Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
 |
|
Piąty żywioł
* Prolog *
- No i zaczeło się - powiedział elf. Stał na rozstaju. Trzy drogi, wschód, zachód i północ.
- Którą mam wybrać? - zapytał i wyrzucił kamienie ze skórznego worka.
Odpowiedź była prosta - północ, a więc do Ald Earte, świątyni Matki Druidów.
- Hmm... Czemu akurat tam? - pomyślał.
Zebrał kamienie i ruszył.
*
Na miejsce dotarł po pięciu dniach ledwo trzymając sie na nogach.
Stanął przed świątynią. Na drzwiach wisiała wielka kołatka w kształcie gałązki jemioły.
Zapukał trzy razy. Czekał dość długo, ale w końcu drzwi zostały otwarte. Przed elfem stał nizołek lustrując go oczkami, z których nie można było niczego wyczytać.
- Kim jesteś wędrowcze? - zapytał niziołek.
- Jestem Elaethir, mag z zakonu Rin Adel. Zostałem tu przysłany na prośbe Retahera, ojca tej świątyni.
- Nie zostałem o tym powiadomiony.
- Gdyby mówili ci o wszystkim nie siedział byś w strażnicy tylko przy stole z pozostałymi kapłanami. Więc wpuścisz mnie czy nie?
- Nie. Możesz odejść.
- Uwierz mi nie lubię tego robić - powiedział Elaethir składając palce w odpowiedni znak.
Niziołek upadł by na ziemie gdyby elf go nie przytrzymał. Położył go w strażnicy i przykrył kocem. Wszedł na dziedziniec rozgladając się dokładnie czy nikt nie widział zajścia, ale front nie był widoczny z wnętrza klasztoru.
- Po co ja tu jestem? - pomyślał Elaethir - Ale skoro już jestem trzeba się gdzieś schować.
Rozejrzał się dokładnie w poszukiwaniu potencjalnej kryjówki.
Znalazł drzwiczki prowadzące do baszty. Podchodząc do kryjówki wyczuł jakieś czary, skupił się przez moment na źródle, a po chwili już wiedział, że po prawej stronie, w ścianie są drzwi przykryte silną iluzją.
Dotknął ściany, powierzchnia była chropowata, czuć było chłód cegieł. Iluzja była naprawde silna, zdjęcie jej zajeło mu sporo czasu.
- Po co komu w klasztorze ukryte drzwi? - pomyślał naciskając klamkę.
Wszedł do środka i ujrzał strome schody prowadzące w dół. Nie obeszło się bez prostego zaklecia przyzwania światła.
Zszedł na dół i wkroczył do wilekiej sali, w której na środku stał drewniany stół pokryty rdzawymi zaciekami. Powąchał i upewnił się, iż jest to krew.
Rozejrzał się dokładniej po pokoju. Po prawej stronie stały trzy krzesła i niewielki stół. Po lewej był piec, a obok kilka prętów i wiadro. Przed nim zwisał z sufitu hak.
Usiadł na krześle i wszedł w trans. Szukał dusz tych, którzy tu zgineli.
Poszukiwania były krótkie, było wiele dusz, które chciały podzielic się swymi cirpieniami.
Otworzył swój umysł na słowa kilku z nich, lecz w pewnym momencie nastąpiło silne uderzenie mentalne, którego spodziewał się najmniej. Upadł
na ziemię nie mogąć wstać. Próbował założyć blokadę, ale była zbyt słaba i szybko została przełamana.
Spróbował ostatniej sztuczki, wyłączył się. Po prostu zapadł w stan śmierci umsyłowej.
Obudził się w całkiem innym miejscu. Tym co różniło to od tamtego było silne światło, które próbowało przedrzeć się przez zamknięte powieki.
- I co warto było? - usłyszał czyjś głos - Pytam się, warto było
zajmować się nie swoimi sprawami?
Próbował odpowiedzieć ale z jakiegoś powodu z gardła nie wydobył się głos tylko cichy jęk.
- Nawet nie próbuj, założylismy ci blokadę umysłową, jedyne co możesz robić to słuchać - odparł głos.
Elaethir szukał w umyśle blokady i znalazł - była silna, czuł po bólu głowy. Zdjęcie jej zajeło troche czasu i pozbawiło na moment elfa czujności. W końcu jednak udało się.
- Kim wy jesteście? - spytał.
- Hmm... Udało ci się zdjąć blokadę? Jesteś jednak silniejszy niż myślałem - odparł głos.
Elaethir spróbował otworzyć oczy jednak oślepiające światło wdarło się do tęczówek uniemożliwiając dostrzeżenie czegokolwiek.
Po chwili blask zelżał, a kształty robiły się coraz bardziej wyraźne.
- Kim jesteście i skąd znacie sztuke Piątego Żywiołu? - wykrzyczał
elf odczuwając echo odbijające sie w jego głowie.
- I tak ta wiadomość na nic ci się nie przyda, już niedługo będzież mógł porozmawić o tym tylko z robakami - odparła postać stojąca w cieniu.
- Robaki też chętnie posłuchają - żartował Elaethir.
- Z tego co wyczytaliśmy w twoim umyśle jesteś kapłanem zakonu Rin Adel. Lecz przyczyny twego przybycia nie udało nam się ustalić. Może sam nam powiesz?
- Sam chciałbym to wiedzieć. Kamienie żywiołu mnie tu przywiodły.
- Hmm...Niech będzie, zresztą to nieważne. Już niedługo cię tu nie będzie więc nie mam powodu by zawracać sobie głowę - odparł nieznajomy i odszedł, a zaraz po jego wyjściu znikł również blask.
*
- Gdzie on jest i czemu tak długo się nie odzywa? - krzyczała postać chodząca po pokoju - Umówił się tu ze mną dwa tygodnie temu i jeszcze tu nie dotarł!? Musiało stać się coś złego!
- Uspokój się, przecież go znasz. Pewnie znowu poszedł tam gdzie kazały mu kamienie, a o spotkaniu zapomniał - odpowiedziała druga postać siedząca w fotelu.
Znajdowali się w Oxender, mieście poetów i naukowców oraz siedzibie zakonu Rin Adel. Zakon mieścił się w małym zamku, który zostawił tu po sobie pewny hrabia, niegdyś wypędzony przez tutejszych chłopów
Zamek znajdował się na niewielkim wzniesieniu, a z jego najwyższej baszty można było dostrzec południową bramę miasta.
- Jeżeli nawet poszedł by za tymi kamieniami odpowiadałby na sygnały telepatyczne. Przecież męczymy się z nimi już od trzech dni - krzyczała młoda elfka, dalej nerwowo spacerując po pokoju.
- Może jest czymś zajęty albo jego dusza opuściła ciało - odpowiedział gnom rozparty w fotelu.
- Nawet tak nie mów Garaelu.
- Uspokuj się Felen, miałem na myśli wycieczkę ciała astralnego, a nie śmierć.
- Musimy go szukać. Może ma jakieś kłopoty.
- A gdzie pujdziemy przecież nawet nie wiemy, w którym kierunku się udał.
- Masz racje... spróbuję jeszcze raz skontaktowac się z nim telepatycznie.
*
Musze stąd wyjść... Tylko jak? - myślał Elaethir, gdy drzwi celi uchyliły się z wielkim zgrzytem a do środka ktoś wszedł. Zaraz potem na środku znów pojawił się okropny blask, który zamknął elfowi oczy.
- No to już koniec odsiadki, idziemy - powiedział tajemniczy głos.
- Powiedzcie czego przez te kilka dni szukaliście w mojej głowie!
- Niech cię to nie obchodzi, już tylko ścięcie i głowa więcej cie boleć nie będzie.
- Czyje ścięcie, o czym ty mówisz?
- Twoje oczywiście. Wystarczająco długo gawędziliśmy, pora iść.
- Ja nigdzie nie ide - powiedział elf ale za chwile poczuł jak jego nogi same się podnoszą i opadają stawiając niemrawe kroki.
- A widzisz, że jednak idziesz - odparł nieznajomy.
Wyszli na dziedziniec i wreszczie zgasł blask przed oczami Elaethira a kształty zaczęły przybierać realistyczne rysy. W końcu dostrzegł twarz swoich oprawców. Byli to: wiekowy już krasnal o czym mogła świadczyć siwa broda sięgająca do kolan. Na twarzy miał blizną ciągnącą się od środka czoła przez oko i policzek do podbródka. Oraz pamiętny niziołek, którego Elaethir uśpił przed klasztorem. Jeszcze było widać u niego działanie czaru bo co jakiś czas głęgoko ziewał. Elf spróbował wedrzeć się do ich umysłów ale zaraz po rozpoczęciu próby powalił go na ziemię silny ból głowy.
-Próbuj dalej a zaoszczędzisz nam pracy bo sam się zabijesz.
-Co wy ze mną zrobiliście?-wykrzykną Elaethir.
-Deren! Idź po kata ja jeszcze sobie porozmawiam z panem kapłanem.
-Już mistrzu-odparł niziołek.
-No to możemy spokojnie porozmawiać. Co cie tu przyprowadziło?
-Już mówiłem, że kamienie.-odpowiedział elf.
-Hmm... Gdyby to były kamienie znaleźli byśmy to podczas sondowania twego umysłu. Więc nie kłam bo uwierz, że poza sondowaniem potrafimy też wyciągnąć wiadomości ludzkimi sposobami.
-Nie wątpię w to, ale ja wcale nie kłamie.
-Nich ci będzie.Powiedz mi jeszcze jedną rzecz czemu pierwszym miejscem do, którego wszedłeś była katownia?
-Nie wiem wyczułem iluzję, a dalej pchneła mnie ciekawośc - odparł Elaethir czując znajomy głos w głowie. Skupił się na nim i zaprosił gościa do penetracji umysłu.Po fali rozpoznał Felen starą znajomą z klasztoru.
*
Felen siedziała w środku pentagramu czując natężający się ból czaszki, wiedziała, ze wkońcu dotarła tam gdzie chciała, miała połączenie z Elaethirem.
Wreszcie po tylu dniach udało się go znaleść. Skupiła się bardziej i wyczuła drzwi do podświadomości, otworzyła je i wtedy zobaczyła krasnoluda z długą siwą brodą i blizną na twarzy. Wiedziała, że to samo widzi Elaethir, wiedziała też, iż musi teraz sie skupić bo obraz w każdej chwili może się rozmyć i zniknąć.
Czały czas widziała inny obraz, raz strażnice koło wielkich wrót, a to basztę, inny obraz pokazywał znowu kawałek muru porośniętego winoroślą.
W pewnym momencie ujrzała symbol Matki Druidów gałązkę jemioły na niebieskim tle. Zaraz potem połączenie zostało zerwane.
- Felen nic ci nie jest! Powiedz coś! - krzyczał ktoś nad nią a głos odbijał się w jej głowie.
- Nic mi nie będzie, jeśli przestaniesz krzyczeć - wydusiła z siebie próbując wstać.
- Poczekaj pomoge ci - odpowiedział tym razem ciszej Garael - Co się stało?
- Nie wiem, coś przerwało połączenie jak byłam w podświadomości Elaethira. Dla mnie skończyło sie to bólem głowy i chwilowym omdleniem, a dla niego mogło skończyć się śmiercią. Ale chyba wiem gdzie jest. Pokazał mi symbol Matki Druidów. Najbliższy ich zakon jest w Ald Earte.
C.D.N...
Jahoke. |
komentarz[6] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Piąty żywioł" |
|
|
|
|
|
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal
|
|
|