..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Marsjańskie piekło cz.1



(opowiadanie wzorowane jest na grze Doom 3, tak więc tak samo jak w Doom’ie bohater główny nie będzie nic mówił)


Ściskając latarkę w lewej, a pistolet w prawej dłoni szedłem powoli przez ciemne korytarze. Gdyby chociaż działało oświetlenie... Byłoby o wiele łatwiej.
Nagle usłyszałem za sobą huk. Z sufitu spadła klapa szybu wentylacyjnego. Spojrzałem w górę. Zobaczyłem ciemnoszarą łapę, która wysuwała się powoli z otworu. Zacząłem strzelać w stronę otworu. Usłyszałem głośny pisk i pazury schowały się do środka. Powoli podszedłem pod otwór i wyciągnąłem granat. Wrzuciłem go do szybu. Odbiegłem i schowałem się za dużą skrzynią. Eksplozja rozsadziła cały mechanizm wentylacyjny. Nieziemski wrzask odbił się echem od ścian korytarzy. Wyjrzałem zza pudła i zobaczyłem jak ciemne, humanoidalne monstrum spalało się od środka. „Przynajmniej nic nie zostaje po tym ścierwie” pomyślałem. Cholera...a miało być tak łatwo...jedno zadanie i koniec...

*

Transporter wylądował w doku C-6. Wyszedłem przez szeroki luk. „Cholera...jakie to wszystko wielkie...” pomyślałem rozglądając się po gigantycznej hali lądowiska. Poszedłem w kierunku recepcji. Po drodze kilka razy skanowali moje odciski palców, siatkówkę, pobierali próbki krwi i skóry. Za ladą recepcji siedział młody, czarnowłosy mężczyzna. Marine. Poznałem po mundurze. Też taki miałem, ale nie chciało mi się go wyciągać z torby. Oficer spojrzał na mnie.
- Witaj żołnierzu. Nie lubię długo mówić więc słuchaj uważnie. – z szuflady wyjął małego palmtopa – To twój PDA. Z niego będziesz odczytywał maile, widomości głosowe lub filmowe. Jest tu też wgrany twój kod genetyczny, twój numer służbowy i reszta danych osobowych. Pamiętaj: nie możesz go zgubić. Bez niego system nie wpuści cię do zastrzeżonych pomieszczeń. Teraz udaj się do majora Helfinda. On zapozna cię z twoją misją. Odmaszerować. – powiedział ostro i wskazał jedną z wind. Wszedłem do niej i pojechałem na „piętro wojskowe”. Było tu o wiele więcej żołnierzy niż naukowców. Spytałem jednego z nich gdzie znajdę majora Helfinda.
- Najlepiej będzie jak pójdziesz za tym robotem. – powiedział włączając małego pajęczaka. Robocik poprowadził mnie przez labirynt korytarzy, sal, wind i drzwi. W końcu doszedłem do pokoju odpraw. Major Helfind podał mi rękę.
- Witamy na Marsie żołnierzu. Dostałeś PDA? Dobrze. Pozwól, że przedstawię ci twoje zadanie. Jeden z naszych naukowców: doktor Hungo–Li, nie wrócił z obchodu laboratoriów w sektorze Alfa. Musisz go odnaleźć i przyprowadzić do nas. Nieuszkodzonego. – dodał ze złośliwym błyskiem w oku. – Idź w stronę sektora Alfa. Po drodze dojdziesz do magazynu broni. Odbierzesz tam swój ekwipunek. Zrozumiano? – kiwnąłem głową. Sprawdziłem na najbliższej mapie jak dojść do sektora Alfa. Przypiąłem PDA do paska i ruszyłem po broń.
Po kilku minutach znalazłem się w magazynie. Pokazałem przepustkę jednemu z Marine.
- Ok. Masz znaleźć doktorka? No to nie sądzę, aby była ci potrzebna jakaś większa spluwa. Wystarczy zwykły Glock. No co prawda najnowszy, ale to i tak podstawowe uzbrojenie naszych żołnierzy. No to...powodzenia. - powiedział otwierając windę. Szybko zjechała do podziemi i na ekraniku zaświecił się napis ALFA SECTOR.. Drzwi otworzyły się szybko i moim oczom ukazała się wielka jaskinia poprzecinana metalowymi kładkami i mostami. Przeszedłem wgłąb. Błądząc po korytarzach rozmawiałęmz pracownikami laboratorium.
- Hungo-Li? Nie. Nie znam gościa.-
- Hmmm... Tak kojarzę go, ale dawno go nie widziałem. -
- Nie. Przykro mi. - tego typu odpowiedzi powtarzały się najczęściej. W końcu dotarłem do nieużywanej już części laboratorium. Przeszedłem kilka sal i usłyszłem klikanie w klawiaturę komputera. Delikatnie uchyliłem metalowe drzwi pobliskiego pokoju. Zobaczyłem chińczyka w laboratoryjnym, jednak dość brudym kitlu. Gorączkowo walił palcami w klawisze i ze strachem spoglądał na ekran, na którym wyświetlone było coś na kształt bramy. Bramy...ale wyglądała ona jak szeroko rozwarta paszcza jakiegoś dziwnego stwora. Stuknąłem lufą pistoletu o "framugę drzwi". Naukowiec gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
- Nie! Nie możesz mnie stąd zabrać! - krzyczał przerażony. - Nie wiesz co widziałem... Demony...Diabeł wcielony...Nie mogę tego zostawić! - urwał patrząc na ekran.
"UWAGA. PRZECIĄŻENIE SYSTEMU. UWAGA." rozległ się głos z megafonów i komputerów. Nagle dziwne przejście, widoczne na monitorze, eksplodowało. Jednak zrobiło to bezgłośnie. W tym samym momencie zgasło światło. Włączyło się zasilanie awaryjne. Zewsząd zacząłem słyszeć ludzkie krzyki i płacze. A także śmiech. Demoniczny śmiech, który wydobywał się z wnętrza mojej duszy. Z każdego miejsca naokoło mnie. Ze ścian zaczęły wylatywać dziwne, błyszczące żółtym światłem ludzkie czaszki. Jedna z nich przelecała przez doktora Li. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Wykrzywił nienaturalnie głowę i spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem. Powoli zaczął sunąć ku mnie. Wyciągnąłem pistolet i skierowałem go w stronę jego głowy.
- Eeeeee..uu..uu.eee - rozlego się z gardła naukowca. Z bliska zobaczyłem, że jego gałki oczne przybrały biały kolor. ,,Jezus Maria co to jest?!" spytałe sam siebie i strzeliłem. Mimo iż kula przeleciała idealnie między jego oczami, on szedł dalej!. Strzeliłem jeszcze klika razy w głowę i serce, aż w końcu padł na ziemię bez ruchu.
- Bzzzt...szszszszs...uwaga do wszystkich jednostek! Tu major Helfind z głównego oddziału ochrony! Zostaliśmy zaatakowani! Wszystkie jednoski natychmiast zameldować się w kwaterze głównej!...bzzzt! - rozległo się z mojego PDA. Natychmiast pobiegłem przez korytarze w stronę windy. Nagle drogę zastąpił mi jeden z Marine. Wyciągnął pistolet. Dopiero teraz zauważyłem, że też ma białe źrenice... Bez namysłu uderzyłęm go w szczękę i wyrwałem mu broń. Strzeliłem kilka razy. Padł. Już nie wstał...

*
...i tak to się zaczęło...Od dłuższego czasu błądziłem po korytarzach sektora Alfa, aby znaleźć drzwi nie odłączone od systemu. Gdy w końcu dostałem się do komendy Marine...była pusta. Na podłodze leżało kilka rozszarpanych ciał. Na stole zauważyłem niewielką dyskietkę. Załadowałem ją da PDA. Na ekranie pojawiła się twarz majora Helfinda.
- Do każdego, kto odbierze tę wiadomość. Wraz z ostatnim żyjącym oddziałem przebijam się do stacji nadawczej, aby nadać komunikat o pomoc. Postarajcie dotrzeć się do nas wszelkimi możliwymi sposobami. Powodzenia. - ekranik zgasł.


Avril.
komentarz[4] |

Komentarze do "Marsjańskie piekło cz.1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.029495 sek. pg: