..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

(...)



Są opowieści ponadczasowe, ponadkulturowe i ważne dla każdej z grup społecznych. Zapisane w jednym z zakurzonych tomów biblioteki jakiegoś wielkiego maga, opowiadane przez bezzębną staruszkę gdzieś w gospodzie, czy teatralne wersje odgrywana przed księżniczkami i księciami. Są opowieści, które znane są wszystkim. Historie tak proste, tak uniwersalne, że aż oczywiste. Nie przeszkadza to jednak w tym, aby zarówno dzieci chłopów zgromadzone wieczorem w tawernie, jak wyniosła księżniczka, zasłuchiwali się w niej i czekali dalszego ciągu.
To nie będzie jedna z tych opowieści...

Wiatr rozbijał się o wapienne skały porośnięte gdzieniegdzie zielono-brunatnym mchem. Wicher niósł ze sobą śpiew ptaków, piaskowy pył i stukot kopyt. Miarowe dudnienie, jakby koń niósł kogoś bardzo ciężkiego.
Czyżby kolejny rycerz w lśniącej zbroi? Czyżby kolejny paladyn przybył za wschodzącym słońcem tutaj?
Chmury uciekały na zachód, jakby bojąc się promieni słonecznych, które okalały już ziemię. Było już jasno. Ciepło, ale wiatr niósł miły chłód.
Znakomity dzień na walkę ze smokiem.
Smok spał sobie chrapiąc potwornie, no bo w końcu był straszliwym potworem, monstrum pożerającym bezbronne dziewice i owce biednych chłopów. Gadzia łuska połyskiwała w promieniach wstającego słońca. Najeżony rogami pysk nie wydawał się teraz taki przerażający. I jeszcze ten idiotyczny wyraz twarzy. Może smoki nie były złe?
Koń przeszedł obojętnie obok ogromnego cielska zlewającego się trochę z otoczeniem, zwierzę ani jego jeździec nie zauważyli różnic między piaskowo-wapiennymi skałami, a oliwkową łuską. No, przecież kto powiedział, że rycerz i jego rumak muszą być spostrzegawczy?
W końcu „wyzwoliciel” wjechał do pieczary. Przy wejściu do groty ustawione były dwie kolumny ozdobione rzeźbami. Jedna przedstawiała twarz wykrzywioną po jednej stronie w bólu, agonii i cierpieniu, miała pewnie napawać potencjalnych wojowników strachem. Druga twarz pokryta była masą symboli ustawionych równo w rzędach i kolumnach. Magiczne runy miały pewnie chronić smoka przed czarodziejami nasłanymi przez króla.
Smoki nie miały spokojnego życia, one też musiały się chronić.
W kawernie było ciemno, na początku klacz bała się tam wjechać, niepewna, co spotka ją dalej. Jeszcze to ciasne przejście, przez które trzeba się przeciskać. Jak ten smok tam wchodził? Jeździec pełen wyrozumiałości dla swojego zwierzęcia cierpliwie zachęcał do wejścia, aż w końcu koń wdreptał. Po grocie rozniosło się echo stukotu kopyt.
- Hej! Smoku! - krzyknął dumny, wyniosły rycerz. Odpowiedzi jednak nie doczekał się. Swoje żądanie ponowił.
- Człowieku! Daj spać - usłyszał zza pleców. Nagle światło zaćmił cień, mrok wyłaniał się zza pleców wojownika. Koń stanął dęba. Rycerz z trudem utrzymując konia w sensownej pozycji wyjął miecz.
- Czego chcesz człowieku?! - zapytał potwór demonicznie, metalicznym głosem, nie ruszając w ogóle paszczą. Jego pysk przybrał straszny wyraz. Rycerz nie okazywał strachu.
- Hej, Smoku! Przyszedłem cię zabić! - oznajmił obojętnie. Teraz dopiero smok spostrzegł, że nie jest to jeden z tych „szlachetnych i mężnych”. Ten nie miał lśniącej zbroi, nie miał błyszczących w promieniach słońca rozwianych złotych włosów, nie miał nawet białego konia. Do smoka wołał teraz mężczyzna w rozpadającej się, ciemnej kolczudze, pewnie po jakimś orku zza granicy mroku. Posklejane czarne włosy zakrywały mu twarz.
