..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Moc piramidy



Oszalałem. To jedyne logiczne wytłumaczenie. Logika u szaleńcza, dziwne.
Stoję sobie w kąpielówkach i ręcznikiem na ramieniu, a przede mną piramida. Ale nie taka zwykła, taka jak w Egipcie na tle której robi sobie zdjęcia. Była jakby złożona z coraz mniejszych prostokątnych pudełek ułożonych jedno na drugim. Oho, takie sobie to budowali sobie Majowie czy inni Indianie tylko co ona robi w Polsce, nad mazurskim jeziorem.
Rozejrzałem się. Widać jeszcze gorzej ze mną, bo jeziora ni widu ni słychu, a wokół tropikalna dżungla.
A może to piramida jest szalona, a nie ja? Nie, to raczej mało prawdopodobne stoi sobie taka i nic nie robi, czyli normalne zajęcie dla wszystkich piramid. Więc co ja tu robie do wszystkich diabłów.
I do tego te dziewczyny. Piersiaste, opalone, w ciasno opinających ciało zielono-szarych kostiumach. Miały nawet korkowe hełmy i łopaty. Jedna była brunetką, a druga ruda.
- Cześć – zagadała ta ruda. – Jestem Mary, a to Lara – byleby nie Lara Croft. – Jesteśmy studentkami archeologii, wiesz? – po ich stroju można było to zgadnąć chociaż jeszcze wchodziła możliwość, że były potomkiniami Afryka Korps. – Chcemy właśnie zbadać Przeklęty Grobowiec.
- Że co? Jaki grobowiec? – w końcu odzyskałem głos, chyba jest lepiej ze mną.
- Przeklęty. Ten przy którym właśnie stoisz słodki głuptasku – nieźle zostałem głuptaskiem dobrze przynajmniej ze słodkim.
- Chodzi wam o tą piramidę?
- Grobowiec czy piramida to bez znaczenia byleby były w nim jakieś skarby – odezwała się Lara. Oczy zaczęły jej iskrzyć jak kotu. Nieźle się musiała napalić na te skarby.
- Hej dziewczyny może mi wytłumaczycie skąd ja się tu wziąłem. Przed chwilą byłem nad jezio…
- Wiesz, że Przeklęta Piramida jest przeklęta – naprawdę truuuudno było się tego domyślić.
- Chcemy zbadać takie różne archeologiczne sprawy. Wiesz wykopać parę rzeczy, może jakiś skarb albo coś... – dorzuciła znowu Lara. Widać musiała lubić świecidełka.
- Interesujące ale wiecie wolałbym wrócić do swojego obozu nad jeziorem.
- Wiesz, szefem wyprawy jest Wspaniały Jack – a Mary dalej swoje. Postanowiłem nie zwracać na nie uwagi. - On jest wspaniały. Właściwie to my musimy już iść – działa!
–Wiesz mógłbyś z nami iść nie Lara? – jednak nie działa.
- Jasne – zawtórowała jej Lara.
Wzięły mnie pod ramiona i zaczęły ciągnąc w kierunku piramidy cały czas szczebiocząc. Nawet ust nie dały mi otworzyć żeby zaprotestować. Ale odjazd. Co miałem robić. Poszedłem.

- Cześć! Jestem Wspaniały Jack i jestem szefem archeologów!
Następny kretyn. Zaczęli ich siać czy co?
Wspaniały Jack był ubrany w podobny strój co dziewczyny tyle tylko że one wyglądały naprawdę dobrze w tych obcisłych ciuchach. A on? Lepiej nie mówić. Już chyba lepiej by wyglądał w stroju z lateksu albo ze skóry chociaż ja się na takich sprawach nie znam. Na szczęście. Odłożył swoja miniłopatkę, którą grzebał w ziemi, chyba zabrał ją jakiemuś dziecku z piaskownicy taka była mała. Podszedł do mnie i przyjaźnie wyciągnął dłoń. Postanowiłem go ignorować. Ten jednak tym się wcale nie przejął.
- Wiesz szukamy skarbu wielkiego Mantyzumy.
- Chyba Montezumy – Jack spojrzał na mnie z politowaniem. Nienawidzę jak ktoś to robi.
- Wybacz kolego ale my tu jesteśmy specjalistami i wiemy dobrze że jest to skarb Mantyzumy – niech już im będzie nie chciało mi się kłócić. Chyba jednak coś w tym było co powiedziałem, bo dziewczyny zachichotały.
- Popatrz – Wspaniały machnął ręką w kierunku ściany na której było pełno płaskorzeźb – tu jest napisane że jest to skarb Mantyzumy i że piramida jest przeklęta.
- Co to za klątwa? – wyrwało mi się. Może lepiej było nie pytać?
- Dobrze że zapytałeś. To klątwa strażnika. Piramidy strzeże NOPpNGiD.
- A tak dokładniej – wcale mi się ta nazwa nie podoba.
- A dokładniej Niezawodna Ochrona Piramid przed Nieproszonymi Gośćmi i Domokrążcami. Przecież to oczywiste głuptasie – znowu ten głuptas.
- Nie uważacie, że to trochę.. nie wiem.. głupie?
- No co ty? Czemu?- na twarzy Jacka malowało się szczere zdziwienie.
- Nic, nic. Ja po prostu jestem z innej bajki.

Weszliśmy do piramidy i zaczęli się po niej kręcić w kółko. Jack opukiwał ściany i wszędzie pakował swój nos wraz ze szkłem powiększającym. Dziewczyny się śmiały i wypinały piersi przed siebie. A ja szedłem za ty całym towarzystwem nie mając nic lepszego do roboty. Trójka archeologów i facet w kąpielówkach. Istny dom wariatów. Jedno było w tym dobre że miałem wycieczkę po piramidzie za darmo. Niektórzy wydają na to dużo pieniędzy, a ja miałem wycieczkę za friko.
Już zacząłem się przyzwyczajać do podróżowania w tym towarzystwie gdy usłyszałem głos trąbki. Świetną bluesową solówkę na trąbce. Rozejrzałem się po reszcie, ale widać nikt nie usłyszał tego oprócz mnie. Dałem sobie wiec sobie z tym spokój szczególnie że muzyka tak samo nagle jak się pojawiła tak samo nagle ucichła.
- Spójrzcie! - zawołał Jack - Oto wrota do skarbu Mantyzumy i do mojej sławy. Carter będzie mnie błagał o porady.
- On nie żyje – pozwoliłem sobie zauważyć.
- To bez znaczenia liczy się tylko moja sława – odparł podekscytowany.
Dziewczyny podbiegły do niego i zaczęły opukiwać ściany. To pewnie buduje ich wiarygodność jako archeologów. Wrota były duże i rzecz jasna złocone. Zdobił je różne napisy i różne istoty, ale największe było jedno baruchło. Całe na obydwa skrzydła wrót taki goryl ze skrzydłami nietoperza i wieeelkimi pazurami.
Wspaniały Jack złapał za pierścień przymocowany do wrót i pociągnął. Oczywiście efektem było nagłe zbliżanie się ścian. Mogłem się domyślić. Dziewczyny zaczęły krzyczeć i biegać w koło. A Jack? A Jack stał głupio się patrzył, wielki mi archeolog. Już miałem go walnąć po jego wspaniałej gębie gdy znowu usłyszałem dźwięk trąbki znowu. Znowu ta bluesowa solówka. I wtedy zobaczyłem jego, a tak właściwie to zobaczyłbym go gdyby tylko nie jego łapa. Łapa która walnęła mnie z całą siłą o ścianę. Z poziomu podłogi udało mi się przypatrzeć NOPpNGiD. Tak to był Niezawodna Ochrona Piramid przed Nieproszonymi … we własnej osobie. Wielkie bydle. Miał zęby, wielkie pazury, czerwone oczy, nietoperze skrzydła i posturę goryla. Jak by był modelem dla rzeźbiarza który wyrzeźbił to paskudztwo na wrotach, aż spojrzałem na drzwi czy przydatkiem stwór nie ożył i zszedł z nich. Nie, ten trwał na drzwiach jak trwał od wieków. NOPpNGiD był jednak realnym problemem. Zacząłem się drzeć i szamotać. Przysunąłem mu nawet w łeb ręcznikiem raz i drugi. Bohater ze mnie, nie ma co. Jack zrobił coś, o co w życiu bym go nie podejrzewał. Pomyślał. Pociągnął kolejny pierścień. Podłoga rozpadła się pod nami na dwie części i runęliśmy w dół żegnani rykiem NOPpNGiD.

Ocknąłem się z głową na brzuchu Mary, która była oparta plecami o ścianę. Nie powiem, to było miłe, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę widok piętrzących się nade mną piersi.




Niemiły natomiast był ból żeber i świadomość, ze jestem w środku piramidy, po której grasuje potwór wyglądający jak nieślubne dziecko Wilkołaka i mojej nauczycielki geografii z podstawówki.
Rozejrzałem się. Fajnie, mogłem to przewidzieć. Krypta o kamiennych ścianach na których rosły jakieś glony czy coś w tym rodzaju. Nie znam się po prostu na zielsku. Jack znowu coś badał w głębi pomieszczenia byleby znowu nie uruchomił jakiegoś mechanizmu Lara przyświecała mu latarką. Z trudem, ale jednak podniosłem się z ziemi.
- Sława, bogactwo to wszystko będzie moje – zaczął krzyczeć Jack. – Chodźcie i zobaczcie co znalazłem. Razem z Mary podeszliśmy do tego idioty. Z zainteresowaniem przeglądał jakąś księgę.
- To największe dzieło Nostradamusa czyli „100 niezawodnych rad jak przechytrzyć urząd skarbowy” - ekscytował się Jack.
Gdzieś już o tym słyszałem. Trochę trwało zanim moje szare komórki ruszyły z miejsca, ale w końcu sobie przypomniałem.
- Nostradamus nigdy nie pisał jak przechytrzać skarbówkę.
- Cicho. Ja tu jestem profesorem – Jack warknął na mnie. Jakoś dziwnie się zmienił. Skrzywił się paskudnie z ust zaczęła mu ciec ślina, a w oczach było widać szaleństwo. Coś czuje że jednak będzie trzeba mu przywalić. – Spójrz jeszcze na to wskazał Jack na okładkę.
No cóż na okładce było jak byk „100 niezawodnych rad jak przechytrzyć urząd skarbowy autor Nostradamus”. Coś mi tu zdecydowanie nie pasowało. Jack nie zastanawiając się długo zaczął przeglądać księgę i coś tłumaczyć przyświecającej mu Larze.
- Rozumiesz te słowa? - zapytałem.
- Jasne to język łacintański .
- Chyba łaciński – zaprotestowałem.
- Ja tu jestem profesorem – nie wytrzymałem. Przywaliłem mu przez łeb latarką wyrwaną Larze i zabrałem księgę. Jack padł jak długi.
- Ajj. Powaliłeś Wspaniałego Jacka – krzyknęły dziewczyny. Niektórzy po prostu oznajmiają rzeczy oczywiste. Niesamowite.
- I zabrałeś mu księgę – dopowiedziała Lara. No właśnie.
Zacząłem przeglądać księgę. Pełno tabel , wykresów i innych ekonomicznych bazgrołów. Paskudztwo. Były jednak rysunki który jak żywo przypominanymi sposoby wręczania łapówek. Wporzo. I w tym momencie znowu zabrzmiała ta solówka na trąbce. Ciekaw jestem skąd taki instrument znalazł się w tej piramidzie i kto na nim gra. Mary zadrżała i przytuliła się do mnie. Też wporzo.
- Hej ty twarda piącha – Jack zaczął się w końcu podnosić z podłogi – podaj mi tą księgę musze przeczytać bardzo ważną informacje w niej zawartą.
Podałem mu księgę. Niech mu będzie.
- Przeklęci – zagrzmiał - o Wy Hieny Cmentarne Które Dotykacie Tej Wspaniałej Księgi i To Czytacie bowiem Straszne Niebezpieczeństwo Sprowadzacie na Siebie… To się zgadza. Ta piramida i NOPpNGiD.
- ... Bałwochwalcze Istoty rządzą tym światem...
Tak, tak. Żydzi, masoni, cykliści, komuniści, neonaziści, pedały i inne homo niewiadomo. Normalna gadka przedwyborcza.
- ... i nigdy przed nimi się obronić Nie Zdołasz.
Wybory jak nic. Przed tym praniem mózgu nic nie uchroni.
Sytuacja była naprawdę tak głupia, że nie zdziwiłbym się gdyby wrota po drugiej stronie komnaty otworzyłyby się i… no właśnie. Wykrakałem.
Wrota z hukiem wyrwały się na środek sali wraz z trzymającymi je w ścianie zawiasami. W miejscu drzwi stanął on. NOPpNGiD.
Lara zaczęła przeraźliwie piszczeć, a Mary krzyknęła mi prosto w ucho. NOPpNGiD również krzyknął i to było coś znacznie mniej przyjemnego od krzyku dziewcząt. Potwór ryknął jeszcze raz. Widocznie chciał jeszcze nas nastraszyć.
Złapałem Mary za rękę i pociągnąłem ją za Wspaniałego Jack. On jest przecież profesorem. Nie ? Niech on obrywa. A co zrobił ten pacan? Zgadliście? Właśnie. Zemdlał. A potwór spokojnie sobie do niego podszedł i urwał mu głowę. Poczym ja sobie wrzucił do pyska i zjadł oblizując się swoim długim jęzorem. Nie żebym się zmartwił. Jackiem oczywiście. Przynajmniej bez głowy nie zrobi już nic idiotycznego.
Podobno okazja czyni złodzieja . Zdaje mi się, że tak samo jest z bohaterstwem. Kiedy potwór jeszcze się oblizywał biegiem porwałem księgę i wykorzystując cały swój pęd grzmotnąłem potwora księgą między nogi, poprawiłem waląc w pysk i na koniec skończyłem uderzeniem w wątrobę. A przynajmniej mi się wydaje że tam powinna być wątroba chociaż u takiego mutanta nigdy nie wiadomo. Efekt był jednak odpowiedni potwór się zachwiał i runął jak długi. Wspomniałem już, że ta księga była oprawiona dodatkowo twardymi, miedzianymi obiciami?

Po krótkiej wędrówce dotarliśmy do indiańskiej wioski gdzie sprzedałem Larę wodzowi za czółno i zapasy. Okazało się że Indianie zawarli umowę z NOPpNGiD. Oni przysyłali mu archeologów do piramidy żeby mógł się trochę rozerwać polując, a on im dawał złote naczynia do gotowania bowiem kobieta z wioski zachciało się nowoczesności. Chciały żaroodpornych, ale dostały złote.

KONIEC (napisy końcowe)

NOPpNGiD: -Koniec? Jaki koniec, to dopiero początek. Przed nimi dwa tysiące kilometrów dżungli, gdzie Ja rządze, do pierwszego miasta. Jeszcze jedno, nie chce ktoś kupić złotych naczyń. Zawsze jak przez piramidę zamawiam jedzenie dostaje cały stos złotych naczyń teraz nie mam gdzie to pomieścić, a Indianie nie chcą ich więcej. No teraz to możecie puścić napisy końcowe.

KONIEC (teraz to już naprawdę)

Wilkołak.
komentarz[10] |

Komentarze do "Moc piramidy"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.023732 sek. pg: