..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

O jeden most za daleko



- No i jak?
- Ni cholery.
- Psiamać. Dobra złaź!
Czarnowłosy elf potoczył wzrokiem po gęstwinie lasu, gdy tuż przed nim zeskoczyła drobna rudowłosa dziewczyna. Odrzuciwszy włosy do tyłu wyprostowała się i westchnęła. Splotła ręce na piersiach opierając się plecami o pień drzewa.
- Co teraz zrobimy Teveth?- wyszeptała świdrując elfa pochmurnymi, zielonymi oczami.- Nie mamy już kasy. Nie jedliśmy nic porządnego od... heh... gdybym wiedziała, kiedy to ostatni raz miałam w ustach kawałek dobrze wysmażonego mięsa.- Skrzywiła się i spuściła głowę, gdy przykuła swymi słowami uwagę towarzysza.
Nie doczekała się odpowiedzi na swe pytanie.
Poczuła ruch powietrza. Teveth ruszył w stronę traktu, przedzierając się przez wysoką trawę i gęstwinę lasu. Nie musiała podnosić wzroku by to wiedzieć. Wyczulony zmysł dotyku, słuchu czy tez umiejętność widzenia po zmroku były częścią jej natury.
Ruszyła za nim cichym, miękkim krokiem.

- Zabiję tego szynkarza! Rozniosę ten jego zajazd! Oszukał nas, baran jeden! Jeśli na tym szlaku mają pojawić się jacykolwiek kupcy, to ja jestem krasnoludem! Sukin...Aszz- zasyczał urywając gałązkę. Zobaczyłam na jego policzku lekkie zaczerwienienie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Szliśmy tak jeszcze przez chwilę aż do leśnego szlaku.
Teveth poprawiał agresywnymi ruchami pomięte przez gałęzie ubranie.
Usłyszałam jak mruczy coś pod nosem. Widziałam wyraźnie jego niezadowolenie. Nie lubił być wystawiany do wiatru, a tym bardziej przez ludzi. Każdy, kto by go teraz ujrzał, zadrżałby zapewne i dwa razy pomyślał zanim przeszedłby obok niego w tak cholernie spokojnej, leśnej scenerii.
Zęby miał zaciśnięte i oddychał płytko. Jego ciemne oczy zwęziły się w złości i błądziły gdzieś w oddali traktu. Ubrany cały na czarno z refleksami promieni na twarzy, nabierał jeszcze bardziej złowieszczego wyglądu.
Znałam jego myśli. Nie wiem co mnie w tedy rozbawiło, gdy tak na niego patrzyłam.
- A tobie co znowu?! Z czego rżysz?- warknął ściągając brwi i podchodząc z wolna w moją stronę.
Nie przestałam się śmiać.
Może to właśnie ten fakt, że byłam w stanie przewidzieć każdą jego myśl, wyczytać z jego twarzy wszelkie emocje, sprawił iż to wszystko w koło, cała ta sytuacja wydała mi się niesamowicie zabawna. A może to tylko pierwsze oznaki szaleństwa?
Uśmiechnął się krzywo i niespodziewanie uderzył mnie w tył głowy.
- Ej!
- Zasłużyłaś sobie mała.- Odparł nadal się uśmiechając.
Nagle oboje zastrzygliśmy uszami. Zarówno ja jaki i Teveth wychwyciliśmy dźwięk uderzających kopyt o ubitą ziemię traktu. Konie stąpały ciężko, wyraźnie obciążone. Popatrzyliśmy na siebie i porozumiewawczo skinęliśmy głowami. Rozdzieliliśmy się i każde z nas skryło się wśród zarośli po obu stronach gościńca. Zdjęłam łuk i sprawdziłam napięcie cięciwy, po czym wyciągnęłam z kołczanu strzałę i nałożyłam ją na cięciwę, uprzednio przejechawszy palcami po lotce. Nie musieliśmy ustalać strategii walki. Pozostawała niezmienna.
'Być może jeszcze dzisiaj zdobędziemy pieniądze.'
Czekaliśmy w napięciu.

- Hej no! Choćby na kamieniu !Hej no! Śliczne lico...
- Zewrzyj gębę Nor! Nie jesteś w karczmie! Może przypomnę ci głąbie, że w lesie należy zachowywać się cicho! Jak coś wylezie z zarośli rozwścieczone twoim krakaniem, to zaklinam się, że własnoręcznie obedrę cię ze skóry!- Wyrzucił z siebie podirytowany kupiec.
- Co panikujesz. Przy takiej obstawie- mówił mniejszy z kupców niedbałym ruchem pokazujący pięciu małomównych najemników- nikt nie zechce dobrać się do twojego opasłego zada.
- Oby. Nie mam zamiaru stracić pieniędzy, towaru, bądź tym bardziej głowy!- Odparł opluwając przy tym brodę.
Jakby na zawołanie w kierunku wozu i jego obstawy poszybowały z obu stron strzały. Dwóch strażników padło trupem nie zdążywszy nawet sięgnąć po broń. Pozostała trójka zeskoczyła z koni trzymając się blisko siebie i boków wierzchowców.
- Wy!- Jeden z najemników krzyknął w stronę kupców.- Z wozu! Tam za drzewa- kończąc wydawanie krótkich poleceń swym pracodawcom dobył miecza. W ślad za nim podążyli pozostali.

Dowódca zmrużył oczy próbując zlokalizować położenie przeciwnika. Wiedział, że zapowiada się ostra walka. Napastnik nie był sam, a co gorsza był elfem. Tylko one mają tak wykończone lotki strzał.
Z obu stron traktu wyłoniły się dwie szczupłe, elfie sylwetki.
Bezszelestne niemal niezauważone zdołały podejść ich tak blisko! Nie mógł sobie wybaczyć tego błędu. Spojrzał na ciała dwóch martwych towarzyszy.
'Precyzyjnie wymierzone.'
Strzały tkwiły głęboko w gardłach Rewa i Klifa. Ofiary nie zdążyła nawet wydać jakiegokolwiek dźwięku.
Niższy z elfów okazał się kobietą. Miała ognisto czerwone włosy i szafirowe oczy, a ubrana była w obcisły strój. Ciemno zielone spodnie, koszulę w tym samym kolorze i brązową kamizelkę, zaś w pasie przepasaną chustę i miecz. W ręku trzymała łuk z nałożoną już strzałą. Jej towarzysz ubrany był na czarno. Z ramion spływał mu płaszcz zakrywający, niemal całkowicie, pozostałą część garderoby. Przez ramię miał przerzucony piękny gięty łuk wraz z kołczanem. W ręku trzymał długi, wąski...zbyt wąski miecz.
Nie odezwali się ani słowem. Ruszyli do ataku.
Elfka pocałowała cięciwę.


Kapitan ruszył na ciemnowłosego, podczas gdy pozostali dwaj uskoczyli w bok przed strzałą elfki. Niższy z najemników klepnął swego wierzchowca płazem miecza, zmuszając go do pogalopowania w stronę rudowłosej, co zmusiło ją do uskoczenia w bok. Zyskali oboje na czasie nim kolejny grad śmiercionośnych pocisków poleci w ich stronę. To dało im wystarczająco dużo czasu na doskoczenie do niej na odległość miecza. Rudowłosa nie dała się jednak zaskoczyć. Odrzuciła łuk i już po chwili trzymała obnażony miecz w prawej dłoni. Nie czekając na uderzenie najemników sama ruszyła do ataku. Zatańczyła i cięła wyższego z nich w udo. Odskoczył w samą porę, by uniknąć kolejnego ciosu w grzbiet.
Kolejne ciosy zostały sparowane przez Niższego, co dało drugiemu możliwość do pozbierania się i ponownego ataku.
Zaatakowali równocześnie z dwóch stron.
Elfka zwinnie uniknęła mieczy robiąc półobrót i przypadając nisko na nogach. Ostrza najemników nawet jej nie drasnęły, ku ich wielkiemu zdumieniu.


Miecz ciemnowłosego i dowódcy najemników skrzyżowały się.
Dopiero teraz dowódca mógł poczuć, jak wielkie możliwości stwarzał ów, cienki miecz w wprawnej ręce.
Naparł z całych sił na czarnowłosego zmuszając go swą masą do cofnięcia się w tył. Wiedział, że będzie musiał zdobyć się na zachowanie ostrożność i szybkości, by przechytrzyć elfa. Sama Siła tu nie wystarczy.
Elf zaatakował.
'Mierzy nisko.'
Mylił się. Przeciwnik ciął na wysokości klatki piersiowej.
Dowódca odskoczył w tył przelotnie spoglądając na krwawiące lewe ramię. Minęła chwila nim znów skrzyżowali broń.
Niższy padł bez życia przeszyty mieczem rudowłosej.
Popełnił błąd, na którego nie było tu miejsca. Swój błąd przypłacił życiem.

Nie spojrzałam na ciało padającego. Wiedziałam, że już nie żył.
Wszystkie moje zmysły wyostrzyły się. Słyszałam swój przyspieszony oddech, zaś w nozdrzach zapach krwi. Każdy ruch wydawał się trwać wieczność. Niemal bezwiednie obróciłam się w miejscu, wyczuwając nieznaczny ruch powietrza za plecami.
Sparowałam kolejny wysoki cios przeciwnika.
'Dobrze. Szybko się zmęczy, a w tedy łatwiej będzie o nierozważny ruch.'
Rzuciłam przelotne spojrzenie w stronę Teveth’a.
Radził sobie dobrze, co rozwiało nieco me obawy.
Naparłam na nasze skrzyżowane ostrza zmuszając przeciwnika do zrobienia kroków w tył.
'Teraz! Broń za wysoko.'
Niewielka przestrzeń jaka wytworzyła się między nami zdecydowanie wystarczyła na wykonanie kolejnego układu. Trzymając miecz w prawej dłoni, pochyliłam lekko tułów w prawą stronę, uginając przy tym prawe kolano. Najemnik przymierzył się do obrony z lewej strony.
To był błąd.
W momencie, gdy był pewien mego ciosu, przerzuciłam zwinnie broń do lewej dłoni i cięłam go głęboko na lewym boku, mniej więcej na wysokości żeber.
Nie męczył się długo.
Po raz kolejny spojrzałam w stronę Teveth’a, w samą porę, by dostrzec to co się działo.
Teveth klęczał zgięty w pół trzymając się rękoma za brzuch. Był ranny.
Miałam dziwne przeczucie, że widzę go po raz ostatni.

Ból. Straszny ból przeszył mój brzuch. Wiedziałem, że popełniłem błąd.
Odsłoniłem się.
A teraz było już za późno, by to zmienić.
Zadziwiające, że pomyślałem w tedy nie o sobie lecz o tym, co stanie się z Acirre.
Opadłem na kolana wypuszczając z ręki miecz i pochyliłem się w przód. W nozdrza złowiłem zapach kurzu i krwi. Swojej własnej krwi.
Przeciwnik ustawił się w dogodnej pozycji do wykonania dźgnięcia, zapewne w serce. Zacisnąłem powieki.
Cios nie nastąpił, a jedyny ból jaki odczuwałem, to ból promieniujący nadal z brzucha.
Usłyszałem znajomy szept tuż obok. Uniosłem głowę i z przerażeniem stwierdziłem, iż koło mnie osuwało się bezwładne ciało Acirre.
- Doprawdy w życiu nie spotkałem się z tak głupią rasą, która sama nadziewałaby się na miecz przeciwnika.- Najemnik zarechotał i dodał. – Toż to głupi szczur wie, że przed przeciwnikiem należy spieprzać jak najdalej!
Coś we mnie pękło, gdy spojrzałem na Acirre.
Rozejrzałem się za mieczem. Leżał na wyciągnięcie ręki.
Już po chwili dotykałem spoconą dłonią jego rękojeści, a ostrzem lewego boku przeciwnika.
Rechot ustał.
Nie upewniając się, czy strażnik nie żyje przeczołgałem się na klęczkach do ciała Acirre. Obróciłem ją na plecy.

Tego dnia po raz pierwszy płakałem i zabijałem pastwiąc się nad nieuzbrojoną dwójką. Płakałem długo, aż wycieńczenie nie pozwoliło mi uronić więcej łez.

Myśli, jakie teraz przychodzą mi do głowy to czarne myśli, w których odbieram sobie jedyne co mi pozostało...

San ^^

PS.Zgodnie z zasadami oświadczam, że te oto opowiadanie ukazało się już na pewnej stronie, przed wprowadzeniem pewnej korekty. Adresu nie pamiętam :P /pzdr redakcję;)/


San.
komentarz[12] |

Komentarze do "O jeden most za daleko"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.022317 sek. pg: