..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

W ukryciu




Mgła zaczęła powoli unosić się nad ziemią i roztaczać swą bezkształtną masę wokół konarów drzew i niewielkich krzewów.
Początkowo obejmowała je tylko, co sprawiało wrażenie jakby wynurzały się ze stawu, lecz później ciemna zieleń puszczy Skaaven znikła zupełnie i przemieniła się w bladoszarą plamę.
Znak to był, że nadchodzi noc.
Szaty Trevika zaczęły wilgotnieć, a chłód przylgnął do jego skóry. Znał i kochał to uczucie, gdyż jedynie wilgoć mgły zrodzonej z jądra dzikiej puszczy dawała mu obraz prawdziwej harmonii z naturą. Takie chwile, jak ta były jednymi z najpiękniejszych w życiu łowcy i nie mógł zmienić tego nawet fakt, że Trevik nie widział niczego oprócz czubka swego nosa.
Pogłaskał mokrą już sierść swego wilka.
- Stój Irfalku! Zatrzymamy się tutaj – rzekł – We mgle możemy zgubić drogę.
Zwierzę zawyło, jakby na znak zgody i stanęło w miejscu.
Trevik zaczął wznosić niewielki szałas, a raczej zadaszenie tylko, oparte o pień drzewa, składające się z olbrzymich liści vassa.
Gdy budowa była skończona ułożył się wygodnie wraz z Irfalkiem pod konarem i zasnął znużony całodziennym marszem.
Wędrowali do niewielkiego miasteczka położonego na skraju puszczy, gdzie miał się spotkać ze swym przyjacielem, bratem Zackiem, mnichem z wielkiego Zakonu Uzdrowicieli. Jako łowca nie powinien obawiać się, że zgubi drogę, nawet we mgle, ale puszcza Skaaven była mu najmniej znana ze wszystkich lasów, jakie przemierzył. Kochał ją, ale wiedział, że tkwią w niej tajemnice, które nie powinny być poznane.

***********

Zbudził go szelest. Wyczulone ucho łowcy wyłapało odgłos poruszanych gałęzi. Nie zmienił jednak pozycji ciała, lecz nasłuchiwał tylko. Nastąpiła chwila ciszy, a potem ciche skrobanie. Nie rozpoznawał tego dźwięku, ale nie zdążył się długo zastanowić, gdy zrozumiał, że ktoś dotyka jego ramienia i porusza paznokciem po kaftanie. Nadal nie reagował, czekał na odpowiednią chwilę, by pochwycić intruza. Tymczasem czarna ręka przesunęła się w kierunku głowy Trevika i zaczęła delikatnie gładzić jego włosy, a następnie podbródek. Łowca postanowił zacząć działać, lecz nie zdążył się ruszyć, gdy usłyszał cichy syk. Brzmiał on, jak słowa, lecz nie można było zrozumieć jego znaczenia.
Chwilę później intruz oddalił się. W powietrzu unosiła się woń siarki.

***********

Irfalk zniknął. Łowca zauważył ten fakt dopiero rankiem i powiązał go natychmiast z wizytą nocnego gościa. Początkowo miał nadzieję, że wilk się odnajdzie. Sądził, że popędził za intruzem i być może wróci. Lecz po kilku godzinach bezowocnych poszukiwań nadzieja ta zgasła.
Kochał to zwierzę tak jak nigdy nie kochał żadnego człowieka. Niejednokrotnie pomogło mu w ciężkich chwilach, gdy ludzie go zdradzali lub okazywali się tchórzami. Postanowił, że nie wyruszy w dalszą podróż póki nie odszuka Irfalka.
Na poszukiwaniach zszedł mu cały dzień. Zapuścił się w najgłębsze zakamarki puszczy, tam gdzie prawdopodobnie jeszcze żaden człowiek nie był (choć bardziej ze strachu niż z niemożliwości). Jednak wilka nie odnalazł, a znów zbliżała się noc. Zatrzymał się pod napotkaną skałą o dość pokaźnych rozmiarach, by przemyśleć swą sytuację.
Powrót do miejsca, z którego wyruszył wydawał się niemożliwy, gdyż za dnia z trudem orientował się w swym położeniu, a w nocy z pewnością z gubiłby się całkowicie. Z tej samej przyczyny dalsze poszukiwania nie wchodziły w grę. Najrozsądniej wydawało się więc pozostać w miejscu i przeczekać noc. Tak też postanowił uczynić. Zdecydował też, że tej nocy nie będzie spał.

***********

- Jestem tym, co nie powinno istnieć – Trevik usłyszał ostry syk – Przeżytek – syk zamienił się w skowyt – Przeżytek!
Łowca nie mógł się poruszyć. Nie był skrępowany żadną liną, lecz mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa. Leżał w pieczarze, której ściany lśniły czerwonym blaskiem. Wokół porozrzucane były kości zwierząt od największych ssaków poczynając, a na ptactwie kończąc. Woń siarki była tak silna, że Trevik doznał zawrotów głowy. Syk docierał do jego uszu niczym przez tubę.
- To mój dom! Nie powinno cię tu być!
Łowca próbował odpowiedzieć, lecz nie był w stanie dobyć głosu z gardła. Nie mógł również dostrzec istoty, która go zniewoliła.
- Jestem jednym z ostatnich – syk wydawał się spokojniejszy – ostatni z tych, którzy przybyli tu przed wiekami, by dać początek nowemu życiu! Ale nie waszemu, nie twojemu!
Trevik zdołał kątem oka dostrzec czerwone pazury niedaleko swej głowy.
- Mój dom to część mojego świata, w którym nie ma miejsca dla was! Czemu tu przybyłeś?!
Po pieczarze rozniosło się echo, gdy istota zaczęła się poruszać. Był to dźwięk przypominający zgrzyt, a jednocześnie szum morza. Trevik widział jak ściany pieczary przesłania olbrzymi cień, lecz oprócz niego widoczny był jedynie masywny kształt demona. Łowca zaczął rozumieć, że z takiego rodzaju istotą ma do czynienia.
Demon skurczył się i jakby przykucnął. Na ścianie pieczary pojawiły się obrazy, w których Trevik rozpoznał podobne stworowi istoty. Otaczała je gorąca czerwień i biło od nich dzikie szaleństwo. Łowca nie widział tego, lecz czuł. Czuł szał ogarniający jego umysł, chęć zabijania i słyszał przerażający skowyt miliona szalonych gardeł.
- Jestem bardzo stary, ale nie zapomniałem gniewu – zasyczała bestia.
Nagle obrazy znikły, a stwór zbliżył się do Trevika, który nadal nie mógł przyjrzeć mu się dokładnie, gdyż zanim zdążył podnieść nań oczy z paszczy demona zionął czarny dym. Łowca poczuł pieczenie na twarzy, które wkrótce zamieniło się w przeraźliwy ból. Chwilę potem demon rozorał szponami jego lewą rękę. Ból był tak silny, że łowca stracił przytomność.

*************

Ocknął się w chwili, gdy demon zbliżał się do Irfalka, leżącego nieruchomo na ziemi. Nie był zaskoczony obecnością wilka w tym miejscu, gdyż domyślił się wcześniej, że wpadł w szpony bestii. Ta nie zauważyła przebudzenia Trevika i pochyliła się nad wilkiem.
- Nędzne istoty, sługi jeszcze bardziej nędznych istot.
Gdy padly te słowa łowca uświadomił sobie, że nie czuje twarzy ani lewej ręki. Poza tym jednak mógł się poruszać. Widocznie magia demona skupiła się na Irfalku, któremu przez to groziło niebezpieczeństwo. I rzeczywiście zza kłów demona zaczęły powoli unosić się obłoczki dymu. Łowca wiedząc, co to oznacza, nieludzkim wysiłkiem zerwał się na nogi i wykonał zdrową ręką znak Drugiej Szkoły Magii Natury. Irfalk znikł.
Demon odskoczył na bok zaskoczony, po czym odwrócił się do Trevika. Widząc, jak ten kończy zaklęcie zrozumiał, że wilk znajduje się już daleko od jego pieczary. Zawył dziko i rzucił się w kierunku łowcy. Ten uniknął ciosu wymierzonego mu pazurami i schylił się, by wydobyć z cholewy sztylet.
Gdy tego dokonał demon, po chybionym ataku, był odwrócony do niego tyłem. Łowca wbił sztylet w błoniaste skrzydło demona, który padł na kolana.
- Czym jesteś potworze?! – wrzasnął łowca.
Bestia podczołgała się do ściany pieczary i oparła się o nią plecami. Teraz dopiero Trevik dostrzegł puste oczodoły, brak nosa i wykrzywiony w złośliwym uśmiechu czerwony otwór. Przeraził go ten widok.
- Jestem tym, co widzisz – zasyczał spokojnie potwór – Złem, a Ono jest mną. To przede mną drżałeś, gdy niania straszyła cię wampirami, wilkołakami i innymi naszymi dziećmi, Dziećmi Zła, moimi i moich braci.
- Mylisz się bestio, nie boję się ciebie.
Demon zaskowyczał w śmiechu.
- Leżysz u mych stóp, pokonany – rzekł łowca – nie ciesz się.
Nagle zza pleców potwora wystrzeliły olbrzymie błoniaste skrzydła, z których jedno było rozerwane sztyletem łowcy. Otoczyły Trevika i przyciągnęły ku demonowi. Jego twarz znalazła się naprzeciwko twarzy demona, którego paszcza rozszerzyła się do olbrzymich rozmiarów, nieomal obejmując głowę łowcy. Buchnął z niej ogień, a całą pieczarę spowił gęsty dym.

**************

Jak w każdej gospodzie jesienią tak i „Pod tęgim konarem” roznosił się wszechobecny zapach wilgotnego drewna i równie wszechobecny rwetes zgromadzonej tu, pijanej gawiedzi; śpiewy, kłótnie, bijatyki.
Zack nie przepadał za tą atmosferą, dlatego też zajął stolik w rogu izby, by znaleźć się jak najdalej od mieszkańców Bormiru . Mimo, iż stronił od trunków, tego wieczora kończył już druga butelkę podrzędnego, domowej roboty wina. Gdy zamroczony chylił głowę do snu usłyszał rwetes.
- Zabierzcie tego kundla, bo mu łeb odrąbię – zabrzmiał wrzask.
Następnie dało się słyszeć warczenie i kolejny wrzask, lecz tym razem przepełniony bólem.
- Dajcie mi nóż! – ozwał się ten sam głos.
Instynkt Zacka podpowiedział mu, że powinien zareagować.
- Ostaw, panie, to zwierzę gdyż nie do pana należy – odezwał się.
- A ty, mniszku czegóż maczasz palce w nie swoich sprawach?
- To jest moja sprawa – odparł mnich wstając i czyniąc ręką znak – zostaw, panie, zwierzę w spokoju – powtórzył.
Napastnik popatrzył tępo na Zacka po czym usiadł na swoim miejscu złorzecząc pod nosem. W izbie rozległ się szmer, lecz po chwili uspokoiło się.
Tymczasem mnich ujął wilka delikatnie za sierść i podprowadził z powrotem w róg pomieszczenia. Tam popatrzył uważnie na zwierzę.
- Wiem – westchnął.


Arthur Jermyn.
komentarz[3] |

Komentarze do "W ukryciu"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.045572 sek. pg: