Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Odwróciwszy się już w kierunku wyjścia, ork wyszarpnął miecz wraz z solidnym kawałkiem blatu. Zrzuciwszy drewno z ostrza schował klingę do pochwy przy pasie.
Odnalezienie drogi zajęło mu około trzech godzin. Idąc lasem wzdłuż szkieletów wiszących na drzewach dotarł w końcu do pięknej polanki. A raczej wielkiej polany. Nawet mimo późnej pory na białe ruiny spływało wieczorne słońce kładąc przepiękne wzory, tak na ścianach, jak i na ziemi.
- Ładnie tu - rzekł sam do siebie.
Architektura na pewno jest elficka. Charakterystyczne fragmenty wież oraz kształty kolumnad mówiły bardzo wiele. Musiała to być niegdyś piękna i wielka szkoła lub bastion albo niewielka "wioska" elficka.
- Mam nadzieję, że to co tu straszy mnie nie zje oraz, że gdy wstanę rano, nie będę musiał przekopać całych tych ruin w poszukiwaniu skarbu.
Absolutnie niezrażony faktem wielu szkieletów na trasie do tej polanki, ork znalazł sobie wygodne miejsce do spania w załomie jednego muru, ustawionego tak, by poranne słońce postawiło go na nogi, jeśli ma coś znaleźć i nie spędzić tu tygodnia.
Usadowił się pod ścianą zostawiając tuż pod ręką Kruszyciela, na wszelki wypadek. Okrył się płaszczem i zwinięty na kamieniach porośniętych miękkim mchem usnął.
Promienie porannego słońca padły na twarz Dermotha. Jego myśli zaczęły krążyć wokół zadania znalezienia skarbu, bo trzeba mu pieniędzy, by zostać kupcem lub zająć się jakimś spokojniejszym zawodem i pożytecznym dla otoczenia. Gdzie nikt mu nie zabije rodziny i przyjaciół "bo tak".
Podniósł się z pozycji horyzontalnej do pionu, wciąż siedząc z zamkniętymi powiekami. Słońce grzało go wspaniale na obudzenie. Ale chętnie by coś jeszcze kimnął. Gdy zaczął macać ręką w poszukiwaniu Kruszyciela, otworzył oczy szeroko z powodu jego braku. Nie było go przy nim. Nie miał tez krasnoludzkiej broni.
Na ogień i pożogę, NIKOMU nie udało się wziąć broni Dermotha bez jego wiedzy.
Zamiast wspaniałych broni zauważył tuż przy swojej szyi szerokie, i pięknie wykonane ostrze dużej włóczni. Podążając oczyma wzdłuż drzewca dotarł do zagniewanego wzroku najpiękniejszej istoty, jaką kiedykolwiek w życiu widział. Była to bardzo młoda elfka, odziana w zwiewne i półprzezroczyste szaty koloru jasnej bieli. Jej długie blond loki spływały kaskadami na ramiona.
Gdy zdziwienie orka opadło, stwierdził:
- Dzień dobry młoda damo, byłbym wdzięczny, gdybyś odsunęła to zabójcze ostrze spod mojej brody, oddała mi mą broń, i pozwoliła odejść, skoro mnie sobie tu nie życzysz, a wnioskuję to po właśnie tym ostrzu.
Na twarzy bestii pojawił się promienny i łagodny uśmiech.
- Ty wielki orczy pomiocie, nie wyjdziesz żywy z tych ruin jak poprzednicy, którzy chcieli dewastować to miejsce - śpiewny i delikatny głos elfki zupełnie nie pasował do roli, jaką próbowała odgrywać.
- Wybacz piękna damo, ale chyba nie splamisz swych szlachetnych rąk krwią niewinnej istoty, która chciała znaleźć spoczynek w tych murach?
Na twarzy dziewczyny dało się zauważyć delikatne zmieszanie. Spowodowane najpewniej stwierdzeniem "strudzonego wędrowcy" oraz elokwencją w słowach płynących z ust bestii.
Z delikatnym drżeniem głosu rzekła: splamię, wręcz wykąpię się w twej krwi, jak w krwi dziesiątek tych, których tu powaliłam.
- Wybacz moja droga, ale ostatnie zdanie zabrzmiało z Twych ust jak dowcip - rzekł ork z rozbawieniem.
W zamian za próbę rozładowania napięcia został mu wbity czubek ostrza zaraz pod brodą. Bestia rozmyślała właśnie, czy byłaby na tyle szybka, by złapać zdobione drzewce włóczni i złamać je jednym ruchem.
- Więc jednak zabijesz niewinnego podróżnika. Proszę więc, skończ z tym szybko.
Elfka zawahała się, po czym cofnęła ostrze włóczni, opuściła głowę w dół i opadły jej ramiona.
- Nie mogę – wyszlochała.
Orka przeszyło ciężkie zdziwienie. Właśnie filigranowa elfka mogła położyć bez problemu ponad 150-kilogramowego potwora jednym pchnięciem i tego nie zrobiła!
- Ani drgnij - usłyszał drugi żeński głos, lecz o wiele poważniejszy i niosący realną groźbę. Zza załomu wyszła równie piękna elfka, najpewniej matka tejże. Jednak wiele starsza i trzymająca naciągnięty długi łuk. Wycelowany miedzy oczy orka.
- Super - rzekł Dermoth - jak nie włócznia, to łuk, zdecydujcie się drogie panie i skończcie, coście zaczęły!
W głosie orka była irytacja. No, bo ileż można.
-O, Aliano! Ucz się! Takim tonem! Takim właśnie tonem jak ten ork powiedział masz mówić od ofiar!
Dermotha wcięło na miejscu.
- Pani szanowna chce nauczyć to delikatne stworzenie zabijać z zimną krwią? W ten sposób?! Bardziej ją pani zestresuje i zniechęci, niż pokaże, jak zabijać! Powinna zaczynać od łuku lub kuszy, a przechodzić stopniowo, po kilkunastu trupach, do broni bardziej blisko dystansowej! Z wielkimi oczami obie kobiety spojrzały na orka.
Aliana, bo zrozumiałem, że tak ma ta miła dziewczyna na imię, miała w oczach więcej strachu niż pewności siebie.
- Gdybym na nią zaszarżował, nie zwracając uwagi na rany, jakie może mi zadać, prędzej bym ją rozdeptał, niż ona zrobiła mi krzywdę! Gdyby nie moje zaskoczenie i brak broni, oraz dzisiejszy humor, zaryzykowałaby pani jej życie!
- Stul pysk, wredny, czerwony....
- Matko! Dosyć! On ma rację! Ja tak nie mogę! - wyszlochała przez łzy elfka.
- Jak to nie możesz, drogie dziecko, przecież zabicie jakiejś marnej imitacji żywej istoty to żaden problem! Skończywszy wypowiedź skierowała w orka łuk.
Dermoth wciąż ze stoickim spokojem stał (zdążył wstać podczas ostatnich kilku zdań) pod ścianą i rzekł:
- Nie da rady, choćby i mnie pani tu i teraz powaliła, niewiele jest w stanie zmienić tę dziewczynę, nawet widok zabicia krwawego orka z odległości półtora metra. Zresztą to nie ma głębszego sensu, ona nie chce zabijać. Albo przynajmniej na razie nie ma na to ochoty, a coś czuję, że pani próbuje jej właśnie tego nauczyć. Dlatego dałbym sobie z Alianą spokój na jakieś pięć -dziesięć lat a potem wrócił do szkolenia.
- A skąd taka głupia istota jak Ty może o tym wiedzieć? - matka Aliany rzuciła z drwiną w głosie.
- Krwawi wcale nie są tacy głupi, za jakich się ich uważa. A do tego posłuchaj, jak ten tutaj się wyraża matko - dodała Aliana.
- A skąd Ty wiesz takie rzeczy, dziecko?
- Czytałam trochę o wszystkich rasach elfopochodnych. A jak wiemy, każdy ork był kiedyś elfem. Do momentu, kiedy nie zaczęły się same rozmnażać. Ale z tego co wiem, krwawe nie mogą, bo są efektem eksperymentów magicznych. Żyją też o wiele dłużej niż zwykłe orki. No a ten nie wygląda na głupiego. A do tego wie, co mówi, i mówi prawdę.
- Więc Ty naprawdę nie chcesz ochraniać naszego dziedzictwa i dobytku, dziecko? - zaszlochała tym razem matka, a w jej głosie była jedna wielka pretensja.
- Chcę, matko, nawet chcę je odbudować! A nie zabijać tych, co tu przychodzą. Pomyśl, ile mogłybyśmy zyskać, odbudowując tę twierdzę.
Starsza kobieta zamyśliła się głęboko i opuściła łuk.
Po chwili, gdy Dermoth zdążył już poprawić ubranie, matka Aliany odezwała się szorstko.
- Kim jesteś, bydlaku?
Zdziwiony ork odparł:
- Jestem krwawym do wynajęcia, szukam pracy albo miejsca na spokojne osadzenie się i nie wadzenie nikomu. Dawno temu miałem kilka występków na sumieniu, ale teraz postanowiłem się zmienić – skłamał.
- Do wynajęcia? Dobra, zobaczymy. Dam ci 500 sztuk złota. Gotówką, jeśli nauczysz mi Alianę być wojowniczką, masz wziąć ją w świat i wyszkolić. Bo widzę, że jesteś obeznany w sztukach walki i władaniu bronią. Zaś, jeśli jej się stanie cokolwiek i za sześć miesięcy jej nie odprowadzisz, znajdę cię i będę torturować tydzień. Tak wymyślnymi sposobami, o jakich nawet ci się nie śniło.
Ork pomyślał trochę i rzucił:
- Zgadzam się na tę umowę. Uważam, że to dobry wybór, tak dla mnie jak i dla Aliany.
Po kilku godzinach pakowania plecaka dziewczyny i wstępnej nauki co-ma-mieć-w-plecaku-podróżnik, Aliana była gotowa do drogi.
Została mi zwrócona moja broń. Z tym, że, jak się okazało, matka Aliany była przy okazji niezłą czarodziejką i abym lepiej mógł chronić jej córkę, Kruszyciel został wzmocniony. Na jego większej części pojawiły się przewspaniałe rzeźbienia, a z części-do-łupania-wrogów wyrosły zadziory z bliżej nieznanego mi metalu.
Elrona - bo tak miała na imię matka Aliany, powiedziała, że potęga tej broni będzie wzrastać wraz z moją potęgą.
Nie rozumiem, o co jej chodziło.
Młoda elfka pożegnała się czule z matką, by ta dzielnie strzegła ich dziedzictwa i ze łzami w oczach ruszyła w drogę wraz z wielkim krwawym orkiem.
No i nastał dla mnie nowy etap w moim życiu.
Nauka uroczej i delikatnej elfki do stania się dzielnym wojownikiem.
Ojej.
Huggy Da Grim.
strony: [1] [2] |
komentarz[8] | |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|