Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
RAPED ANGEL
- Christian Extermination! - zaskrzeczał do mikrofonu. Tłum przed sceną odpowiedział feerią okrzyków. Uniósł ręce prezentując jeden z tych symboli, które publiczność tak uwielbiała. Z pulsującej masy fanów w górę uniosły się ręce odpowiadając tym samym gestem. Wyłączył bezprzewodowy mikrofon i zbiegł ze sceny. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, swoje już dzisiaj wykrzyczał, udał się prosto do przebieralni. Podszedł do lustra i popatrzył na swoją twarz, na czarne wzory wymalowane na białym podkładzie. Poderwał z blatu wacik i zaczął usuwać makijaż.
- Jesteś tego pewny?
- Tak, przejdę się. To niedaleko... - uścisnął rękę perkusisty i odwrócił się plecami do przyklubowego parkingu. Słyszał jeszcze odjeżdżający samochód. Zdjął z nadgarstka gumkę i upiął bezwładnie szalejące na wietrze włosy.
Mijał właśnie jedną z przylegających ciemnych uliczek, gdy usłyszał jakiś jęk. Przystanął. Z głębi uliczki dobiegł ściszony głos - "Kończ już, moja kolej!"- usłyszał kolejny jęk, kobiecy płacz. "Zaraz" - odpowiedział drugi ściszony głos, kończąc ciężkim oddechem. Dalej jego reakcja była raczej instynktowna niż przemyślana. Wszedł w mrok uliczki. Pod ścianą budynku klęczały dwie postaci, jedna musiała go dostrzec, gdyż wstała. Mężczyzna podszedł bliżej.
- Czego tu? Kłopotów szukasz?
- Co się tu dzieje?
- A co cię to, kurwa, obchodzi? - w ręku mężczyzny zabrzęczał mechanizm noża sprężynowego. Postąpił krok do przodu i zatoczył szerokie półkole nożem.
Cofnął się w tył, po czym skoczył mocno do przodu, kopiąc napastnika w piszczel. Ten złapał się za nogę i przyklęknął - tylko po to, aby pozwolić dosięgnąć twarzy kolanem. Impet uderzenia odepchnął go na plecy. Drugi mężczyzna uniósł się i w pośpiechu zaczął dopinać spodnie. Zgiął się pod ciosem ciężkiego buta w krocze. Drugie kopnięcie, tym razem w żebra, wypchnęło z niego całe powietrze. Przewrócił się na asfalt i poturlał w bok. Dopiero nadepnięcie na plecy kazało mu leżeć nieruchomo i błagać o litość. Pierwszy z pokonanych uniósł się na klęczki, spadająca na niego z góry pięść wyraźnie uświadomiła mu, że nie był to najlepszy pomysł. Szloch przypomniał o sobie, powoli ruszył w stronę leżącej kobiety.
- Już w porządku, oni cię już nie skrzyw... - urwał i stanął jak wryty. Przyglądał się uważnie i z niedowierzaniem. Na ziemi leżała kobieta. Jej biała koszula leżała w strzępach do dookoła, spodnie miała również poszarpane i opuszczone do kolan. Jednak wcale to nie było powodem zdziwienia. Próbowała się okryć najprawdziwszymi skrzydłami. Białe pióra były w okropnym stanie - połamane i posklejane krwią oraz błotem. Głośno szlochała poprzez zamknięte oczy. Drżała na całym ciele. Dziewczyna uniosła się nieznacznie i zaczęła siłować ze spodniami.
Mimo nie ustanego szoku, podszedł powoli. Dziewczyna zamarła, patrzyła na niego z przerażeniem, nie miała już nawet odwagi szlochać.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię - prawda była taka, że był równie przerażony jak ona.
Pomógł jej poprawić spodnie. Uniósł ją na klęczki, podparła się rękoma o ziemię. Przysiadł obok i patrzył na jej drżące ciało. Zdjął kurtkę i spróbował założyć ją dziewczynie, skrzydła skutecznie to uniemożliwiały. Poradził sobie odwracając odzienie - złapał kurtkę plecami do siebie, po czym pomógł dziewczynie wsunąć ręce w rękawy. Była sparaliżowana strachem, z łatwością złożył jej skrzydła i uniósł na ręce. Dziewczyna wtuliła się w niego mocno jak przerażone dziecko.. "Ale co teraz?" - pomyślał. "Mieszkanie" - jedyna sensowna myśl, jaką wyłowił z tego mętliku, który miał teraz w głowie. Do jego bloku nie było daleko.
