..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

--ROZDZIAŁ 1--
--KU PRZYGODZIE--


Zawsze chciałem zostać królem. Niestety, los nie dał mi siły tak potrzebnej w państwie, które zamieszkuje. Nie mamy króla i wciąż go szukamy, ale według legendy może nim zostać tylko osoba potężna, zdolna dokonać czynu naprawdę wielkiego. Jakże bym pragnął być taką osobą, kimś potężnym. „Chciałbym być królem...”-z tą myślą zasnąłem.
Gdy się obudziłem, cały byłem dziwnie rozgrzany i pełny energii, a myślach kotłowała się myśl-„pójdę szukać przygód, jeszcze dzisiaj”. Po kilku godzinach byłem przygotowany, nawet wyjąłem ze strychu stary, zakurzony miecz pradziadka. Był on, co prawda o wiele za ciężki i nie wyważony. Śmiesznie musiałem wyglądać- człowiek z workiem na plecach i mieczem umocowanym do pasa sznurkiem, ale wtedy byłem z siebie dumny. Pomyślałem-„Wreszcie Sorn Herel wyrusza ku przygodzie”.
Gdy wychodziłem z miasta, było już południe, wyjątkowo gorące gdyż było już lato.
Poszedłem w stronę Wroniego Grzbietu, dawnej siedziby krasnoludów, z której odeszli kilkanaście lat temu za góry. Wędrowałem do nocy, a gdy znużyłem się wędrówką położyłem się pod brzozami. Nazajutrz doszedłem do gospody, która była tak zapełniona, że ludzi musiałem rozgarniać kijem, by dostać się do gospodarza siedzącego za barem.

-Piwo proszę!- dałem po łbie jakiemuś chłopakowi zagradzającemu mi nieświadomie drogę.

Gospodarz nalewał piwo kilka minut, takie było gęste, ale po dniu wędrówki zdolny byłem nawet wypić ten napój, który nie wątpię dałoby się kroić nożem.

-Miedziak się należy- podał mi kufel.

Podałem mu monetę i poszedłem poszukać stolika, ale wszystkie były zajęte. Gdy tak stałem zdezorientowany, jakiś elf podszedł do mnie i zaprosił do swojego stolika.

-Więc jesteś poszukiwaczem przygód, jak sądzę?- zapytał, wskazując swój stolik niedaleko paleniska.

-Tak, a przynajmniej...- przerwałem na chwilę-...zamierzam być.

-Ja także szukam przygód, ale w tych okolicach nie ma nic do roboty dla mnie.- usiedliśmy przy stole.

-Wiem, dlatego też...- pociągnąłem z kufla-...idę na Wroni Grzbiet.

-Przepraszam, zapomniałem się przedstawić, me imię to Celdir. – powiedział elf.

-Miło mi jestem Sorn Herel.- podaliśmy sobie ręce.

Przez następne pół godziny, lub więcej słuchałem Celdira z zaciekawieniem. Opowiadał głównie o swoich przygodach, potem doradził mi kupienie lepszego i dopasowanego miecza i zbroi, choćby skórzanej, taką jaką on nosił. Powiedział mi też, bym zakupił pochwę na miecz. Następnie dopiliśmy piwo w ciszy. W końcu odezwał się Celdir:

-Czy nie mógłbym zabrać się z tobą?- zapytał nagle, a po chwili dodał.- Na pewno przyda ci się dodatkowy miecz...

-Oczywiście.- odpowiedziałem- Podczas pobytu w karczmie, bardzo dobrze nam się rozmawiało, więc myślę, że możesz ze mną iść.

I poszliśmy razem w stronę pałacu krasnoludów...



--ROZDZIAŁ 2--
--NIEPRZYJEMNE SPOTKANIE--


Razem z Celdirem szliśmy gościńcem, który zwie się „złoty trakt” ponieważ prowadzi od gór, a więc kopalni wzdłuż rzeki Rotli do stolicy naszego państwa – Alifindi. Po drodze było miasteczko słynące z talentu swoich rzemieślników. Kupiłem więc długi miecz i zbroję, skórzaną, ponieważ nie czułem się na siłach, by unieść coś cięższego. Nadal szliśmy „złotym traktem” na północ, ku górom. Oszacowaliśmy, że droga zajmie nam co najwyżej tydzień, więc zaopatrzyliśmy się w prowiant i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy pustkowiem. Po obu stronach gościńca rozciągały się suche pola, jedynie gościniec był pod drzewami bowiem koło niego była rzeka. Na spalonej ziemi gdzieniegdzie rosły kępki krzaków, które niewątpliwie były pozostałością po Sinkhah- ludziach zza gór. Ich osady już nie istniały, ponieważ najechały na nich gobliny z gór. Smutny był to widok, który widzieliśmy przez całe pięć dni. Szóstego dnia podróży weszliśmy na krainy zielone, pełne drzew, wręcz uginających się pod ciężarem owoców. Wkroczyliśmy do Silvenu, krainy nimf, druidów i driad. Kiedyś mieszkały tu elfy, które odeszły stąd jeszcze przed powstaniem państwa ludzi. Odeszli, ponieważ chcieli uciec jak najdalej od górskich goblinów, które przybywszy na miejsce, nie znalazły elfów, zostawiły ten kraj. Poszły dalej do Sinkhahu i wybiły wszystkich mieszkańców tego państwa. Gdy gobliny wróciły do swoich jaskiń wydały wielką ucztę, podczas której zawalił się strop ich wielkiej sali, co zabiło je wszystkie.
Piękne były drzewa Silvenu latem, gdy szli tym krajem. Nie zrywaliśmy owoców, ponieważ wiedzieliśmy, że obserwują nas czujne oczy driad, które nie zawahają się wypuścić strzał. Taka była zasada- istoty spoza Silvenu nie ruszały ich kraju, a mieszkańcy tego kraju dawały wolne przejście i nie robiły nikomu nic złego. Przeszliśmy pięć mil i postanowiliśmy odpocząć. Ja nie bardzo znałem obyczaje tego kraju, więc zdziwiło mnie co zrobił Celdir.
Zawołał coś w dziwnej mowie, która brzmiała bardzo „drzewnie”, a z lasu odezwał się głos w tej samej mowie i mówił coś bardzo długo.

-Driada mówi, że możemy spokojnie odpocząć, jeśli nie będziemy nic ścinać ani zrywać. Natomiast jeśli zechcemy rozpalić ognisko, musimy do tego użyć suchego chrustu.- wytłumaczył Celdir.

Zaczęliśmy zbierać chrust, by rozpalić ogień. Popas trwał kilka godzin. Rano wstałem wypoczęty. Był siódmy dzień i miałem razem z Celdirem nadzieje dotrzeć dzisiaj do Vineve- małej wioski u stóp Wroniego Grzbietu, otoczonej żywopłotem. Około południa na drodze zobaczyłem leżących na drodze ludzi, a obok w rowie wóz, który właśnie plądrowały gobliny. Wyjęliśmy miecze i ostrożnie podeszliśmy, a ja zawołałem:

-Dlaczego plądrujecie wóz, uprzednio zabijając jego właścicieli?

Odpowiedział mi tylko warkot jednego z goblinów, a po chwili cała piątka tych stworzeń skoczyła na mnie. Rozpoczęła się walka, podczas której przekonałem się, że dobrze zrobiłem kupując dopasowany do mnie miecz i zbroje ze skóry. Pierwszemu goblinowi obciąłem łeb, drugiego razem z Celdirem przebiliśmy mieczami, a reszta uciekła, mocno poraniona. To było naprawdę nieprzyjemne spotkanie, a poza tym pierwszy raz zabiłem potwora. Celdir podniósł łeb goblina i przytroczył go sobie do plecaka. Widząc moje spojrzenie, wytłumaczył, że możemy dostać za rozgromienie bandy nagrodę. Następnie zanieśliśmy martwych kupców na wóz, odszukaliśmy spłoszone konie i pojechaliśmy nim do miasta. W Vineve od razu skierowaliśmy się do burmistrza- wyjaśniliśmy sprawę, a on nam powiedział, że od dawna nękała ich banda goblinów, a oni nie mieli broni, ani wojowników do obrony. Za głowę goblina i rozgromienie bandy dostaliśmy sztukę złota. Po wizycie u burmistrza poszliśmy do gospody odpocząć. To była moja pierwsza przygoda, a już mogło się podróżowanie skończyć tragicznie, przecież nie umiałem wcale władać bronią.
Dobrze, że Celdir wyruszył ze mną...



Rozdział trzeci w przygotowaniu...
Czekajcie,a będzie Wam dane...


Galdor.
komentarz[7] |

Komentarze do ""Przygody dla tronu""



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.043450 sek. pg: