..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0


Miejsce 4. Teoria Rose i Randa Flem-Ath
Zapoznając się z tą teorią już od samego początki widzimy, że autorzy upodobali sobie datę 9600 p.n.e. - bez wyraźnego powodu, a tym bardziej dowodu - twierdzą, że właśnie wtedy miał miejsce przełom geologiczny, klęska biologiczna, innowacje techniczna a także wędrówki ludów. Mnóstwo informacji czerpią Flem-Athowie z prac Hapgooda - był on autorem teorii gwałtownego przemieszczania się skorupy ziemskiej. Miało to być zjawisko naturalne, spowodowane nierównomiernym rozłożeniem ciężaru czap lodowych na biegunach i mas lądowych na Ziemi (teoria ta nie zyskała akceptacji geologów). Hapgooda bardzo zainteresowała mapa, na której widać było nie pokrytą lodem Antarktydę. Było to dla niego znakiem, że powstała ona zanim jeszcze Antarktyda znalazła się na swoim obecnym miejscu (co według niego miało miejsce jakieś 10000 lat temu - oczywiście w wyniku gwałtownego przesunięcia skorupy ziemskiej - tymczasem udowodnione jest, że bieguny ziemskie od 20000 lat pozostają na tym samym miejscu) - a to z kolei dowodziło, że istniał wtedy jakiś nieznany, zaginiony lud, który znał kartografię całego świata. Flem-Athowie, wbrew Platonowi, uważają, że część mieszkańców Atlantydy ocalała. Rozeszli się oni po całym świecie i w różnych rejonach spotkali prymitywne społeczności łowieckie i zbierackie. Nastąpił wtedy wielki przełom i dzicy stali się rolnikami (jest to oczywiście całkowicie sprzeczne z ustaleniami archeologii - najstarsze jednoznaczne ślady rolnictwa pochodzą bowiem z około 6800 roku p.n.e.). Gwałtowne przeskoki skorupy ziemskiej spowodowały też, według Flem- Athów, zaludnienie Ameryki a także zlodowacenia. Autorzy są zdania, że skutkiem przemieszczeń był wielki chaos w przyrodzie, czego dowodem miało być wymieranie gatunków. Faktem jest, że po ostatnim zlodowaceniu wyginęły jelenie olbrzymie, nosorożce włochate, tygrysy szablastozębne, mastodonty, niedźwiedzie jaskiniowe czy mamuty (szczególnie te ostatnie bardzo fascynują także Flem-Athów - mają być także jednym z ich flagowych dowodów). Prawda jest jednak taka, że mamuty były przystosowane do zimnego klimatu i wydaje się, że ochłodzenie nie mogło im zaszkodzić. Archeologia klasyczna lansuje pogląd, że to ludzie przyczynili się do wymierania gatunków - polując na nie.
Żeby być zgodnymi z Platonem, Flem-Athowie muszą jeszcze skombinować nagłe podniesienie poziomu wody. Uważają oni, że skoki skorupy mogą to tłumaczyć (bieguny przesuwają się w cieplejsze rejony - czapa się topi - poziom się podnosi - na nowych biegunach tworzy się czapa - poziom się obniża). Jest potwierdzone, że w okresie zbliżonym do daty sugerowanej przez autorów nastąpiło podniesienie poziomu wód - jednakże nie było ono gwałtowne (około 60 cm na rok) - nie mogło więc przyczynić się do gwałtownego zatopienia Atlantydy.
I tyle wstęp, bo to był, moi mili, wstęp do teorii Flem- Athów. Przejdźmy więc teraz do sedna sprawy. Hipoteza, że na Arktyce mogło być kiedyś cieplej niż obecnie, została przez nich odniesiona również do całej Antarktydy. Na Antarktydę - dokładnie na Antarktydę Mniejszą (przez naukowców zwaną Zachodnią) ludzie dotarli około 56000 lat p.n.e. Rozwinęli tam cywilizację, której istnieje zostało przerwane wyżej już wspominanymi katastrofami, w 9600 roku p.n.e. Flem-Athowie dokonują opisu katastrofy, opierając się rzekomo na Platonie. Czytają ją jednak można odnieść wrażenie, że to, co się stało, dotknęło cały świat, tymczasem u Platona nie ma mowy o czymś takim. Autorzy śmiało wysuwają przypuszczenie, że Zachodnia Antarktyda będąc wolną od lodu idealnie odpowiadałaby opisowi Platona. Nikt nie może powiedzieć, że nie mają racji, bo przecież nie ma tego jak w 100% sprawdzić. Być może wspaniałe mapy przedstawiające to wszystko znajdowały się w Bibliotece Aleksandryjskiej (to nam nic jednak nie daje, bo poszła ona z dymem). Niektóre z map mogły trafić do Konstantynopola, gdzie zobaczyli je Waregowie i muzułmańscy żeglarze. Opowieści przekazywane przez nich usłyszał Kolumb i tak dalej...
Kilka takich muzułmańskich map wykorzystują Flem-Athowie jako swoje dowody (zdaniem Hapgooda wskazywały one na istnienie takiej właśnie wiedzy o świecie wśród Atlantów). Pierwszą z nich jest francuska kopia mapy Hadżi Ahmeda (oczywiście autorzy nic nie wspominają o tym, że jest to kopia, a nie oryginał) z 1558 roku. Ukazuje ona Amerykę Północną o wiele większą niż to sobie wówczas wyobrażano, widać ją taką, jaka była 11600 lat p.n.e. - pokrytą lodem i połączoną lodowym mostem z Kamczatką. Tak się jednak składa, że to wszystko, co widzimy, ponieważ część południowa nie została pokazana. Dlaczego? Ano dlatego, że znajduje się na niej kolosalna Antarktyda sięgająca aż po Madagaskar i na zachód od Ameryki Południowej - niemal po zwrotnik Koziorożca. No cóż, takie przedstawienie mogłoby w złym świetle ukazać znajomość świata przez Atlantydów, a przecież według Flem-Athów znali ono całą ziemię jak własną kieszeń (znawcy twierdzą, że pomost mógł powstać w wyniku błędu podczas przerysowywania mapy, autor francuskiej wersji być może posłużył się jeszcze jedną starą mapą - Oresteusa Finaeusa z 1532 roku - Ameryka Północna została na niej podzielona na dwie części, po to, aby możliwa było projekcja obu półkul na płaszczyźnie i jej cześć zachodnia zlewała się z Azją). Kolejną ponoć niezwykłą mapą jest dzieło Piri Reisa (1513). W tym przypadku Flem- Athowie nie twierdzą, że ukazuje on w sposób dokładny świat w późnym plejstocenie. Zachwycają się jednak dokładnym oddaniem długości geograficznej 24 punktów na Ziemi. (Hapgood twierdzi, że widać tam linię brzegową wolnej od lodu Antarktydy). Z drugiej strony nawet nie wspominają o jej licznych nieścisłościach (archipelagi Morza Karaibskiego stanowczo różnią się od rzeczywistych, Kuba leży źle w stosunku do stron świata i ma niewłaściwe proporcje, mamy dwie Amazonki, brakuje 1400 kilometrów linii brzegowej Ameryki Południowej, domniemana Antarktyda w ogóle nie jest oddzielona od Ameryki, jej linia brzegowa w niczym nie przypomina obecnej pokrytej lodem, ani przypuszczalnej ustalonej na podstawie badań echosondą). I trzecia mapa - autorstwa Kirchera (1664) podpisana "Lokalizacja dawno zatopionej Atlantydy według Egipcjan i Platona". Ten jezuicki uczony święcie wierzył we wszystkie słowa Platona. Jego mapa odwrócona jest do góry nogami, co według Flem-Athów dowodzi, że została stworzona na podstawie egipskich źródeł. Autorzy usiłują nam wmówić, że mamy przed sobą obraz Antarktydy Mniejszej, zaczerpnięty z dawnych map atlantydzkich. Gdyby tak jednak było, to ląd podpisany przez Kirchera jako Hiszpania musiałby być w rzeczywistości Afryką, Afryka - Madagaskarem a Ameryka - Ameryką Południową. No i jak można się było spodziewać, domniemana Atlantyda nie przypomina w niczym obrazu Antarktydy uzyskanego z badań sejsmologicznych. Jednym z nowszych pomysłów Flem-Athów jest to, że Atlantydzi posiadali na całym świecie szereg wybranych miejsc, gdzie mogli obserwować zapowiedź nadejścia kolejnego przemieszczenia skorupy ziemskiej. Po katastrofie ocaleli mieszkańcy błędnie uznali te miejsca za świątynie i zaczęli odprawiać w nich obrzędy... tak tłumaczy się powstanie wielu monumentów m. in. Stonehenge, Lhasa, Troja, Wyspa Wielkanocna, Bimini, Canterbury, Kartagina, Suez... Autorzy przypisywali swoim Atlantydom szereg umiejętności: zdolność dźwigania wielkich ciężarów, mistrzostwo w kartografii czy wysoki poziom języka...

Miejsce 3. Teoria Heleny Bławatskiej.
Pani ta opublikowała "dzieło" liczące sześć tomów, pt. "Nauka tajemna". Po pierwsze należy wspomnieć, że Bławacka twierdziła, że zagłada wyspy nastąpiła 900000 lat temu a nie 9000. Uważała ona także, że Atlantyda/Mu leżała nie na Atlantyku, ale na Oceanie Indyjskim. Bławatska nawiązała do hipotezy o istnieniu kontynentu łączącego wschodnie wybrzeże Afryki z południowo wschodnią Azją (tam miała się dokonać ewolucja najstarszych naczelnych - do tej grupy należą między innymi lemury żyjące na Madagaskarze). Zaginiony kontynent nazwano Lemurią, a Madagaskar uznano za jego pozostałość. Można odnieść wrażenie, że Bławatska utożsamiła Atlantydę/Mu z Lemurią, dlatego że środkowa sylaba w nazwie tej ostatniej to "mu". Lemuria miała co prawda istnieć miliony lat wcześniej niż Atlantyda, lecz jako że okazała się zaginionym kontynentem. utożsamiono ją z innym zaginionym kontynentem (Atlantydą) i ulokowano na wspomnianym wyżej Oceanie Indyjskim. (strrrasznie to pokrętne :)) Madame Bławatska czerpała swoją wiedzę z relacji (w języku "senzarskim"), które ocalały z kataklizmu i trafiły do Tybetu. "Nauka tajemna" to ponoć cytaty z tych relacji. Tak naprawdę są to połączone ze sobą spekulacje Donnelly'ego, sanskrytologa Louisa Jacolliota i inne brednie wyssane nie wiadomo skąd. Bławatska i jej następcy twierdzili, że Lemuria była ojczyzną Rasy Trzeciego Korzenia (stworzenia podobne do małp o rudej sierści, mające cztery ręce i składające jaja (!)). Mieszkańcy Atlantydy należeli do Rasy Czwartego Korzenia (ludzie to Rasa Piątego Korzenia).

Miejsce 2. Teoria Ericha von Dänikena
Z jednej strony przyznać trzeba, że von Däniken zachował duży umiar - twierdził bowiem, że platońska Atlantyda leżała na Morzu Karaibskim i zatonęła na skutek podnoszenia się poziomu mórz pod koniec ostatniego zlodowacenia. W tej kwestii nie ma co dyskutować, nie dołożył do syndromu Atlantydy nic ciekawego. Jeżeli natomiast chodzi o ideę Atlantydy jako źródła wszelkich cywilizacji, stworzył coś, co przechodzi ludzkie pojęcie. Oto jego koncepcja:
W dawnych zamierzchłych czasach na ziemię przybyli kosmici. Ich obraz przechował się w umysłach ludzi jako wspomnienie bogów. Nauczyli oni naszych przodków języka i ogólnie udzielili im wielu rad. Niestety, dobre ufoludki zaczęły się między sobą kłócić, łamać narzucone im z góry zakazy, a do tego uprawiały seks z ziemskimi córami. Taki międzyplanetarny seks połączony z inżynierią genetyczną doprowadził do powstania rasy mutantów, potworów, Tytanów. Ostatecznie dobrzy kosmici postanowili opuścić naszą planetę, źli natomiast zostali. Ich potomstwo dało początek dynastiom świata starożytnego. Kosmici rządzili ludźmi za pomocą resztek ich świetlanej technologii. Posiadali baterie słoneczne, balony na gorące powietrze, roboty. Wygląda to dość marnie, biorąc pod uwagę, że należeli do cywilizacji, która mogła podróżować w kosmosie. Nauczyli oni Ziemian tego i owego oraz mnożyli się z ziemskimi kobietami, dopóki tak jak u Platona boski pierwiastek nie uległ całkowitemu rozpadowi, a znajomość zaawansowanej technologii zanikła. Däniken doszukiwał się spuścizny kosmitów m. in. w mitologii greckiej. Szczególnie chyba spodobał się mu mit o Jazonie i argonautach. Ożywione posągi z brązu pojawiające się w nim miały być robotami, a złote runo - machiną latającą. Oprócz tego pitosy z Knossos stanowiły zbiorniki na paliwo do statków, którymi bogowie latali, by uprawiać seks ze swoimi kapłankami. Gdy już nie mogli latać, wmówili im, że są obecni duszą i tak powstała wiara...

Miejsce 1. Teoria Edgara Cayce'a.
Ten amerykański uzdrowiciel miewał ponoć wizje, zazwyczaj był wtedy w transie (stąd miano śpiącego proroka), w których widział Atlantydę i jej mieszkańców. Ale jakaż to była wyspa!!! Jej mieszkańcy dysponowali samolotami, łodziami podwodnymi, windami, telefonami, radiem, aparatami fotograficznymi, telewizją, laserami, a nawet energią atomową (czerpaną z kryształów). Udało im się też ponoć okiełznać siłę grawitacji - co miało bardzo pomóc przy budowie piramid. Za zniszczenie wyspy nie odpowiadali bogowie, ale nieodpowiedzialne igraszki z siłami przyrody, które doprowadziły do katastrofy. Kolejną ciekawą rzeczą było wmawianie przez Cayce'a jego pacjentom, że są reinkarnacjami starożytnych Atlantydów. Pewien przedsiębiorca, którego uleczył, zaproponował mu poszukiwanie skarbu oraz ropy na wyspach Bimini. Cayce miał widzenie, w którym dowiedział się, że te wyspy są pozostałością Atlantydy. Skarbu nie udało się odnaleźć, ale Edgar uparcie twierdził, że tam gdzieś są resztki Atlantydy (nazwał ten obszar Poseidią). W swoim kolejnym proroctwie przepowiedział, że Poseidia będzie pierwszą częścią Atlantydy, która wyłoni się z wód. Dalsze dowody na istnienie zatopionej wyspy miały się ukazać w Egipcie i na Jukatanie. Cayce wyśnił również Egipską Salę Dokumentów, miała się ona objawić w 2000 roku - co jednak się nie wydarzyło, jak wiemy...

Anvariel.


strony: [1] [2]
komentarz[20] |

Komentarze do "Szalone teorie dotyczące Atlantydy"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.028802 sek. pg: