Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pośród Nocy
Pośród nocy, gdy wydawało się, że miasto śpi, pomiędzy budynkami ktoś stał. Postać spowita w czerń wpatrywała się w niebo. Zdawałoby się, że czekała. Cienka stróżka światła padała na twarz przybysza. Był to młody, postawny i niebezpiecznie przystojny wampir. Na ramiona miał zarzuconą pelerynę z kapturem, która sięgała do ziemi. Od młodzieńca biła jakby aura wieczności. Patrząc na niego nikt nie powiedziałby, że ten oto nieznajomy umarł jakieś 300 lat temu. Gdyby nie jego nieziemska uroda można by rzec, że to całkiem normalny człowiek. A jednak miał on w oczach coś, co przyprawiało o dreszcze. Jego czarne włosy okalały jasną twarz i podkreślały duże ciemne oczy. Stał on tak w swej prostocie ze wzrokiem utkwionym w niebo. Na ulicy panowała kompletna cisza, gdy zza rogu wyszło dwóch policjantów. Wampir drgnął, po czym wsunął się głębiej miedzy budynki. - Oby mnie nie dostrzegli - pomyślał gorączkowo. Mężczyźni przeszli obojętnie pochłonięci całkowicie rozmową. Przybysz odetchnął i powrócił do swych gwiazd. Czekał. Stał dość długo, gdy jego uwagę przykuła czyjaś skradająca się postać. Wyczuwał w tej osobie wampirzą aurę. Zaczął więc obserwować uważniej, gdy nagle ktoś położył mu rękę na ramieniu. - Benezir wszyscy cię szukają, to nie twój teren łowiecki - rozległ się gruby męski głos. - Niebawem wrócę - odrzekł i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu nieznajomej. Instynktownie wyczuł, że to kobieta. Niestety przepadła jak kamień w wodę. Wampir westchnął tylko ciężko, po czym przybrał postać jastrzębia i ruszył w stronę domu. Uwielbiał to uczucie wolności. Rozkoszując się lotem obserwował rozległą dolinę, gdy w pewnym momencie dostrzegł „swoją” wampirzycę. Siedziała na skale tuż przy krawędzi tak, że nogi zwisały jej swobodnie. Benezir nie myśląc wiele wylądował. Chciał przyjrzeć się temu stworzeniu własnego gatunku. Usiadł więc na gałęzi i obserwował. Kobieta miała powiewające lekko na wietrze czarne włosy i długą smukłą szyję. Benezir nie widział wiele, gdyż siedziała ona tyłem. Dostrzegł jednak, że istotnie była bardzo pociągająca. Wampir, przybierając ludzka postać wylądował miękko na ziemi. Niewiasta wyczuła jego obecność i odwróciła się szybko. Nie dostrzegła go więc wróciła do oglądania dumnie lśniącego księżyca w pełni. - Istotnie jest bardzo fascynujący - rzekł Benezir wyłaniając się z mroku. Zaskoczona dziewczyna omal nie spadła w przepaść. Zerwała się na równe nogi i szybkim ruchem wyjęła zza pasa sztylet. - Czego chcesz? - warknęła, wyczuwając w nim wampira. - Co za gościna, moja droga powinnaś chyba częściej bywać na salonach – zakpił - Jak ci na imię? Kompletnie zbita z tropu wampirzyca, wpatrywała się w przybysza wielkimi oczyma. - Jalila - odrzekła trochę bełkocząc, więc się zarumieniła. - Jestem Benezir milady, bardzo mi miło - odrzekł trochę wyniośle, ale widząc zmieszanie na twarzy wampirzycy uśmiechnął się obnażając swoje białe kły, po czym poklepał dłonią miejsce obok siebie. Jalila nieufnie przysiadła obok wampira. Wpatrywała się w jego fascynująca urodę. Wszystkie wampiry były urodziwe, ale on miał w sobie coś, co przyciągnęło i przerażało zarazem. Spodobał się jej jego zadziorny ton głosu. Była jak dziki kot. On mówił, ona słuchała. Kiedy w końcu odważyła się odezwać rozmowa poszła o dziwo gładko. Jalila poczuła się na tyle swobodnie, aby pozwolić sobie od czasu do czasu na jakiś żart. W jednej chwili przestał obchodzić ich fascynujący księżyc, nic się nie liczyło tylko oni. Spotykali się każdej pełni. Przysiadali na skalnej polance i rozmawiali. Którejś nocy miało się jednak wydarzyć coś, co zakłóci ich nocną sielankę. Właśnie rozmawiali w najlepsze, gdy z lasu wybiegło stado wilkołaków. Oba wampiry przygotowały się do ataku. Jalila nie myśląc wiele rzuciła się na pierwsze dwa, które zaraz padły bez tchu. Potem wielkie szponiaste łapy przygniotły ja do ziemi. W jednym momencie przed jej oczyma rozpostarła się ciemność, zemdlała. Obudziła się w wielkim łożu. Wystraszona rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie, w którym się znajdowała spowite było czernią, gdzie nie gdzie dało się dostrzec ciemno czerwone akcenty. Był to jedyny kolorystyczny oddźwięk. Gdzie mogła się znajdować? Jej rozmyślania rozproszył jakiś nieznaczny ruch w kącie. Odwróciła się szybko w tamtym kierunku, był to jednak zły pomyśl, bo w głowie zawirowało jej niebezpiecznie. Opadła bez sił na poduszkę. Nagle na krawędzi łóżka dostrzegła czyjąś postać. Znała go, poznała jego piękne duże oczy. Uśmiechnęła się. Benezir chwycił dziewczynę czule za rękę. - Jak się czujesz? - zapytał zatroskany, był bardzo blady widać było, że długo się nie pożywiał. - Dobrze, tak mi się zdaje - zmusiła się do uśmiechu - Gdzie jesteśmy? - Witaj w moich komnatach - rzekł i nie czekając na jej pytanie dodał - jeden z tych, co nas napadli przewrócił cię i uderzyłaś w coś głową... Zemdlałaś, więc... Więc przyniosłem cię tutaj. Zaczynał mówić z wysiłkiem, wstał więc, ukłonił się i chwiejnym krokiem ruszył na łowy. - Dziękuję ci - rzuciła jeszcze za nim Jalila i zapadła w głęboki sen. Benezir wracając z polowania zajrzał jeszcze do komnaty, w której leżała wampirzyca. Podszedł do łoża i przyglądał się jej. Przysiadł na łóżku i pogładził dłonią jej policzek. Była taka niewinna jak spała. Bał się zakłócić jej sen więc wstał, ale ona chwyciła go za rękę. Zaskoczony całą sytuacją Benezir spojrzał jej prosto w oczy. Myślał, że spała. - Jestem ci wdzięczna - rzekła aksamitnym głosem. Pociągnęła go ku sobie i ucałowała. Już dawno chciała to zrobić, odkąd tylko go ujrzała. Wampir całkiem oszołomiony opadł na łoże chwytając dziewczynę w ramiona. Nie dał się jednak ponieść uczuciom wiedział, że dziewczyna jest słaba. Musiał zabrać ją na polowanie. Jalila jakby czytała w jego myślach, opanowała się. - Wybacz - rzuciła tylko i odwróciła głowę do zasłoniętego ciężkimi zasłonami okna. - Nie, Jal… to… to było mile - Benezir objął wampirzycę i ucałował w czoło – Chodź, musisz się pożywić... - Pomógł jej wstać i ruszyli na wspólne polowanie. W zaułku szła samotnie jakaś postać. Wydawało się, że jest zagubiona, szukała czegoś. Jeśli nie oni i tak pewnie któryś z wampirów by ją zabił. Jalila podświadomie uspokoiła swoją ofiarę. Podeszła do niej i odchyliła lekko głowę, odsłaniając tętnice. Potem zatopiła białe, ostre kły. Zaspokoiwszy swoje pragnienie oderwała usta od ofiary. Wierzchnią częścią dłoni otarła resztki krwi z warg. Odwróciła się w stronę Benezira. Ten spojrzał na nią, wyciągnął rękę. Już dłonie ich miały się złączyć, gdy.... - Co to ma znaczyć?! To moje terytorium! - warknął przybyły wampir. Jalila i Benezir lekko zaskoczeni spojrzeli w kierunku skąd dobiegł ich wściekły głos. - Mirior, no tak, mogłam się spodziewać - rzekła Jalila, odzyskawszy już dawną formę. - Jali, co za niespodzianka – przeszył ją jadowitym spojrzeniem – To twoja robota zapewne - rzekł wskazując na martwą postać – Zapłacisz mi za to... – wysyczał. - O tak z pewnością... - lekceważący ton tamtej doprowadził go do furii – Chyba będziesz musiał to najpierw posprzątać – zakpiła. Mirior wiedział, że nie może wyzwać wampirzycy na pojedynek. Była od niego silniejsza. Przemilczał więc swój gniew i zabrał się do roboty. Jalila nie chcąc już drażnić wampira wzięła Benezira pod rękę i odeszli całkiem po ludzku ciemną ulicą. Wampir zerknął na swą towarzyszkę i rzekł: - Kim on był? Nie znam tego wampira… - To mój ulubiony „przyjaciel” – odpowiedziała przeciągając wymownie ostatnie słowo. Powiedziała to takim tonem, że Benezir musiał powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. - Co cię tak rozbawiło? – zapytała widząc nagle rozbawienie przyjaciela. - Nie nic, przepraszam… - rzekł unikając jej spojrzenia. - Mhm, taa, jasssne – wysyczała, ale nie naciskała już więcej. Szli tak dość długo nie znając ani celu ani miejsca, dokąd chcieli się udać. Po prostu dobrze im było razem. Lubili swoje towarzystwo. Z początku rozmawiali z ożywieniem, ale potem rozmowa jakoś ucichła i zapanowała cisza. Nagle ni stąd ni z owąd Benezir pociągnął wampirzyce za rękę. Ta zaskoczona przebiegiem sprawy o mało nie runęła jak długa. - Rany Julek! Co w Ciebie wstąpiło!? – wysapała próbując dojść do siebie i równowagi. - Zobacz! – rzekł zafascynowany. Ich oczom ukazał się wielki krzak czarnej róży. Był tak rzadki, a przy tym tak czarujący, że aż pootwierali usta z zachwytu. Benezir chwycił Jalilę za rękę. Wampir szybkim ruchem zerwał jeden z pąków i wręczył go dziewczynie. Ta lekko zawstydzona przyjęła podarek. Jeden z kolący wbił się w jej palec kalecząc go dotkliwie. Benezir ujął rękę Jali i spojrzał jej w oczy, prosząc o przyzwolenie. Potem spił krew płynącą po jej dłoni. Jej krew przepełniła żyły wampira. Ujął ją w pasie i przyciągnął ku sobie. Drażnił się z nią. Dmuchnął jej lekko we włosy i uśmiechnął się. Palcem delikatnie dotykał brzegu jej ucha. - Benezir proszę cię – spojrzała nań błagalnie – nie rób tak... - odsunęła się nieznacznie. Wypuścił ją z objęć. Spuścił wzrok i odwrócił twarz. - Wybacz mi, nie wiem, co we mnie wstąpiło – wyszeptał i odszedł w mrok ulicy.
c.d.n.
Autor: Merime.
Korekta: Boromir. |
komentarz[114] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Pośród nocy" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|