Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
 |
|
Marsjańskie piekło cz.1
(opowiadanie wzorowane jest na grze Doom 3, tak więc tak samo jak w Doom’ie bohater główny nie będzie nic mówił)
Ściskając latarkę w lewej, a pistolet w prawej dłoni szedłem powoli przez ciemne korytarze. Gdyby chociaż działało oświetlenie... Byłoby o wiele łatwiej.
Nagle usłyszałem za sobą huk. Z sufitu spadła klapa szybu wentylacyjnego. Spojrzałem w górę. Zobaczyłem ciemnoszarą łapę, która wysuwała się powoli z otworu. Zacząłem strzelać w stronę otworu. Usłyszałem głośny pisk i pazury schowały się do środka. Powoli podszedłem pod otwór i wyciągnąłem granat. Wrzuciłem go do szybu. Odbiegłem i schowałem się za dużą skrzynią. Eksplozja rozsadziła cały mechanizm wentylacyjny. Nieziemski wrzask odbił się echem od ścian korytarzy. Wyjrzałem zza pudła i zobaczyłem jak ciemne, humanoidalne monstrum spalało się od środka. „Przynajmniej nic nie zostaje po tym ścierwie” pomyślałem. Cholera...a miało być tak łatwo...jedno zadanie i koniec...
*
Transporter wylądował w doku C-6. Wyszedłem przez szeroki luk. „Cholera...jakie to wszystko wielkie...” pomyślałem rozglądając się po gigantycznej hali lądowiska. Poszedłem w kierunku recepcji. Po drodze kilka razy skanowali moje odciski palców, siatkówkę, pobierali próbki krwi i skóry. Za ladą recepcji siedział młody, czarnowłosy mężczyzna. Marine. Poznałem po mundurze. Też taki miałem, ale nie chciało mi się go wyciągać z torby. Oficer spojrzał na mnie.
- Witaj żołnierzu. Nie lubię długo mówić więc słuchaj uważnie. – z szuflady wyjął małego palmtopa – To twój PDA. Z niego będziesz odczytywał maile, widomości głosowe lub filmowe. Jest tu też wgrany twój kod genetyczny, twój numer służbowy i reszta danych osobowych. Pamiętaj: nie możesz go zgubić. Bez niego system nie wpuści cię do zastrzeżonych pomieszczeń. Teraz udaj się do majora Helfinda. On zapozna cię z twoją misją. Odmaszerować. – powiedział ostro i wskazał jedną z wind. Wszedłem do niej i pojechałem na „piętro wojskowe”. Było tu o wiele więcej żołnierzy niż naukowców. Spytałem jednego z nich gdzie znajdę majora Helfinda.
- Najlepiej będzie jak pójdziesz za tym robotem. – powiedział włączając małego pajęczaka. Robocik poprowadził mnie przez labirynt korytarzy, sal, wind i drzwi. W końcu doszedłem do pokoju odpraw. Major Helfind podał mi rękę.
- Witamy na Marsie żołnierzu. Dostałeś PDA? Dobrze. Pozwól, że przedstawię ci twoje zadanie. Jeden z naszych naukowców: doktor Hungo–Li, nie wrócił z obchodu laboratoriów w sektorze Alfa. Musisz go odnaleźć i przyprowadzić do nas. Nieuszkodzonego. – dodał ze złośliwym błyskiem w oku. – Idź w stronę sektora Alfa. Po drodze dojdziesz do magazynu broni. Odbierzesz tam swój ekwipunek. Zrozumiano? – kiwnąłem głową. Sprawdziłem na najbliższej mapie jak dojść do sektora Alfa. Przypiąłem PDA do paska i ruszyłem po broń.
Po kilku minutach znalazłem się w magazynie. Pokazałem przepustkę jednemu z Marine.
- Ok. Masz znaleźć doktorka? No to nie sądzę, aby była ci potrzebna jakaś większa spluwa. Wystarczy zwykły Glock. No co prawda najnowszy, ale to i tak podstawowe uzbrojenie naszych żołnierzy. No to...powodzenia. - powiedział otwierając windę. Szybko zjechała do podziemi i na ekraniku zaświecił się napis ALFA SECTOR.. Drzwi otworzyły się szybko i moim oczom ukazała się wielka jaskinia poprzecinana metalowymi kładkami i mostami. Przeszedłem wgłąb. Błądząc po korytarzach rozmawiałęmz pracownikami laboratorium.
- Hungo-Li? Nie. Nie znam gościa.-
- Hmmm... Tak kojarzę go, ale dawno go nie widziałem. -
- Nie. Przykro mi. - tego typu odpowiedzi powtarzały się najczęściej. W końcu dotarłem do nieużywanej już części laboratorium. Przeszedłem kilka sal i usłyszłem klikanie w klawiaturę komputera. Delikatnie uchyliłem metalowe drzwi pobliskiego pokoju. Zobaczyłem chińczyka w laboratoryjnym, jednak dość brudym kitlu. Gorączkowo walił palcami w klawisze i ze strachem spoglądał na ekran, na którym wyświetlone było coś na kształt bramy. Bramy...ale wyglądała ona jak szeroko rozwarta paszcza jakiegoś dziwnego stwora. Stuknąłem lufą pistoletu o "framugę drzwi". Naukowiec gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
- Nie! Nie możesz mnie stąd zabrać! - krzyczał przerażony. - Nie wiesz co widziałem... Demony...Diabeł wcielony...Nie mogę tego zostawić! - urwał patrząc na ekran.
"UWAGA. PRZECIĄŻENIE SYSTEMU. UWAGA." rozległ się głos z megafonów i komputerów. Nagle dziwne przejście, widoczne na monitorze, eksplodowało. Jednak zrobiło to bezgłośnie. W tym samym momencie zgasło światło. Włączyło się zasilanie awaryjne. Zewsząd zacząłem słyszeć ludzkie krzyki i płacze. A także śmiech. Demoniczny śmiech, który wydobywał się z wnętrza mojej duszy. Z każdego miejsca naokoło mnie. Ze ścian zaczęły wylatywać dziwne, błyszczące żółtym światłem ludzkie czaszki. Jedna z nich przelecała przez doktora Li. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Wykrzywił nienaturalnie głowę i spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem. Powoli zaczął sunąć ku mnie. Wyciągnąłem pistolet i skierowałem go w stronę jego głowy.
- Eeeeee..uu..uu.eee - rozlego się z gardła naukowca. Z bliska zobaczyłem, że jego gałki oczne przybrały biały kolor. ,,Jezus Maria co to jest?!" spytałe sam siebie i strzeliłem. Mimo iż kula przeleciała idealnie między jego oczami, on szedł dalej!. Strzeliłem jeszcze klika razy w głowę i serce, aż w końcu padł na ziemię bez ruchu.
- Bzzzt...szszszszs...uwaga do wszystkich jednostek! Tu major Helfind z głównego oddziału ochrony! Zostaliśmy zaatakowani! Wszystkie jednoski natychmiast zameldować się w kwaterze głównej!...bzzzt! - rozległo się z mojego PDA. Natychmiast pobiegłem przez korytarze w stronę windy. Nagle drogę zastąpił mi jeden z Marine. Wyciągnął pistolet. Dopiero teraz zauważyłem, że też ma białe źrenice... Bez namysłu uderzyłęm go w szczękę i wyrwałem mu broń. Strzeliłem kilka razy. Padł. Już nie wstał...
*
...i tak to się zaczęło...Od dłuższego czasu błądziłem po korytarzach sektora Alfa, aby znaleźć drzwi nie odłączone od systemu. Gdy w końcu dostałem się do komendy Marine...była pusta. Na podłodze leżało kilka rozszarpanych ciał. Na stole zauważyłem niewielką dyskietkę. Załadowałem ją da PDA. Na ekranie pojawiła się twarz majora Helfinda.
- Do każdego, kto odbierze tę wiadomość. Wraz z ostatnim żyjącym oddziałem przebijam się do stacji nadawczej, aby nadać komunikat o pomoc. Postarajcie dotrzeć się do nas wszelkimi możliwymi sposobami. Powodzenia. - ekranik zgasł.
Avril. |
komentarz[4] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Marsjańskie piekło cz.1" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|