Pogromca uniósł miecz do góry, teraz wyglądał bardziej demonicznie od gadziego monstrum, które przyszedł najprawdopodobniej zgładzić.
Z daleka, gdzieś z głębi jaskini dochodził krzyk, falset, chyba księżniczki.
- Witaj! Przyszedłem uratować tamtą kobietę, a ciebie zgładzić - oznajmił.
- Wy, ludzie, macie jakiś kompleks. - (Rycerz prychnął obojętnie, wyraźnie nie miał ochoty na konwersację o sensie życia i o charakterze jego władczej rasy ludzkiej). - Wpraszacie się komuś do domu! Wchodzicie z buciorami... a nawet z koniem... i mówicie, że przyszliście go zgładzić!
Smok zamiótł ogonem po ziemi. Pył wzbił się w powietrze, przysłaniając resztki słonecznych promieni, przedzierających się pomiędzy żyłkami w rozchylonych skrzydłach potwora. Bestia była zielona, jak powiadają naukowcy i znawcy, najpospolitszy kolor, co znaczyło, ze nie jest aż tak groźny, na jakiego wygląda. Jakby był czerwony, srebrny albo najgorsze, złoty, to by było czego się bać. Chociaż ozdobiona rogami głowa mogła wzbudzać przynajmniej szacunek u takich wojowników.
- Nazywasz się Nifelheim - stwierdził tępym, ale nadal metalicznym i strasznym, przynajmniej dla piszczących księżniczek, głosem. - Zarabiasz na życie jeżdżąc po świecie, przy okazji uciekasz przed inkwizycją za sprawki twoich rodziców. Milutko.
Słowo „milutko” dziwnie brzmiało w ustach, a raczej w nieruchomej paszczy ogromnej bestii.
Smok znowu zamiótł opadający kurz i piasek. Teraz dopiero Nifelheim zobaczył, że ogon jego zakończony jest kościanym szpicem. Na pewno bardzo twardym. Tak twardym, że spokojnie przebiłby jego czarną kolczugę.
Rycerz cofnął się trochę na swym koniu. „Tup”. „Tup, klask, klask” - zabrzmiały kopyta rumaka.
- Tym razem zadanie zlecił ci król Sythan. Polega ona uwolnieniu jego pięknej córki z rąk paskudnego diabła... czyli mnie - nawet w odgłosach wydawanych przez smoka wyczuć można było dość mocną ironię - więc czemu nie uciekasz przed diabłem?!
Długowłosy nie zwracał uwagi na sarkazmy smoka, ale po wypowiedzeniu jego imienia jakby bardziej przysłuchiwał się monologowi smoka, który prawdopodobnie miał być dialogiem z mało chętnym do rozmowy rycerzem.
- Zaczniemy walczyć? - zapytał pełnym idiotyzmu głosem Nifelheim.
- Nie, lepiej poczytać sobie wiersze. Może pośpiewamy?
- Smoku! Nie mam czasu na głupoty! Chodź tu, zabiję cię szybko, wezmę tę piszczącą w różowej kiecce i idę po nagrodzę do króla - oznajmił rycerz. Koń się niecierpliwił, ale nie okazywał już strachu jak na początku.
- Bardzo niecierpliwy jesteś, człowieku! - stwierdził potwór o wyraźnie pacyfistycznej duszy. - Czy wy, ludzie, nie dostrzegacie poezji?!
Ogień buchnął z paszczy smoka, ale nie była to skoncentrowana fala mająca uderzyć w rycerza, ale raczej... beknięcie.
- Przepraszam bardzo - rycerz kiwnął głową, a smok prawdopodobnie zarumieniłby się, gdyby nie byłby pokryty gadzią, zieloną łuską.
Potwór opuścił skrzydła. Światło szybko wdarło się do mrocznej groty, teraz jednak wyglądała inaczej, niż wtedy, gdy Nifelheim do niej wjechał. To pewnie ta sławna smocza magia. Taa, zmiany zauważalne były na pierwszy rzut oka. W środku jeszcze przed chwilą ciemnej jaskini teraz był sad, drzewa, jabłka, przez środek płynął strumyczek z krystalicznie czystą wodą. Było jasno, tak jasno jak poza jaskinią, ale widać było wysoki strop kawerny. Obrazek jakby ze snu o elfich krainach dalekiego zachodu wyjęty, jednak bardzo godził w oczy brak słońca.



strony: [1] [2] [3]
komentarz[2] |

Komentarze do "(...)"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.023519 sek. pg: