..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Ball - pierwszy krok




- Ojcze schowaj się! Oni nie wiedzą, że to nie ty ukradłeś kozę! Ojcze błagam... - szeptała mała Ball uwiesiwszy się na ramieniu starego ojczyma. Łza ściekała jej po rumianym elfim policzku. Jednak on nie słuchał. Stąpał ciężko na starych, zbolałych stopach rolnika. Jego twarz posiekana była licznymi bliznami, a palce były zgrubiałe od pracy w polu. – Tato błagam!
- Nie moja mała. Na me stare kości, czy wychowałem cię na tchórza?! – rzekł surowo do małej wychowanki.
– Czyż nie uczyłem cię, że uczciwi ludzie nigdy się z niczym nie kryją? Nie ukradłem kozy, a tylko winni szubrawcy uciekają przed sprawiedliwością?! – mówił dalej, podczas gdy silne ręce gwardzistów wyrywały go z objęć małej
–Nie jesteś taka jak ja. Masz przed sobą przyszłość! – ciągnął, gdy jeden z wojaków brutalnie wciągał go do wozu więziennego – Idź i odnajdź swoich, wracaj do elfów! Aj....
Masywny mężczyzna w ubłoconej zbroi uderzył starca z pięści prosto w twarz. Ten osunął się na kolana z zakrwawioną twarzą i nic już nie powiedział, podczas gdy żołdak śmiał się szyderczo i popędził konie. Ball próbowała ich zatrzymać, jednak nie nadążyła za pędzącymi. Krzyczała, wołała o pomoc jednak nikt jej nie odpowiedział. Zresztą, usłyszeć mogły ją jedynie ptaki ulatujące szybko w powietrze. Stara chata ojca stała na odludziu (jednak opat pobliskiego klasztoru wcale się tym nie przejmował przy pobieraniu dziesięciny).
Nikt więc nie widział jak mała dziewczynka zmęczywszy się wołaniem, oparła się o płotek i zaczęła płakać głośno i żałośnie. Rude włosy opadły jej na wielkie, zielone oczy. Była zagubiona i przerażona, prawie tak bardzo, jak wtedy gdy mając zaledwie cztery lata, straciła rodziców, uśmierconych przez wiedźmina. Ale wtedy pojawił się stary, dobry człowiek, który wziął ją pod opiekę na kolejnych pięć lat, aż do dzisiejszego dnia, gdy Ball po raz kolejny została sama na strasznym i wielkim świecie. Patrzyła jak pierwsza kropla deszczu uderza o ziemię, po niej następne i jeszcze kolejne. Deszcz lunął z nieba, dookoła potoczył się grzmot. Krople zacinały jak stalowe iskry i było ich coraz więcej. Ona jednak nie wstawała. Przestała też płakać. Postanowiła, że już nigdy więcej tego nie uczyni, że nie uroni ani jednej łzy nawet wtedy, gdy wszystko pójdzie nie tak, gdy ból przeszyje ciało, duszę i serce. Błyskawica rozjaśniła wieczorne niebo. Ball przygryzła wargi i powoli podniosła się z błotnistej ziemi. W jej oczach jarzył się dziki blask. Rzuciła ostatnie szybkie spojrzenie na starą chatę i ruszyła przed siebie. Stare trzewiki co chwila grzęzły jej w mlaszczącym błocie jednak nie przejmowała się tym.
Po pewnym czasie droga zamieniła się w gościniec, ale Ball nie poszła nim w stronę miasta. Skręciła na wrzosowisko, gdzie momentami zatapiała się po kolana w niepewnym gruncie. Deszcz nieubłaganie spadał na ziemię, a dziewięcioletnia istotka coraz bardziej opadała z sił. W końcu padła z wycieńczenia na mokrą murawę. Jak przez mgłę widziała zbliżającego się do niej wygłodzonego szczura wielkości sporego psa. Piana toczyła się mu z pyska a bijący od niego odór stawał się nie do zniesienia. Krzywe zęby były teraz zaledwie o kilka cali od twarzy dziewczynki. Nagle, tuz przed atakiem paskudnego stwora rozległ się ryk. Bliski i donośny, kryjący w sobie dumę minionych wieków. Szczur zastygł w bezruchu. Przekrwione oczy potwora z przerażenia ukazały połyskliwe białko. Jedna chwila i już był daleko, uciekał z podkulonym ogonem. Ball podniosła się na łokciach i rozejrzała wokoło. Nie widziała w pobliżu żywej duszy, jednak czuła, że śledzą ją czyjeś czujne oczy. Znieruchomiała i zaczęła nasłuchiwać. Ryk wiatru, stukot spadających kropel, czyjeś kroki za plecami… Nie minęła sekunda a już stała wyprostowana patrząc prosto w wielkie, niebieskie oczy. Stojąca przed nią istota na pewno nie była człowiekiem. Wysoki jak elf jednak bardziej zwiewny i ulotny, a jednocześnie zdawał się być związany z ziemia bardziej niż cokolwiek innego. Śniada twarz pokryta była dziwnymi znakami, opadające do ramion hebanowo czarne włosy jeszcze bardziej wysmuklały męską postać. Ubrany w szatę z niespotykanego materiału w kolorze kory drzew. Krople deszczu zdawały się go nie imać, a bose stopy nie nosiły śladów błota. Ball wpatrywała się w niego jak zaklęta. On wskazała na nią swym nienaturalnie długim palcem i uśmiechnął się z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Skinął lekko na Ball, aby udała się za nim. Ta nie zastanawiając się ani chwili ruszyła we wskazanym kierunku. Deszcz nie przestawał wcale zacinać, a wiatr dąć niemiłosiernie, jednak dla dziewczynki nie miało to znaczenia. Doszli w końcu do granicy wielkiej puszczy. Tu elfka odzyskała część zdrowych zmysłów, jednak zanim zdążyła zupełnie otrząsnąć się z otępienia, szli już wiązką ścieżką przez gęstwinę. Dziewczynka zatrzymała się i ponownie wpatrzyła w dziwną postać. On również przystanął, jednak nie odwracał się. Po dłuższej chwili milczenia Ball odważyła się wreszcie przemówić:
- Kim jesteś? – a wymówiła te słowa z taką dumą i wyniosłością, że aż sama była zdziwiona.
- Jestem, kim jestem – odpowiedział swym przytłaczającym głosem i powoli odwrócił głowę. Zdawał się być teraz o wiele piękniejszy i zarazem bardziej… Ball nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, a on mówił dalej – Tak mnie zwą. ON. – Teraz odwrócił się do małej i zbliżył twarz do jej twarzy – Wybrałem cię na mojego wasala. Będziesz moim wysłannikiem i zwiadowcą, posłem – i tu nagle rozpłynął się w zapadającym zmroku i ku przerażeniu małej elfki zmaterializował się za jej plecami – Ja, w zamian za to co dla mnie zrobisz dam ci coś, o czym marzyłaś nawet o tym nie wiedząc – i położył ciepłą dłoń na jej ramieniu. Ona popatrzyła na niego swymi pięknymi oczyma. Jego uśmiech był otępiający, ale i niepokojący, co, mimo młodego wieku przykuło uwagę Ball. Wiedziała już kim jest ON. Ojciec opowiadał jej kiedyś o duchu z gęstwiny puszczańskiej. Najpotężniejszym sprzymierzeńcu największego z wielkich – Ducha Lasu, tego który mógł decydować o życiu lub śmierci w swym zielonym królestwie. Jednak Duch Lasu nie może opuszczać swego domu, jest w nim bowiem zbyt dużo rzeczy, które można utracić bezpowrotnie. ON był jego tworem. Miał potężną moc i władzę, ale był śmiertelnie niebezpieczny dla tych, których nie uważał za godnych swej przyjaźni. Teraz, stała przed nim mała przedstawicielka rasy, która w porównaniu z NIM była tylko młodym źdźbłem.
– Nie dbaj o to, co było – szeptał do jej ucha – twój OJCIEC umrze w drodze do więzienia, wiem to. Nie masz już nic do czego mogłabyś wracać. Zostań, a uczynię cię swym pierwszym i jedynym pomagierem. Dostaniesz też bezcenny skarb o którym nawet nie śniłaś.
Ball myślała teraz gorączkowo o tym, co mówił jej ojciec: „Pamiętaj, staraj się nie prosić o pomoc nigdy, tylko wtedy, gdy będzie niezbędna. Jednak jeśli ktoś sam ci ją zaoferuje, a ty będziesz pewna, że nie ma złych zamiarów i że nie jest zły, przyjmuj ją bez mrugnięcia…” Dziewczynka nie była do końca pewna czy ON jest dobry. Jednak nie miała wyjścia. Skinęła lekko główka na znak zgody. Duch zaśmiał się i ponownie rozpłynął w powietrzu.
- Od teraz będę głosem w twej głowie – zaszumiał wiatrem głos ducha – gdy uznam za stosowne może nawet pozwolę co się ujrzeć... będę twym mentorem...mentorem…torem…orem…mmm.…
Ball przycupnęła na miękkim mchu w osłoniętym przed deszczem miejscu. Nie wiedziała jeszcze, że w małej szczelinie tkwi jako. Jajo czarnego smoka – dar, skarb, przekleństwo i zbawienie na całe jej przyszłe życie. Teraz jednak, była tylko małą bezbronną elfią sierotą. Miała jednak opiekuna, który wiązał z nią wielkie plany…


Ball.
komentarz[7] |

Komentarze do "Pierwszy krok"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.023775 sek. pg: