć złe przeczucia nie dawały spokoju. W końcu odzyskała dość sił, by wolno podejść w stronę od dawna obserwowanego mężczyzny.
Dojście do niego zajęło jej dużo czasu, ale nie przeszkadzało jej to. I tak nie miała bliżej sprecyzowanego celu podróży, chciała tylko uciec jak najdalej od czarodzieja Cartiusa. Była już na tyle blisko, by zobaczyć Irnyra siedzącego na skrzyżowanych nogach i spoglądającego w dół koryta rzeki. Jego postać nie wykonywała najmniejszego ruchu. I zamilknie pieśń - te słowa nachalnie przychodziły jej na myśl. Jej niedawny towarzysz był dziwnie cichy.
Stanęła obok niego. W rękach wciąż trzymał tajemniczą szkatułkę. Jej uwagę zwrócił rzeźbiony pająk z wieka. Byłaby w stanie przysiąc, że ostatnio widziała go w innej pozycji. Chwyciła za ramię Irnyra i potrząsnęła nim, chcąc wyrwać go z odrętwienia. Bez efektu. Delikatnie odwróciła go w swoją stronę i spojrzała mu prosto w oczy. Ich widok sprawił, że cofnęła się o krok do tyłu. W jego szeroko otwartych oczach widoczna była siateczka czerwieni, a cała twarz była szarosina. Przez chwilę miała wrażenie, że pająk z wieka skrzyni poruszył się w jej stronę. Nie namyślając się podniosła patyk i zepchnęła nim makabryczny przedmiot w przepaść.
- Irnyrze - powiedziała Silenda, choć wiedziała, że nie usłyszy jej głosu. Nie docierało do niej nawet echo jego myśli. - Twoja naiwność cię zgubiła. Cały czas niosłeś ze sobą śmierć, która tylko czekała, żeby się ujawnić. Poruszyło ją moje mające cię ocalić użycie mocy...
"Mój sen się sprawdził. Pieśń jego żywota dobiegła kresu. Czy to znaczy, że moje koszmary też się spełnią?". Wolała nawet nie próbować odpowiadać na to pytanie.
Silenda pewniej stanęła na nogach. Poczuła nowe siły, wystarczające by znów ruszyć w drogę. Jej podróż nie była już bezcelowa. Wiedziała, że prędzej czy później odnajdzie człowieka, nazywającego siebie Mędrcem ze Scalli.
Ashnod.
strony: [1] [2] |
komentarz[4] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "I zamilknie pieśń..." |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|