*** ***
Zatrzasnął drzwi nogą. Delikatnie ułożył dziewczynę na tapczanie, po czym wrócił do drzwi i zapalił światło. Pokój był w nieładzie. Po podłodze walały się ubrania i czasopisma. Dywan już dawno nie był czyszczony. Na oknach były zapuszczone żaluzje. Popatrzył na leżącą dziewczynę, wydawała się spać. Udał się do kuchni, otworzył lodówkę i wyciągnął z niej
czteropak piwa. Wrócił do pokoju i postawił alkohol na stole. Popatrzył na posiniaczoną twarz dziewczyny. "Co ja w ogóle wyprawiam?" - zadawał sobie w myślach pytanie. Otworzył jedną z puszek, pociągnął głębszy łyk i ruszył w stronę łazienki. Z wiszącej nad umywalką szafki z lustrem wybrał wodę utlenioną, plaster, trochę waty. Wrócił do pokoju, dziewczyna ocknęła się i próbowała usiąść. Zamarła na jego widok. Rozejrzała się nerwowo po pokoju.
- Spokojnie. Już jesteś bezpieczna- również rozejrzał się, zatrzymał spojrzenie na każdej groteskowo umalowanej twarzy wyglądającej z plakatów. - No tak... - nieznajoma obserwowała go z lękiem, ale i ciekawością. Rzucił przyniesione przez siebie rzeczy na stół, po czym przystawił krzesło obok tapczanu.
- Jestem Adramel...- urwał. Pomyślał, że ten pseudonim sceniczny jest nie bardzo na miejscu
- Jestem Adrian - zaczął ponownie. - A Ty masz jakoś na imię?- dziewczyna, zdawało się, nie zrozumiała.- No przecież anioły mają imiona? Gabriel na przykład... jesteś aniołem, prawda? - Zamrugała przerażonymi, zielonymi oczami. - Chyba jesteś w szoku... - podniósł ze stołu watę i wodę. - To może trochę zaboleć - powoli zbliżył rękę do zakrwawionego policzka. Nieznajoma uchyliła się. - Nie bój się - uspokajał ją nadal. Delikatnie przetarł zraniony policzek, zamknęła oczy i drgnęła. W końcu oswoiła się z bólem. Zmienił watę i zajął się rozbitym czołem. Założył plaster. Dziewczyna pilnie śledziła każdy jego ruch przenikliwym spojrzeniem. Gdy skończył, wstał i dokończył puszkę, otworzył drugą.
- Teraz przydałoby ci się jakieś ubranie - podszedł do szafy i zaczął przewracać rzeczy na jej dnie. - Kiedy wyprowadzała się moja dziewczyna... - urwał na moment - zapomniała paru ciuchów.
Wyjął koszulkę, z przodu wyrysowany był między innymi odwrócony krzyż. Popatrzył na dziewczynę, ponownie na koszulkę, po czym rzucił ją znów na dno szafy. W końcu doszukał się zwykłej czarnej koszuli i czarnych spodni.
- Wiem, że ten kolor nie pasuje ci do skrzydeł...- zamilkł i pomyślał jeszcze raz nad tym, co właśnie przeszło mu przez gardło - ... ale nic innego w tej chwili nie znajdę.
"Pozostała kwestia skrzydeł" - pomyślał. Podszedł do szuflady i odgrzebał w niej nożyczki. Naciął na tyle koszuli dwa pasy. Podał jej ubranie
- Teraz powinnaś to założyć - wreszcie miał pewność, że rozumie. Zrzuciła jego kurtkę i zaczęła wciągać koszulę. Zajęczała. Podszedł do niej, złapała się ręką za skrzydło i obdarzyła go błagalnym spojrzeniem. Najpierw pomógł jej założyć koszulę.
- Wybacz... ale nie potrafię nastawiać skrzydeł - oczy nieznajomej zaszkliły się. - Ej, nie płacz! - złapał się za głowę i dokończył drugą puszkę, napoczął trzecią. Wtedy w jego głowie pojawiła się pewna myśl.
- Jutro coś poradzę - dziewczyna uspokoiła się nieco. – Wy, anioły, coś jecie? Chyba nie... no, ale ja jestem głodny. Zaraz wracam.
Wrócił po chwili i postawił na stole dwa talerze z jajecznicą. Otworzył czwarte piwo i postawił przy jej talerzu. Mimo tych wszystkich wydarzeń wcale nie stracił apetytu, wręcz przeciwnie. Usiadła przy stole uważając na zranione skrzydło.
- Spróbuj - powiedział z pełną buzią. Naśladując jego ruchy uniosła widelec, nabrała trochę jajka i włożyła do ust. - A teraz połknij - zaśmiał się. Dziewczyna połknęła i zakrztusiła się. - Popij - podsunął jej puszkę. Upiła mały łyk i zaczęła kaszleć. - Co ? Za mocne? - śmiał się serdecznie. Skończyli posiłek.
- Możesz tu spać. Ja prześpię się na ziemi.
Wyjął z szafy wojskowy śpiwór i rozłożył go obok łóżka.
- Jutro pomyślę, co z twoim skrzydłem - zgasił światło i rzucił się na posłanie. Dziewczyna zasnęła szybko, poznał to po równym oddechu. Adrian jednak jeszcze długo nie mógł zasnąć. Nie mógł zebrać myśli. W końcu ustalił jedno - to naprawdę anioł.
strony: [1] [2] |
komentarz[8] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Raped angel" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|